icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Jakóbik: Zmierzch ropy skłania Lotos do ucieczki do przodu z Orlenem (ANALIZA)

Branża rafineryjna daje nowy argument za fuzją Orlenu i Lotosu. Dane z rynku pokazują, że działalność tego typu może być schyłkowa. Lotos zajmujący się tylko nią chce uciec do przodu tworząc z Orlenem koncern multienergetyczny – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

– Szczyt popytu na paliwa na świecie mamy już za sobą. Branża rafineryjna musi się albo pogodzić z tym, że jest branżą schyłkową, albo stawiać na rozwój nowych technologii, paliw alternatywnych, dywersyfikację. W tej chwili Grupa Lotos to działalność stricte rafineryjna. Przejęcie, jeśli do niego dojdzie, umożliwi nam wejście do silnej, zdywersyfikowanej grupy, w której jest już Energa, być może znajdzie się też PGNiG. W takiej sytuacji multienergetyczność, o której mówi PKN Orlen, jest zupełnie realna i da nam pewnego rodzaju bezpieczeństwo, a także możliwość szerszej skali inwestowania choćby we wspomniane paliwa alternatywne. Poszczególne spółki przestaną się dublować w pracach na poziomie badawczo-rozwojowym i na poziomie komercjalizacji produkcji. Ja oceniam cały ten proces jako korzystny z punktu widzenia interesów wszystkich akcjonariuszy, w tym wiodącego akcjonariusza, jakim jest Skarb Państwa, ale także z punktu widzenia samej Grupy Lotos – mówił Rzeczpospolitej Jan Majewski, prezes Lotosu znany z sympatii wobec idei połączenia z Orlenem.

Majewski: Jeśli dojdzie do fuzji, będzie ona ucieczką Lotosu do przodu

Transformacja a la BP

Druga fala koronawirusa obniża popyt na ropę pomimo faktu, że moce rafinerii na świecie nie spadają. Ropa nie rośnie zgodnie z oczekiwaniami uczestników porozumienia naftowego, tak jak pisałem w poprzednich tekstach na ten temat. To dlatego sekretarz generalny kartelu naftowego OPEC Mohammed Barkindo ocenił, że nadzieje na odrodzenie gospodarcze w drugiej połowie 2020 roku okazały się płonne. – Niestety wzrost gospodarczy i zapotrzebowania pozostają anemiczne głównie przez wirusa – powiedział w odniesieniu do postępów pandemii choroby COVID-19. Nie zmieni tego zaklinanie rzeczywistości przez ministra energetyki Arabii Saudyjskiej, księcia Abdulaziza binSalmana, który stwierdził, że najgorszy czas dla rynku ropy jest już za nim. – Pozostajemy czujni – zastrzegł. Branża faktycznie musi być czujna, bo koronawirus to – miejmy nadzieje – czynnik średnioterminowy, ale towarzyszy mu długofalowa zmiana w postaci transformacji energetycznej w czasach, gdy nawet główny motor zapotrzebowania na surowce, czyli Państwo Środka, ogłasza cel neutralności klimatycznej, w tym przypadku do 2060 roku. Ta zmiana może spowodować trwały spadek zapotrzebowania na moce rafinerii, o których mówił prezes Lotosu w Rzeczpospolitej. W tym kontekście ważna jest prognoza brytyjskiego BP, który twierdzi, że długofalowo zapotrzebowanie na ropę na świecie nie będzie już nigdy rosnąć. BP zanotowało w trzecim kwartale 2020 roku zysk dzięki wzrostowi cen ropy i zapotrzebowania na energię, ale jego perspektywy pozostają niepewne. Bazowy zysk na podstawie kosztu odtworzenia tej firmy z ostatniego kwartału wyniósł 86 mln dolarów i jest to lepszy wynik od prognozy szacującej stratę wartą 120 mln dolarów, ale także spadek o 96 procent z 2,3 mld dolarów notowanych w trzecim kwartale 2019 roku. Ten wynik był możliwy tylko dzięki podwyżce cen ropy w okolice 40 dolarów za Brent. Jednak BP dostrzega zagrożenie wywołane pandemią koronawirusa. – Kształt i tempo odrodzenia gospodarczego są nieznane, bo zależą od rozwoju pandemii – ocenia BP cytowane przez Financial Times. Wartość akcji BP spadła w ostatnich miesiącach do rekordowego niżu. Firma zamierza dekarbonizować działalność, by poprawić wizerunek na giełdzie. BP zamierza sprzedać aktywa warte 25 mld dolarów do 2025 roku, by zyskać pieniądze na walkę z długiem oraz na inwestycje w Odnawialne Źródła Energii. Inwestuje już w morskie farmy wiatrowe w USA i Norwegii. Oznacza to, że część planowanego wydobycia z nowych złóż nie dojdzie do skutku, projekty naftowe staną się zasobami osieroconymi a wycena koncernów naftowych będzie spadać. Za spadkiem popytu na ropę spada popyt na produkty rafineryjne i wykorzystanie mocy rafinerii, a także marże rafineryjne (połowę niższe niż przed pandemią w latach 2020-25) i wartość akcji koncernów posiadających takie zakłady. Poszczególne obiekty tego typu mogą zacząć wypadać z rynku. Redukcje już ruszyły. Od początku roku do zamknięcia zostało przeznaczone około 0,75 mln baryłek dziennie mocy rafineryjnych, a kolejne 36 mln zostało uznane za zagrożone. Pierwsze trafią pod wodę te, które przerabiają drogą ropę lub konkurują z rafineriami bliskowschodnimi i azjatyckimi, a także te, które nie mają innych źródeł przychodów, niż sprzedaż produktów rafinacji. IHS Markit nazwał nadchodzącą restrukturyzację rynku rafineryjnego „wielkim wstrząsem” Te wskaźniki mogą być uzasadnieniem dla fuzji PKN Orlen i Grupy Lotos w celu integracji w jednym koncernie multienergetycznym, który da Lotosowi ucieczkę do przodu, to znaczy pozwoli wyjść poza działalność rafineryjną w nowe obszary dające rentowność, czyli na przykład biopaliwa i petrochemia, w które inwestuje Orlen.

