W przyszłym tygodniu ma odbyć się kolejna manifestacja przeciwko budowie linii Kozienice-Ołtarzew w wariancie wybranym przez Polskie Sieci Elektroenergetyczne. Strony spierają się o to, którędy należy poprowadzić linię, a czasu na jej budowę – kluczową dla dostaw z nowych bloków Elektrowni Kozienice – jest coraz mniej.
– Zapowiadamy kolejne protesty i pikiety, tym razem w Warszawie. Nie ustąpimy – zapowiada Monika Feuerbach ze Społecznej Grupy Koordynacyjnej Kozienice-Ołtarzew odpowiedzialnej za manifestacje. – Nie jesteśmy przeciwni budowie nowej linii 400kV Kozienice-Ołtarzew i rozumiemy, że jest potrzebna dla bezpieczeństwa kraju – dodaje.
– Chodzi o wariant wzdłuż drogi krajowej DK-50 i autostrady A2. Polskie Sieci Elektroenergetyczne nie wzięły z kapelusza tej decyzji – po licznych protestach społecznych od marca do maja 2015 roku PSE rozpoczęło wreszcie konsultacje społeczne dotyczące wariantów przebiegu linii 400kV, najpierw w ramach Forum Dialogu, a potem prac Grupy Roboczej, w której w skład wchodzili przedstawiciele wszystkich zainteresowanych stron (inwestor, włodarze gmin oraz stowarzyszenia i komitety reprezentujące mieszkańców) – wylicza Feuerbach.
Protestujący sprzeciwiają się „nieoczekiwanej i nieuzasadnionej merytorycznie” zmianie przebiegu trasy linii 400kV ogłoszonej przez PSE w dniu 2 sierpnia tego roku. Ich zdaniem najmniej szkodliwy społecznie jest wariant wybrany 16 maja przez Polskie Sieci Elektroenergetyczne, bo jest to trasa wzdłuż ciągów komunikacyjnych. PSE ma swoje zdanie na ten temat.
– Rozmowy z mieszkańcami i władzami gmin, które dotyczyły planowanej linii 400 kV Kozienice – Ołtarzew trwały prawie 1,5 roku. Dialog w ramach Forum Dialogu przy Sejmiku Województwa był kontynuowany w ramach Grupy Roboczej. W przyjętym jednogłośnie przez uczestników Grupy Roboczej regulaminie wyraźnie wskazano, że analiza wielokryterialna była narzędziem pomocniczym dla PSE do podjęcia decyzji, a nie decyzją – przypominają Polskie Sieci Elektroenergetyczne. – Zapis ww. Regulaminu brzmiał „Celem Grupy Roboczej jest wypracowanie rekomendacji dla PSE SA w sprawie lokalizacji kompromisowej tej linii elektroenergetycznej”. W ramach tego gremium rozważano pięć różnych wariantów przebiegu linii Kozienice – Ołtarzew, choć dziś może powstać wrażenie, że były tylko dwa warianty.
– W analizie ujęto wiele kryteriów o różnej wadze: m.in. gęstość zabudowy czy wpływ na środowisko, jednak nie wzięto pod uwagę potencjalnych konfliktów z inną istniejącą lub planowaną infrastrukturą o znaczeniu ponadregionalnym. Członkami Grupy Roboczej nie byli gestorzy innego rodzaju infrastruktury, z którą może wchodzić w kolizję przedmiotowa linia (np. Ministerstwo Obrony Narodowej, Ministerstwo Infrastruktury, PKP, PGNiG, Gaz-System czy GDDKiA), a także przedstawiciele organów państwa odpowiedzialnych za zapewnienie jego wewnętrznego i zewnętrznego bezpieczeństwa – odpiera zarzuty Kamil Migała z pionu komunikacji Polskich Sieci Elektroenergetycznych.
– Dla podmiotów odpowiedzialnych za bezpieczeństwo słowo to ma wielowymiarowy charakter. Musimy mieć na względzie, że w sytuacjach ewentualnego zagrożenia miejsca koncentracji krytycznej infrastruktury mogą być szczególnie narażone na ingerencję, gdyż ich jakiekolwiek uszkodzenie może wywołać paraliż w zakresie dostaw energii, czy możliwości przemieszczania się. W analizie wielokryterialnej nie brano pod uwagę tych czynników. Dlatego uznano, że ta linia najwyższych napięć nie powinna przebiegać wzdłuż dróg – tłumaczy Migała.
Dlaczego nastąpiła zmiana przebiegu?
