Perzyński: Jaki będzie los Energiewende po końcu ery Merkel? (ANALIZA)

17 lutego 2021, 07:31 Energetyka

W Niemczech powoli nabiera rozpędu kampania wyborcza przed wyborami do Bundestagu. Ostatnia kadencja Angeli Merkel na stanowisku kanclerza przed deklarowanym przez nią przejściem na polityczną emeryturę upłynęła błyskawicznie, bo trzeba przyznać, że ostatnie 3,5 roku w niemieckiej polityce były dość burzliwe, a podobnie upłynie okres przedwyborczy w warunkach pandemii i lockdownu. Był to czas kluczowych decyzji dla Energiewende, i warto zastanowić się jak na tę kwestię patrzyły i patrzą główne siły polityczne za Odrą – pisze Michał Perzyński, redaktor BiznesAlert.pl.

Niemcy Bundestag Berlin
Bundestag. Fot. Michał Perzyński/BiznesAlert.pl

Burzliwa kadencja 2017-2021

Podczas poprzedniej kampanii wyborczej w Niemczech pisaliśmy w BiznesAlert.pl o programach partii politycznych w obszarze energetyki i klimatu, staraliśmy się przewidzieć jakich kolorów zostanie zawiązana koalicja. O tym, w jakich nieprzewidywalnych czasach żyjemy świadczy to, że wtedy niemieckie media prognozowały powstanie tzw. koalicji jamajskiej, czyli CDU/CSU (kolor czarny), FDP (żółty) i Zielonych. Po kilkumiesięcznych negocjacjach koalicyjnych (które zazwyczaj trwają w Niemczech o wiele krócej) potwierdziło się, że taka koalicja nie powstanie, a zamiast tego przedłużona miała zostać tzw. Wielka Koalicja, czyli CDU/CSU-SPD. Co ciekawe, jeszcze w czasie trwania negocjacji nad koalicją jamajską byliśmy jednym z pierwszych mediów w Polsce, które pisało o możliwości zaistnienia takiego scenariusza. Wszystko to jednak z dzisiejszej perspektywy nie ma większego znaczenia, sądząc po tempie prac małżeństwa raczej z rozsądku niż z miłości niemieckich chadeków i socjaldemokratów i licznych turbulencji wewnątrz koalicji, czy szerzej na niemieckiej scenie politycznej, które zdefiniowały ostatnie lata.

RAPORT: Wybory w Niemczech. Szansa dla Polski?

Warto przypomnieć sobie zawirowania w łonie Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej – bezprecedensowe było to, że w ciągu jednej kadencji partia miała trzech przewodniczących – po słabym wyniku wyborów landowych w Hesji Angela Merkel zrezygnowała z funkcji szefowej partii, a jej miejsce zajęła Annegret Kramp-Karrenbauer, którą komentatorzy zdążyli namaścić kontynuatorką polityki obecnej pani kanclerz. I znów wybiegające daleko w przyszłość analizy okazały się zupełnie rozbieżne z prozą życia, bo po kolejnych nieudanych dla CDU wyborach landowych w Turyngii i kompromitującej lokalnej koalicji chadeków z radykalnie prawicową Alternatywą dla Niemiec kosztowały polityczną głowę nowej przewodniczącej. Jej miejsce zajął dotychczasowy premier Nadrenii Północnej-Westfalii Armin Laschet. Szczególną uwagę w Polsce zwróciła kandydatura Norberta Roettgena, który jest wiodącą postacią w partii, która w jednoznaczny i kategoryczny sposób sprzeciwiał się budowie Nord Stream 2 – i to z tych samych powodów, dla których z projektem nie chce pogodzić się m.in. Polska.

