– Przedstawiciele pracowników grup energetycznych powinni się połączyć i wypracować własną strategię transformacji energetyki, która będzie stanowiła dokument programowy dla pracowników i ich związkowych przedstawicieli do rozmów z zarządami spółek energetycznych i rządem – przekonuje Bogdan Tkocz z komitetu protestacyjno-strajkowego Taurona.
Rząd przyjmując nową Politykę energetyczną Polski do 2050 roku i regulacje w zakresie morskiej energetyki wiatrowej. Otworzył drzwi dużym zagranicznym firmom energetycznym i producentom spoza kraju, którzy już po kilku dniach po ogłoszeniu projektu rozporządzenia określającego cenę maksymalną energii z offshore zażądali wyższych cen energii elektrycznej, by im się zwróciły inwestycje. Warto zwrócić również uwagę na fakt, że elektrownie te będą budowane głównie nie z polskich komponentów i produktów.
W czasach stagnacji gospodarki fundusze i inwestorzy zagraniczni szukają sposobów na ulokowanie swoich pieniędzy, by móc uzyskać relatywnie wysoki zwrot z zaangażowanego kapitału. Dziś miejscem tych inwestycji jest polski rynek energetyczny (fotowoltaika, offshore, onshore). Co do zasady postępowanie tych podmiotów jest logiczne, niemniej jednak pojawia się pytanie, dlaczego doprowadzono do tego, że nie robią tego polskie firmy energetyczne tylko zagraniczni inwestorzy? Co zatem ostatnio robiły zarządy polskich grup energetycznych, poza narzekaniem na brak środków. Biznes trzeba robić a nie narzekać.
W branży energetycznej i górniczej, oraz w firmach współpracujących z tymi branżami pracują dziesiątki tysięcy pracowników. Firmy te odprowadzają podatki i inne opłaty publiczne, również do samorządów, a nie jak w przypadku wielu inwestorów zagranicznych, zwalnia ich się z ich płacenia lub umożliwia stosowanie optymalizacji podatkowych ograniczających ich płatności budżetowe.
W ramach prac zespołu Krajowych Inteligentnych Specjalizacji ds. GOZ i Energetyki, którego jestem członkiem sygnalizujemy, że Polskę czeka w niedalekiej przyszłości ogromny problem recyklingu paneli fotowoltaicznych, oraz elementów elektrowni wiatrowych. Pytam już dziś kto za to zapłaci i dlaczego Rząd nie bierze tych problemów pod uwagę i nie myśli kto pokryje te koszty. Pewnie pojawi się w przyszłości nowy podatek np. recyklingowy. Oczywiście zapłacimy go my, podatnicy.
Podczas ostatniej internetowej debaty EEC Trends Online jednym z tematów był „rozwój energetyki prosumenckiej”. W panelu tym wiceprezes jednej z spółek energetycznej zauważył, że mikroinstalacje generują milionowe nakłady na sieć, głównie ze względu na przewymiarowanie prosumenckich instalacji fotowoltaicznych. Wskazał, że problem wysokich nakładów można rozwiązać poprzez mikrostacje transformatorowe lub magazyny energii, których nota bene dziś jeszcze nie ma. Rodzi się zatem pytanie o to, o czym myśleli prezesi polskich grup energetycznych, kiedy powstawał program „Mój prąd”, który wspierał inwestycje fotowoltaiczne „Kowalskiego”. Otóż odpowiedź jest prosta – na pewno nie o tym jakie mogą być tego skutki dla biznesu tych grup. Zarobiły wyłącznie chińskie firmy dostarczające panele PV. Teraz prezesowi pozostaje narzekanie na konieczność ponoszenia wysokich nakładów inwestycyjnych. Jak zawsze mądry Polak po szkodzie. Oczywiście opłata przesyłowa czy jakaś inna zrekompensuje straty, a zapłacą odbiorcy.
Podczas ostatniego spotkania z przedstawicielem ministerstwa aktywów państwowych dowiedzieliśmy się, że trudne jest pozyskanie inwestorów dla Śląska oraz dla regionów gdzie istnieje rozwinięty rynek pracy, gdzie są dobrzy i pewni pracodawcy. Każdemu państwu powinno zależeć na tym, by na jego terenie prowadzili biznes pewni pracodawcy, bo to powoduje, że po pierwsze tworzą nowe miejsca pracy, a po drugie nowi inwestorzy muszą również dobrze wynagradzać pracowników by znaleźć ich na konkurencyjnym rynku. O dobrych wujkach z zagranicy przestańmy myśleć!
Wiele regionów również po 30 latach nie potrafi się odbudować. Biorąc udział w ostatniej konferencji pan premier Jerzy Buzek powiedział, że środki z transformacji trafią również do powiatu czy okręgu Wałbrzyskiego, który wciąż walczy z negatywnymi skutkami przemian. Tak będzie wyglądał Śląsk i Bełchatów i inne regiony w Małopolsce Zachodniej. W powiecie Oświęcimskim będzie on dotyczył co piątej osoby. W Tauron rezygnację złożył Prezes Ignacok, który miał łącznie z panem Dąbrowskim przeprowadzić połączenie grup energetycznych przy okazji nowego modelu alokacji aktywów węglowych. Twarde veto strony społecznej jak i niedopracowanie samej koncepcji pokrzyżowało te plany. W sprawach ważnych nie ma kompromisów, a to sprawa bardzo ważna dla pracowników Grupy.
