icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

RAPORT: Czy uda się znów zamrozić ceny energii?

Kwestia cen energii elektrycznej nie przestaje być paląca. Powodów wzrostu cen jest kilka: zbytnie przywiązanie kolejnych polskich rządów do węgla, zaostrzająca się polityka klimatyczna i pęd za wzmożeniem inwestycji w źródła odnawialne. Z drugiej strony jednak w przyszłym roku eksperci spodziewają się spowolnienia globalnej gospodarki, wprawdzie nie tak dotkliwego jak dziesięć lat temu, ale w znacznym stopniu wyznaczającego warunki po obu stronach Atlantyku. Co w tych warunkach planuje zrobić nowo wybrany rząd Prawa i Sprawiedliwości w sprawie cen energii?

 

W zeszłym tygodniu polityk Prawa i Sprawiedliwości Jerzy Kwieciński oświadczył publicznie, że mrożenie cen energii będzie już niemożliwe. Przyznał on, że nie można zapominać o interesie obywateli, w szczególności tych dotkniętych zjawiskiem ubóstwa energetycznego. Tym samym dołączył do grupy osób dostrzegających konieczność zmian obecnego modelu. Wśród nich jest m.in. prezes Urzędu Regulacji Energetyki Rafał Gawin, który mówił podczas ostatniej konferencji EuroPOWER podobnie jak jego poprzednik, że nie jest zwolennikiem bezpośredniej ingerencji w rynek energii.

Kwieciński: Zamrożenie cen energii jest nie do utrzymania

Problemy nie uciekną

– Problem polega na tym, że możliwości szybkiego rozwiązania problemu się kończą. Zmiany w gabinecie premiera Mateusza Morawieckiego nie usunęły wyzwań sektora energetycznego w Polsce. Sytuacja na rynku energii jest podobna do ubiegłego roku. W trzecim kwartale 2019 roku cena energii na Towarowej Giełdzie Energii w kontraktach BASE na 2020 rok wyniosła 276 zł/MWh, czyli o 7 procent więcej niż w analogicznym okresie w roku ubiegłym, choć ceny w kontraktach na przyszły rok spadły od 5 listopada z ok. 265 do 257 zł/MWh. Jeden z głównych czynników wpływający na ceny energii, czyli uprawnienia do emisji CO2, zanotował wzrost w porównaniu do trzeciego kwartał 2018 roku. Trzeba było za nie płacić 26,9 euro za tonę, to o 41 procent więcej niż w roku ubiegłym. Dodatkowo ceny węgla kamiennego wzrosły o 6 procent do 11,97 zł/GJ. Długoterminowym sposobem na zmniejszenie cen energii w Polsce byłaby budowa zero i niskoemisyjnych źródeł wytwórczych, która jednak wymaga czasu, albo import energii. W tym drugim przypadku warto wspomnieć, że w trzecim kwartale tego roku Polska nadal pozostawała importerem energii netto. Przy czym Polska Grupa Energetyczna informowała, że krajowe saldo wymiany handlowej wyniosło 2,7 TWh i było najwyższe od 10 lat (import 2,8 TWh, eksport 0,1 TWh – przyp. red.). Nie jest wykluczone, że w przyszłym roku utrzyma się wysoki import, a rekord z ubiegłego kwartału zostanie pobity. PGE przyznała, że może tak być. Należy przyznać, że większy dostęp do tańszej energii z zagranicy oznaczałby mniejsze wykorzystanie rodzimego parku wytwórczego i konieczność polegania na partnerach za granicy. Wypowiedzi przedstawicieli obozu rządzącego mogą jednak świadczyć o tym, że epoka mrożenia cen energii się kończy i trwają przygotowania do ich uwolnienia. Gdyby tak się stało już teraz istnieją mechanizmy wpływu na wartość rachunku przewidziane ustawą o cenach energii, jak stała obniżka akcyzy na energię z 20 na 5 złotych za MWh oraz opłaty przejściowej o 95 procent, ale one są tylko kropla w morzu potrzeb – pisał na łamach BiznesAlert.pl nasz dziennikarz Piotr Stępiński.

Stępiński: Czy nowy rząd odmrozi ceny energii?

