KOMENTARZ
dr Joanna Świątkowska
ekspert ds. cyberbezpieczeństwa Instytutu Kościuszki, dyrektor programowy CYBERSEC
W ubiegły piątek opublikowano raport opisujący działania, jakie Kreml podjął w cyberprzestrzeni, by wpłynąć na wybory prezydenckie w USA. Został on przygotowany przez trzy amerykańskie agencje FBI, CIA oraz NSA. Analiza dokumentu i szersze obserwacje pozwalają stwierdzić, że podobnymi operacjami w przyszłości zagrożone będą także inne państwa, zwłaszcza demokratyczne, w tym Polska. Najwyższy czas, aby odpowiednio przygotować się na ten scenariusz.
Walka informacyjna w klasycznym ujęciu, sprowadzająca się do zdobywania, obrony i zakłócania informacji, była stosowana przez Rosję od czasów najdawniejszych. Także analiza aktualnych dokumentów strategicznych tego państwa, takich jak Doktryna Bezpieczeństwa Informacyjnego, pokazuje jak wielką wagę Kreml przywiązuje do oddziaływania za pomocą informacji. Mimo wiedzy jaką dysponujemy, wydarzenia w USA w sposób zaskakujący ukazały skuteczność i możliwości wynikające z prowadzenia tego typu operacji. Osiągnięcie tak efektywnych rezultatów było możliwe dzięki zastosowaniu nowoczesnych technologii. Rosja wyciągnęła także lekcje z dotychczasowych działań i stosuje metody lepiej dopasowane do uwarunkowań rywala.
Cyberprzestrzeń zrewolucjonizowała prowadzenie walki informacyjnej. Za pomocą narzędzi cyfrowych w niespotykany wcześniej sposób można zdobywać informacje, oddziaływać na nie, przekazywać, promować. W państwach, które funkcjonują w oparciu o swobodny dostęp do informacji, a także hołdują zasadzie transparentności życia publicznego, zaufania społecznego – manipulacja może przynieść olbrzymie konsekwencje. Dotychczas, ten rodzaj walki pełnił raczej funkcję wspierającą wobec działań konwencjonalnych, służących osiąganiu określonego celu. Dziś – dzięki cyberprzestrzeni, staje się zasobem strategicznym w prowadzeniu konfliktu, a przy umiejętnym wykorzystaniu dostępnych narzędzi, można „pokonać wroga bez walki”, jak podkreślał niegdyś Sun Tzu, znakomity chiński strateg. Cytat ten może być bardziej realny, niż kiedykolwiek wcześniej.
Wydarzenia, jakie miały miejsce w USA pokazują, że wyłącznie przy użyciu informacji można wpłynąć na rywala w taki sposób, że będzie on działał według planu atakującego. Skuteczność strategii rosyjskiej polegała na tym, że angażując bardzo efektywne narzędzia cyfrowe, uderzono w podstawy funkcjonowania państwa – demokratyczne wybory. W dodatku, „przekaz informacyjny” dopasowano idealnie do nastrojów panujących w amerykańskim społeczeństwie. W tym kontekście, warto zadać sobie kluczowe pytanie. Czy różnorodne podmioty realizujące swoją politykę, nie będą coraz częściej przesuwać środka ciężkości z działań konwencjonalnych na cyfrowe? To zadanie mniej ryzykowne politycznie, bezpieczniejsze i tańsze. Przykład amerykański to nie pierwszy raz, kiedy walkę informacyjną w cyberprzestrzeni prowadzono w odniesieniu do procesu wyborczego. Dotychczas jednak, działania te nie były aż tak skuteczne. Wcześniej, ingerencje w kampanię obserwować można było przy okazji wyborów na Ukrainie. W przypadku Stanów Zjednoczonych, wrogie działania okazały się sukcesem, bowiem wyciągnięto wiele wniosków z serii wydarzeń, jakie w ostatnich latach miały miejsce w cyberprzestrzeni.
Analizując możliwości prowadzenia cyberoperacji można wyróżnić trzy scenariusze modelowe. Pierwszym, najbardziej poważnym skutkiem ingerencji może być dosłowna manipulacja wynikami wyborów. Cel ten można osiągnąć poprzez włamanie się do systemów wyborczych i sfałszowanie rezultatów. Jest to jednak bardzo trudne, nie tylko biorąc pod uwagę techniczne ograniczenia, ale i fakt, że wiele państw wciąż jeszcze tworzy papierowe kopie zapasowe oddanych głosów.
