EnergetykaWęgiel. energetyka węglowa

Emilewicz: Wzrost cen był do przewidzenia. Czas na reformę handlu CO2

Jadwiga Emilewicz / fot. Ministerstwo Rozwoju

Gwałtowny wzrost cen uprawnień do emisji CO2, który po raz kolejny obserwujemy w ciągu ostatnich dni jest sytuacją tyleż niepokojącą, co możliwą do przewidzenia – pisze Jadwiga Emilewicz, była minister rozwoju.

Ceny uprawnień do emisji CO2

System ETS jest hybrydą instrumentu rynkowego i centralnie sterowanych polityk. Jego jedynym „właścicielem” jest Komisja Europejska, której przedstawiciele decydują o wszystkich zasadach, a ich decyzje lub nawet komentarze dają natychmiastowe przełożenie na rynek i ceny uprawnień.

Wysłanie sygnału do opinii publicznej o oczekiwanym wzroście cen uprawnień powoduje natychmiastową reakcję rynku, uprawnienia są gwałtownie skupowane, co przekłada się na gwałtowny wzrost ceny. Tak stało się w tym tygodniu, gdy po publicznym komentarzu jednego z doradców komisarza Fransa Timmermansa cena aukcji w ETS-ie pobiła kolejny rekord – 54 euro za tonę CO2.

Funkcją celu systemu ETS było tworzenie okoliczności zachęcających do inwestowania w ograniczanie emisji CO2. Widzimy jednak wyraźnie, że obecnie mechanizm ten stał się idealnym środkiem do spekulacji, giełdą na której można zarobić ogromne pieniądze odpowiednio wykorzystując momenty „górek” i „spadków” cen.

Przykład – rekord padł właśnie wtedy, gdy sprzedawano uprawnienia z Polskiej Puli i dzięki temu Skarb Państwa wzbogacił się w jeden dzień o 138 921 250.00 euro czyli o ponad 630 mln zl ( kurs 4,54).

Nie byłoby w tym może nic złego, gdyby w centrum tego systemu nie znaleźli się konkretni przedsiębiorcy, przymusowo objęci systemem ETS, ściskani i “walcowani” z obu stron. Dla nich nagłe wzrosty cen uprawnień są sytuacją destabilizującą, uniemożliwiającą planowanie, a co gorsza również inwestowanie w rozwiązania nisko- czy zeroemisyjne.

W obliczu gwałtownych reakcji rynku na sygnały wysyłane z Brukseli i braku możliwości przewidzenia cen emisji zarówno w długim jak i krótkim horyzoncie, system ETS traci swój podstawowy cel, przestaje służyć transformacji energetycznej przedsiębiorstw. Jest za to idealnym narzędziem walki politycznej, a nawet potencjalnie walki gospodarczej pomiędzy samymi firmami. Z całą pewnością zaś brak mu transparentności i przewidywalności.

To czas na zdecydowaną reakcję państw Europy Środkowej w sprawie wzrostu cen uprawnień pod wpływem spekulacji. Może w gronie państw skupionych w grupie przyjaciół przemysłu powinno pojawić się stanowisko: Rynek EU podatny na wpływy polityczne?

Brak szybkiej reakcji w dalszej perspektywie może znacząco ograniczyć konkurencyjność europejskiego przemysłu, a nas wszystkich doprowadzi na granicę ubóstwa energetycznego, gdy koszt energii i ogrzewania wzrośnie adekwatnie do wzrostu ceny za emisję CO2.

Musimy zacząć pracować nad reformą systemu ETS, tak aby był on stymulantem dekarbonizacji, a nie kolejnym mechanizmem do generowania zysków przez fundusze inwestycyjne, które nie mają żadnej styczności z systemem ETS. Ta reforma jest też potrzebna, aby wytrącić argumenty tym wszystkim, którzy dziś sprzeciwiają się transformacji energetycznej.

Berlin jest spokojny o ceny uprawień do emisji CO2. „Nie będą rosnąć w nieskończoność”

 


Powiązane artykuły

Europa dwóch prędkości w energetyce. Węgry-Słowacja kontra reszta

Węgry pozostają największym importerem rosyjskiego gazu w UE i sprzeciwiają się unijnym planom odejścia od rosyjskich surowców do 2028 roku....
Adam Ponichtera, dyrektor polskiego oddziału Data4. Fot. Data 4

Ekspert o AI w centrach danych: Tylko elastyczni zostaną w grze

Rozwój sztucznej inteligencji (AI) powoduje coraz szybszy wzrost zapotrzebowania na moc obliczeniową. Raport firmy konsultingowej McKinsey do 2030 roku zwiastuje...
Stacja ładowania Grupy Orlen. Fot. Orlen

Orlen zaszachował konkurencyjnych operatorów publicznych ładowarek

Multienergetyczny koncern korzystając ze swojej przewagi finansowej obniżył o 25 procent ceny za ładowanie aut elektrycznych w czasie wakacji. Odpowiedź...

Udostępnij:

Facebook X X X