Inne spojrzenie

Problem ten tłumaczył również na łamach naszego portalu poseł Jan Klawiter. – Sztucznie wykreowana podwyżka cen energii sprawia, że OZE postrzegane jest jako źródło taniejącej energii: ma znikome koszty krańcowe, a przy większej cenie energii następuje szybszy zwrot zainwestowanego kapitału. Jest to jednak atrakcja pozorna, zwłaszcza dla odbiorców energii wynikająca z niepełnego rachunku kosztów: brakuje kosztów przebudowy sieci przesyłowych i dystrybucyjnych oraz – co ważne – dodatkowych nakładów jakie trzeba ponieść na energię bilansującą, która musi zostać dostarczona dla zaspokojenia potrzeb w okresie braku wiatru lub słońca. I nie jest prawdą, że wiatr zawsze gdzieś wieje, a słońce wszędzie jednakowo świeci. Twierdzącym inaczej zalecam sięgnięcie do archiwum Sejmu, do dokumentów ze spotkań Zespołu, któremu przewodniczyłem w VIII kadencji. Chociaż OZE stanowią istotny komponent transformacji sektora powinny być wprowadzane w wyniku całościowego szacunku kosztów zarówno wytworzenia energii OZE, kosztów wytworzenia energii, w okresie gdy OZE jej nie generuje, oraz pełnych kosztów dostosowania do nowego układu sieci przesyłowej i sieci dystrybucyjnych. Jak wskazuje szereg międzynarodowych analiz i raportów (IPCC, OECD, IEA i inne) OZE muszą zostać uzupełnione innymi formami generacji energii dla uzyskania oczekiwanej redukcji emisji gazów cieplarnianych i zanieczyszczeń. W zasadzie jedynym dostępnym rynkowo, bez emisyjnym i w pełni dyspozycyjnym źródłem energii elektrycznej i cieplnej jest energetyka jądrowa. Jej mankamentem jest stosunkowo długi czas potrzebny na realizację inwestycji i dyscyplina w utrzymaniu harmonogramu prac, co zabezpiecza przed nieplanowanym wzrostem nakładów w trakcie inwestycji – pisał.

Klawiter: Czy ceny energii muszą rosnąć?

Rosnące zużycie energii, zużycie konwencjonalnych elektrowni oraz wynikające z tego niezapełnione luki w popycie na energię w nadchodzącym dziesięcioleciu wymagają natychmiastowego podjęcia przez rząd RP stosownych działań wspierających inwestycję w energetykę jądrową. Uważam, że: Niezbędne jest natychmiastowe powołanie kompetentnego pełnomocnika rządu, który zapewni odpowiednie wsparcie legislacyjne, akceptację dla wybranej technologii, gotowość regulatora i rozwiązanie zapewniające odpowiednią dla sytuacji gospodarczej Polski i regionu aranżację ekonomiczną. Jeśli Polskę stać na budowę farm wiatrowych na morzu, to Polskę stać na budowę energetyki jądrowej. Niezbędne jest odtworzenie dynamicznie funkcjonującej struktury inwestycyjnej o wystarczającym potencjale ekonomiczno-organizacyjnym, mogącą być równorzędnym partnerem dla dostawców zagranicznych. Niezbędna jest znalezienie strategicznego z punktu widzenia interesów Polski dostawcy technologii zapewniającego kontynuację procesu dla wszystkich zaplanowanych bloków i miejsc wymienionych w PEP2040. Wskazana jest koordynacja regionalna (obszar Trójmorza) dla wypracowania wspólnych korzyści skali. Warto zauważyć, że prawie wszyscy nasi partnerzy w regionie dysponują energetyką jądrową – wyliczał poseł.

Zmiana warty

Inne spojrzenie na tę problematykę miał były minister energii Krzysztof Tchórzewski. Dopytywany o to, czy w 2020 roku Polskę czeka uwolnienie cen energii stwierdził, że w związku z zakończeniem swojej misji jako minister energii nie będzie się w tej sprawie wypowiadał. Zdradził, że wszystkie kompetencje w zakresie regulacji przekazał wicepremierowi Jackowi Sasinowi.

Tchórzewski zapowiada, że to wicepremier Sasin zajmie się cenami energii

– Według deklaracji Pana Premiera Mateusza Morawieckiego dział energia przechodzi w zakres obowiązków wicepremiera Jacka Sasina. Oczywiście jeżeli zostaną dokonane zmiany ustawowe to pewne przesunięcia będą możliwe zgodnie z procedurą przewidzianą w konstytucji – zastrzegł Tchórzewski. Wcześniej w rozmowie z Polską Agencją Prasową zastępca rzecznika PiS Radosław Fogiel stwierdził, że szczegóły polityki rządu w sprawie cen prądu w Polsce przedstawi nowy minister, który będzie odpowiadał za ten obszar.

Sasin: Nie będzie podwyżki cen prądu dla indywidualnych odbiorców

Nowy minister aktywów państwowych Jacek Sasin tonował emocje: W rozmowie w RMF FM był pytany o to, czy będzie podwyżka cen prądu – Mówiłem bardzo wyraźnie, że podwyżki dla indywidualnych odbiorców nie będzie. I zrobimy wszystko, żeby tak się stało” – zapowiedział. Dopytywany, jak to będzie wyglądało w przypadku firm, powiedział, że dla nich „ta podwyżka była już w tym roku, szczególnie dla dużych firm”. – Dla tych małych, średnich udało się utrzymać te ceny – ale nie da się tego robić w nieskończoność. Podmioty gospodarcze muszą liczyć się z tym, że będą musiały płacić za prąd tyle, ile wynika to z rynkowych cen wytwarzania energii – powiedział Sasin. Był on pytany o podział kompetencji między przyszłym ministrem środowiska Michałem Wosiem a ministrem klimatu Michałem Kurtyką. „Z tym środowiskiem to nie jest do końca tak, że podzieliliśmy na dwa ministerstwa. To nowe ministerstwo klimatu w bardzo tylko niewielkim stopniu przejmie kompetencje dotychczasowego ministerstwa środowiska, a w znacznie większym stopniu kompetencje dotychczasowego ministra energii, czyli cały ten zakres polityki energetycznej w sensie planowania modelu energetycznego” – powiedział. Sasin przekazał, że za ceny prądu w tej chwil odpowiada minister aktywów państwowych, czyli on. „Na razie. Dopóki nie zmieniliśmy ustawy o działach – a nie jest tak prosto zmienić, bo trzeba cały proces legislacyjny przeprowadzić – dział energia jest w tym ministerstwie.