– Chociaż w trakcie manifestacji pojawiały się różne postulaty, Monika Feuerbach przekonuje, że protestujący nie domagają się dymisji Pełnomocnika rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotra Naimskiego, ale chcą go przekonać do zmiany decyzji. – My chcemy z nim współpracować, bo minister był za najbardziej optymalnym i najmniej uciążliwym społecznie wariantem trasy. Niestety z niewyjaśnionych dotąd powodów powrócono do szkodliwego wariantu z Planu Zagospodarowania Przestrzennego Województwa Mazowieckiego, którego wadliwość i liczne uchybienia i o którego odwołanie głosowali wszyscy radni Sejmiku Wojewódzkiego w lipcu 2015 roku. Plan Zagospodarowania jest jedynie koncepcją planistyczną, a nie jest dokumentem ostatecznie wiążącym, a na ten dokument powołują się nasi adwersarze – ocenia Monika Feuerbach.
– Przebieg linii zawarty w Planie Zagospodarowania Przestrzennego Województwa Mazowieckiego ma walor uzgodnienia społecznego, gdyż był przedmiotem konsultacji społecznych w 2013 roku. Konsultacje planów zagospodarowania przestrzennego są obowiązkiem władzy i prawem mieszkańców. Argument protestujących, że nikt o tej linii w tych gminach nic nie wiedział oznacza, że mieszkańcy z tego prawa po prostu nie skorzystali. Niestety, PSE nie ma wpływu na proces konsultowania dokumentów planistycznych na szczeblu wojewódzkim z mieszkańcami, choć potem musi realizować inwestycje, które okazują się być przedmiotem kontestacji i negatywnych emocji – odpowiada Migała.
– Na zlecenie PSE, pod kierownictwem wybitnego fachowca prof. Andrzeja Kraszewskiego sporządzono analizę wielokryterialną AWK, która dowiodła niezbicie, jej zasadność potwierdziło potem gremium niezależnych ekspertów powołanych przez ministra Naimskiego, że najbardziej optymalnym rozwiązaniem będzie poprowadzenie linii 400kV wzdłuż Dk-50/A2. To były czysto merytoryczne, matematyczne wręcz wyliczenia. Wzięto pod uwagę m.in. gęstość zaludnienia, rozwój, aglomeracji warszawskiej, sprawy techniczno – funkcjonalne, ekonomiczne – kwituje rozmówczyni BiznesAlert.pl z organizacji protestującej przeciwko linii Kozienice-Ołtarzew.
PSE: Wszystko jest zgodne z prawem
– Musimy pamiętać o tym, że każda tego rodzaju inwestycja infrastrukturalna, nie tylko realizowana przez PSE, budzi opór społeczny, bo narusza otoczenie i wprowadza zmianę. Protesty to nie jest wyłącznie polska specyfika. W międzynarodowych badaniach barier realizacji inwestycji infrastrukturalnych, we wszystkich krajach opór społeczny wskazywano jako podstawowy problem – ocenia przedstawiciel Polskich Sieci Elektroenergetycznych. – W przypadku naszej inwestycji nie dzielimy protestów na ważne i ważniejsze, a raczej na takie, które są uzasadnione i te, które nie są.
– Przygotowanie i realizacja inwestycji w zakresie elektroenergetycznych sieci przesyłowych odbywa się, podobnie jak innej infrastruktury technicznej, w oparciu o obowiązujące w tym zakresie regulacje prawne oraz normy, w szczególności przepisy: ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, ustawy o gospodarce nieruchomościami, ustawy o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko, ustawy. Prawo budowlane, ustawy o ochronie gruntów rolnych i leśnych – przypomina PSE.
Budowa za odszkodowaniem
– W związku z realizacją inwestycji na rzecz PSE, Wykonawca zobowiązany jest między innymi do pozyskania tytułu do dysponowania nieruchomościami na cele budowlane oraz do notarialnego ustanowienia na nich służebności przesyłu. Dotyczy to wszystkich nieruchomości, które znajdą się w pasie technologicznym projektowanej linii, to znaczy w pasie o szerokości 70 m, po 35 m od osi linii po obu jej stronach. Ustanowienie służebności następuje odpłatnie – wylicza Migała.
