KOMENTARZ
Wojciech Jakóbik
Redaktor naczelny BiznesAlert.pl
Dnia 14 i 15 stycznia [tt] Warszawę odwiedzi komisarz ds. energii i klimatu Unii Europejskiej Miguel Arias Canete. Wśród szeregu ważnych tematów, Polska powinna podnieść kwestię Nord Stream 2 [/tt] , oraz zagrożenia dla bezpieczeństwa dostaw surowca nie tylko z Rosji, ale i z Niemiec, które ten projekt może tworzyć.
Komisja Europejska przyznaje rację krajom Europy Środkowo-Wschodniej jak Polska, które obawiają się negatywnego wpływu rozbudowy Gazociągu Północnego na ich bezpieczeństwo energetyczne. Nie zamierza jednak blokować projektu, a jedynie zapewnić, że będzie on zgodny z prawem broniącym zdrowej konkurencji. Nord Stream 2 ma stać się nowym szlakiem dostaw do klientów europejskich, który pozwoli na przeniesienie do niego gazu słanego obecnie przez Ukrainę. Pierwotnie Rosjanie zapowiadali taki ruch na 2019 rok, ale mówią już tylko o możliwości redukcji, prawdopodobnie zdawszy sobie sprawę, że część umów gazowych z klientami europejskimi zakłada określony punkt odbioru gazu na zachodniej granicy ukraińskiej i wykracza terminem obowiązywania poza zapowiedzianą cezurę. Dlatego tranzyt przez terytorium naszego sąsiada może maleć stopniowo.
Jak informowałem w październiku 2015 roku, należy wziąć pod uwagę scenariusz, w którym Gazprom zechce zatrzymać dostawy do Polski przez Gazociąg Jamalski, w celu zmniejszenia znaczenia naszego kraju w tranzycie gazu, analogicznie do ruchu wobec Ukrainy. Umowa na dostawy gazu od Rosjan kończy się w 2022 roku i wtedy będzie możliwa zmiana punktów odbioru. Niewykluczone, że zgodnie z prawdopodobnym trendem budowy rynku pod Nord Stream, Gazprom zechce dostarczać nam surowiec przez Niemcy, zwiększając znaczenie tranzytowe naszego zachodniego sąsiada, a zmniejszając nasze. Wtedy może pojawić się problem, o którym urzędnicy w Warszawie i Brukseli coraz głośniej rozmawiają. Przy pomocy niemieckiej infrastruktury, Gazprom może wysadzić polski program dywersyfikacji dostaw gazu – zgodnie z literą prawa. O sprawie dyskutują już ministerstwo gospodarki, Urząd Regulacji Energetyki i inne kluczowe podmioty na rynku gazu w Polsce. Zainteresowały tematem Komisję Europejską. Oczekują działań zapobiegawczych.
Więcej: Powrót Katarzyny Wielkiej
Te informacje znalazły niedługo później potwierdzenie. Na stronie Rządowego Centrum Legislacyjnego można znaleźć korespondencję Prezesa Urzędu Regulacji Energetyki Macieja Bando do Sekretarza Stałego Komitetu Rady Ministrów Małgorzaty Hirszel. [tt] Prezes URE przyznaje, że Gaz-System sygnalizował zagrożenie dla dostaw gazu przez rewers na Jamale [/tt] , chociaż oficjalnie jego przepustowość dla dostaw do Polski jest dostępna na zasadach ciągłych, czyli w dowolnym, wybranym przez Polaków momencie.
Bando pisze w związku z przedstawionym przez ministerstwo gospodarki projektem rozporządzenia rządu w sprawie minimalnego poziomu dywersyfikacji dostaw gazu z zagranicy. Przekazuje swoje uwagi. Odnośnie rewersu jamalskiego pisze, że chociaż w planie resortu zapisano, że dostawy na tym kierunku są oferowane na zasadach ciągłych, a więc gwarantujących bezpieczeństwo w przypadku przerw w dostawach ze Wschodu przez Gazociąg Jamalski, to „wskazać należy”, że Operator Gazociągów Przesyłowych Gaz-System S.A. zgłaszał wątpliwości związane z możliwością zapewnienia ciągłości dostaw z kierunku Niemiec do Polski poprzez punkt wejścia Mallnow”.
Na mocy instrukcji przesyłowej Gascade, na gazociągach pod nadzorem tej firmy dopuszczono do konkurencji przepustowości (competing capacities) z priorytetem w dostarczaniu gazu do magazynów. Zatem w wypadku zwiększonego zainteresowania dostawami tym szlakiem, priorytetem JAGAL będzie dostarczenie surowca magazynowi w Peissen. W 2017 roku moc zatłaczania gazu do Kathariny wyniesie 26 mln m3 gazu ziemnego dziennie. Tymczasem przepustowość rewersu fizycznego z Niemiec do Polski to 620 tysięcy m3 na godzinę, czyli 14,88 mln m3 dziennie. Oznacza to, że w wypadku [tt] gdyby Gazprom Germania zechciał zatłoczyć gaz do Kathariny, zostałaby zablokowana możliwość sprowadzenia gazu z Niemiec do Polski [/tt] . W konsekwencji fizyczny rewers przestałby zapewniać Polakom moc na zasadach ciągłych. Termin ten oznacza dostawy na żądanie klienta w dowolnym momencie. W rzeczywistości niemiecki rewers działałby już na zasadach przerywanych, czyli nie gwarantując bezpieczeństwa. [tt] Któregoś dnia Polacy mogliby poprosić o gaz i go nie dostać [/tt] , bo Gascade tłoczyłaby akurat gaz do magazynu. Zwykle zatłaczanie odbywa się latem, ale należy pamiętać, że magazyn, o którym mowa jest kawernowy, co pozwala na uruchomienie pompowania „jednym guzikiem”. Ktoś mógłby użyć go w sezonie grzewczym, by przetestować nerwy Polaków. – informowaliśmy.
