– Jeden dodatkowy tankowiec tygodniowo w Gdańsku z innego niż kierunek wschodni powoli nam wyeliminować ropę z Rosji – mówi Michał Kurtyka, były minister klimatu i środowiska. – Polska jest w stanie szybko ograniczyć import gazu z Rosji o 50 procent i całkowicie z niego zrezygnować w ciągu roku – dodaje i apeluje o unijne embargo na rosyjskie węglowodory.
BiznesAlert.pl: Czy wprowadzenie unijnego embarga na surowce z Rosji jest zasadne?
Michał Kurtyka: Zasadne i konieczne. Trzeba przestać sponsorować tę wojnę. To kręgosłup gospodarki i budżetu rosyjskiego przynoszące średnio co dwa- trzy dni prawie miliard dolarów dziennie, a zatem szansą na pokój i zakończenie konfliktu jest odcięcie źródła jego finansowania. Musimy podjąć wszelkie możliwe działania na rzecz ograniczenia importu węglowodorów z Rosji. Polska jest do tego bardzo dobrze przygotowana.
Od czego zacząć?
Należy zacząć od ropy, której całkowity import wynosi 475 tys. baryłek ropy dziennie, z czego z Federacji Rosyjskiej sięga około 300 tysięcy baryłek na dobę. Reszta to Arabia Saudyjska, w mniejszym stopniu Nigeria oraz Norwegia. W 2019 roku mieliśmy moment, w którym zanieczyszczenie ropy z Rosji gwałtownie wzrosło i zatrzymaliśmy dostawy przez ropociąg Przyjaźń. To było testowanie naszego systemu – wtedy przez 46 dni poradziliśmy sobie dzięki zapasom oraz zakupom spotowym przez obie rafinerie, ale głownie przez Rafinerię Gdańską. Naftoport świetnie wtedy zdał egzamin pokazując, że możemy funkcjonować bez dostaw drogą lądową. Zwiększenie wykorzystania magazynów oraz przerobu w rafineriach daje możliwość zatrzymania dostaw z Rosji w ogóle.
Dobrze, ale czy jesteśmy w stanie sobie z tym sami poradzić?
Działania na rzecz porzucenia rosyjskiej ropy należy podjąć we współpracy z Amerykanami i Unią Europejską. Prezydent USA Joe Biden ogłosił embargo na ropę, a jednocześnie wiemy, że Stany mają olbrzymi potencjał wzrostu wydobycia. Potrzebna jest deklaracja Waszyngtonu o maksymalnym zwiększeniu produkcji i eksportu do Europy. Dostawy do Polski powinny mieć priorytet, to powinien być cel dla naszej dyplomacji. Pojawia się tu pewna wewnętrzna trudność, gdyż Demokraci szli do wyborów z hasłami ograniczeniem wydobycia węglowodorów. Można jednak oczekiwać z ich strony zrozumienia, że obecna sytuacja wymaga od nich wykonania dwóch kroków do tyłu. Ale dzięki temu Europa będzie miała możliwość zupełnej rezygnacji rosyjskich surowców. Jednocześnie trzeba myśleć o dostawach z Iranu (zniesieniu sankcji) i Arabii Saudyjskiej. Sam Iran i Arabia Saudyjska mogłyby właściwie z dnia na dzień zwiększyć eksport ropy łącznie nawet o 6 mln baryłek dziennie zwiększonej produkcji – czyli 20 razy więcej, niż importujemy z Rosji do Polski. Warto się jednak spieszyć, bo kolejka chętnych do kontraktów z Saudyjczykami będzie duża. Wydaje się realne zwiększenie zakupów od Saudyjczyków nawet na poziomie odpowiadającym dzisiejszym zakupom od Rosjan, pozostaje jednak problem techniczny w naszych rafineriach. Tu nie mamy czasu i już powinniśmy dokonywać zmian w Gdańsku i Płocku. Zadbanie o zwiększenie możliwości przerobu ropy nierosyjskiej musi być priorytetem naszych spółek rafineryjnych. Lotos przechodzi wiosną remont, przy okazji którego należy podjąć ten temat. Obie spółki polskie mogą przerabiać dużo ropy nierosyjskiej, ale idealny substytut to ropa irańska.