– Podstawę określenia wysokości odszkodowania stanowi operat szacunkowy sporządzony dla każdej nieruchomości przez biegłego, niezależnego rzeczoznawcę. Każdy operat uwzględnia wszystkie uwarunkowania i okoliczności mogące mieć wpływ na wysokość wartości dotyczącej służebności przesyłu. Obejmuje on zarówno odszkodowanie z tytułu obniżenia wartości nieruchomości, wynikające z posadowienia na niej linii najwyższych napięć i wynikających z tego ograniczeń w użytkowaniu nieruchomości, jak również wynagrodzenie z tytułu współkorzystania z nieruchomości (przez PSE). Każdy właściciel ma prawo do zapoznania się z treścią sporządzonego operatu. W przypadku jakichkolwiek wątpliwości, istnieje również możliwość sporządzenia kontr-operatu, przez rzeczoznawcę wskazanego przez właściciela nieruchomości, na koszt Wykonawcy inwestycji – przypomina przedstawiciel PSE.
PSE: Nie ma zagrożenia chorobami
Protestujący przeciwko linii Kozienice-Ołtarzew przekonują, że przebywanie w zbyt małej odległości od przewodów elektrycznych zagraża rozwinięciem się chorób nowotworowych. – Ani w świetle badań naukowych, ani w praktyce nie znajdują potwierdzenia argumenty podnoszone przez protestujących o zagrożeniu dla życia i zdrowia ludzi, oraz zwierząt wskutek działania pola elektromagnetycznego związanego z działaniem linii elektroenergetycznych w Polsce – mówi Kamil Migała. – W trakcie spotkań z mieszkańcami wykonawca inwestycji stara się wyjaśniać wszelkie obawy i wątpliwości dotyczące oddziaływania obiektów elektroenergetycznych na środowisko i zdrowie ludzi. Przepisy obowiązujące w Polsce, dotyczące ochrony przed oddziaływaniem pól elektromagnetycznych są jednymi z najbardziej rygorystycznych w całej Unii Europejskiej.
– PSE zawsze stawiają przed Wykonawcą obowiązek dotrzymania surowych wymogów dotyczących projektowania i budowy linii, dlatego też realizowane są one w oparciu o najwyższe standardy ochrony środowiska i z uwzględnieniem najnowszej technologii stosowanej na całym świecie. Ponadto, każda instalacja elektroenergetyczna w Polsce przechodzi szereg badań i kontroli na różnych etapach inwestycji pod kątem bezpieczeństwa, poziomu oddziaływania na środowisko i ludzi oraz technicznym. Jeśli którakolwiek z instytucji wykazałaby przekroczenie norm ochronnych lub stwierdziła, że linia może narażać zdrowie obywateli to takie urządzenie nie zostałoby dopuszczone do pracy – uspokaja przedstawiciel Polskich Sieci Elektroenergetycznych.
Przedstawiciele Społecznej Grupy Koordynacyjnej Kozienice-Ołtarzew zapowiada następną manifestację w centrum Warszawy na początku przyszłego tygodnia. Mają się do nich przyłączyć mieszkańcy kolejnych gmin. Organizatorzy szacują, że do stolicy znów przyjedzie protestować kilka tysięcy obywateli.
Znaczenie linii dla bezpieczeństwa energetycznego kraju
Polskie Sieci Elektroenergetyczne muszą zbudować linię elektroenergetyczną Kozienice-Ołtarzew, aby zapewnić bezpieczeństwo energetyczne w okolicach Warszawy oraz dla całego obszaru Polski północno-wschodniej, gdzie realnie grozi deficyt mocy. Będzie to także narzędzie umożliwiające wyprowadzanie mocy z nowego bloku Elektrowni Kozienice. Ona, jako pierwsza elektrownia węglowa w kraju ma otrzymać nowy, niskoemisyjny blok, który pozwoli redukować emisję zgodnie z polityką energetyczno-klimatyczną Unii Europejskiej od drugiej połowy 2017 roku. Protesty mogą to utrudnić.
PSE ostrzega, że jeżeli infrastruktura nie będzie gotowa na czas, podobnie będzie z oddaniem do użytku bloku w Kozienicach, a to zagrozi bezpieczeństwu energetycznemu kraju, bo obecnie moce wytwórcze dostarczają energię na styk, to znaczy wystarczą dla realizacji istniejącego zapotrzebowania. To sprawia, że w wypadku odłączeń bloków z powodów technicznych pojawiają się niedobory, które w zeszłym roku doprowadziły do wprowadzenia 20 stopnia zasilania. Chodzi o ograniczenia poboru energii przez odbiorców przemysłowych w celu utrzymania stabilności systemu. Ponadto Kozienice-Ołtarzew mają zamknąć pierścień energetyczny wokół Warszawy .