Perzyński: O planach Norberta Röttgena, który chce wejść w buty Adenauera i zatrzymać Nord Stream 2

Krajobraz po bitwie

Komentatorzy i analitycy pomylili się również, kiedy zwiastowali, że przez taki okres zawirowań i słabych wyników CDU będzie stopniowo tracić poparcie na rzecz innych sił politycznych, przede wszystkim Zielonych i AfD. Okazało się, że po pierwsze, radykalnie prawicowa AfD jest skutecznie izolowana na niemieckiej scenie politycznej, i po osiągnięciu szklanego sufitu 12-13 procent poparcia w skali kraju, nie jest w stanie nawiązać koalicji z żadną inną partią, co jest solidarnym stanowiskiem niemieckiej klasy politycznej. Po drugie, o ile Zieloni bardzo umocnili swoje poparcie, a nawet pojawiały się sondaże dające im przewagę nad Unią Chrześcijańsko-Demokratyczną, to trend wzrostowy zatrzymała i odwróciła pandemia koronawirusa, która w Stanach Zjednoczonych pozbawiła Donalda Trumpa drugiej kadencji, ale w Niemczech wzmocniła notowania rządzących chadeków kosztem właśnie Zielonych. Wygląda więc na to, że Merkel idzie na emeryturę pozostawiając swoją partię w bardzo dobrej kondycji – z poparciem na poziomie 36 procent jest ona niemal pewna zwycięstwa w wyborach, a parlamentarna arytmetyka wskazuje, że utworzenie rządzącej koalicji bez CDU będzie niemożliwe, a sama CDU będzie w niej odgrywać pierwsze skrzypce, jak to miało miejsce od 2005 roku.

Perzyński: Powrót Merkel

W dużo gorszej pozycji są z kolei socjaldemokraci – partia z niemal 150-letnią tradycją, niegdyś reprezentująca interesy klasy robotniczej północnych Niemiec, dzisiaj jest cieniem samej siebie. Już przed wyborami w 2017 roku ostatnim, czego chciała SPD były kolejne lata koalicji z Merkel. Wtedy partia osiągnęła wynik 20 procent poparcia, co było najgorszym rezultatem od dekad. Co gorsza, cztery lata w koalicji przyniosły kolejne spadki notowań i obecnie partia ma około 15-procentowe poparcie, a zatem gra w tej samej lidze co Alternatywa dla Niemiec, bo już od jakiegoś czasu stabilnym numerem dwa wśród niemieckich partii są Zieloni z wynikiem 20 procent. Na dalszych miejscach jest lewicowa partia Die Linke, oraz liberalna FDP, która w tej kadencji wróciła do Bundestagu po latach politycznego niebytu.

Altmaier: Energiewende jest jak operacja na otwartym sercu

Postęp Energiewende

Polityka klimatyczna i transformacja energetyczna, tzw. Energiewende, były jednym z głównych punktów na agendzie ostatniego rządu Angeli Merkel. Powołana została tzw. komisja węglowa, która miała opracować mapę drogową odejścia Niemiec od węgla – w jej skład wchodzili przedstawiciele rządu federalnego, rządów krajów związkowych, których dotyczył wygaszania górnictwa, firm energetycznych, związków zawodowych i organizacji ekologicznych. Dyskusje te były niezwykle trudne, a termin ich zakończenia wielokrotnie przekładany, jednak udało się wypracować dobry kompromis, czyli taki, który wszystkie strony zgodnie uznają za zły. Niemcy ostatecznie pożegnają się z węglem do 2038 roku, chociaż mogą to zrobić wcześniej, ponieważ jednocześnie uruchomiony został aukcyjny system rekompensat za wyłączanie mocy węglowych, który został zaprojektowany tak, żeby faworyzować finansowo szybsze zamykanie elektrowni. Dość jaskrawym przykładem jest elektrownia Moorburg w Hamburgu – jej właściciel Vattenfall uruchomił ją w 2015 roku, a elektrownia ta już została zamknięta, gdyż jak argumentuje szwedzki koncern, jej błyskawiczne zamknięcie i otrzymanie w zamian rekompensat było tańszym wyjściem niż jej utrzymywanie. Inną kwestią jest los elektrowni węglowej Datteln 4, która została uruchomiona w 2020 roku, ale wciąż nie znamy daty jej ostatecznego zamknięcia.

