Operator sieci przesyłowej narzeka, że boom na panele fotowoltaiczne w Polsce zagraża stabilności systemu elektroenergetycznego. Prosumenci stawiają je w najlepsze, bo chcą się chronić przed kilkudziesięcioprocentowymi podwyżkami cen energii. Być może kompromis to wsparcie magazynów energii stabilizujących fotowoltaikę? – zastanawia się Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Rewolucja fotowoltaiczna trwa
Pod koniec lipca 2021 roku moc zainstalowana energetyki słonecznej w Polsce wynosiła 5,6 GW według danych Agencji Rynku Energii. W lipcu powstało prawie 31 tysięcy nowych instalacji tego typu i było to prawie sto procent nowych Odnawialnych Źródeł Energii w naszym kraju. Alternatywa to na przykład lądowe farmy wiatrowe, ale te nie mogą się rozwijać przez ustawę odległościową, która wciąż nie została zliberalizowana.
Nowe OZE to szansa na realizację celu unijnego dla Polski w postaci udziału na poziomie 31 procent w 2030 roku oraz zwiększenie podaży energii w sytuacji, kiedy energetyka konwencjonalna coraz częściej szwankuje ze względu na zaawansowany wiek bloków węglowych, które będą kończyć żywot w okolicach 2025 roku. Tymczasem Polacy chcą zrealizować cel udziału OZE na poziomie 15 procent w 2021 roku, choć mieli na to czas do 2020 roku. Rozwój fotowoltaiki to jednak przede wszystkim sposób na obniżenie cen energii w gospodarstwach domowych oraz firmach wobec drożyzny nadchodzących lat i wieści o tym, że spółki energetyczne będą wnioskować do Urzędu Regulacjo Energetyki o podwyżki rzędu kilkudziesięciu procent. W obiegu pojawiła się niepotwierdzona liczba 40 procent, która jednak może być przesadzona ze względu na nieuchronność nacisków politycznych na obniżenie apetytów spółek Skarbu Państwa.
– Polacy pokochali generowanie energii na własne potrzeby, a ta generacja przyczynia się, jak powiedziałam na początku, do poprawy miksu energetycznego w Polsce. Rodzi ona też pewne kłopoty i m.in. stąd ta propozycja nowelizacji, którą chciałabym w tej chwili omówić – mówiła Jadwiga Emilewicz, była minister rozwoju, 20 lipca w Sejmie RP, prezentując poselski projekt ustawy w tej sprawie. – Jaki jest cel proponowanych zmian? Po pierwsze, chcielibyśmy, i to jest moją intencją, abyśmy wprowadzili pewną modyfikację funkcjonującego systemu wsparcia presumpcji odbiorców indywidualnych, ponieważ po niemal 2 latach funkcjonowania obecnego systemu zidentyfikowaliśmy pewne wady, kłopoty systemu – tłumaczyła.
– Poselski projekt ustawy wprowadza system rozliczeń prosumentów 1:1 w okresie całego roku. MKiŚ akceptuje to rozwiązanie, jednakże jako przejściowe, i proponuje, aby obowiązywało ono do dnia 31 grudnia 2023 roku. Jest to związane z terminem obligatoryjnego wejścia w życie dyrektywy rynkowej. Jest to dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady nr 2019/944, która w art. 1 ust. 4 nakazuje wdrożenie w ww. terminie systemu odrębnego rozliczania energii wprowadzonej i pobranej z sieci elektroenergetycznej – mówił wiceminister klimatu i środowiska Ireneusz Zyska w odpowiedzi na postulaty Emilewicz. – Dlatego minister klimatu i środowiska postuluje wpisanie do projektu ustawy rozwiązania polegającego na wprowadzeniu w życie w terminie od dnia 1 stycznia 2024 roku nowego systemu rozliczeń prosumentów zgodnego z dyrektywą rynkową określonego jako net-billing. Opiera się on na odrębnym rozliczeniu energii wprowadzonej do sieci dystrybucyjnej i energii pobranej z sieci elektroenergetycznej w oparciu o wartość jednostki energii ustalonej według ceny giełdowej, ceny bieżącej, a teraz można powiedzieć nawet: ceny godzinowej.