[tt] O tym, że problem jest realny, informowała w listopadzie Gazeta Wyborcza [/tt] . Obawy operatora polskich gazociągów, Gaz-System, „pojawiły się po rozmowach z Gascade na temat nowych zasad dostępu do gazociągów w Niemczech. Problem polega na tym, że od listopada firmy, które handlują gazem w Niemczech mogą w każdej chwili zarezerwować dostęp do większości tamtejszych gazociągów. Wyjątek stanowią połączenia między sieciami operatorów przesyłowych. Działanie takie może ograniczyć dostęp do połączenia polskim systemem przesyłu gazu poprzez punkt w Mallnow – czytamy w Wyborczej.biz. – Gaz-System przypomniał, że zgodnie z rozporządzeniem SOS w punkcie w Mallnow powinna być zapewniona ciągła przepustowość. Tymczasem od listopada niemieckie przepisy pozwalają traktować to połączenie jak zwykły punkt handlu gazem, do którego dostęp zależy od konkurencji na rynku niemieckim. Polski operator przekazał już swoje wątpliwości niemieckiemu regulatorowi Bundes-netzagentur oraz w Komisji Europejskiej.
– Z posiadanych przeze mnie informacji wynika, że [tt] instrukcje ruchu i eksploatacji gazowych sieci przesyłowych poszczególnych państw nie zostaną ujednolicone w stopniu satysfakcjonującym [/tt] dla rynków narażonych na ryzyka, jakie występują w państwach Europy Wschodniej. Każde państwo będzie miał dość dużą suwerenność w ustalaniu swojej instrukcji i w przypadku kryzysu będzie mogło nadawać poszczególnym działaniom taki priorytet, jakie jego operator narodowy uzna za stosowne. Funkcjonowanie bez zakłóceń fizycznego rewersu np. na gazociągu jamalskim w warunkach kryzysowych stoi pod dużym znakiem zapytania. Jeśli np. dowolny operator sieci zadecyduje, że w przypadku sytuacji kryzysowej priorytetem na jego obszarze będą np. odbiorcy wrażliwi albo magazyny gazu, to będzie w stanie ograniczyć lub całkowicie nie dopuścić do rewersowego przepływu gazu w stronę Polski – powiedział podczas Dolnośląskiego Kongresu Energetycznego Piotr Woźniak, były minister gospodarki, a obecnie p.o. prezesa PGNiG.
Polskę ma jednak chronić prawo unijne. Urząd Regulacji Energetyki podaje, że celem rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 994/2010 z dnia 20 października 2009 r. w sprawie środków zapewniających bezpieczeństwo dostaw gazu ziemnego i uchylenia dyrektywy Rady 2004/67/WE – zwanego rozporządzeniem SOS (security of supply – bezpieczeństwo dostaw), jest zapobieganie oraz łagodzenie potencjalnych skutków kryzysu spowodowanego przerwaniem dostaw gazu.
Zgodnie z przepisami rozporządzenia państwa członkowskie powinny wspierać działania ukierunkowane na dywersyfikację źródeł energii oraz dróg i źródeł zaopatrzenia w gaz. Ze stron URE dowiadujemy się, że rozporządzenie określa trzy rodzaje sytuacji kryzysowej: „stan wczesnego ostrzeżenia”, „stan alarmowy” i „stan nadzwyczajny”. W sytuacji zagrożenia państwa członkowskie muszą zapewnić transgraniczną dostępność własnej infrastruktury przesyłowej i pojemności magazynowych. W takim przypadku, Komisja Europejska będzie musiała ogłosić stan kryzysowy na poziomie UE lub w odniesieniu do danego regionu, gdy zwrócą się o to dwa państwa członkowskie, które ogłosiły krajowy stan zagrożenia. Podczas stanu zagrożenia na poziomie UE, Komisja będzie zapewniać sprawną wymianę informacji, spójność krajowych działań i koordynację z państwami trzecimi.
Na mocy dyrektywy [tt] Komisja Europejska ma koordynować ewentualną reakcję na zakłócenia dostaw gazu do Polski [/tt] , jeżeli takowe miałyby wystąpić. Polska powinna oczekiwać od komisarza Miguela Ariasa Canete odpowiedzi na obawy sygnalizowane w Brukseli przez rząd i Gaz-System. Nord Stream 2 jest zagrożeniem geopolitycznym dla regionu Europy Środkowo-Wschodniej. Niesie ze sobą także niebezpieczeństwo dla pewności dostaw gazu do Polski. [tt] Powinniśmy oczekiwać gwarancji bezpieczeństwa od Brukseli [/tt] .
Ważnym aspektem rozmów o bezpieczeństwie gazowym Polski powinny być także postulaty reformy rozporządzenia SOS na rzecz wzmocnienia mechanizmów solidarnościowych. To postulat Warszawy, który powinniśmy nadal promować. To mechanizm, który zabezpieczą polskich odbiorców gazu przed zagrożeniami dla bezpieczeństwa dostaw. – Propozycja ta padła ze strony Polaków właśnie dlatego, by zwiększyć bezpieczeństwo dostaw, szczególnie w sytuacjach zagrożenia – przypomina Aleksandra Gawlikowska-Fyk z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych