Grupa Azoty rozpoczęła poszukiwania wykonawcy budowy bloku węglowego w Puławach. Inwestycja budzi wątpliwości, ponieważ wcześniej spółka chciała zbudować blok parowo-gazowy. Nie jest wykluczone, że decyzja w tej sprawie jest pochodną różnic między resortami energii i rozwoju – pisze Piotr Stępiński, redaktor BiznesAlert.pl.
Zgodnie z założeniami, na terenie zakładowej elektrociepłowni w Puławach ma powstać blok węglowy o mocy 100 MWe, który będzie zintegrowany z działającą już instalacją. Koszt inwestycji jest szacowany na 890 mln zł, a pierwsza energia ma zasilić puławskie zakłady do końca 2021 roku. Pierwotnie w Puławach miał zostać zainstalowany blok gazowo-parowy o mocy 400 MWe. Zainteresowanie realizacją projektu wyraziły GE Power i Siemens. Jednak pod koniec marca 2017 roku Grupa Azoty Puławy zakończyła przetarg, który miał wyłonić wykonawcę tego projektu. Równolegle zarząd uzyskał kierunkową zgodę, aby rozpocząć przygotowania do budowy bloku węglowego.
Zaskoczenie
Decyzja spółki wywołała zaskoczenie wśród potencjalnych kontrahentów. W rozmowie z BiznesAlert.pl ówczesna prezes GE Polska Beata Stelmach stwierdziła, że ,,nie jest dobrze, jeżeli trwający przetarg, będący na finiszu, nagle zostaje przerwany. To są określone koszty, które zostały do tej pory poniesione”. W uproszczeniu można stwierdzić, że reguły gry zostały zmienione w jej trakcie. Choć na pytania BiznesAlert.pl o rezygnację z inwestycji Grupy Azoty odpowiedziała, że w momencie odwoływania przetargu ,,prace nad przygotowaniem inwestycji były na finalnym etapie”, jest to absolutnie nieuprawnione, jako że w czasie prowadzenia tego projektu (w latach 2013-2015) nie wykonano szeregu niezmiernie istotnych prac i analiz, w tym między innymi: nie uaktualniono danych makroekonomicznych w zakresie ścieżek cenowych: paliwa, energii elektrycznej, CO2, poziomu wsparcia dla kogeneracji i OZE, w modelu finansowym nie uwzględniono nakładów, które musiałaby ponieść spółka Azoty Puławy w ramach zadań inwestycyjnych, związanych z budową bloku gazowo-parowego.
Innego zdania był również zaskoczony rozstrzygnięciem w Puławach były minister skarbu państwa, a obecnie poseł Platformy Obywatelskiej Włodzimierz Karpiński. Zapytany przez BiznesAlert.pl w maju ubiegłego roku o zmianę decyzji w sprawie Puław stwierdził, że według niego brakuje racjonalnego uzasadnienia takiego kroku. Przypomniał, że realizacji wspomnianej inwestycji miała towarzyszyć modernizacja przestarzałego bloku węglowego. – Bezpieczeństwo dostaw energii miało się zatem opierać na dwóch filarach – węglu i gazie. Wydano już w tym zakresie stosowne decyzje w postaci pozwoleń na budowę oraz zgody środowiskowe. Zmiana technologii wiąże się z korektą tych decyzji, także na poziomie gmin – mówił wówczas polityk.
Karpiński: Węgiel zamiast gazu w Puławach? A co z Korytarzem Norweskim? (ROZMOWA)
Gazowy sprzeciw
Warto również przypomnieć, że zanim Azoty podjęły decyzję o rezygnacji z budowy bloku gazowo-parowego, pojawiały się argumenty przeciwko budowie. Jeszcze w 2015 roku budowie bloku gazowego w Puławach sprzeciwiała się ,,jedynka” lubelskiej listy Prawa i Sprawiedliwości w wyborach parlamentarnych – Elżbieta Kruk. Wówczas twierdziła, że realizacja tego przedsięwzięcia nie jest dobrym interesem ani dla samych Puław, ani dla regionu lubelskiego. – Zakłady Azotowe, podobnie jak Bogdanka, to perły w koronie naszej gospodarki i boimy się, żeby ich nie utracić – powiedziała cytowana przez Dziennik Wschodni polityk PiS. Według niej odejście od węgla uderzyłoby w lubelską gospodarkę. Poza tym jako argument przeciwko wykorzystaniu błękitnego paliwa podawała wysoką cenę gazu importowanego przez Polskę.
Co ciekawe, w odpowiedzi na krytykę poseł Kruk, ówczesny prezes Azoty Puławy Marian Rybak przekonywał, że spółka nie będzie rezygnowała z zakupów węgla, ale blok gazowy będzie bardziej efektywny i bardziej opłacalny, niż modernizacja funkcjonującej instalacji węglowej. Na marginesie dodam, że w celu zaspokojenia potrzeb nowego bloku w Puławach na węgiel, Azoty zamierzają współpracować z oddaloną o 80 km kopalnią w Bogdance. Przemawia za tym bliskość geograficzna oraz to, że w październiku ubiegłego roku Lubelski Węgiel Bogdanka podpisał aneks do umowy na sprzedaż węgla z Grupą Azoty Zakłady Azotowe Puławy w sprawie dostaw surowca w latach 2018-2021, która opiewa na kwotę 333 mln zł.