Proponuję, jednakże inny rodzaj połączenia. Otóż przedstawiciele pracowników grup energetycznych powinni się połączyć i wypracować własną strategię transformacji energetyki, która będzie stanowiła dokument programowy dla pracowników i ich związkowych przedstawicieli do rozmów z zarządami spółek energetycznych i rządem. Dymisja wiceministra aktywów państwowych, pana Janusza Kowalskiego, wskazuje, że bez względu na konsekwencje trzeba zawsze mówić prawdę, nawet tę gorzką, i działać zdecydowanie. Głos pana przewodniczącego Zbigniewa Ziętka z Sierpnia 80’ i kolejna odezwa do posłów śląskich być może przyniesie efekty. Rząd nie pracuje dla korporacji oraz banków i innych interesariuszy, tylko dla społeczeństwa, bo ono jest suwerenem. Społeczeństwo musi znać prawdę, nie można go okłamywać.
Pandemia koronawirusa pokazała, że musimy liczyć na siebie, na własny przemysł na własne dostawy, produkty, itd. To dzięki własnym inicjatywom odbudujemy się po kryzysie. Dlatego problem energetyki i cen energii staje się kluczowy. Szczególnie w polskiej energetyce powinniśmy wykorzystywać nowe rozwiązania technologiczne, głównie w wytwarzaniu energii, jak OZE, gaz, wodór czy nowe technologie związane z wychwytem CO2.
W Polsce problem ten ogniskuje się wokół dwóch branż: energetyki i górnictwa. Trzeba do czasu budowy nowych jednostek wytwórczych (gazowych czy wodorowych czy nowe technologie związane z przechwytem CO2.
Rozmowy o transformacji energetycznej górnictwa i kształcie tzw. umowy społecznej nie może być wypadkową ustaleń ministra Artura Sobonia z panem przewodniczącym Dominikiem Kolorzem, gdyż nie reprezentuje on całej branży. Umowę trzeba wyrzucić do kosza i zaprosić do debaty pełne grono interesariuszy (bo nie chodzi tu tylko o zamykanie kopalń, ale również skutki tego procesu dla otoczenia biznesowego i społecznego) oraz ekspertów z obszaru nauki i praktyki. Dobre przykłady z działania NSZZ Solidarność w latach osiemdziesiątych XX wieku są, tylko ludzie nie ci. Milczenie NSZZ Solidarność i pana przewodniczącego Piotra Dudy jest znamienne.
Z ostatnich nieoficjalnych informacji dowiedzieliśmy się, że na miejsce dotychczasowego prezes Grupy Tauron, który jak wiadomo był „człowiekiem” prezesa Dąbrowskiego, ma pojawić się kolejny jego człowiek – dotychczasowy wiceprezes finansowy PGE. Pracownicy mają już dość sytuacji, w której Tauron staje się miejscem eksperymentów. Dobry miejscem na takie działania jest NCBiR. Czas wrócić do „dobrych zmian”.
Wszyscy już wiedzą, że model wydzielenia aktywów węglowych i przejęcia przez PGE grup Tauron i Enei nie będzie realizowany, my na pewno do tego nie dołożymy ręki. Przypomnę, że w Grupie Tauron, czego nie było nigdy w przeszłości, działa powołany Komitet Protestacyjno-Strajkowy, którego głównym celem jest utrzymanie suwerenności i miejsc pracy. Przypomnę tylko, że za czasów poprzedniego Zarządu Tauron kierowanego przez prezesa Filipa Grzegorczyka nie było takich sytuacji, a przygotowana przez niego strategia (pierwsza zielona w energetyce) była spójna biznesowa i aktywnie realizowana. Prezes Wojciech Ignacok próbował ją realizować, acz z niewielkimi efektami.
Od samego początku system handlu emisjami (pozwolenia na emisje) CO2 był wykorzystywany w sposób niezrozumiały, i zamiast tworzyć bazę na przyszłość był wykorzystywany do doraźnych celów, głównie by zarządy spółek mogły otrzymywać premie roczne. Początkowo dla polskich firm energetycznych pozwolenia na emisje CO2 były elementem pozwalającym zarobić miliardy złotych na sprzedaży darmowych pozwoleń. Podobnie było z przedsiębiorstwami przemysłowymi, szczególnie najbardziej energochłonnymi. Beneficjentem oczywiście był przede wszystkim budżet państwa, do którego wpłynęło w ostatnich latach dziesiątki miliardów złotych ze sprzedaży tych pozwoleń. Gdzie alokowano pozyskane środki Bóg raczy wiedzieć, zapewne nie w energetyce, gdyż nie byłoby teraz tak wielkiego problemu. Obecne ceny pozwoleń poszybowały w górę, a i prognozy wskazują, że jest to tendencja stała. Niestety stan ten staje się obecnie podstawowym czynnikiem kierunków i tempa transformacji energetyki, a przede wszystkim, wobec struktury miksu energetycznego generacji, staje się istotnym czynnikiem ograniczającym konkurencyjność i bezpieczeństwo energetyczne polskiej gospodarki.
Perzyński: Rezerwa węglowa i rekompensaty, czyli wnioski z Energiewende