Dziewiąty maja jest obchodzony w Rosji jako święto zwycięstwa Związku Sowieckiego nad Niemcami hitlerowskimi i podporządkowania Sowietom Europy Środkowo-Wschodniej. W tym roku upływa jednak pod znakiem implozji rosyjskiego petrostate i erozji wpływów fundowanych węglowodorami – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Implozja rosyjskiego petrostate
Sowiecki Dzień Zwycięstwa nie będzie obchodzony hucznie w 2023 roku ze względu na widmo kontrofensywy ukraińskiej nakazujące Rosjanom ograniczenie wydarzeń publicznych, ale także przez złe dane z sektora gazu oraz ropy, które pokazują, że kryzys energetyczny podsycany przez Gazprom oraz inwazja Rosji na Ukrainie doprowadziły do kryzysu rosyjskiego petrostates na własne życzenie Kremla oraz jego włodarza Władimira Putina. Putin wprowadził dekret ukrywający dane o eksporcie ropy w lutym 2023 roku i o wydobyciu tego paliwa, gazu oraz kondensatu w maju 2023 roku. Zakaz publikacji ma obowiązywać do kwietnia 2024 roku. Dane nie są zadowalające, więc musiały zostać ukryte. Mimo to wicepremier Rosji Aleksander Nowak przyznaje, że Rosja musi obniżyć wydobycie ropy od maja o około 500 tysięcy baryłek, inne dane pokazują spadek wydobycia kondensatu ropy i gazu o 20 mln ton do 515 mln ton, a gazu o 10 procent do 180 mld m sześc. w pierwszym kwartale 2023 roku. Mogą być to jedne z ostatnich oficjalnych danych, do których mają dostęp analitycy na Zachodzie. Mimo to są sposoby na analizę sytuacji gospodarczej Rosji bez oglądania się na sfałszowane statystyki Rosstatu, jak choćby dane satelitarne pozyskiwane przez Europejski Bank Centralny. Ropa jest istotnym źródłem przychodów budżetowych Rosji, bo w szczytowym momencie kryzysu energetycznego odpowiadała nawet za ich połowę. Gaz jest zaś narzędziem wpływu politycznego, bo choć daje mniej pieniędzy, to pozwala wpływać na politykę zagraniczną państw nazbyt zależnych do surowca rosyjskiego zgodnie z sowiecką doktryną Falina-Kwicińskiego, w której gaz zastępuje czołgi wycofywane z Europy Środkowo-Wschodniej po kilkudziesięciu latach zasiedzenia po tak zwanym Dniu Zwycięstwa. Oba te fundamenty budżetu oraz wpływów politycznych Kremla kruszeją.
Rosjanie tracą rynek zbytu w Europie, a azjatycki jest wciąż mniej atrakcyjną alternatywą pod względem wolumenu oraz cen oferowanych na rynkach. Pobieżne spojrzenie na mechanizm ceny maksymalnej 60 dolarów za baryłkę mieszanki rosyjskiej Urals sugeruje, że to rozwiązanie wprowadzone przez G7, Unię Europejską oraz Australię nie jest efektywne. To nie jest prawda. Rosjanie przekierowują ropę z Europy do Azji, a Azjaci odsyłają Europejczykom z powrotem produkty naftowe. Cena maksymalna to rozwiązanie kompromisowe godzące imperatywy utrzymania płynności na rynku zagrożonym nowym szczytem cen a ograniczeniem przychodów Kremla. Rosjanie mogą dalej sprzedawać ropę, ale ich zarobki maleją, co widać w statystykach. Przychody ze sprzedaży ropy i gazu w pierwszym kwartale 2023 roku spadły o 45 procent rok do roku po wprowadzeniu embargo morskiego w Unii Europejskiej oraz ceny maksymalnej G7. Natomiast ropa dalej płynie, dociera do Chin czy Indii w mniejszym wolumenie niż do Europy i jest sprzedawana w cenie poniżej maksymalnej. Jeśli nie jest, pojawiają się sankcje, jak w przypadku firmy Getik zarejestrowanej w Indii, która za sprzedaż powyżej limitu straciła ubezpieczenie i została zdyskwalifikowana z rynku razem z flotą kilkudziesięciu tankowców. Władimir Putin musiał wręcz znowelizować