Perspektywa obniżki cen energii przekonuje Polaków do inwestycji w panele fotowoltaiczne a rozwiązania przedstawione wyżej służą realizacji tego celu. Jednak nie każdy patrzy tylko z tego punktu widzenia.
Kontrrewolucja słoneczna
Operator sieci przesyłowej za ministrem, który go nadzoruje przypomina o bezpieczeństwie. Widać konflikt interesów między tymi priorytetami.
– Jeżeli miałbym ogólnie powiedzieć, co sądzę na temat tego projektu poselskiego, to sprowadza się to do tego, że gdyby został on wprowadzony w takiej formie, w jakiej jest w tej chwili, będzie to źródłem wielkich problemów dla Krajowego Systemu Elektroenergetycznego i dla systemów dystrybucyjnych. To jest moja pierwsza uwaga – odparł Jadwidze Emilewicz pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski. – Warto powiedzieć, że system elektroenergetyczny jest tutaj traktowany fizycznie jako wirtualny magazyn. Innymi słowy energia wyprodukowana przez prosumentów jest magazynowana w sieciach. Pojemność tej sieci jest ograniczona. To nie jest worek bez dna. Nie można tego rozciągnąć ponad miarę. Mogę państwu powiedzieć, czym to będzie skutkować. Skutkować to będzie koniecznością odmowy przyłączeń albo ograniczania. Jeżeli Wysoka Izba, poselska i senacka, uzna, że ma to być obowiązkowe, to krajowy dyspozytor mocy będzie musiał ograniczać produkcję energii w tych instalacjach, a to oznacza, że trzeba będzie im za to zapłacić. Opłata, która będzie z tym związana, będzie opłatą uiszczaną przez wszystkich innych korzystających z systemu elektroenergetycznego. Warto brać to pod uwagę, bo tak ten system wygląda. To powiedziawszy, wydaje mi się, że warto rozważyć cały ten projekt od tej strony, od strony kontekstu dla rozwoju prosumenckiej elektroenergetyki. Jeżeli tak go rozważymy, okaże się, że wymaga on bardzo istotnych modyfikacji – ostrzegał.
Operator sieci przesyłowej Polskie Sieci Elektroenergetyczne mówił o wyzwaniach fotowoltaiki ustami Tomasza Sikorskiego. – Po przekroczeniu pewnego poziomu mocy zainstalowanej w źródłach fotowoltaicznych pojawiają się negatywne skutki uboczne. Dotyczy to zarówno pracy systemu, jak i pracy elektrowni konwencjonalnych, które są ciągle potrzebne do pokrycia zapotrzebowania i ciągle będą. W odniesieniu do systemu elektroenergetycznego poziom ten właśnie osiągamy. W tej chwili źródła fotowoltaiczne bardzo pomagają nam przy tym zapotrzebowaniu, które mamy, ale w momencie, kiedy dalej będą narastać w takim tempie, dochodzimy do granicy możliwości absorpcji energii ze źródeł energii i będzie dochodziło do tego, o czym, znowu, mówił pan minister Naimski: będziemy musieli dokonywać redukcji źródeł odnawialnych. Nie jest to w interesie odbiorców krajowych, ponieważ będą źródła wytwórcze, na które zostały wykorzystane istotne nakłady systemów wsparcia, a te źródła nie będą produkowały energii. W takich warunkach dalszy rozwój źródeł odnawialnych musi być oparty na przesłankach ekonomicznych, odzwierciedlających korzyści i uwarunkowania techniczne pracy tych źródeł w systemie.