Sasin: Nie będzie podwyżki cen prądu dla indywidualnych odbiorców

Co zrobi minister Sasin?

Proces ten na bieżąco komentował dziennikarz BiznesAlert.pl Piotr Stępiński: Czasu jest coraz mniej, bo obecny mechanizm rekompensat wygasa z końcem tego roku. Zostanie po nim stała obniżki akcyzy na energię z 20 na 5 złotych za MWh oraz opłaty przejściowej o 95 procent. To z kolei oznacza, że prezes URE, który na mocy ustawy o cenach energii z grudnia 2018 roku de facto stracił możliwość zatwierdzania taryf dla gospodarstw domowych, teraz ją odzyska. Do prezesa URE Rafała Gawina wpłynęły wnioski taryfowe od czterech największych spółek energetycznych, tj. Polskiej Grupy Energetycznej, Enei, Energii oraz Taurona. Taką informację przekazała BiznesAlert.pl Agnieszka Głośniewska, rzecznik regulatora. Nie ujawniła jednak jakie propozycje taryf przedstawiły przedsiębiorstwa energetyczne. Zapewniła, że URE podda je dokładnym analizom. Nie wiadomo jednak czy spółki wnioskują o podwyżkę. 

Stępiński: Wszyscy zapłacą za częściowe zamrożenie cen energii

– Można spekulować, że wnioskowana jest podwyżka, która może znajdować się na poziomie z ubiegłego roku, bowiem sytuacja na hurtowym rynku energii jest niemal identyczna jak w analogicznym okresie w roku ubiegłym. Można sobie przypomnieć sytuację z ubiegłego roku, gdy spółki energetyczne złożyły do prezesa Urzędu Regulacji Energetyki wnioski o zatwierdzenie taryf dla gospodarstw domowych wyższych o 30 procent. Chociaż ówczesny prezes URE Maciej Bando, krytyk ustawy o cenach energii, wezwał do pilnej korekty wniosków i obniżenia podwyżek, te nie drgnęły ani o procent. Decyzję podyktował zapewnieniem ówczesnego ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego, który stwierdził, że spółki są w stanie zaoszczędzić miliard złotych. To miał być jeden ze sposobów na to, aby ich klienci nie odczuli podwyżek w rachunkach za energię. Skoro mogły one zapewnić takie oszczędności, prezes Bando zakwestionował postulowane o przez spółki podwyżki taryf. Po pierwszym apelu ówczesnego prezesa URE szef resortu energii zapowiedział, że spółki wycofają wnioski, ale już dzień później zmienił zdanie i stwierdził, że tego nie zrobią, ponieważ działają niezależnie. Jednakże na polecenie ministra Tauron i Enea zapowiedziały, że odchudzą swoje wydatki, np. na marketing i sponsoring. Czy podobną drogą podąży wicepremier Sasin, który ma odpowiadać za regulacje w obszarze cen energii i jednocześnie sprawować nadzór na spółkami energetycznymi? – zastanawiał się Piotr Stępiński. 

Sprawy jednak nie mają się tak różowo. Z informacji BiznesAlert.pl wynika, że w złożonych wnioskach taryfowych niemal wszystkie spółki energetyczne zawnioskowały o dwucyfrową podwyżkę taryf za samą energię elektryczną, bo wnioski o taryfy dystrybucyjne jeszcze nie wpłynęły do URE. Urząd konsekwentnie milczy na temat wysokości podwyżek we wnioskach, ale według naszych informacji krążące plotki o żądaniach od co najmniej 20 procent do nawet 40 procent wzrostów nie są wcale przesadzone. Przeciwnie. Dla porównania w ubiegłym roku, przy podobnej do obecnej sytuacji na rynku energii, spółki wnioskowały o podwyżkę 30-procentową. Rzecznik URE Agnieszka Głośniewska nie chciała ujawnić BiznesAlert.pl czy wnioski taryfowe złożone przez spółki sugerują podwyżki taryf. Zapewniła jedynie, że są teraz przedmiotem szczegółowych analiz. Wnioskowana, czterdziestoprocentowa podwyżka taryf może być elementem strategii spółek, które chcą ugrać możliwie jak najwięcej. Lepiej zacząć z wysokiego C, by cokolwiek ugrać. Zwłaszcza w sytuacji, gdy nowy nadzorca energetyki, minister aktywów państwowych Jacek Sasin jednego dnia mówi o utrzymaniu cen bez podwyżek dla gospodarstw domowych, a chwilę później mówi o potencjalnym łagodzeniu skutków możliwych podwyżek. Warto jednak wiedzieć, że już ok. 60 procent z 15 mln gospodarstw domowych w potencjalnej taryfie G korzysta z ofert pozataryfowych.

