icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Fedorska: Norwegia jako antidotum na Nord Stream 2

Koncentrując się na dostawach gazu z Rosji do Niemiec, wielu polskich analityków pomija lub nie docenia znaczenia Skandynawii, a w szczególności Norwegii dla niemieckiej energetyki i Nord Stream 2. W 2020 roku Rosjanie sprzedali Niemcom 55,4 procent całkowitej ilości importowanego przez ten kraj gazu ziemnego, ale już na drugim miejscu była Norwegia z udziałem 30,6 procent – pisze Aleksandra Fedorska, współpracownik BiznesAlert.pl.

Skandynawia jest ważnym dostawcą energii do Niemiec. Chodzi tu o dostawy gazu z Norwegii oraz import prądu. Gaz jest dostarczany z Norwegii do Niemiec przez dwa gazociągi: Europipe I i Europipe II. W bliskiej przyszłości także Polska będzie podłączona pod Europipe II, ponieważ do tego gazociągu będzie podłączony Baltic Pipe, który przez półwysep jutlandzki i Bałtyk dociera do polskiego wybrzeża.

Koncentrując się na dostawach gazu z Rosji do Niemiec, wielu polskich analityków pomija lub nie docenia znaczenia Skandynawii, a w szczególności Norwegii dla niemieckiej energetyki. W 2020 roku Rosjanie sprzedali Niemcom 55,4 procent całkowitej ilości importowanego przez ten kraj gazu ziemnego, ale już na drugim miejscu była Norwegia z udziałem 30,6 procent. Trzeci co do wielkości eksporter gazu do Niemiec to Holandia. Jednak znaczenie tego kraju w tym kontekście bardzo szybko się zmniejsza, bo Niderlandy już wkrótce nie będą eksploatować swoich pól gazowych na lądzie, a w nadchodzących latach ograniczą także swoje wydobycie offshore. Holandia z jednego z najważniejszych eksporterów gazu zmieni się w jeden z największych europejskich importerów tego surowca. Zapotrzebowanie tego kraju na gaz szacowane jest na 20 mld metrów sześciennych rocznie. W 2020 roku import norweskiego gazu do Niemiec wzrósł o ponad pięć procent w porównaniu do poprzedniego roku. Jest to głównie efektem wycofania się z eksportu gazu przez Holendrów.

Jednak nie tylko gaz, lecz też energia elektryczna jest skandynawskim bestsellerem w Niemczech. W pierwszej połowie 2021 roku Dania (saldo netto 1,8 TWh) była trzecim najważniejszym eksporterem prądu do Niemiec. Na czwartym miejscu była Norwegia (saldo netto 1,5 TWh), a na piątym miejscu Szwecja z saldem netto 0,8 TWh.

Na krótko po decyzji o ostatecznym i przyspieszonym odejściu Niemiec od energii jądrowej w 2011 roku analitycy renomowanego think tanku Stiftung für Wissenschaft und Politik (SWP) zwracali uwagę na znaczenie Norwegii, Szwecji i Danii dla udanego przeprowadzenia niemieckiej transformacji energetycznej. Wtedy jeszcze nie było mowy o tak szybkim odejściu od węgla do 2030 roku, jakie sobie wyznaczył nowy niemiecki rząd. Już w 2012 roku Niemcy widzieli w krajach skandynawskich dostawców energii do systemu energetycznego Niemiec, ponieważ już wtedy wytwarzały one więcej energii OZE, niż mogły zużyć.

Drugim najważniejszym dla Niemiec elementem jest energetyka wodna, dominująca w miksach energetycznych Norwegii i Szwecji. Elektrownie szczytowo-pompowe funkcjonują idealnie jako magazyny energii. Niemcy chcieliby osiągnąć maksymalne połączenie infrastrukturalno-przesyłowe z Norwegią, aby sprzedawać tam swój prąd z wiatru produkowany w Niemczech Północnych. W założeniu Norwedzy mieliby wtedy magazynować energię w postaci wody w swoich elektrowniach. Gdyby następnie wiatr w Niemczech wiał słabiej, Norwegowie mieliby przesyłać do Niemiec zmagazynowaną energię. To niemieckie myślenie z 2012 roku pozostaje na razie życzeniowe, bo przez interkonektory NorGer i NordLink per saldo płynie więcej prądu z Norwegii do Niemiec niż w kierunku odwrotnym.

Import energii elektrycznej z Danii, Szwecji i Norwegii to ważny element stabilizujący niemiecki system energetyczny, więc jednak jedno z założeń udało się spełnić, mimo że Niemcom nie udało się podporządkować systemu energetycznego Norwegii swoim potrzebom.