Tej na razie nie ma, ze względu na embargo.
W tym zakresie potrzebne jest skoordynowane działanie UE i NATO. Dlatego, jeśli partnerem głównym ma być Arabia Saudyjska, to nie można tracić czasu, licząc na sukces rozmów wiedeńskich o programie irańskim. To jest poza nami. A widzimy działania rosyjskie na rzecz opóźnienia porozumienia. Są także inne konsekwencje. Jeżeli zatrzymalibyśmy transport ropy przez Ropociąg Przyjaźń i importowali ropę przez Gdańsk, to na końcu Przyjaźni znajduje się Rafineria Schwedt w 96 procentach należąca do Rosnieftu. To oznacza całkiem inny efekt na rynku w naszej części Europy.
Szacuję, że z 300 tysięcy baryłek ropy zależności od Rosji możemy dosyć szybko uzyskać około 200 tysięcy baryłek substytucji dzięki zmianom w rafinerii. 300 tysięcy baryłek ropy dziennie oznacza, że potrzebny będzie jeden dodatkowy tankowiec tygodniowo z innego niż kierunek wschodni, aby zastąpić ropę z Rosji. Zanim jednak zabezpieczymy te dostawy, możemy uruchomić zapasy. Na dzisiaj mamy je w magazynach na około 120 dni importu. Innym rozwiązaniem jest ograniczyć popyt dając spadek zależności o kolejne 100 tysięcy baryłek. Środki ograniczające popyt wprowadzają się same przez kryzys, ale wsparciem dla nich będzie upowszechnienie telepracy, dalsza elektryfikacja transportu miejskiego i podmiejskiego, czy też wprowadzenie bezpłatnego transportu publicznego w miastach co pozwoli ograniczać zużycie ropy w Polsce bez większych konsekwencji dla gospodarki. Priorytetem powinno być uruchomienie dostaw ropy do Polski, w uzgodnieniu z Unią Europejską i USA, ze względu na strategiczne miejsce na mapie oraz pomoc Ukrainie. Można to podzielić kwotowo. Polska już w połowie roku jest w stanie odciąć się od rosyjskiej ropy. Mogą nas czekać jeszcze wyższe ceny, ale w tym zakresie fundusze unijne i amerykańskie powinny zniwelować ten efekt dzięki pomocy socjalnej lub dedykowanemu funduszowi stabilizacji cen. Jesteśmy w chwili obecnej krajem strategicznym, najbliższym strefie frontowej i powinniśmy wychodzić z takimi inicjatywami na forum dyskusji z naszymi sojusznikami. Nikt za nas tego nie zrobi.
Czy kryzys energetyczny i militarny 2022 roku może zadziałać jak kryzys naftowy z XX wieku?
W latach 70. XX wieku gospodarki zachodnie zareagowały na szok cenowy gigantyczną dywersyfikacją w celu uniezależnienia się od Bliskiego Wschodu oraz budową globalnego systemu zapasów interwencyjnych. Doszło także do szybkiego rozwoju energetyki jądrowej we Francji, USA i innych krajach, aż do rewolucji łupkowej w USA dzięki kilkudziesięciu latom rozwoju technologii wydobycia ze złóż niekonwencjonalnych. To wszystko są działania stabilizujące rynek ropy po kryzysie naftowym. Ruszyły procesy technologiczne pozwalające zastępować ropę bliskowschodnią, nastąpił niebywały rozwój infrastruktury transportowej (tankowce, rurociągi, terminale) i upłynnienie rynku naftowego. Teraz mamy w zasięgu szereg rozwiązań, jak np. elektryfikacja transportu. W 2021 roku po raz pierwszy sprzedaż samochodów elektrycznych przewyższyła diesle. Pomijając wielki ciężar wojenny i humanitarny, obecny kryzys może być potężnym impulsem do zmiany paradygmatu w energetyce.