Déjà vu wokół cen energii. Spółki chcą podwyżki nawet o 40 procent?

Trudno jednak się spodziewać, aby prezes URE zgodził się na tak dużą podwyżkę, której być może faktycznie chcą energetycy. Urząd dotychczas tego nie robił, hamując apetyty branży. Ale jest coś takiego, jak koszty uzasadnione i na nie prezes URE też musi zwracać uwagę. W tym wypadku będzie to koszt CO2. W ciągu roku tona uprawnień do emisji dwutlenku węgla potrafiła kosztować zarówno ok. 15 euro, jak i niemal 30 euro. Nie należy się spodziewać istotnej obniżki jej wrtości. Polska wciąż wytwarza prawie 80 procent energii elektrycznej z węgla kamiennego i brunatnego, a to przecież najbardziej emisyjne paliwa. Czy mamy do czynienia z déjà vu? Obecna sytuacja do złudzenia przypomina tę z ubiegłego roku. Wówczas minister energii Krzysztof Tchórzewski szukał pieniędzy w kasach spółek, twierdząc, że poprzez cięcie kosztów mogą zyskać miliard złotych na łagodzenie wzrostów cen energii. Ówczesny szef URE Maciej Bando wezwał więc firmy do ponownego złożenia wniosków taryfowych, skoro miały mieć oszczędności, ale spółki tego nie zrobiły. Zresztą nie musiały, bo i tak taryfa dla gospodarstw domowych zgodnie z ustawą o cenach energii (słynna ustawa z 28 grudnia 2018 roku, cztery razy nowelizowana, do dziś nie została notyfikowana w Brukseli) została zamrożona, więc jego decyzja nie była wiążąca, bo została podjęta wbrew prawu energetycznemu – zastanawiali się Piotr Stępiński i Karolina Baca-Pogorzelska.

Co na to prawo?

Sprawie można też było się przyjrzeć z prawniczego punktu widzenia na naszym portalu. W celu uniknięcia ryzyka uznania „zamrożenia” cen dla odbiorców indywidualnych w 2020 r. za pomoc publiczną należałoby zagwarantować, że wprowadzany mechanizm będzie spełniał wszystkie ww. kryteria Altmark i nie będzie stanowił w ogóle pomocy publicznej w rozumieniu TFUE. W szczególności konieczne byłoby wykazanie, że spółki obrotu uzyskują wsparcie jako ekwiwalent za świadczenie usługi w ogólnym interesie gospodarczym (UOIG, ang. SGEI), który to obowiązek zostałby wprost na nie nałożony. Dostosowanie przez spółki obrotu cen energii zostało już określone mianem UOIG na gruncie uzasadnienia do projektu czerwcowej nowelizacji Ustawy o Cenach. Należałoby jednakże postulować, aby pojęcie UOIG zostało użyte bezpośrednio w samej treści ustawy (wraz z odesłaniem do przepisów TFUE). Ponadto konieczne byłoby określenie ex ante parametrów wypłaty rekompensat (tak jak na gruncie obecnego rozporządzenia wykonawczego do Ustawy o Cenach, określającego wzory na kwotę różnicy ceny oraz rekompensaty finansowej), jak również zapewnienie, że rekompensaty będą pokrywać jedynie koszty świadczenia usługi. Dobrym pomysłem byłoby wskazanie wprost tych kryteriów w treści odpowiednich aktów prawnych oraz jednoznaczne określenie, iż z uwagi na te kryteria wprowadzane rozwiązanie nie stanowi pomocy publicznej – pisali mec. Łukasz Batory i mec. Piotr Wach z kancelarii Banasik, Woźniak i Wspólnicy.

– W naszej ocenie istnieje możliwość przygotowania mechanizmu rekompensat, który z jednej strony umożliwi utrzymanie cen dla odbiorców indywidualnych w roku 2020, a z drugiej strony nie będzie budził wątpliwości co do zgodności z przepisami europejskimi. W tym celu przygotowane rozwiązania powinny zakładać spełnienie wszystkich kryteriów Altmark, w szczególności uregulowanie rekompensat w taki sposób, aby stanowiły jedynie ekwiwalent za świadczenie usług w ogólnym interesie gospodarczym (UOIG) i pokrywały koszty poniesione przez spółki obrotu w związku ze świadczeniem tych usług. Niezależnie od powyższego konieczne jest zapewnienie niezbędnych źródeł finansowania na potrzeby wypłacania rekompensat, które mogą wynosić w skali kraju ponad miliard złotych – pisali.

