– E-paliwa zaczynają być atrakcyjne dla branży paliwowej. Nie wszystkie lokalizacje są optymalne dla produkcji tego typu węglowodorów. Niektóre rafinerie mają najlepsze warunki, jak polska Rafineria Możejki na Litwie – pisze Maria Szurowska, współpracownik BiznesAlert.pl.
Pakiet “Fit for 55” sprawia, że produkcja paliw syntetycznych zaczyna być coraz bardziej atrakcyjna. Z jednej strony negocjatorzy Parlamentu i Rady Europejskiej zgodzili się zwiększyć wykorzystanie biopaliwa i wodoru w sektorze lotniczym; z drugiej otwarto drogę dla produkcji samochodów napędzanych paliwami syntetycznymi po 2035 roku.
Porozumienie między państwami członkowskimi UE jest jedynie tymczasowe i będzie wymagało poparcia Parlamentu Europejskiego, zanim stanie się obowiązującym prawem. Rozmowy mające na celu sfinalizowanie tekstu mają odbyć się po przerwie wakacyjnej.
Zielony biznes w rafinerii
FuelsEurope, grupa lobbingowa reprezentująca przemysł rafinacji ropy naftowej, z radością przyjęła informację o dodatkowych możliwościach. Członkami FuelsEurope są duże koncerny naftowe, takie jak Shell, TotalEnergies, BP i ENI, a także globalna firma chemiczna Ineos i inne marki, takie jak Repsol, Orlen i Tamoil. Te podmioty najbardziej ostrzą sobie zęby na produkcję paliw syntetycznych. Pomimo niskiej sprzedaży e-paliw w tym momencie, branża paliwowa z optymizmem patrzy na przyszłą przydatność produktu.
– Czy możemy spełnić standard paliw neutralnych dla klimatu na dużą skalę, dostarczanych wyłącznie do nowych pojazdów? Odrobiliśmy już naszą pracę domową, aby pokazać, że zdecydowanie możemy. Potencjał zwiększenia skali produkcji zrównoważonych, nowoczesnych biopaliw i paliw syntetycznych jest bardzo znaczący – uważa dyrektor generalny FuelsEurope John Cooper.
Rafinerie już się szykują. Przykładem może być największa niemiecka rafineria – zakład w Karlsruhe, który ma zamiar dodać paliwa syntetyczne do swojego obecnego portfolio produktów.
Rząd regionalny Badenii-Wirtembergii ogłosił pilotażowy projekt o wartości 500 mln euro, mający na celu produkcję paliw w oparciu o OZE lub biomasę i odpady. Celem produkcji jest 50 tys. ton paliwa syntetycznego rocznie (w rafinerii produkowane jest 5 mln ton benzyny rocznie). Zakład w Karlsruhe obecnie wykorzystuje olej mineralny transportowany rurociągiem z włoskiego portu w Trieście.
Najlepiej nad wodą
Badacze Heather Willauer i Dennis Hardy, na łamach naukowego pisma recenzowanego Future Energy w 2020 roku pisali, że wówczas produkcja paliw syntetycznych była synonimem wytwarzania paliwa ciekłego z mieszaniny CO i H2 (syngazu). Syngaz jest zwykle pozyskiwany z nieodnawialnych zasobów kopalnych, takich jak węgiel i gaz ziemny.
Obecnie pod pojęciem paliw syntetycznych rozumiany jest syngaz pozyskiwany w sposób zrównoważony. Nazwa E-Fuels, czy też e-paliwa brzmi nowocześnie, innowacyjnie i jest skrótem od „electrofuels” – e-paliwa są wytwarzane sztucznie przy użyciu energii elektrycznej.
Proces jest prosty: e-paliwa tankuje się jak zwykłą benzynę przy dystrybutorze. Do procesu produkcji potrzebna jest jednak energia elektryczna. Jeśli jest to zielona energia elektryczna pochodząca z energii słonecznej i wiatrowej, e-paliwa można zasadniczo uznać za energię odnawialną. Woda i energia elektryczna są wykorzystywane w wieloetapowym procesie do produkcji wodoru i tlenu, a następnie, w połączeniu z dwutlenkiem węgla (CO2), syntetycznych węglowodorów, czyli e-paliw.
Zaczyna się od tego, że wytworzona przez OZE energia elektryczna napędza elektrolizer, który rozkłada wodę na tlen i wodór. Po połączeniu wodoru z CO2 wychwyconym z atmosfery, w wieloetapowym procesie powstaje benzyna.
Zaletą e-paliw jest to, że podczas spalania uwalniany jest tylko CO2, który został wcześniej pobrany z atmosfery. Kolejną zaletą jest to, że istniejąca infrastruktura – rurociągi, statki, tankowce, stacje paliw – może pozostać w użyciu bez żadnych zmian. Pozwala to zaoszczędzić znaczne koszty, które byłyby ogromne na przykład w przypadku rozwoju infrastruktury wodorowej.
A więc do produkcji e-paliwa potrzebna jest woda, ogromna ilość energii elektrycznej oraz istniejąca infrastruktura: najlepiej więc wytwarzać je w istniejących rafineriach nad morzem o dużym potencjale morskiej energetyki wiatrowej.
Patrząc na mapę Unii Europejskiej miejsc, gdzie rafinerie spotykają się z morzem jest wiele, jednak, aby miejsce faktycznie było idealne muszą zostać spełnione dodatkowe warunki: energia pozyskana na morzu musi być dostępna wyłącznie dla rafinerii. Obiekty te nie mogą znajdować na terenach nadmorskich, gdzie jest wielu mieszkańców i przemysł musi dzielić się energią z morskich wiatraków z innymi zakładami i okolicznymi mieszkańcami. W tym wypadku całe wybrzeże Morza Śródziemnego, Morza Północnego oraz rafinerie na Wyspach Brytyjskich tracą na atrakcyjności.
Północne wybrzeże Francji, gdzie mieści się rafineria Donges Totala może mieć potencjał. Jednak zważywszy na to, że potencjał morskiej energetyki wiatrowej robi się znaczący dopiero przy użyciu pływających fundamentów wiatraków, a dookoła jest sporo zakładów przemysłowych to jeszcze nie ten etap.
Perła w koronie
Idealną lokalizacją jest wybrzeże Litwy, Łotwy i Estonii, gdzie potencjał morskiej energetyki wiatrowej jest bardzo duży, a zużycie niewielkie: mieszka tam względnie niewiele osób, a zakładów przemysłowych jest jak na lekarstwo.
Obecnie niemieckie firmy spoglądają na wybrzeże państw bałtyckich łakomym okiem. Chcą tam produkować wodór i transportować go rurociągiem do Niemiec. Jednak Orlen ma przewagę w postaci rafinerii w Możejkach z gotową infrastrukturą.
Już w lutym przedstawiciele Orlenu głośno mówili o chęci produkcji paliw syntetycznych w Możejkach. Wraz z każdym ogłoszeniem kolejnego możliwego zastosowania e-paliwa po 2035 roku biznes zaczyna wyglądać coraz bardziej atrakcyjnie. Ważne jest jednak, aby “ustawić się z wiatrem”.