Sikorski przekonywał, że fotowoltaika powinna obecnie rozwijać się na zasadach rynkowych i należy usunąć system opustowy powodujący wzrost zapotrzebowania. – Z tego powodu taka stymulacja jest stymulacją bardzo niebezpieczną, która może doprowadzić do deficytów energii – przekonywał. Krytykował też pomysł prosumenta wirtualnego. – Tego typu rozwiązanie jest całkowicie nieadekwatne do funkcjonowania rynku energii elektrycznej z prostego powodu, takiego, że ingeruje ono mechanizm zawierania transakcji handlowych na rynku energii elektrycznej – mówił w Sejmie. Nie chciał także zwalniania z opłat dystrybucyjnych. – W naszej ocenie jest to niedopuszczalne, ponieważ narusza to prawa i interesy odbiorców, którzy nie są prosumentami. W prosty sposób prowadzi to do subsydiowania – dodał. – korekty projektu w zakresie, jaki wymieniłem, plus dodatkowo kilka mniejszych, są niezbędne, by nowe regulacje tworzyły warunki do rozwoju prosumentów energii odnawialnej uwzględniające interes wszystkich odbiorców. Z drugiej strony chciałem podkreślić, że wdrożenie tej nowelizacji jest pilne, dlatego że aktualny system już ma wadę i nie może dłużej być kontynuowany, ponieważ stworzy takie same problemy jak proponowana nowelizacja – podsumował Sikorski.
– Rozumiejąc wszystkie wyzwania związane z trudnościami technicznymi, z dystrybucją energii, wydaje się, że projekt ten mityguje ryzyka i ograniczenia, demokratyzuje, jak powiedziałam, i przede wszystkim daje szanse na dostarczenie i odbiór taniego i czystego prądu w sposób nieprzewymiarowany tam, gdzie jest on potrzebny – parowała Jadwiga Emilewicz.
Kompromis na rzecz bezpieczeństwa energetycznego?
Mamy zatem do czynienia z klasycznym sporem o dwa wierzchołki trójkąta bezpieczeństwa energetycznego. Trzy z nich to: bezpieczeństwo, akceptowalna cena i środowisko. Minister Naimski skupia się na bezpieczeństwie, a minister Emilewicz na cenie. Warto pogodzić te racje.
Jedno z rozwiązań to powiązanie wsparcia fotowoltaiki z obowiązkiem oraz wsparciem magazynów energii pozwalających stabilizować takie źródła. Takie rozwiązanie oznaczałoby podwojenie kosztu wsparcia, bo instalacja fotowoltaiczna może kosztować 15-50 tysięcy i podobne są ceny najtańszych magazynów energii. Być może jednak warto zainwestować w stabilny rozwój źródeł dających obniżki cen energii tak potrzebne gospodarstwom domowym i firmom w Polsce.
Warunki brzegowe to racjonalne inwestycje w fotowoltaikę, które nie będą przerośnięte i niedostosowane do zdolności systemu. Z drugiej strony potrzebne są dalsze inwestycje w rozbudowę systemu dystrybucji, który do tej pory nie przygotował się na rewolucję odnawialną, o czym przypominała na Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach szefowa departamentu źródeł odnawialnych Urzędu Regulacji Energetyki Katarzyna Szwed-Lipińska. Polacy przeoczyli tę rewolucję i teraz muszą nadrabiać zaległości w sposób zapewniający bezpieczeństwo energetyczne w pełnej krasie, zgodnie z trzema wierzchołkami trójkąta jego definicji.
Trwają prace nad czwartym powiększeniem budżetu programu Mój Prąd. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej znów zwiększa pulę pozwalając na dotację ponad 20 tysięcy instalacji znajdujących się obecnie na listach rezerwowych. Polacy inwestują w słońce, a wojna polityków o to, w jaki sposób odpowiedzieć na tę potrzebę powinna zakończyć się rozwiązaniem konstruktywnym. Tej rewolucji nie da się już przeoczyć, trzeba się nauczyć z nią żyć.