KOMENTARZ
Wojciech Jakóbik
Redaktor naczelny BiznesAlert.pl
Trwają działania Rosji, w tym Gazpromu, na poziomie informacyjnym, które mają sprowokować Polaków i podważyć ich wiarygodność w oczach partnerów kluczowych dla realizacji ambitnego planu dalszej dywersyfikacji źródeł dostaw poprzez budowę Korytarza Norweskiego. Na razie Polacy reagują spokojnie.
Ograniczenie dostaw gazu rosyjskiego przez Ukrainę nastąpiło 30 czerwca. Wyniosło ono około 20 procent i z informacji przekazanych Polakom przez Gazprom miało charakter wyłącznie techniczny. 1 lipca poziom dostaw zaczął wracać do normy. Do podobnego ograniczenia doszło we wrześniu 2014 roku, kiedy również było ono argumentowane powodami technicznymi. Skala problemu była większa. Przerwy nastąpiły w okresie wtłaczania gazu do magazynów, a nieustalone ograniczenie wyniosło 45 procent dostaw. Mieliśmy wtedy do czynienia z dużym odzewem polskich mediów, który nazwałem „medialnym kryzysem gazowym”, bo kryzys był realny tylko na poziomie nagłówków materiałów prasowych, a w rzeczywistości ograniczenia nie miały wpływu na funkcjonowanie polskiej gospodarki. PGNiG uzupełniło niedobory dostawami z giełdy niemieckiej, co przy ówczesnych różnicach cen pozwoliło mu zarobić i wykazać lepsze wyniki za 2014 rok. Gazprom został później zobligowany do rekompensaty za niezrealizowaną część dostaw w postaci rabatu na dostawy w późniejszym okresie. Podobnych działań mają prawo oczekiwać Polacy tym razem. Warto podkreślić, że obniżenie dostaw gazu z Rosji w obliczu dostępności terminala LNG w Świnoujściu oraz (kwestionowanej dostępności) rewersu na Gazociągu Jamalskim, nie stanowiło żadnego zagrożenia dla bezpieczeństwa energetycznego kraju. Mogło jednak prowadzić do histerii w mediach i ośrodkach decyzyjnych w Polsce, co miałoby korzystne skutki z punktu widzenia polityki Rosjan w regionie.
Tegoroczna przerwa w dostawach od Gazpromu następuje po serii materiałów prasowych i stanowisk przedstawicieli firmy oraz Kremla na temat polskiego planu dywersyfikacji dostaw gazu opisywanych przeze mnie szerzej w czerwcu. Wrzutki rosyjskie zmierzają do podważenia sensu budowy Korytarza Norweskiego i przekonania partnerów Polski w regionie – m.in. Skandynawów i krajów Grupy Wyszehradzkiej, – że pod płaszczykiem bezwarunkowego oporu względem kontrowersyjnego projektu nowego gazociągu przez Morze Bałtyckie o nazwie Nord Stream 2, Polacy pracują już nad pozyskaniem za jego pomocą gazu z Rosji. To także próba izolacji Polski w oporze wobec kontrowersyjnego projektu, wobec którego udało się pozyskać głosy przeciwne w Rumunii, krajach bałtyckich, Grupie Wyszehradzkiej i jest szansa na pozyskanie ich w Skandynawii.
- Przerwa dostaw tradycyjnym szlakiem może w przyszłości posłużyć Rosjanom, jako argument za zmianą szlaku dostaw, które w części świadczone są przez połączenie na granicy z Ukrainą w Drozdowiczach, na trasę Nord Stream 2-OPAL/EUGAL-Czechy-Słowacja-Polska. Mogą próbować przekonać do niej Polaków i innych odbiorców przed zakończeniem umów gazowych (Polska kończy swoją umowę z Rosją w 2022 roku), w których zapisane są określone punkty odbioru. Rosjanie wielokrotnie w historii próbowali podkopać wiarygodność dostaw gazu przez Ukrainę, chociaż to ich sieć przesyłowa gazu jest znacznie bardziej awaryjna. Według danych Ukrtransgazu, który poinformował 30 czerwca o ograniczeniu dostaw, gazociągi rosyjskie są statystycznie w sposób widoczny mniej bezpieczne od ukraińskich. Wskazuje na to porównanie ilości wypadków na 1000 km sieci przesyłowej. Za dostarczenie surowca na zachodnią granicę Ukrainy odpowiada Gazprom, bo tam ustalone są punkty odbioru dostaw dla klientów europejskich.
- Ważnym wymiarem działań Rosjan może być podkopanie szans na pozyskanie większej ilości rewersowych dostaw gazu z rynku europejskiego, które pozwalają ograniczyć zakupy w rosyjskim Gazpromie. 30 czerwca Naftogaz i Gazprom rozpoczęły rozmowy o dostawie do 3 mld m3 gazu ziemnego w trzecim kwartale 2016 roku. W czerwcu Ukraińcy poinformowali o tym, że zakończą swoją część budowy Gazociągu Polska-Ukraina w 2017 roku. Działania Rosji mogą także podważać wiarygodność partnerów ukraińskich w staraniach o udział spółek europejskich w prywatyzacji operatora sieci gazociągów Ukrtransgaz. Rozdział właścicielski Naftogazu, spółki-matki operatora, rozpoczął się w zeszłym tygodniu.