Czy jesteśmy w stanie wprowadzić unijne embargo na gaz z Rosji?
Polska jest w stanie w krótkim czasie ograniczyć import gazu z Rosji o 50 procent. W tym zakresie działania na rzecz budowy infrastruktury na szczęście idą dobrze. W ciągu najbliższego kwartału powinna zostać oddana dodatkowa grzałka w terminalu LNG w Świnoujściu zwiększająca pojemność o 1,3 mld m sześc. z 5 do 6,3 mld m sześciennych. Wzrost do 8,2 mld m sześc. jest przewidziany do końca 2023 roku. Być może da się to jeszcze przyspieszyć. Póki co, Polska związana jest kontraktem take or pay i importujemy około 9,6 mld m sześc. gazu z Rosji. Kontrakt jamalski na szczęście wygasa z końcem tego roku. Uruchomienie Baltic Pipe o przepustowości 10 mld m sześc. rocznie da przy koncesjach PGNiG i Lotosu ok. 2,5 mld m sześc. już zagwarantowanego przesyłu od 2023 roku. Należy zadbać o resztę. I to jest wyzwanie. Mam nadzieję, że zapowiadane działania na rzecz zwiększenia wydobycia do ok. 4 mld są realizowane. Reszta to zadanie zespołów zakupowych PGNiG. Norweskie złoża będą przedmiotem istotnej konkurencji, bo 46 mld m sześc. rocznie trafia z Norwegii do Niemiec. Utrzymanie Nord Stream 1 sprawi, że Niemcy będą miały wystarczająco dużo gazu, ale jeśli Unia go odetnie (a nawet zmniejszy, jak to zapowiedziano w Wersalu), konkurencja o gaz norweski wzrośnie, a kraj ten już dziś sygnalizuje osiągnięcie maksymalnych mocy wydobywczych. Mamy możliwość użycia zapasów gazu, bo pojemności magazynowe w Polsce są po tej zimie zajęte naokoło 60 procent. Należy jednak myśleć o zapasach na kolejną zimę. 70 procent zużycia gazu w Polsce to przemysł, a 30 procent to gospodarstwa domowe. Należałoby zatem ograniczyć zużycie tego paliwa, np. poprzez substytucję gazu w przemyśle oraz zastępowanie go pompami ciepła w domach. Razem uzyskujemy około 50 procent spadku importu z Rosji. Kluczem do pozostałych 50 procent jest wypełnienie przez nasze spółki gazem z Norwegii pozostałej przepustowości Baltic Pipe.
Dlaczego inne kraje nie chcą iść za naszym przykładem?
Niemcy nie podjęły zawczasu działań dywersyfikacyjnych jak Polska. Przygotowywaliśmy nasze działania mając niepisane założenie, że dostawy płyną dalej przez Niemcy. Jeżeli one będą pozbawione dostaw gazu z Rosji, to Polska może stać się dostawcą dla Niemiec. Nasze LNG i Baltic Pipe będą znaczącymi źródłami dostaw, których zabraknie Berlinowi przez brak działań w zakresie dywersyfikacji. Te same problemy będą miały np. Włochy.
Czy embargo europejskie na gaz i ropę z Rosji jest zatem realne?
To jest pytanie o cenę pokoju i bezpieczeństwa na świecie. Należy o nim rozmawiać biorąc pod uwagę arytmetykę, ale także fakt, że każda złotówka czy euro trafiająca do Rosjan to więcej pieniędzy na zbrojenia. Chyba nikt nie ma już wątpliwości, że taką pracę należy podjąć. Do uzgodnienia pozostaje czas, ale efekt jest jak najbardziej osiągalny.
Rozmawiał Wojciech Jakóbik
Jakóbik: Turbodywersyfikacja wobec inwazji Rosji na Ukrainie (ANALIZA)