Polacy gimnastykują się by udowodnić, że gazociąg Baltic Pipe posłuży zmniejszeniu zależności od gazu z Rosji, ale także transformacji energetycznej. Aktywiści nieznanego pochodzenia przekonują, że to zagrożenie dla klimatu. Czy należy ich traktować poważnie? – zastanawia się Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
To nic nowego
Gazociąg Baltic Pipe ma w 2022 roku połączyć złoża gazu w Norwegii z udziałami polskiego PGNiG, Danię i Polskę, pozwalając na dostawy do 10 mld m sześc. gazu ziemnego rocznie. Pozwoli między innymi zmniejszyć lub porzucić dostawy z Rosji opiewające obecnie na około 8 mld m sześc. Kontrakt jamalski opisujący warunki tych dostaw kończy się właśnie w 2022 roku. Jednak zdaniem rządu polskiego Baltic Pipe będzie także narzędziem wspierającym transformację energetyczną. Będzie tak, bo zapewni paliwo zasilające moce konwencjonalne zabezpieczające rosnące wytwarzanie energii ze źródeł odnawialnych w Polsce, które nie mogą działać bez zabezpieczenia tego rodzaju, a także rosnący sektor ciepłownictwa gazowego. Był to jeden z argumentów przekonujących Duńczyków do udziału w projekcie dostaw gazu ziemnego, a wiec paliwa kopalnego emitującego gazy cieplarniane przy wydobyciu i spalaniu. Operator duński Energinet.dk podaje, ze Baltic Pipe pozwoli zmniejszyć emisję o 1,1 do 2,2 mln ton CO2. Plan dekarbonizacji gospodarki unijnej zawarty w programie Nowego Zielonego Ładu sugeruje, że do połowy wieku Baltic Pipe będzie transportował tylko gaz odnawialny (z OZE, biogaz, wodór, itp.). Norwegia mająca zapewnić mu gaz w 2022 roku chce zostać istotnym producentem gazu zdekarbonizowanego. Innego zdania są aktywiści tworu „Baltic Pipe Nej Tak”. To twór, nie organizacja, bo nie posiada nawet adresu mailowego. Działa za pośrednictwem strony internetowej z formularzem kontaktowym oraz strony fanowskiej w popularnym medium społecznościowym. Jego działalność w mediach społecznościowych sięga 2018 roku, kiedy ruszyła ofensywa czaru ekologicznego Baltic Pipe. Należy założyć, że polska odpowiedź na działalność tego tworu pojawiła się więc jeszcze jesienią 2018 roku podczas konferencji w Kopenhadze poświęconej ekologicznym aspektom projektu Baltic Pipe. Można założyć, że wokół sprawy było dotąd cicho, bo służby bezpieczeństwa z reguły nie chcą nagłaśniać inicjatyw, które na danym etapie nie stwarzają realnego zagrożenia. Jednakże temat pojawił się już w polskich mediach społecznościowych, a za nimi w mediach internetowych. Warto zatem przyjrzeć się inicjatywie „Baltic Pipe Nej Tak”, aby ocenić jej znaczenie dla Polski.
To nic groźnego?
Okazuje się, że „Baltic Pipe Nej Tak” jest związany z ruchem ekstremalnej lewicy duńskiej, a w ostatnim czasie doszło do zwiększenia jego aktywności. Fanpage tej inicjatywy na znanym portalu społecznościowym funkcjonuje od 2018 roku. Jednak 5 stycznia doszło do próby zablokowania projektu Baltic Pipe w Danii poprzez protest na terenie jednej z nieruchomości w Everdrup na planowanej trasie gazociągu. Inicjatywa zaprasza na protest zaplanowany na 15 lutego w Kopenhadze. Przekonuje, że projekt Baltic Pipe wart 2 mld euro utrzyma zależność Europy od paliw kopalnych. Zastrzega, że organizatorzy nie pozwalają między innymi na „rasizm, seksizm, „age-fascism” (faszyzm wieku?), ciężkie narkotyki (lekkie tak?), LGBTQ+fobię. Przedstawiciele inicjatywy odwołują się do hasła szwedzkiej aktywistki Grety Thunberg: „How dare you”. Może być to próba podpięcia się pod popularny trend symbolizowany przez wspomnianą działaczkę, która również nie stroni od agendy lewicowej, jak walka z patriarchatem. Wśród organizatorów jest wymieniony Socjalistyczny Front Młodzieży. Na stronie internetowej tej organizacji można znaleźć apel o walkę z ubóstwem i głodem za pomocą oporu przeciwko „bogatym dyrektorom i potężnym dużym akcjonariuszom, którzy kontrolują gospodarkę”. Organizacja apeluje o rewolucję socjalistyczną i usunięcie przywilejów bogaczy, obalenie kapitalizmu i stworzenie demokracji socjalistycznej. Trudno traktować powyższy ekstremizm poważnie, choć liberalne społeczeństwo duńskie pozwala na dialog z udziałem i takich podmiotów, na przykład na łamach poczytnego Altingetu.
Baltic Pipe pod parasolem służb
Inicjatywa „Baltic Pipe Nej Tak” będzie stanowiła zagrożenie dla Polski i fundamentu jej polityki energetycznej, która zakłada dekarbonizację m.in. z użyciem gazu Baltic Pipe tylko w razie przerodzenia się niepoważnej akcji lewicowych ekstremistów w ruch społeczny, który byłby w stanie doprowadzić do intensyfikacji nieznacznego oporu społecznego wobec Baltic Pipe opisywanego od dawna w BiznesAlert.pl. Do czasu poznania owoców protestu zapowiedzianego na luty „Baltic Pipe Nej Tak” należy traktować jako fanaberię niespełnionych rewolucjonistów. Polskie służby zapewne rutynowo zbadają możliwość inspiracji protestów z zewnątrz, na przykład ich odpowiedniki rosyjskie zainteresowane problemami Baltic Pipe. Tymczasem projekt czeka na wybór wykonawcy i zapewnił sobie bezpieczne krzyżowane z spornym Nord Stream 2 odpowiednimi umowami operatorskimi.