- Informacja o przerwach dostaw do Polski pojawiła się w dzień rozpoczęcia procedury open season dla Gazociągu Polska-Słowacja. W tym kontekście także pojawiła się wrzutka. Słowacki Eustream omówił z Gazpromem konsekwencje powstania Nord Stream 2 dla tranzytu przez słowackie gazociągi. Uzyskał nieujawnione gwarancje Rosjan dotyczące utrzymania poziomu dostaw przez Słowację nawet, jeśli nowa magistrala powstanie. Gazprom poinformował, że Słowacy zgodzili się na odbiór rosyjskiego gazu przez Nord Stream 2, ale brakuje oficjalnych dokumentów na ten temat i nie ma takiej informacji w oficjalnym stanowisku słowackiego operatora. Biorąc pod uwagę, że nowy rząd w Warszawie ma zamiar uzależnić terminarz budowy połączeń gazowych od ich przydatności dla dywersyfikacji, ruch Rosjan mógł zmierzać do podkopania w oczach Polaków sensu budowy połączenia gazowego ze Słowacją, które jest elementem wspieranego przez Komisję Europejską projektu Korytarza Północ-Południe. Polska definicja „realnej dywersyfikacji” zakłada, że przydatne połączenie gazowe to takie, które daje dostęp do nierosyjskiego gazu. Możliwe, że Rosjanie liczyli na emocjonalną reakcję Polaków w postaci niepokojących partnerów Korytarza pretensji odnośnie konszachtów z Gazpromem. Wrzutka o zainteresowaniu Polaków gazem z Nord Stream 2, dementowana konsekwentnie przez polskie firmy i rząd, pomogłaby wywrzeć wrażenie braku logiki w działaniach Warszawy w odczuciu Bratysławy i innych stolic, a także izolacji w regionie. Podanie w wątpliwość szans Gazociągu Polska-Słowacja mogłoby także zaszkodzić atrakcyjności open season na jego przepustowość. Warto także podkreślić, że 1 lipca Polska objęła przewodnictwo w Grupie Wyszehradzkiej, a wrzutki na temat Eustream i Gazociągu Polska-Słowacja mogłyby stanowić pierwszy zgrzyt w pracach prezydencji.
- Sytuację na rynku polskim bacznie obserwują potencjalni partnerzy dla dostaw gazu z Norwegii. Ambasada norweska, a także firmy gazowe, jak włoskie ENI, próbują ustalić na ile realne są plany Warszawy, które – co istotne dla wiarygodności – są podejmowane po raz trzeci. Pierwsza próba budowy gazociągów łączących Polskę ze złożami szelfu norweskiego została podjęta za rządów premiera Jerzego Buzka w latach 1997-2001, następna w okresie rządów Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego w latach 2005-2007 roku. Porażka tych planów, a szczególnie wolta rządu Leszka Millera w 2001 roku, który porzucił przygotowany plan budowy gazociągu z Norwegii, podważyła zaufanie do Polaków. Warszawa konsekwentnie zabiega o odzyskanie twarzy poprzez zwiększanie zaangażowania na szelfie przez PGNiG i Grupę Lotos. Należy podejrzewać, że działania Rosjan, które zmierzają do wywołania nerwowej reakcji w Polsce, mają dodatkowo podkopać zaufanie partnerów skandynawskich.
Do końca roku ma zakończyć się studium wykonalności połączenia Baltic Pipe, które ma być pierwszym etapem projektu Korytarza Norweskiego. Ma połączyć Polskę z Danią. Już teraz podmioty potencjalnie zainteresowane handlem gazem przez Baltic Pipe na skalę regionalną patrzą Polakom na ręce, a każde nerwowe działanie może podkopać starania Warszawy o budowę zainteresowania nowym połączeniem. Być może na to liczą Rosjanie, którzy próbują stworzyć wrażenie izolacji Polaków w ich krytyce Nord Stream 2 i promocji nowego gazociągu. Dla rentowności dostaw, według informacji PGNiG, niezbędne jest wykazanie zainteresowania w regionie na 7 do 10 mld m3 rocznie. Część może pokryć ewentualna umowa na dostawy od Statoil dla PGNiG (jak w planach rządu Buzka 4 mld m3), część zapewni tranzyt surowca ze złóż pod kontrolą Polaków (np. 1 mld m3 rocznie). Resztę mocy zużyć powinny kontrakty innych podmiotów, aby wypełniona została zasada third party access, która jest elementem unijnych regulacji antymonopolowych i zakłada wolny dostęp do przepustowości gazociągów przesyłowych.
Pomimo zabiegów rosyjskich, Warszawa reaguje w sposób stonowany. Pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski oczekuje od Rosjan wyjaśnień na temat powodów nieuzgodnionego ograniczenia dostaw. Gaz-System kontynuuje współpracę z partnerami regionalnymi. Spokojna egzekucja zobowiązań Gazpromu i systematyczne poszukiwanie konsensusu regionalnego dla Korytarza Norweskiego, to najlepsza odpowiedź na grę Moskwy. Polska nie może dać się wtłoczyć w kliszę partii wojny i pokoju w Europie. Rosjanie dzielą Europejczyków na tych, z którymi można rozmawiać i tych nieobliczalnych, których należy izolować. Niektórzy partnerzy europejscy, w tym Niemcy, niestety podejmują tę grę. Spokój i przewidywalność Polaków to elementy niezbędne dla realizacji śmiałego planu sięgnięcia po gaz norweski i urentownienia gazoportu w Świnoujściu poprzez nowe umowy na dostawy LNG.