icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Spór Rosji i Turcji może przyspieszyć dostawy kaspijskiego gazu do Europy

(RBC/Trend/Wojciech Jakóbik)

Podczas wizyty premiera Turcji w Azerbejdżanie, zapadła decyzja o przyspieszeniu budowy Gazociągu Transanatolijskiego (TANAP). Inwestycja zapewni Turkom, ale i Europejczykom, dostawy azerskiego gazu. Informacja pojawiła się dzień po zawieszeniu projektu Turkish Stream przez Rosjan. Miał on zapewnić nowy szlak dostaw rosyjskiego surowca do Turcji.

Premier Ahmet Davutoglu spotkał się z prezydentem Azerbejdżanu Ilhamem Alijewem. Zgodzili się oni, że należy przyspieszyć budowę TANAP tak, aby pierwsze dostawy rozpoczęły się wcześniej niż za trzy lata, w 2018 roku.

– Nie ma problemów z realizacją projektu i dziś ponownie omówiliśmy ten temat. Jestem przekonany, że projekt zostanie zrealizowany w 2018 roku, a może nawet wcześniej. Dzięki temu Azerbejdżan będzie mógł rozpocząć eksport gazu w nawet większych ilościach, najpierw do Turcji a potem do Europy. Będą one miały dostęp do nowego źródła dostaw – powiedział azerski przywódca.

Gazociąg ma osiągnąć przepustowość 16 mld m3 rocznie, z czego 6 mld m3 wykorzysta Turcja, a 10 mld m3 klienci europejscy. Budowa ma ruszyć w 2016 roku. Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej ds. Unii Energetycznej Marosz Szefczovicz nazwał projekt Korytarza Południowego, czyli połączenia Azerbejdżanu z europejskim rynkiem gazu za pomocą szeregu gazociągów, w tym TANAP, za „jeden z najbardziej ambitnych projektów na świecie”. Wyraził przekonanie, że do końca dekady kaspijski gaz dotrze na stary kontynent.

Korytarz Południowy ma się składać z gazociągów: Południowokaukaskiego (SCP) – ciągnącego się z Azerbejdżanu, przez Gruzję, do Turcji, Transanatolijskiego – przez Turcję i Transadriatyckiego (TAP) – z Grecji, przez Albanię, do Włoch. Źródłem gazu mają być złoża Szach Deniz o zasobności 2,6 bln m3 gazu.

Chociaż Turcy przekonują, że TANAP nie zagraża Turkish Stream, to dostawy z Azerbejdżanu zmniejszą atrakcyjność importu nowego wolumenu z Rosji i udział w kosztownym projekcie Turkish Stream, jeżeli dodać, że Turcy mogą zwiększyć import przy wykorzystaniu istniejącego szlaku przez Ukrainę i Bałkany.

W 2014 roku Turcja realizowała 54,76 procent zapotrzebowania na gaz dostawami z Rosji – 26 z 50 mld m3. Prawie połowa energii elektrycznej w tym kraju jest wytwarzana przy użyciu tego surowca. Mimo to, oprócz starań w Azerbejdżanie, Turcy zamówili także dostawy LNG z Kataru. Może być to początek trendu zmniejszania zależności od dostaw z Rosji.

Rosjanie wiążą zawieszenie Turkish Stream z sankcjami przeciwko Turcji, które wprowadzili w odpowiedzi na zestrzelenie ich samolotu na terytorium tego kraju. Mimo to, projekt nie schodził z desek kreślarskich, ponieważ Ankara nie wyraziła jasnego stanowiska w jego sprawie. – Jeśli Turcja potrzebuje Turkish Stream, powinna zwrócić się do Rosji o rozmowy na ten temat. Żadnych próśb dotąd nie było – uciął prezes Gazpromu Aleksiej Miller. Pomimo sporu politycznego, dostawy gazu z Rosji do Turcji przebiegają normalnie.