Zamrożenie cen energii dla odbiorców indywidualnych w 2020 roku a pomoc publiczna (ANALIZA)

Kwestia cen energii elektrycznej nie przestaje być paląca. Powodów wzrostu cen jest kilka: zbytnie przywiązanie kolejnych polskich rządów do węgla, zaostrzająca się polityka klimatyczna i pęd za wzmożeniem inwestycji w źródła odnawialne. Z drugiej strony jednak w przyszłym roku eksperci spodziewają się spowolnienia globalnej gospodarki, wprawdzie nie tak dotkliwego jak dziesięć lat temu, ale w znacznym stopniu wyznaczającego warunki po obu stronach Atlantyku. Co w tych warunkach planuje zrobić nowo wybrany rząd Prawa i Sprawiedliwości w sprawie cen energii?

 

W zeszłym tygodniu polityk Prawa i Sprawiedliwości Jerzy Kwieciński oświadczył publicznie, że mrożenie cen energii będzie już niemożliwe. Przyznał on, że nie można zapominać o interesie obywateli, w szczególności tych dotkniętych zjawiskiem ubóstwa energetycznego. Tym samym dołączył do grupy osób dostrzegających konieczność zmian obecnego modelu. Wśród nich jest m.in. prezes Urzędu Regulacji Energetyki Rafał Gawin, który mówił podczas ostatniej konferencji EuroPOWER podobnie jak jego poprzednik, że nie jest zwolennikiem bezpośredniej ingerencji w rynek energii.

Kwieciński: Zamrożenie cen energii jest nie do utrzymania

Problemy nie uciekną

– Problem polega na tym, że możliwości szybkiego rozwiązania problemu się kończą. Zmiany w gabinecie premiera Mateusza Morawieckiego nie usunęły wyzwań sektora energetycznego w Polsce. Sytuacja na rynku energii jest podobna do ubiegłego roku. W trzecim kwartale 2019 roku cena energii na Towarowej Giełdzie Energii w kontraktach BASE na 2020 rok wyniosła 276 zł/MWh, czyli o 7 procent więcej niż w analogicznym okresie w roku ubiegłym, choć ceny w kontraktach na przyszły rok spadły od 5 listopada z ok. 265 do 257 zł/MWh. Jeden z głównych czynników wpływający na ceny energii, czyli uprawnienia do emisji CO2, zanotował wzrost w porównaniu do trzeciego kwartał 2018 roku. Trzeba było za nie płacić 26,9 euro za tonę, to o 41 procent więcej niż w roku ubiegłym. Dodatkowo ceny węgla kamiennego wzrosły o 6 procent do 11,97 zł/GJ. Długoterminowym sposobem na zmniejszenie cen energii w Polsce byłaby budowa zero i niskoemisyjnych źródeł wytwórczych, która jednak wymaga czasu, albo import energii. W tym drugim przypadku warto wspomnieć, że w trzecim kwartale tego roku Polska nadal pozostawała importerem energii netto. Przy czym Polska Grupa Energetyczna informowała, że krajowe saldo wymiany handlowej wyniosło 2,7 TWh i było najwyższe od 10 lat (import 2,8 TWh, eksport 0,1 TWh – przyp. red.). Nie jest wykluczone, że w przyszłym roku utrzyma się wysoki import, a rekord z ubiegłego kwartału zostanie pobity. PGE przyznała, że może tak być. Należy przyznać, że większy dostęp do tańszej energii z zagranicy oznaczałby mniejsze wykorzystanie rodzimego parku wytwórczego i konieczność polegania na partnerach za granicy. Wypowiedzi przedstawicieli obozu rządzącego mogą jednak świadczyć o tym, że epoka mrożenia cen energii się kończy i trwają przygotowania do ich uwolnienia. Gdyby tak się stało już teraz istnieją mechanizmy wpływu na wartość rachunku przewidziane ustawą o cenach energii, jak stała obniżka akcyzy na energię z 20 na 5 złotych za MWh oraz opłaty przejściowej o 95 procent, ale one są tylko kropla w morzu potrzeb – pisał na łamach BiznesAlert.pl nasz dziennikarz Piotr Stępiński.

Stępiński: Czy nowy rząd odmrozi ceny energii?