Norwegia, Szwecja, ale też Dania w ostatnich latach aktywnie wkroczyły w technologię wychwytywania i magazynowania dwutlenku węgla (Carbon Capture and Storage – CCS), co budzi nadzieje u niemieckich przemysłowców, którzy na razie w Niemczech nie mogą korzystać z tej możliwości neutralizacji swoich emisji CO2.

– Celem jest zaoferowanie energochłonnemu przemysłowi w Europie pojemności magazynowych w Norwegii, dając tym samym możliwość zmniejszenia emisji CO2 – powiedziała była norweska minister ds. energii Tina Bru w marcu br. w rozmowie z niemiecką gazetą Handelsblatt.

Na początkowym etapie stosowania CCS w Norwegii koszty wychwytywania, transportu i składowania wyniosłyby około 130 euro za tonę CO2. Od strony czysto ekonomicznej cena ta jest wysoka i przerasta koszty zakupu certyfikatów emisyjnych. Jednak w przyszłości opcja ta może stać się konkurencyjna, tym bardziej że w CCS wkracza coraz więcej koncernów energetycznych, które zwiększają skalę zastosowania tej technologii, co prowadzi do spadku cen.

Dla przyszłości energetycznej Niemiec szczególne znaczenie ma import wodoru. Tu Norwegia może nawet wygrać konkurencję z Rosją, o ile uda się jej zdobyć politycznie wsparcie w Brukseli i Berlinie. Warunki, które posiada Norwegia, są nawet korzystniejsze od rosyjskich. Skandynawowie dysponują od strony badawczo finansowej lepszym potencjałem niż Rosjanie. Norwegowie mogą już teraz eksportować niebieski wodór do Niemiec i magazynować u siebie dwutlenek węgla za pomocą CCS. Tym sposobem tani wodór mógłby dotrzeć do Niemiec, jednocześnie będąc maksymalnie przyjazny dla klimatu.

W ramach współpracy Polski z Norwegią w związku z gazociągiem Baltic Pipe kwestia niebieskiego wodoru z tego kraju powinna budzić coraz większe zainteresowanie. W interesie Polski jest też zaopatrzenie Niemiec w norweski wodór kosztem wodoru z Rosji. Polska powinna na arenie europejskiej stać się ambasadorem interesów norweskich dotyczących technologii CCS oraz ewentualnych dostaw wodoru do Niemiec.

Pechowe złoże Lotosu w Norwegii zostało zamknięte trzy tygodnie po otwarciu

Koncentrując się na dostawach gazu z Rosji do Niemiec, wielu polskich analityków pomija lub nie docenia znaczenia Skandynawii, a w szczególności Norwegii dla niemieckiej energetyki i Nord Stream 2. W 2020 roku Rosjanie sprzedali Niemcom 55,4 procent całkowitej ilości importowanego przez ten kraj gazu ziemnego, ale już na drugim miejscu była Norwegia z udziałem 30,6 procent – pisze Aleksandra Fedorska, współpracownik BiznesAlert.pl.

Skandynawia jest ważnym dostawcą energii do Niemiec. Chodzi tu o dostawy gazu z Norwegii oraz import prądu. Gaz jest dostarczany z Norwegii do Niemiec przez dwa gazociągi: Europipe I i Europipe II. W bliskiej przyszłości także Polska będzie podłączona pod Europipe II, ponieważ do tego gazociągu będzie podłączony Baltic Pipe, który przez półwysep jutlandzki i Bałtyk dociera do polskiego wybrzeża.

Koncentrując się na dostawach gazu z Rosji do Niemiec, wielu polskich analityków pomija lub nie docenia znaczenia Skandynawii, a w szczególności Norwegii dla niemieckiej energetyki. W 2020 roku Rosjanie sprzedali Niemcom 55,4 procent całkowitej ilości importowanego przez ten kraj gazu ziemnego, ale już na drugim miejscu była Norwegia z udziałem 30,6 procent. Trzeci co do wielkości eksporter gazu do Niemiec to Holandia. Jednak znaczenie tego kraju w tym kontekście bardzo szybko się zmniejsza, bo Niderlandy już wkrótce nie będą eksploatować swoich pól gazowych na lądzie, a w nadchodzących latach ograniczą także swoje wydobycie offshore. Holandia z jednego z najważniejszych eksporterów gazu zmieni się w jeden z największych europejskich importerów tego surowca. Zapotrzebowanie tego kraju na gaz szacowane jest na 20 mld metrów sześciennych rocznie. W 2020 roku import norweskiego gazu do Niemiec wzrósł o ponad pięć procent w porównaniu do poprzedniego roku. Jest to głównie efektem wycofania się z eksportu gazu przez Holendrów.