Z informacji agencji Reuters wynika natomiast, że Turcja może obniżyć import LPG z Rosji o nawet 25 procent jeszcze w 2015 roku. Rosjanie dostarczali do tego kraju 28 procent tego towaru. Źródło Reutersa przekonuje, że mogą ich zastąpić Amerykanie, którzy zapewnili 9 procent dostaw. Mogliby zwiększyć udział do 12-14 procent. Z kolei Turcja jest odbiorcą 21 procent eksportu LPG z Rosji. To paliwo zapewnia energię w domach tureckich i ponad 50 procentach tamtejszych samochodów, co jest największym udziałem na świecie – podaje Reuters.

To nie koniec problemów Rosjan wynikających ze sporu z Turkami i zawieszenia Turkish Stream. Jak podaje Reuters, rury warte 2 mld dolarów zamówione najpierw na potrzeby zawieszonego projektu South Stream, a potem jego tureckiego następcy, ze względu na specyfikację, mogą być wykorzystane tylko na Morzu Czarnym. Są one dostosowane do określonych warunków ciśnieniowych, przepustowości i tym podobnych.

Rosyjscy analitycy szacują, że koszt inwestycji w South Stream, a potem Turkish Stream wyniósł 12-14 mld dolarów. Kolejne 18 mld rubli zostało zainwestowane w modernizację rosyjskiego Korytarza Południowego, czyli szlaku, którym gaz miał docierać do nowego gazociągu. 

Rosja zawiesza Turkish Stream

Minister energetyki Rosji Aleksander Nowak poinformował 3 grudnia, że rosyjsko-turecki projekt Turkish Stream został oficjalnie zawieszony. Rozmowy z Turkami nie będą na razie kontynuowane.

To projekt będący następcą South Stream – gazociągu zablokowanego przez fakt, że Komisja Europejska wymogła od Gazpromu, aby podlegał on bez wyjątków prawu unijnemu, co podważało jego rentowność. Rosjanie chcieliby mieć monopol na eksport tą magistralą, aby szybko uzyskać zwrot. Taką możliwość wyklucza prawo unijne, które wprowadza rozdział właścicielski i wolny dostęp do przepustowości.

Turkish Stream miał być pozbawiony tego problemu, bo omijałby terytorium Unii Europejskiej, która mogłaby skorzystać z dostaw tym szlakiem pod warunkiem dobudowania odpowiedniej infrastruktury. Zabrakło jakiejkolwiek wiążącej umowy w tej sprawie, więc Rosjanie zaczęli lansować zredukowaną z czterech do jednej nitki wersję Turkish Stream, który miał być poświęcony już jedynie dostawom do Turcji. Problemem było jednak niejasne stanowisko Turcji, która przechodziła okres niestabilności politycznej. Nowy rząd miał przyjąć wiążącą decyzję w tej sprawie. Jednakże na kilka dni przed jego powołaniem doszło do incydentu lotniczego, który zaognił relacje turecko-rosyjskie.

Turcy mają alternatywę w postaci planowanego uruchomienia dostaw surowca azerskiego, z których część powędruje dalej do Europy. W obliczu sporu politycznego z Rosją, realizacja unijnej koncepcji Korytarza Południowego, który miałby to umożliwić przy udziale Turcji, wydaje się tym bardziej prawdopodobna. Projekt Turkish Stream musi poczekać na lepsze czasy, o ile te dla niego nadejdą.

Gazprom zapowiedział już rewizję studium opłacalności projektu. Jego anulowanie oznaczałoby, że Rosja będzie nadal skazana na eksport gazu na Bałkany i do Turcji poprzez infrastrukturę ukraińską. Należy jednak zaznaczyć, że część dostaw dla Turków Rosjanie realizują za pomocą istniejącego gazociągu przez Morze Czarne o nazwie Blue Stream.

Projekt początkowo zakładał cztery nitki o łącznej przepustowości 63 mld m3, czyli tyle, ile miał pompować rocznie South Stream. Wobec niemrawej reakcji Ankary, Rosjanie zredukowali go do jednej nitki o przepustowości 15,75 mld m3. Ze względu na brak deklaracji Turków i rosnące napięcie w relacjach miedzy krajami, projekt został porzucony.