Inne spojrzenie

Problem ten tłumaczył również na łamach naszego portalu poseł Jan Klawiter. – Sztucznie wykreowana podwyżka cen energii sprawia, że OZE postrzegane jest jako źródło taniejącej energii: ma znikome koszty krańcowe, a przy większej cenie energii następuje szybszy zwrot zainwestowanego kapitału. Jest to jednak atrakcja pozorna, zwłaszcza dla odbiorców energii wynikająca z niepełnego rachunku kosztów: brakuje kosztów przebudowy sieci przesyłowych i dystrybucyjnych oraz – co ważne – dodatkowych nakładów jakie trzeba ponieść na energię bilansującą, która musi zostać dostarczona dla zaspokojenia potrzeb w okresie braku wiatru lub słońca. I nie jest prawdą, że wiatr zawsze gdzieś wieje, a słońce wszędzie jednakowo świeci. Twierdzącym inaczej zalecam sięgnięcie do archiwum Sejmu, do dokumentów ze spotkań Zespołu, któremu przewodniczyłem w VIII kadencji. Chociaż OZE stanowią istotny komponent transformacji sektora powinny być wprowadzane w wyniku całościowego szacunku kosztów zarówno wytworzenia energii OZE, kosztów wytworzenia energii, w okresie gdy OZE jej nie generuje, oraz pełnych kosztów dostosowania do nowego układu sieci przesyłowej i sieci dystrybucyjnych. Jak wskazuje szereg międzynarodowych analiz i raportów (IPCC, OECD, IEA i inne) OZE muszą zostać uzupełnione innymi formami generacji energii dla uzyskania oczekiwanej redukcji emisji gazów cieplarnianych i zanieczyszczeń. W zasadzie jedynym dostępnym rynkowo, bez emisyjnym i w pełni dyspozycyjnym źródłem energii elektrycznej i cieplnej jest energetyka jądrowa. Jej mankamentem jest stosunkowo długi czas potrzebny na realizację inwestycji i dyscyplina w utrzymaniu harmonogramu prac, co zabezpiecza przed nieplanowanym wzrostem nakładów w trakcie inwestycji – pisał.

Klawiter: Czy ceny energii muszą rosnąć?

Rosnące zużycie energii, zużycie konwencjonalnych elektrowni oraz wynikające z tego niezapełnione luki w popycie na energię w nadchodzącym dziesięcioleciu wymagają natychmiastowego podjęcia przez rząd RP stosownych działań wspierających inwestycję w energetykę jądrową. Uważam, że: Niezbędne jest natychmiastowe powołanie kompetentnego pełnomocnika rządu, który zapewni odpowiednie wsparcie legislacyjne, akceptację dla wybranej technologii, gotowość regulatora i rozwiązanie zapewniające odpowiednią dla sytuacji gospodarczej Polski i regionu aranżację ekonomiczną. Jeśli Polskę stać na budowę farm wiatrowych na morzu, to Polskę stać na budowę energetyki jądrowej. Niezbędne jest odtworzenie dynamicznie funkcjonującej struktury inwestycyjnej o wystarczającym potencjale ekonomiczno-organizacyjnym, mogącą być równorzędnym partnerem dla dostawców zagranicznych. Niezbędna jest znalezienie strategicznego z punktu widzenia interesów Polski dostawcy technologii zapewniającego kontynuację procesu dla wszystkich zaplanowanych bloków i miejsc wymienionych w PEP2040. Wskazana jest koordynacja regionalna (obszar Trójmorza) dla wypracowania wspólnych korzyści skali. Warto zauważyć, że prawie wszyscy nasi partnerzy w regionie dysponują energetyką jądrową – wyliczał poseł.

Zmiana warty

Inne spojrzenie na tę problematykę miał były minister energii Krzysztof Tchórzewski. Dopytywany o to, czy w 2020 roku Polskę czeka uwolnienie cen energii stwierdził, że w związku z zakończeniem swojej misji jako minister energii nie będzie się w tej sprawie wypowiadał. Zdradził, że wszystkie kompetencje w zakresie regulacji przekazał wicepremierowi Jackowi Sasinowi.

Tchórzewski zapowiada, że to wicepremier Sasin zajmie się cenami energii

– Według deklaracji Pana Premiera Mateusza Morawieckiego dział energia przechodzi w zakres obowiązków wicepremiera Jacka Sasina. Oczywiście jeżeli zostaną dokonane zmiany ustawowe to pewne przesunięcia będą możliwe zgodnie z procedurą przewidzianą w konstytucji – zastrzegł Tchórzewski. Wcześniej w rozmowie z Polską Agencją Prasową zastępca rzecznika PiS Radosław Fogiel stwierdził, że szczegóły polityki rządu w sprawie cen prądu w Polsce przedstawi nowy minister, który będzie odpowiadał za ten obszar.

Sasin: Nie będzie podwyżki cen prądu dla indywidualnych odbiorców

Nowy minister aktywów państwowych Jacek Sasin tonował emocje: W rozmowie w RMF FM był pytany o to, czy będzie podwyżka cen prądu – Mówiłem bardzo wyraźnie, że podwyżki dla indywidualnych odbiorców nie będzie. I zrobimy wszystko, żeby tak się stało” – zapowiedział. Dopytywany, jak to będzie wyglądało w przypadku firm, powiedział, że dla nich „ta podwyżka była już w tym roku, szczególnie dla dużych firm”. – Dla tych małych, średnich udało się utrzymać te ceny – ale nie da się tego robić w nieskończoność. Podmioty gospodarcze muszą liczyć się z tym, że będą musiały płacić za prąd tyle, ile wynika to z rynkowych cen wytwarzania energii – powiedział Sasin. Był on pytany o podział kompetencji między przyszłym ministrem środowiska Michałem Wosiem a ministrem klimatu Michałem Kurtyką. „Z tym środowiskiem to nie jest do końca tak, że podzieliliśmy na dwa ministerstwa. To nowe ministerstwo klimatu w bardzo tylko niewielkim stopniu przejmie kompetencje dotychczasowego ministerstwa środowiska, a w znacznie większym stopniu kompetencje dotychczasowego ministra energii, czyli cały ten zakres polityki energetycznej w sensie planowania modelu energetycznego” – powiedział. Sasin przekazał, że za ceny prądu w tej chwil odpowiada minister aktywów państwowych, czyli on. „Na razie. Dopóki nie zmieniliśmy ustawy o działach – a nie jest tak prosto zmienić, bo trzeba cały proces legislacyjny przeprowadzić – dział energia jest w tym ministerstwie.