Gaz mógł iść w parze z węglem
Wykorzystanie w puławskiej instalacji węgla i gazu nie stałoby w sprzeczności z prowadzoną przez polski rząd polityką węglową oraz dywersyfikacją źródeł dostaw energii. Teoretycznie dzięki realizowanym przez Polskę projektom infrastrukturalnym, tzn. rozbudowie terminalu LNG w Świnoujściu oraz budowie gazociągu Baltic Pipe, nasz kraj będzie miał możliwość pozyskania do 17,5 mld m sześc. surowca z alternatywnych źródeł. Pozyskane w ten sposób paliwo mogłoby być wykorzystane do napędzania naszej energetyki. Bloki gazowe pomogłyby zastąpić wysłużone bloki węglowe i jednocześnie częściowo zboczyć z kolizyjnego kursu z Komisją Europejską w sprawie polityki klimatycznej. We wrześniu ubiegłego roku Komitet Inwestycyjny PGE rekomendował, aby nowy blok w Elektrowni Dolna Odra był napędzany gazem, który okazał się najkorzystniejszym paliwem. Wcześniej rozważano także możliwość budowy bloku węglowego. Poza tym bloki gazowe powstają w Stalowej Woli (Tauron i PGNiG) oraz na warszawskim Żeraniu (PGNiG). W trakcie zeszłorocznego Forum Ekonomicznego w Krynicy zapowiadano ograniczenie energetyki węglowej w Polsce, o czym szerzej pisał Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl. Inwestowanie w węgiel w Puławach pozostaje dyskusyjne. Przedstawiciele rządu przekonują jednak, że gaz może służyć jedynie regulacji w sektorze wytwarzania energii, a Polska nie powinna zwiększać zależności od tego paliwa.
Jakóbik: Zwrot w polityce energetycznej Polski? Sygnały z Krynicy
Azoty: Decyzja była przemyślana
W dalszych wyjaśnieniach powodów rezygnacji z budowy bloku parowo-gazowego dla portalu BiznesAlert.pl Grupa Azoty stwierdziła, że ,,decyzja została podjęta wyłącznie na podstawie wyników analiz zarówno w obszarze efektywności i opłacalności Inwestycji, jak też jej wpływu na bezpieczeństwo technologiczne i możliwości produkcyjne Spółki Grupa Azoty Zakłady Azotowe „Puławy” S.A. Dodatkowo, przeprowadzono analizy dla kilku różnych wariantów Bloków Gazowo-Parowych, tak aby końcowe decyzje były optymalne dla całej Grupy Azoty S.A., w strukturze której znajduje się puławska spółka”.
Według Azotów szczególnie dyskusyjny był fakt dalszego prowadzenia projektu bloku gazowo-parowego bez jego ponownej, gruntownej analizy, po wycofaniu się ze współpracy Polskiej Grupy Energetycznej, co nastąpiło w grudniu 2014 roku. Spółka podkreśla, że budowa bloku gazowo-parowego o mocy 400 MWe wytwarzałaby w przyszłości dużą nadwyżkę energii elektrycznej w stosunku do wolumenu, którego potrzebują zakłady w Puławach. Zdaniem Grupy Azoty nadwyżka ta stanowiłaby 75 proc. całkowitej energii elektrycznej, wyprodukowanej w bloku gazowo-parowym i musiałaby być sprzedana (zakontraktowana) na wolnym rynku w formie kontraktów, gdzie koszt produkcji TKW (Techniczny Koszt Wytworzenia – przyp. red.) był zdecydowanie wyższy od cen rynkowych.
Czy decyzja była konsultowana?
Czy jednak decyzja w sprawie rezygnacji z budowy bloku gazowo-parowego podjęta przez Grupę Azoty, a więc spółkę, która wówczas znajdowała się pod zwierzchnictwem Ministerstwa Rozwoju, była konsultowana z resortem energii, odpowiadającym za zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego i dostaw energii do Polski? W odpowiedzi na pytania portalu BiznesAlert.pl, Ministerstwo Rozwoju oraz Grupa Azoty stwierdziły, że decyzja była konsultowana. Jednak podczas posiedzenia sejmowej Komisji ds. Energii i Skarbu Państwa, w dniu 26 października 2017 roku, wiceminister energii Andrzej Piotrowski, pytany przez Włodzimierza Karpińskiego z Platformy Obywatelskiej odpowiedział, że ,,jako ministerstwo nie jesteśmy właściwi do tego, żeby oceniać zasadność budowy bloku. Jesteśmy odpowiedzialni za to, żeby zapewnić bezpieczeństwo energetyczne kraju i zapewniam, że bez tego bloku sobie poradzimy”. Na prośbę BiznesAlert.pl o bardziej precyzyjne odniesienie się do tej kwestii Ministerstwo Energii przez ponad dwa miesiące nie udzieliło odpowiedzi.
Ten dwugłos rodzi pytania o jakość współpracy między Ministerstwami Energii i Rozwoju, zwłaszcza w kontekście rekonstrukcji rządu i nowego podziału kompetencji między poszczególnymi resortami z początku roku. Warto przypomnieć, że resorty rozwoju i energii w przeszłości różniły się w wielu kwestiach strategicznych. To z kolei może budzić wątpliwości co do koordynacji polityki energetycznej, której, mimo zapowiedzi resortu kierowanego przez Krzysztofa Tchórzewskiego, nadal nie ma. W konsekwencji spółki sektora energetycznego nie podążają w jednym, jasno określonym kierunku.