Co ciekawe, także w grudniu, ale rok temu, Rosjanie zatrzymali projekt South Stream. Chociaż będą się starali przedstawić anulowanie go jako element sankcji gospodarczych wobec Turcji, to los magistrali został przesądzony, gdy zaangażowali się w promocję Nord Stream 2, rozbudowy gazociągu bałtyckiego.

We wrześniu 2015 roku tureccy analitycy przedstawili w dzienniku Hurriyet  „prawdziwe przyczyny rezygnacji Moskwy z projektu Turkish Stream”. Ich zdaniem ten gazociąg stał się Gazpromowi – a więc i Rosji zupełnie niepotrzebny po podpisaniu z europejskimi koncernami umowy o realizacji do 2019 r. projektu  Nord Stream-2.  Od 2019 r. Nord Stream będzie mieć przepustowość  łączną110 mld m3 gazu rocznie  co oznacza, że pozwoli Rosji zupełnie zrezygnować z tranzytu przez Ukrainę właśnie od 2019 r. Dodatkowo dla Rosji ma to walor finansowy – rozbudowa Nord Stream jest znacznie tańsza niż budowa Turkish Stream.

Wersja BiznesAlert.pl jest inna. Turkish Stream był blefem, który miał podzielić państwa Unii Europejskiej, które zgodnie dążą do pozyskania alternatywnych źródeł dostaw gazu z regionu kaspijskiego – Azerbejdżanu, Turkmenistanu i kolejnych państw, które będą zainteresowane projektem Korytarza Południowego. Turkish Stream miał stanowić konkurencję dla projektów jak Nabucco-West i inne inicjatywy europejskie. Teraz Rosjanie mogą skupić się na walce o specjalne traktowanie gazociągu Nord Stream przez Komisję Europejską i uzyskanie wpływu na gazociągi ukraińskie.

Więcej: Kosztowny blef Rosji przynosi pierwsze zyski

(RBC/Trend/Wojciech Jakóbik)

Podczas wizyty premiera Turcji w Azerbejdżanie, zapadła decyzja o przyspieszeniu budowy Gazociągu Transanatolijskiego (TANAP). Inwestycja zapewni Turkom, ale i Europejczykom, dostawy azerskiego gazu. Informacja pojawiła się dzień po zawieszeniu projektu Turkish Stream przez Rosjan. Miał on zapewnić nowy szlak dostaw rosyjskiego surowca do Turcji.

Premier Ahmet Davutoglu spotkał się z prezydentem Azerbejdżanu Ilhamem Alijewem. Zgodzili się oni, że należy przyspieszyć budowę TANAP tak, aby pierwsze dostawy rozpoczęły się wcześniej niż za trzy lata, w 2018 roku.

– Nie ma problemów z realizacją projektu i dziś ponownie omówiliśmy ten temat. Jestem przekonany, że projekt zostanie zrealizowany w 2018 roku, a może nawet wcześniej. Dzięki temu Azerbejdżan będzie mógł rozpocząć eksport gazu w nawet większych ilościach, najpierw do Turcji a potem do Europy. Będą one miały dostęp do nowego źródła dostaw – powiedział azerski przywódca.

Gazociąg ma osiągnąć przepustowość 16 mld m3 rocznie, z czego 6 mld m3 wykorzysta Turcja, a 10 mld m3 klienci europejscy. Budowa ma ruszyć w 2016 roku. Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej ds. Unii Energetycznej Marosz Szefczovicz nazwał projekt Korytarza Południowego, czyli połączenia Azerbejdżanu z europejskim rynkiem gazu za pomocą szeregu gazociągów, w tym TANAP, za „jeden z najbardziej ambitnych projektów na świecie”. Wyraził przekonanie, że do końca dekady kaspijski gaz dotrze na stary kontynent.

