Wiatraki na morzu są wciąż odległą perspektywą, mimo że pierwsze pozwolenia lokalizacyjne zostały wydane w 2012 roku. Po wielu latach w końcu przygotowano projekt ustawy o promowaniu wytwarzania energii elektrycznej w morskich farmach wiatrowych, który ma przyspieszyć rozwój offshore w Polsce. 14 lutego zakończył się okres konsultacji społecznych projektu ustawy i jest szansa na zakończenie prac legislacyjnych do połowy 2020 roku. Czy proponowane rozwiązania są wystarczające i spełnią swój cel? – pisze Marcin Ścigan, analityk Forum Energii.
Dlaczego morska energetyka wiatrowa jest ważna?
W najbliższych latach planowane są wyłączenia elektrowni węglowych ze względu na ich wiek oraz koszty. Morska energetyka jest zeroemisyjnym źródłem, które może wypełnić lukę generacyjną w polskim systemie elektroenergetycznym.
Morskie turbiny charakteryzują się większą produktywnością niż te na lądzie. Wskaźnik wykorzystania mocy mieści się w przedziale 40-50 procent (4,000–4,380 godzin pracy w roku)[1] a w najbliższej dekadzie może nawet wzrosnąć do 58 procent w turbinach nowszej generacji[2]. W przyszłości poprzez wykorzystanie nadwyżek energii do produkcji wodoru, odegra ona istotną rolę w nie tylko w dekarbonizacji elektroenergetyki, ale także innych sektorów.
Pierwsze morskie farmy wiatrowe muszą pojawić się jednak w ciągu 5-8 lat, żeby offshore spełnił swoje funkcje. Dlatego konieczne jest przyspieszenie prac nad ustawą, która będzie bodźcem do ich rozwoju.
Co proponuje rząd?
Projekt ustawy o promowaniu wytwarzania energii elektrycznej w morskich farmach wiatrowych proponuje szereg dobrych rozwiązań, które z pewnością przyspieszą proces inwestycyjny:
Szybka ścieżka dla najbardziej zaawansowanych – do końca 2022 r. projekty o łącznej mocy zainstalowanej nie większej niż 4,6 GW będą mogły ubiegać się o wsparcie z pominięciem procedury aukcyjnej. Indywidualne decyzje będą zatwierdzane przez Komisję Europejską (KE). W przeciwnym razie konieczne byłoby oczekiwanie przez kolejnych kilka lat, aż podaż projektów będzie wystarczająca do zrealizowania aukcji i zapewnienia wymaganego poziomu konkurencji. [3]
Przewidywalność – planowane są aukcje w latach 2023–2028 na łącznie 5 GW mocy. Poziom ten może zostać zwiększony o dodatkowe megawaty, jeśli wyżej wspomniana pula 4,6 GW nie zostanie w całości wykorzystana. Takie rozwiązanie daje inwestorom odpowiednią perspektywę oraz zapewnia czas na przygotowanie projektów. Jest to komfort, którego dotychczas brakowało w innych regulacjach dotyczących OZE – do tej pory informacja o planowanych aukcjach i wolumenach pojawiała się zaledwie z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem.
Etapowy rozwój projektu – kontrakty są przyznawane maksymalnie na 25 lat na całą farmę na morzu, a nie na jej poszczególne etapy. W efekcie, już po oficjalnym przyznaniu wsparcia, pierwsze postawione wiatraki będą mogły „zarabiać” w trakcie stawiania kolejnych. Co istotne, wsparcie jest przyznawane dla konkretnego wolumenu produkcji[4]. Przykładowo, farma o mocy 1 GW dostanie wsparcie na produkcję 100 000 GWh w ciągu 25 lat. Inwestor może korzystać z niego w okresie krótszym, np. jeśli kolejne etapy farmy wiatrowej zostaną zrealizowane wcześniej niż planowano, lub wiatraki będą pracowały więcej godzin w roku niż zakładano.
Przyłączenie do sieci – Inwestor będzie odpowiedzialny za wyprowadzenie mocy, czyli połączenia pomiędzy farmą wiatrową a stacją elektroenergetyczną na lądzie. Dzięki temu będzie on miał realny wpływ na postęp realizacji całego projektu. Zwiększa to poziom odpowiedzialności i kosztów, ale będzie możliwość odsprzedaży tej części inwestycji operatorowi systemu przesyłowego.
Przyspieszone procedury administracyjne – niezbędne decyzje mają być wydawane szybciej. Przykładowo decyzje o środowiskowych uwarunkowaniach, zgoda wodnoprawna, czy pozwolenie na budowę mają być wydawane w terminie 90 dni i podlegają natychmiastowemu wykonaniu. Także ewentualne procesy odwoławcze mają być skrócone. Wreszcie, instalacja do wyprowadzenia mocy będzie traktowana jako strategiczna, co powinno usprawnić jej realizację.