dekret o zakazie przestrzegania ceny maksymalnej, która zatrzymywał dostawy do podmiotów stosujących się do tych obostrzeń. Tak zwane kraje zaprzyjaźnione mogą stosować cenę maksymalną i dalej będą otrzymywać ropę. Kreml godzi się zatem na ograniczenie przychodów, żeby nie tracić dostępu do kolejnych rynków. Tymczasem Azjaci przerabiają rosyjską ropę na potęgę i sprzedają na Zachód produkty naftowe potrzebne do uniknięcia kryzysu cenowego na stacjach paliw. Europejczycy szukają zaś alternatywy jak dostawy ropy z USA czy Arabii Saudyjskiej widoczne w Polsce, które mogą niebawem posłużyć krajom najbardziej opornym embargo na dostawy Ropociągiem Przyjaźń z Rosji. Polska rozmawia o tym z Czechami, bo Rafineria Czeska wciąż odbiera ropę rosyjską, a polski Orlen może jej pomóc w zmianie. Program unijny REPowerEU zakłada porzucenie gazu rosyjskiego najpóźniej w 2027 roku, ale może do tego dojść wcześniej. Wedlug wyliczeń Reutersa rosyjski Gazprom może zanotować w 2023 roku spadek przychodów o 50 procent. Eksport tej firmy spadł w 2022 roku o 46 procent z 185,1 mld m sześc. w 2021 roku do 100,9 w 2022 roku. Przestała ona publikować oficjalne dane po rozpoczęciu inwazji na Ukrainie. Szacunki Reutersa zakładają spadek eksportu do 50-65 mld m sześc., z czego 25-30 mld m sześc. do Turcji, 25-35 mld m sześc. do krajów byłego Związku Sowieckiego. Eksport do Chin różnymi szlakami może sięgnąć 25-30 mld m sześc., ale warto poczynić zastrzeżenie, że w 2022 roku sięgnął 10 mld a rozwój wymaga inwestycji w wydobycie oraz eksport LNG.
Autoagresja Kremla
Tymczasem fundament rosyjskiego petrostates jest zagrożony już nie tylko przez sankcje zachodnie, które jeszcze od nielegalnej aneksji Krymu są projektowane tak, aby uszczuplić możliwość zastępowania starych złóż nowymi w Rosji, szczególnie niekonwencjonalnymi znanymi z rewolucji łupkowej w USA. Kreml w odpowiedzi na opłakaną sytuację stosuje autoagresję i wprowadza rozwiązanie, które ma utrzymać przychody budżetowe pomimo spadku sprzedaży poprzez podniesienie podatku od wydobycia. To oznacza ograniczenie budżetów firm jak Gazprom czy Rosnieft i jeszcze mniejsze możliwości inwestycyjne niezbędne do dywersyfikowania rynków zbytu oraz podtrzymania wydobycia. Mechanizm polega na zmianie punktu odniesienia przy wyliczaniu podatku z rosyjskiej mieszanki Urals na europejską Brent, która jest wyceniana kilkadziesiąt dolarów drożej. Nowy punkt odniesienia ma być tańszy o określone rabaty systematycznie zmniejszane przez Kreml tak, aby dokręcić śrubę spółkom wydobywczym. To kolejne uderzenie w długofalową stabilność sektora węglowodorów w Rosji dające korzyści krótkoterminowe w postaci mniejszej dziury budżetowej łatanej wciąż z Funduszu Bogactwa Narodowego. Należy jednak zastrzec, że tryb przetrwania włączony na Kremlu daje mu czas niezbędny do prowadzenia wojny na Ukrainie, a zatem rozstrzygnięcie tego konfliktu może zależeć od dalszego ograniczania pola manewru Rosjanom. Z tego względu obecne sankcje, choć są efektywne, to pozostają niewystarczające. Debata o jedenastym pakiecie obostrzeń Unii Europejskiej trwa. Polska proponuje sankcje na dostawy północną nitką Ropociągu Przyjaźń, na sektor jądrowy Rosji i nie tylko. Dane z sektora węglowodorów psują Dzień Zwycięstwa prezydentowi Władimirowi Putinowi. Po tegorocznym przyjdą jednak następne, a w interesie Zachodu jest utrzymanie trendu implozji energetycznej Rosji.
Jakóbik: Czy Europejczycy przez Gazprom zaczną jeść chomiki? (ANALIZA)