Korytarz Południowy ma się składać z gazociągów: Południowokaukaskiego (SCP) – ciągnącego się z Azerbejdżanu, przez Gruzję, do Turcji, Transanatolijskiego – przez Turcję i Transadriatyckiego (TAP) – z Grecji, przez Albanię, do Włoch. Źródłem gazu mają być złoża Szach Deniz o zasobności 2,6 bln m3 gazu.

Chociaż Turcy przekonują, że TANAP nie zagraża Turkish Stream, to dostawy z Azerbejdżanu zmniejszą atrakcyjność importu nowego wolumenu z Rosji i udział w kosztownym projekcie Turkish Stream, jeżeli dodać, że Turcy mogą zwiększyć import przy wykorzystaniu istniejącego szlaku przez Ukrainę i Bałkany.

W 2014 roku Turcja realizowała 54,76 procent zapotrzebowania na gaz dostawami z Rosji – 26 z 50 mld m3. Prawie połowa energii elektrycznej w tym kraju jest wytwarzana przy użyciu tego surowca. Mimo to, oprócz starań w Azerbejdżanie, Turcy zamówili także dostawy LNG z Kataru. Może być to początek trendu zmniejszania zależności od dostaw z Rosji.

Rosjanie wiążą zawieszenie Turkish Stream z sankcjami przeciwko Turcji, które wprowadzili w odpowiedzi na zestrzelenie ich samolotu na terytorium tego kraju. Mimo to, projekt nie schodził z desek kreślarskich, ponieważ Ankara nie wyraziła jasnego stanowiska w jego sprawie. – Jeśli Turcja potrzebuje Turkish Stream, powinna zwrócić się do Rosji o rozmowy na ten temat. Żadnych próśb dotąd nie było – uciął prezes Gazpromu Aleksiej Miller. Pomimo sporu politycznego, dostawy gazu z Rosji do Turcji przebiegają normalnie.

Z informacji agencji Reuters wynika natomiast, że Turcja może obniżyć import LPG z Rosji o nawet 25 procent jeszcze w 2015 roku. Rosjanie dostarczali do tego kraju 28 procent tego towaru. Źródło Reutersa przekonuje, że mogą ich zastąpić Amerykanie, którzy zapewnili 9 procent dostaw. Mogliby zwiększyć udział do 12-14 procent. Z kolei Turcja jest odbiorcą 21 procent eksportu LPG z Rosji. To paliwo zapewnia energię w domach tureckich i ponad 50 procentach tamtejszych samochodów, co jest największym udziałem na świecie – podaje Reuters.

To nie koniec problemów Rosjan wynikających ze sporu z Turkami i zawieszenia Turkish Stream. Jak podaje Reuters, rury warte 2 mld dolarów zamówione najpierw na potrzeby zawieszonego projektu South Stream, a potem jego tureckiego następcy, ze względu na specyfikację, mogą być wykorzystane tylko na Morzu Czarnym. Są one dostosowane do określonych warunków ciśnieniowych, przepustowości i tym podobnych.

Rosyjscy analitycy szacują, że koszt inwestycji w South Stream, a potem Turkish Stream wyniósł 12-14 mld dolarów. Kolejne 18 mld rubli zostało zainwestowane w modernizację rosyjskiego Korytarza Południowego, czyli szlaku, którym gaz miał docierać do nowego gazociągu. 

Rosja zawiesza Turkish Stream

Minister energetyki Rosji Aleksander Nowak poinformował 3 grudnia, że rosyjsko-turecki projekt Turkish Stream został oficjalnie zawieszony. Rozmowy z Turkami nie będą na razie kontynuowane.

To projekt będący następcą South Stream – gazociągu zablokowanego przez fakt, że Komisja Europejska wymogła od Gazpromu, aby podlegał on bez wyjątków prawu unijnemu, co podważało jego rentowność. Rosjanie chcieliby mieć monopol na eksport tą magistralą, aby szybko uzyskać zwrot. Taką możliwość wyklucza prawo unijne, które wprowadza rozdział właścicielski i wolny dostęp do przepustowości.