Perzyński: Rezerwa węglowa i rekompensaty, czyli wnioski z Energiewende

Poważnym zgrzytem w gronie Wielkiej Koalicji było wprowadzenie niemieckiego odpowiednika tzw. ustawy odległościowej, która znacznie spowolniła rozbudowę energetyki wiatrowej w kraju. Spór pomiędzy ministerstwem gospodarki i energii zarządzanym przez Petera Altmaiera (CDU) a ministerstwem środowiska Svenji Schulz (SPD) dotyczył zapisu zabraniającego stawiania nowych turbin wiatrowych w promieniu stu metrów od budynków mieszkalnych. Altmaier argumentował, że rozwój energetyki odnawialnej nie może odbywać się bez uwzględnienia protestów lokalnych społeczności, z kolei Schulze podkreślała, że ustawa ta blokuje postęp Energiewende, ponieważ w ramach odejścia od atomu i węgla to właśnie OZE mają być podstawą niemieckiej energetyki. Ostatecznie spór ten udało się zażegnać, pozostawiając tę kwestię rządom krajów związkowych. W efekcie rozbudowa energetyki wiatrowej znów ruszyła, a Niemcom w zeszłym roku udało się osiągnąć 44,6 procent produkcji energii netto z OZE i osiągnąć zadeklarowany na poziomie Unii Europejskiej cel redukcji emisji CO2 na 2020 rok.

Perzyński: Niemcy uderzą w emisje CO2 swoją najpotężniejszą bronią – podatkami

Co planują partie?

Co w takim razie planują poszczególni gracze na niemieckiej scenie? Jak wiemy, kluczową rolę w politycznej układance znowu odegrają chadecy z nowym przewodnictwem. Współpracowniczka BiznesAlert.pl Aleksandra Fedorska pisała, że pomysł Armina Lascheta na politykę klimatyczną i energetyczną nie odbiega w większym stopniu od tego, co na te tematy miała do powiedzenia Angela Merkel, chociaż są pewne niuanse: – Prezentując swój program polityczny, Laschet i jego zastępca Jens Spahn zwracali uwagę na to, że cele ekologiczne i ekonomiczne powinny być realizowane równocześnie i że nie powinny być ze sobą sprzeczne. Ta wypowiedź pokazuje, że Laschet nie neguje wagi polityki klimatycznej, ale może oznaczać w przyszłości nieco inaczej rozłożone akcenty. Laschet opowiada się za kontynuacją redukcji CO2, ale poprzez jednolitą europejską cenę CO2 wraz z uzupełniającym programem wsparcia dla przedsiębiorstw. Inaczej też widzi kwestię produkcji wodoru. Rząd federalny dotychczas traktował wodór jako technologię zieloną i oznaczającą redukcję emisji. Laschet tej bezemisyjności specjalnie nie podkreśla, wodór jest jego zdaniem surowcem z dużym potencjałem dla przemysłu i energetyki – pisała.

