(RBC/BBC/Wojciech Jakóbik)
W toku postępowania sądowego w USA w sprawie prywatyzacji państwowego koncernu naftowego Jukos w Rosji padł nowy zarzut przekazania przez jego udziałowców urzędnikom państwowym łapówek wartych łącznie 2 mld dolarów. Odbiorcy zostali wymienieni po nazwisku.
W połowie lat dziewięćdziesiątych doszło do prywatyzacji JUKOS-u, którą kwestionują w sądach na całym świecie jego ówcześni udziałowcy prywatni. Wskutek nacjonalizacji firmy stracił majątek Michaił Chodorkowski, który pod oskarżeniem o przestępstwa podatkowe trafił do kolonii karnej. Część obserwatorów uważa, że w ten sposób prezydent Władimir Putin zneutralizował potencjalnego konkurenta do prezydentury.
Przez „pojawienie się nowych dowodów” byli udziałowcy zostali oskarżeni przez Rosję o przekazanie oficjelom w latach 1995-96 łapówek, które pozwoliły im na przejęcie udziałów Jukosu w toku prywatyzacji. Urzędnicy mieli w zamian zagwarantować przekazanie akcji we właściwe ręce. Według rządu rosyjskiego mieli obiecać 15 procent z każdej transzy akcji przekazywanej do prywatyzacji.
Obroną Rosji w sądzie zajmuje się kancelaria White and Case, która poinformowała o „ponownym odkryciu” dowodów, które mają dowodzić słuszności nacjonalizacji Jukosu i jej zgodności z prawem. Zdaniem kancelarii wśród ludzi, którzy obiecywali korzyści materialne urzędnikom był Michaił Chodorkowski.
– Znaleźliśmy nowe dowody, które przekazaliśmy sądowi i pokazują one w dużej mierze kryminalny charakter aukcji, która doprowadziła do prywatyzacji Jukosu – stwierdził w wywiadzie dla BBC Andrej Kondakow reprezentujący Rosję w sporze z byłymi udziałowcami. Przekonuje, że z jej tytułu amerykańscy inwestorzy stracili 4,5 mld dolarów na przejęciu ich udziałów przez Rosjan, którzy otrzymali je od urzędników dzięki łapówkom.
Pod koniec kwietnia lokalny sąd zakwestionował wyrok międzynarodowego sądu arbitrażowego w Hadze narzucający na Rosję obowiązek wypłaty 50 mld dolarów odszkodowań na konto byłych akcjonariuszy znacjonalizowanego Jukosu.
Michaił Chodorkowski utrzymuje, że firma, której szefował od 1996 roku została sprywatyzowana zgodnie z prawem. Oskarża władze rosyjskie o przejęcie jej „na korzyść dobrze znanej osoby”. W domyśle chodzi o prezydenta Rosji Władimira Putina, który według ustaleń dziennikarzy śledczych miał przyjmować nieoficjalne dochody z handlu ropą naftową przez spółki państwowe. Dzięki nacjonalizacji Jukosu możliwy był szybki rozwój firmy Rosnieft, którą zarządza współpracownik Putina, prezes Igor Sieczin.
Chodorkowski przekonuje, że przejmował spółkę w złej kondycji. W 1995 roku przy cenie baryłki ropy między 17-20 dolarów radziła sobie ona źle, a według słów byłego prezesa, w 1999 roku zaczęła przynosić zyski, chociaż cena baryłki spadła do 12-14 dolarów. – Dzięki mnie kapitalizacja spółki wzrosła o 30 mld dolarów – tłumaczy oligarcha cytowany przez BBC.