Jednak nie tylko gaz, lecz też energia elektryczna jest skandynawskim bestsellerem w Niemczech. W pierwszej połowie 2021 roku Dania (saldo netto 1,8 TWh) była trzecim najważniejszym eksporterem prądu do Niemiec. Na czwartym miejscu była Norwegia (saldo netto 1,5 TWh), a na piątym miejscu Szwecja z saldem netto 0,8 TWh.

Na krótko po decyzji o ostatecznym i przyspieszonym odejściu Niemiec od energii jądrowej w 2011 roku analitycy renomowanego think tanku Stiftung für Wissenschaft und Politik (SWP) zwracali uwagę na znaczenie Norwegii, Szwecji i Danii dla udanego przeprowadzenia niemieckiej transformacji energetycznej. Wtedy jeszcze nie było mowy o tak szybkim odejściu od węgla do 2030 roku, jakie sobie wyznaczył nowy niemiecki rząd. Już w 2012 roku Niemcy widzieli w krajach skandynawskich dostawców energii do systemu energetycznego Niemiec, ponieważ już wtedy wytwarzały one więcej energii OZE, niż mogły zużyć.

Drugim najważniejszym dla Niemiec elementem jest energetyka wodna, dominująca w miksach energetycznych Norwegii i Szwecji. Elektrownie szczytowo-pompowe funkcjonują idealnie jako magazyny energii. Niemcy chcieliby osiągnąć maksymalne połączenie infrastrukturalno-przesyłowe z Norwegią, aby sprzedawać tam swój prąd z wiatru produkowany w Niemczech Północnych. W założeniu Norwedzy mieliby wtedy magazynować energię w postaci wody w swoich elektrowniach. Gdyby następnie wiatr w Niemczech wiał słabiej, Norwegowie mieliby przesyłać do Niemiec zmagazynowaną energię. To niemieckie myślenie z 2012 roku pozostaje na razie życzeniowe, bo przez interkonektory NorGer i NordLink per saldo płynie więcej prądu z Norwegii do Niemiec niż w kierunku odwrotnym.

Import energii elektrycznej z Danii, Szwecji i Norwegii to ważny element stabilizujący niemiecki system energetyczny, więc jednak jedno z założeń udało się spełnić, mimo że Niemcom nie udało się podporządkować systemu energetycznego Norwegii swoim potrzebom.

Norwegia, Szwecja, ale też Dania w ostatnich latach aktywnie wkroczyły w technologię wychwytywania i magazynowania dwutlenku węgla (Carbon Capture and Storage – CCS), co budzi nadzieje u niemieckich przemysłowców, którzy na razie w Niemczech nie mogą korzystać z tej możliwości neutralizacji swoich emisji CO2.

– Celem jest zaoferowanie energochłonnemu przemysłowi w Europie pojemności magazynowych w Norwegii, dając tym samym możliwość zmniejszenia emisji CO2 – powiedziała była norweska minister ds. energii Tina Bru w marcu br. w rozmowie z niemiecką gazetą Handelsblatt.

Na początkowym etapie stosowania CCS w Norwegii koszty wychwytywania, transportu i składowania wyniosłyby około 130 euro za tonę CO2. Od strony czysto ekonomicznej cena ta jest wysoka i przerasta koszty zakupu certyfikatów emisyjnych. Jednak w przyszłości opcja ta może stać się konkurencyjna, tym bardziej że w CCS wkracza coraz więcej koncernów energetycznych, które zwiększają skalę zastosowania tej technologii, co prowadzi do spadku cen.

Dla przyszłości energetycznej Niemiec szczególne znaczenie ma import wodoru. Tu Norwegia może nawet wygrać konkurencję z Rosją, o ile uda się jej zdobyć politycznie wsparcie w Brukseli i Berlinie. Warunki, które posiada Norwegia, są nawet korzystniejsze od rosyjskich. Skandynawowie dysponują od strony badawczo finansowej lepszym potencjałem niż Rosjanie. Norwegowie mogą już teraz eksportować niebieski wodór do Niemiec i magazynować u siebie dwutlenek węgla za pomocą CCS. Tym sposobem tani wodór mógłby dotrzeć do Niemiec, jednocześnie będąc maksymalnie przyjazny dla klimatu.

W ramach współpracy Polski z Norwegią w związku z gazociągiem Baltic Pipe kwestia niebieskiego wodoru z tego kraju powinna budzić coraz większe zainteresowanie. W interesie Polski jest też zaopatrzenie Niemiec w norweski wodór kosztem wodoru z Rosji. Polska powinna na arenie europejskiej stać się ambasadorem interesów norweskich dotyczących technologii CCS oraz ewentualnych dostaw wodoru do Niemiec.

Pechowe złoże Lotosu w Norwegii zostało zamknięte trzy tygodnie po otwarciu

Najnowsze artykuły