Turkish Stream miał być pozbawiony tego problemu, bo omijałby terytorium Unii Europejskiej, która mogłaby skorzystać z dostaw tym szlakiem pod warunkiem dobudowania odpowiedniej infrastruktury. Zabrakło jakiejkolwiek wiążącej umowy w tej sprawie, więc Rosjanie zaczęli lansować zredukowaną z czterech do jednej nitki wersję Turkish Stream, który miał być poświęcony już jedynie dostawom do Turcji. Problemem było jednak niejasne stanowisko Turcji, która przechodziła okres niestabilności politycznej. Nowy rząd miał przyjąć wiążącą decyzję w tej sprawie. Jednakże na kilka dni przed jego powołaniem doszło do incydentu lotniczego, który zaognił relacje turecko-rosyjskie.

Turcy mają alternatywę w postaci planowanego uruchomienia dostaw surowca azerskiego, z których część powędruje dalej do Europy. W obliczu sporu politycznego z Rosją, realizacja unijnej koncepcji Korytarza Południowego, który miałby to umożliwić przy udziale Turcji, wydaje się tym bardziej prawdopodobna. Projekt Turkish Stream musi poczekać na lepsze czasy, o ile te dla niego nadejdą.

Gazprom zapowiedział już rewizję studium opłacalności projektu. Jego anulowanie oznaczałoby, że Rosja będzie nadal skazana na eksport gazu na Bałkany i do Turcji poprzez infrastrukturę ukraińską. Należy jednak zaznaczyć, że część dostaw dla Turków Rosjanie realizują za pomocą istniejącego gazociągu przez Morze Czarne o nazwie Blue Stream.

Projekt początkowo zakładał cztery nitki o łącznej przepustowości 63 mld m3, czyli tyle, ile miał pompować rocznie South Stream. Wobec niemrawej reakcji Ankary, Rosjanie zredukowali go do jednej nitki o przepustowości 15,75 mld m3. Ze względu na brak deklaracji Turków i rosnące napięcie w relacjach miedzy krajami, projekt został porzucony.

Co ciekawe, także w grudniu, ale rok temu, Rosjanie zatrzymali projekt South Stream. Chociaż będą się starali przedstawić anulowanie go jako element sankcji gospodarczych wobec Turcji, to los magistrali został przesądzony, gdy zaangażowali się w promocję Nord Stream 2, rozbudowy gazociągu bałtyckiego.

We wrześniu 2015 roku tureccy analitycy przedstawili w dzienniku Hurriyet  „prawdziwe przyczyny rezygnacji Moskwy z projektu Turkish Stream”. Ich zdaniem ten gazociąg stał się Gazpromowi – a więc i Rosji zupełnie niepotrzebny po podpisaniu z europejskimi koncernami umowy o realizacji do 2019 r. projektu  Nord Stream-2.  Od 2019 r. Nord Stream będzie mieć przepustowość  łączną110 mld m3 gazu rocznie  co oznacza, że pozwoli Rosji zupełnie zrezygnować z tranzytu przez Ukrainę właśnie od 2019 r. Dodatkowo dla Rosji ma to walor finansowy – rozbudowa Nord Stream jest znacznie tańsza niż budowa Turkish Stream.

Wersja BiznesAlert.pl jest inna. Turkish Stream był blefem, który miał podzielić państwa Unii Europejskiej, które zgodnie dążą do pozyskania alternatywnych źródeł dostaw gazu z regionu kaspijskiego – Azerbejdżanu, Turkmenistanu i kolejnych państw, które będą zainteresowane projektem Korytarza Południowego. Turkish Stream miał stanowić konkurencję dla projektów jak Nabucco-West i inne inicjatywy europejskie. Teraz Rosjanie mogą skupić się na walce o specjalne traktowanie gazociągu Nord Stream przez Komisję Europejską i uzyskanie wpływu na gazociągi ukraińskie.

Więcej: Kosztowny blef Rosji przynosi pierwsze zyski

Najnowsze artykuły