Roszkowski: Wprowadzenie w życie zapisu o UZOK spowoduje 37 mld zł kosztów

23 maja 2014, 12:27 Energetyka

Projekt ustawy krajobrazowej w kształcie zaproponowanym przez kancelarię prezydenta wymaga natychmiastowej korekty. Eksperci z  Instytutu Jagiellońskiego poddali szczegółowej analizie ocenę skutków wprowadzenia zapisów prezydenckiego projektu tzw. Ustawy krajobrazowej, pod kątem niewspółmiernych do zapotrzebowania kosztów oraz potencjalnego zagrożenia prawnymi nadregulacjami.

– Szacujemy, że samo wprowadzanie zapisu o urbanistycznych zasadach ochrony krajobrazu (UZOK), zawarte w prezydenckim projekcie ustawy krajobrazowej, spowoduje miliardowe koszty. Ich rozmiary sięgną bowiem poziomu ok. 37 mld zł. Wszystko to w skali zrealizowania tej ustawy, tzn. objęcia 30 proc. powierzchni kraju UZOK-ami – przekonuje w rozmowie z naszym portalem Marcin Roszkowski, prezes Instytutu Jagiellońskiego.

W jego opinii do powyższej kwoty należy różnego typu dodać koszty utracone, przychody z tytułu podatków, niezrealizowanych inwestycji. Stanowisko Instytutu Jagiellońskiego wyraża się w przyjęciu formuły realizacji wariantu „Unia + 0”.

– Zrealizujmy postulowane przez UE 19 proc. odnawialnych źródeł energii (OZE) w miksie energetycznym – mówi dalej Roszkowski. – Ale muszą być do tego stworzone warunki. Jeśli nie – będziemy tylko pogłębiać tę dramatyczną sytuację, jaką mamy obecnie. Dlatego, że większość z OZE pochodzi z tzw. współspalania, czyli biomasy czy substancji, które zakłady energetyczne w porozumieniu z URE, uznają za odnawialne. Natomiast toczy się postępowanie przed Komisją Europejską o unieważnienie tego typu praktyk. Zatem energia elektryczna uzyskiwana w ten sposób w przyszłości może nie zostać zakwalifikowana jako stabilne źródło energii.

Wszystkie inne niż węglowe technologie wpływające na zmianę miksu energetycznego zwłaszcza elektroenergetycznego) w Polsce, powodują bardzo duży opór branży. Podobnie wygląda to w przypadku gazu łupkowego oraz regulacji łupkowych. Kompletnie leży także kwestia OZE.

– Wprowadzane są różne dziwne zapisy, które na sam koniec spowodują to, że tzw. zielone certyfikaty – które będą nazywać się transferami statystycznymi, będziemy kupować z Niemiec, Hiszpanii. W ten sposób zarobią inni – pesymistycznie ocenia sytuację na zakończenie Roszkowski.