Drugi scenariusz jest mniej wyrafinowany technologicznie, lecz charakteryzuje się zdecydowanie większą szansą na realizację. Celem może być nie tyle całościowe zmanipulowanie wyniku wyborczego, co podważenie zaufania wyborców do istoty procesu demokratycznego – jego przebiegu, czy też wyników. Wystarczy zasiać niepewność, czy wybory odbyły się w sposób prawidłowy. Dla części społeczeństwa – szczególnie wspierającej kandydata przegranego – może być to powód, aby kwestionować rezultat wyborczy. Obniży to także poziom legitymizacji wygranej strony. W konsekwencji, w państwie może zaistnieć chaos wewnętrzny, wysokie jest również ryzyko osłabienia siły politycznej władzy oraz zaufania społecznego. Z takim przeciwnikiem dużo łatwiej jest prowadzić dalszą grę, wpływać na jego zachowanie i decyzję. Na przykład, społeczeństwa oraz władze skłócone, zaangażowane w spory wewnątrzkrajowe, będą mniej skłonne do prowadzenia aktywnej polityki zagranicznej. Problemy związane z kwestionowaniem prawidłowości wyborów mogą także obniżyć wiarygodność i pozycję międzynarodową danego państwa. Jego polityka będzie zdecydowanie mniej skuteczna. Z punktu widzenia potencjalnych adwersarzy to niezwykle korzystny rozwój wydarzeń.
Trzeci scenariusz wiąże się z realizacją działań, które przełożą się na przebieg samej kampanii wyborczej i będą miały realny wpływ na to, jak głosują wyborcy. Tutaj środki cyfrowe mogą zostać zaangażowane na wiele różnych sposobów, na przykład poprzez dyskredytację jednego z kandydatów. W ostatecznym rezultacie, strona atakująca będzie zainteresowana wygraną tego, który wydaje się bardziej odpowiedni z punktu widzenia realizacji jej własnych interesów.
Analiza zdarzeń z USA, jak również wnioski z opublikowanego raportu jasno pokazują, że Rosjanie w modelowy sposób zastosowali właśnie trzeci scenariusz. Podczas kampanii wyborczej zastosowano m.in. ofensywne działania w cyberprzestrzeni polegające na zaatakowaniu systemów teleinformatycznych Partii Demokratycznej oraz włamaniu się na konta e-mailowe prominentnych działaczy tego ugrupowania. Wykradzione informacje, stawiające w złym świetle sztab wyborczy Hillary Clinton i samą kandydatkę, umiejętnie wypromowano używając sprawdzonych wcześniej kanałów takich, jak WikiLeaks. Wyciągnięto wnioski z ubiegłych lat, m.in. doskonale dopasowano narrację i przekaz do aktualnych resentymentów społeczeństwa USA. Już samo wykorzystanie portalu WikiLeaks w powszechnej opinii wspierającego „przejrzystość życia publicznego” było zręcznym manewrem umacniającym wrogie starania. „Demaskacja” działań tamtejszych władz, promowana w duchu dbania o wartości społeczeństwa obywatelskiego przyniosła wiele efektów, także politycznych. W tym przypadku, celem była amerykańska opinia publiczna, która na bazie ujawnionych informacji miała zbudować sobie obraz Hillary Clinton. Dodatkowo, na jaw wyszły rzeczywiste błędy kandydatki polegające na wykorzystaniu e-maila prywatnego do prowadzenia korespondencji służbowej. Fakt ten znacząco wpłynął na wizerunek Clinton jako osoby niegodnej urzędu prezydenta USA – nieostrożnej, niegodnej zaufania, uwikłanej w nieczyste gry establishmentu, oddalonej od spraw obywateli.
Jeśli założymy, że celem walki informacyjnej jest dezinformacja, wywołanie chaosu politycznego, sterowanie opinią publiczną, wykorzystywanie określonych negatywnych nastrojów – wszystko to, aby móc osiągnąć założony efekt społeczno-polityczny – widać wyraźnie, że cała Europa targana niepokojami, a także Polska – będzie narażona na podobne działania. Polskie społeczeństwo jest niezwykle spolaryzowane i zantagonizowane. Jest wiele wątków drażliwych społecznie, które można wykorzystać, aby jeszcze bardziej skłócić ze sobą nie tylko zwykłych obywateli, ale również siły polityczne. To znacznie osłabi cały kraj. A słabym przeciwnikiem bardzo łatwo manipulować.
Polska jest zatem atrakcyjnym celem. Pewne symptomy prowadzenia walki informacyjnej w cyberprzestrzeni można już zauważyć. Czy to początek zaawansowanej kampanii informacyjnej mającej wpłynąć na działania prowadzone przez Warszawę? Niestety nie można tego wykluczyć.
Polska musi w bardzo uważny sposób realizować swoją politykę, by odeprzeć operacje informacyjne przeciwko niej skierowane. Wymagać to będzie wielkiego wysiłku, rozważnej polityki wewnętrznej, uświadomienia społeczeństwa, bardzo wytężonej pracy naszych służb. Warto także zastanowić się nad powołaniem do życia specjalnego podmiotu, który zajmowałby się przeciwdziałaniem walce informacyjnej. To jedna z rekomendacji, która została zaproponowana podczas minionego Europejskiego Forum Cyberbezpieczeństwa – CYBERSEC. Jak widać na przykładzie USA, może być to działanie, które w sposób fundamentalny zabezpieczy realizację żywotnych interesów naszego kraju.