Fedorska: Następca Merkel i lekkie hamowanie klimatyczne

Co zaś z socjaldemokratami? Kandydat SPD na kanclerza i federalnego ministra finansów Olaf Scholz obiecał większe wysiłki w walce ze zmianami klimatu, a także kompleksową, ogólnokrajową cyfryzację: – Jeżeli chcemy mieć gospodarkę neutralną pod względem emisji CO2 w 2050 roku, to wymaga największej rewolucji technologicznej, największego okresu innowacji w naszym kraju, jaki widział od dawna – powiedział Scholz. Patrząc na konkurencję międzynarodową, Scholz powiedział, że Niemcy nie mogą przeszkodzić innym krajom w planowaniu nowych elektrowni węglowych, ale same Niemcy mogą opracować alternatywy. – Jeśli nie zrobimy tego teraz, inni to zrobią, a my będziemy zdezindustrializowani” – ostrzegł. Dodał też, że konieczne są ukierunkowane inwestycje, szacowane na około 50 miliardów euro rocznie, ale większość z nich „będzie w sektorze prywatnym”. Kierownictwo SPD w osobach Scholza, Saskii Esken i Norberta Waltera-Borjansa podkreśliło, że we wrześniowych wyborach federalnych chodzić będzie o „fundamentalne pytania dotyczące kierunku zmian”. Przekonywali oni, że świat jest na rozdrożu: – Musimy zrewolucjonizować naszą produkcję w sposób ekologiczny, renegocjować zasady globalizacji i świata cyfrowego, a przy okazji stworzyć bezpieczne i dobrze płatne miejsca pracy – pisali. Aby osiągnąć cel neutralności klimatycznej do 2050 roku, SPD chce „uczynić lata 20. dekadą OZE, w której energetyka wiatrowa i słoneczna będą źródłami energii, które wykorzystamy do stworzenia czystej gospodarki wodorowej na skalę przemysłową” – przekonywali.

Perzyński: Czy zawsze warto słuchać protestujących? Przypadek atomu w Niemczech

Propozycje Alternatywy dla Niemiec, jeśli chodzi o transformację energetyczną, są powszechnie znane – partia ta przeczy globalnemu ociepleniu i liczy na zwiększenie poparcia w landach węglowych zwłaszcza we wschodnich Niemczech, gdzie zamykanie odkrywek węgla brunatnego i elektrowni węglowych wiąże się z niepokojami społecznymi w tych regionach. Nie sposób ocenić, czy ich jednoznaczne poparcie dla energetyki węglowej jest podyktowane troską o społeczności lokalne, nieuzasadnioną wiarą w rentowność węgla czy zwykłą polityczną kalkulacją. Pomysły Zielonych na energetykę z kolei znane są od lat – jednoznaczny sprzeciw wobec energetyki jądrowej i jakichkolwiek paliw kopalnych (dlatego też są oni między innymi przeciwnikami Nord Stream 2), oraz jednoznaczne poparcie dla odnawialnych źródeł energii. FDP z kolei chce przekształcić Energiewende w „paneuropejski projekt, który koncentruje się na efektywności ekonomicznej, bezpieczeństwie dostaw i ochronie środowiska”. – W tym celu należy zakończyć liberalizację wewnętrznego rynku energii i wzmocnić ekspansję sieci transeuropejskiej. Energia elektryczna powinna być wytwarzana tam, gdzie lokalne warunki pozwalają na najniższe koszty. Handel emisjami w UE jako rynkowy instrument kontrolny służący do efektywnego kosztowo unikania emisji musi wyjść z przyszłej reformy silniejszy i zostać rozszerzony na inne sektory (np. budownictwo i transport) – proponują liberałowie.

MAE chwali Niemcy za postęp Energiewende i zaleca LNG w miejsce węgla i atomu

Jak to będzie?

Jak wiadomo, długoterminowe prognozy polityczne są warte mniej więcej tyle, co długoterminowe prognozy pogody; jednak na chwilę obecną matematycznie możliwe są cztery koalicje: powrót Jamajki (CDU/CSU-FDP-Zieloni), CDU/CSU-Zieloni, utrzymanie Wielkiej Koalicji CDU/CSU-SPD (co ewentualnie mogłoby się stać z konieczności, jak w 2017 roku), albo koalicja czarno-zielona, czyli CDU/CSU-Zieloni. Chociaż najpewniej przy władzy utrzymają się doświadczeni chadecy, to mimo to będzie to już zupełnie nowa epoka po odejściu Angeli Merkel.

Perzyński: Spieszmy się kochać Merkel