Sasin: Nie będzie podwyżki cen prądu dla indywidualnych odbiorców

Co zrobi minister Sasin?

Proces ten na bieżąco komentował dziennikarz BiznesAlert.pl Piotr Stępiński: Czasu jest coraz mniej, bo obecny mechanizm rekompensat wygasa z końcem tego roku. Zostanie po nim stała obniżki akcyzy na energię z 20 na 5 złotych za MWh oraz opłaty przejściowej o 95 procent. To z kolei oznacza, że prezes URE, który na mocy ustawy o cenach energii z grudnia 2018 roku de facto stracił możliwość zatwierdzania taryf dla gospodarstw domowych, teraz ją odzyska. Do prezesa URE Rafała Gawina wpłynęły wnioski taryfowe od czterech największych spółek energetycznych, tj. Polskiej Grupy Energetycznej, Enei, Energii oraz Taurona. Taką informację przekazała BiznesAlert.pl Agnieszka Głośniewska, rzecznik regulatora. Nie ujawniła jednak jakie propozycje taryf przedstawiły przedsiębiorstwa energetyczne. Zapewniła, że URE podda je dokładnym analizom. Nie wiadomo jednak czy spółki wnioskują o podwyżkę. 

Stępiński: Wszyscy zapłacą za częściowe zamrożenie cen energii

– Można spekulować, że wnioskowana jest podwyżka, która może znajdować się na poziomie z ubiegłego roku, bowiem sytuacja na hurtowym rynku energii jest niemal identyczna jak w analogicznym okresie w roku ubiegłym. Można sobie przypomnieć sytuację z ubiegłego roku, gdy spółki energetyczne złożyły do prezesa Urzędu Regulacji Energetyki wnioski o zatwierdzenie taryf dla gospodarstw domowych wyższych o 30 procent. Chociaż ówczesny prezes URE Maciej Bando, krytyk ustawy o cenach energii, wezwał do pilnej korekty wniosków i obniżenia podwyżek, te nie drgnęły ani o procent. Decyzję podyktował zapewnieniem ówczesnego ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego, który stwierdził, że spółki są w stanie zaoszczędzić miliard złotych. To miał być jeden ze sposobów na to, aby ich klienci nie odczuli podwyżek w rachunkach za energię. Skoro mogły one zapewnić takie oszczędności, prezes Bando zakwestionował postulowane o przez spółki podwyżki taryf. Po pierwszym apelu ówczesnego prezesa URE szef resortu energii zapowiedział, że spółki wycofają wnioski, ale już dzień później zmienił zdanie i stwierdził, że tego nie zrobią, ponieważ działają niezależnie. Jednakże na polecenie ministra Tauron i Enea zapowiedziały, że odchudzą swoje wydatki, np. na marketing i sponsoring. Czy podobną drogą podąży wicepremier Sasin, który ma odpowiadać za regulacje w obszarze cen energii i jednocześnie sprawować nadzór na spółkami energetycznymi? – zastanawiał się Piotr Stępiński. 

Sprawy jednak nie mają się tak różowo. Z informacji BiznesAlert.pl wynika, że w złożonych wnioskach taryfowych niemal wszystkie spółki energetyczne zawnioskowały o dwucyfrową podwyżkę taryf za samą energię elektryczną, bo wnioski o taryfy dystrybucyjne jeszcze nie wpłynęły do URE. Urząd konsekwentnie milczy na temat wysokości podwyżek we wnioskach, ale według naszych informacji krążące plotki o żądaniach od co najmniej 20 procent do nawet 40 procent wzrostów nie są wcale przesadzone. Przeciwnie. Dla porównania w ubiegłym roku, przy podobnej do obecnej sytuacji na rynku energii, spółki wnioskowały o podwyżkę 30-procentową. Rzecznik URE Agnieszka Głośniewska nie chciała ujawnić BiznesAlert.pl czy wnioski taryfowe złożone przez spółki sugerują podwyżki taryf. Zapewniła jedynie, że są teraz przedmiotem szczegółowych analiz. Wnioskowana, czterdziestoprocentowa podwyżka taryf może być elementem strategii spółek, które chcą ugrać możliwie jak najwięcej. Lepiej zacząć z wysokiego C, by cokolwiek ugrać. Zwłaszcza w sytuacji, gdy nowy nadzorca energetyki, minister aktywów państwowych Jacek Sasin jednego dnia mówi o utrzymaniu cen bez podwyżek dla gospodarstw domowych, a chwilę później mówi o potencjalnym łagodzeniu skutków możliwych podwyżek. Warto jednak wiedzieć, że już ok. 60 procent z 15 mln gospodarstw domowych w potencjalnej taryfie G korzysta z ofert pozataryfowych.