Czego nie ma w ustawie?
Ustawa jednak nie ureguluje wszystkich wyzwań. Konieczne jest dalsze zaangażowanie rządu w co najmniej kilku obszarach, aby przyśpieszyć realizację tych strategicznych inwestycji:
Spójna wizja rządu – projekt ustawy przewiduje powstanie co najmniej 9,6 GW wiatraków na morzu. Natomiast niedawno opublikowane dokumenty strategiczne mówią jedynie o 8 GW z morskich farm[5]. Brak klarownej strategii utrudnia budowanie zaufania wśród inwestorów, co ogranicza konkurencję oraz podwyższa koszty inwestycji.
Zagospodarowanie obszarów morskich – prace nad planem zagospodarowania obszarów morskich powinny zakończyć się do końca 2020 roku. Ich rezultat nie powinien być przeszkodą w realizacji projektów, które już posiadają decyzję lokalizacyjną. Będzie on natomiast ważny dla długoterminowego rozwoju sektora. Branża już sygnalizowała potrzebę zwiększenia obszaru na rozwój morskiej energetyki, ale konieczne jest pogodzenie różnych interesów m.in. w zakresie żeglugi czy rybołówstwa.
Notyfikacja do Komisji Europejskiej – jej tempo jest trudne do przewidzenia, ale kluczowy jest stały dialog między polskim rządem a KE. Możliwe są różne scenariusze. W 2018 roku Belgia uzyskała zgodę na wsparcie trzech farm w niewiele ponad miesiąc po zgłoszeniu formalnego wniosku [6]. Wcześniej obie strony były w regularnym kontakcie w tzw. procedurze pre-notyfikacyjnej. W przypadku Francji ten proces trwał zdecydowanie dłużej. Decyzja o wsparciu sześciu farm została wydana w lipcu 2019 roku [7], czyli ponad trzy lata po złożeniu pierwszych oficjalnych wniosków. Przyczyną była wieloetapowa wymiana informacji między Paryżem a Brukselą, a także zmiany legislacyjne, które wprowadzał rząd francuski.
Porty – bez odpowiednio rozwiniętych portów budowa wiatraków na morzu będzie niezwykle utrudniona. Potrzebne są zarówno terminale kontenerowe, które będą magazynowały elementy wiatraków, jak i mniejsze porty wykorzystywane do instalacji i serwisowania farm. Terminale w Gdańsku i Gdyni są w dużej mierze gotowe, ale wciąż konieczne są inwestycje w powierzchnie składowe o odpowiedniej nośności. Natomiast mniejsze porty nie są w ogóle dostosowane do potrzeb sektora. Mówi się o Władysławowie, Ustce, Łebie czy Darłowie – wszystkie te porty wymagają pilnych inwestycji m.in. w celu rozbudowy oraz pogłębienia dna.
Kiedy powstaną pierwsze farmy na morzu?
Projekt ustawy przewiduje siedmioletni okres na budowę farmy od momentu uzyskania kontraktu. Jeżeli któryś z projektów otrzyma zielone światło do końca tego roku, musi zostać zrealizowany nie później niż w 2027 roku. Według branży może to być nieco wcześniej, w 2025-2026 roku. Dochowanie terminu ok 2027-2028 roku jest ważne z perspektywy bezpieczeństwa energetycznego Polski.
Długoterminowa wizja dla morskiej energetyki wiatrowej
Morska energetyka wiatrowa cieszy się nie tylko akceptacją społeczna, ale również szerokim poparciem politycznym ze strony rządowej i opozycyjnej. Jej rozwój jest ogromną szansą dla polskich stoczni, samorządów oraz całego przemysłu. Dlatego też krajowa dyskusja nad rozwojem tego sektora jest wieloaspektowa, ale toczy się maksymalnie w perspektywie do 2040 roku.
Tymczasem z Brukseli dochodzą już wyraźne sygnały, że morska energetyka wiatrowa powinna odgrywać istotną rolę w zapewnieniu neutralności klimatycznej UE do 2050 roku. Tym bardziej, że rośnie jej konkurencyjność i w niektórych państwach nie wymaga wsparcia finansowego. W tym roku ma się ukazać dedykowana unijna strategia. Jednym z głównych celów będzie intensyfikacja współpracy regionalnej, aby zmaksymalizować korzyści z ogromnych inwestycji infrastrukturalnych. Warto rozpocząć dyskusję o pozytywach takiej współpracy dla Polski, szczególnie że morska energetyka wiatrowa może stać się polską specjalnością.
Forum Energii
Rapacka: Czy uda nam się zatrzymać klimatyczną asteroidę? (RECENZJA)