Déjà vu wokół cen energii. Spółki chcą podwyżki nawet o 40 procent?

Trudno jednak się spodziewać, aby prezes URE zgodził się na tak dużą podwyżkę, której być może faktycznie chcą energetycy. Urząd dotychczas tego nie robił, hamując apetyty branży. Ale jest coś takiego, jak koszty uzasadnione i na nie prezes URE też musi zwracać uwagę. W tym wypadku będzie to koszt CO2. W ciągu roku tona uprawnień do emisji dwutlenku węgla potrafiła kosztować zarówno ok. 15 euro, jak i niemal 30 euro. Nie należy się spodziewać istotnej obniżki jej wrtości. Polska wciąż wytwarza prawie 80 procent energii elektrycznej z węgla kamiennego i brunatnego, a to przecież najbardziej emisyjne paliwa. Czy mamy do czynienia z déjà vu? Obecna sytuacja do złudzenia przypomina tę z ubiegłego roku. Wówczas minister energii Krzysztof Tchórzewski szukał pieniędzy w kasach spółek, twierdząc, że poprzez cięcie kosztów mogą zyskać miliard złotych na łagodzenie wzrostów cen energii. Ówczesny szef URE Maciej Bando wezwał więc firmy do ponownego złożenia wniosków taryfowych, skoro miały mieć oszczędności, ale spółki tego nie zrobiły. Zresztą nie musiały, bo i tak taryfa dla gospodarstw domowych zgodnie z ustawą o cenach energii (słynna ustawa z 28 grudnia 2018 roku, cztery razy nowelizowana, do dziś nie została notyfikowana w Brukseli) została zamrożona, więc jego decyzja nie była wiążąca, bo została podjęta wbrew prawu energetycznemu – zastanawiali się Piotr Stępiński i Karolina Baca-Pogorzelska.

Co na to prawo?

Sprawie można też było się przyjrzeć z prawniczego punktu widzenia na naszym portalu. W celu uniknięcia ryzyka uznania „zamrożenia” cen dla odbiorców indywidualnych w 2020 r. za pomoc publiczną należałoby zagwarantować, że wprowadzany mechanizm będzie spełniał wszystkie ww. kryteria Altmark i nie będzie stanowił w ogóle pomocy publicznej w rozumieniu TFUE. W szczególności konieczne byłoby wykazanie, że spółki obrotu uzyskują wsparcie jako ekwiwalent za świadczenie usługi w ogólnym interesie gospodarczym (UOIG, ang. SGEI), który to obowiązek zostałby wprost na nie nałożony. Dostosowanie przez spółki obrotu cen energii zostało już określone mianem UOIG na gruncie uzasadnienia do projektu czerwcowej nowelizacji Ustawy o Cenach. Należałoby jednakże postulować, aby pojęcie UOIG zostało użyte bezpośrednio w samej treści ustawy (wraz z odesłaniem do przepisów TFUE). Ponadto konieczne byłoby określenie ex ante parametrów wypłaty rekompensat (tak jak na gruncie obecnego rozporządzenia wykonawczego do Ustawy o Cenach, określającego wzory na kwotę różnicy ceny oraz rekompensaty finansowej), jak również zapewnienie, że rekompensaty będą pokrywać jedynie koszty świadczenia usługi. Dobrym pomysłem byłoby wskazanie wprost tych kryteriów w treści odpowiednich aktów prawnych oraz jednoznaczne określenie, iż z uwagi na te kryteria wprowadzane rozwiązanie nie stanowi pomocy publicznej – pisali mec. Łukasz Batory i mec. Piotr Wach z kancelarii Banasik, Woźniak i Wspólnicy.

– W naszej ocenie istnieje możliwość przygotowania mechanizmu rekompensat, który z jednej strony umożliwi utrzymanie cen dla odbiorców indywidualnych w roku 2020, a z drugiej strony nie będzie budził wątpliwości co do zgodności z przepisami europejskimi. W tym celu przygotowane rozwiązania powinny zakładać spełnienie wszystkich kryteriów Altmark, w szczególności uregulowanie rekompensat w taki sposób, aby stanowiły jedynie ekwiwalent za świadczenie usług w ogólnym interesie gospodarczym (UOIG) i pokrywały koszty poniesione przez spółki obrotu w związku ze świadczeniem tych usług. Niezależnie od powyższego konieczne jest zapewnienie niezbędnych źródeł finansowania na potrzeby wypłacania rekompensat, które mogą wynosić w skali kraju ponad miliard złotych – pisali.

Zamrożenie cen energii dla odbiorców indywidualnych w 2020 roku a pomoc publiczna (ANALIZA)

Najnowsze artykuły