Jakóbik: Druga fala koronawirusa rządzi rynkiem ropy (ANALIZA)

Va banque Exxona

Droga BP nie jest jednak jedynym rozwiązaniem obserwowanym na rynku. Exxon Mobil notujący podobne problemy nie zamierza wycofywać się z działalności wydobywczej i rafineryjnej pomimo faktu, że agencje ratingowe obniżają jego oceny i wypadł z indeksu Dow Jones Industrial Average w sierpniu. Exxon ma przedstawić wyniki w piątek, 30 października. Analitycy spodziewają się, że zanotuje straty w trzecim kwartale 2020 roku. – Jedni twierdzą, że dramatyczny spadek zapotrzebowania wywołany pandemią koronawirusa odzwierciedla przyspieszoną reakcję na ryzyko zmian klimatu i sugeruje, że nasz biznes się nie odrodzi. Jednak patrząc dokładniej możemy zobaczyć, że społeczeństwo będzie potrzebowało więcej surowców w nadchodzących latach i będzie tworzyć większe zapotrzebowanie na nasze produkty – przekonuje Darren Woods, dyrektor wykonawczy Exxona. Exxon szacuje, że zapotrzebowanie na ropę na świecie wzrośnie ze 100 mln baryłek w 2019 roku do 111 mln w 2040 roku, tłumacząc w ten sposób konieczność dalszych inwestycji mających zwiększyć produkcję baryłek tej firmy o jedną trzecią w nadchodzących czterech latach. Zakłada, że obecne problemy ekonomiczne zmniejszą istotnie podaż w połowie lat dwudziestych tego wieku, a odrodzenie zapotrzebowania da przewagę tym, którzy zdecydują się inwestować w efektywne wydobycie jak Exxon, nie jak BP czy Shell inwestujące teraz w OZE. Amerykanie poradzą sobie, jeżeli ich założenia się sprawdzą, a nowe projekty wydobywcze w Nowym Meksyku (wzrost z 300 tysięcy do miliona baryłek dziennie w 2024 roku) i Gujanie (wzrost  do 750 tysięcy baryłek w 2025 roku) przyniosą niższe koszty wydobycia i przerobu, a więc przychody, także dzięki nowemu zapotrzebowaniu na ropę. Póki co jednak rynek spodziewający się transformacji energetycznej wycenia tezy Exxona negatywnie. Financial Times zestawia notowania gigantów naftowych – Exxona, Shella i Chevrona w porównaniu z nową spółką sektora energetyki odnawialnej Next Era Energy. Wszystkie notowały spadki w 2020 roku przez pandemię koronawirusa, ale to NExEra Energy zbliża się do 400-procentowego wzrostu cen akcji podczas gdy wszystkie pozostałe firmy z listy są niżej jak Chevron notujący kilkanaście procent wzrostu oraz Exxon i Shell notujące kilkudziesięcioprocentowe spadki. Spadek wartości akcji Exxona w ostatnich pięciu latach sięgnął 60 procent. Do tego dochodzi czynnik polityczny, czyli deklaracja kandydata na prezydenta USA Joe Bidena, który stwierdził, że będzie dążył do odejścia USA od ropy wywołując niepokój mieszkańców stanów łupkowych jak Luizjana i Teksas. Jednak nawet jego zdaniem odejście od ropy nie nastąpi wcześniej, niż w 2050 roku.

Kto ma rację?

Czas pokaże, które podejście zwycięży. Zwolennicy fuzji Orlenu i Lotosu przekonują, że transformacja energetyczna sprawi, że ropa przestanie być dobrym biznesem, więc należy się z tym pogodzić i budować koncern multienergetyczny, którym Lotos samotnie nie będzie mógł się stać. Starzy nafciarze, jak Exxon Mobil, wierzą w odrodzenie branży. Rynek póki co przyznaje rację tym pierwszym.

Jakóbik: Nie ma fuzji bez kolców (FELIETON)

Branża rafineryjna daje nowy argument za fuzją Orlenu i Lotosu. Dane z rynku pokazują, że działalność tego typu może być schyłkowa. Lotos zajmujący się tylko nią chce uciec do przodu tworząc z Orlenem koncern multienergetyczny – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

– Szczyt popytu na paliwa na świecie mamy już za sobą. Branża rafineryjna musi się albo pogodzić z tym, że jest branżą schyłkową, albo stawiać na rozwój nowych technologii, paliw alternatywnych, dywersyfikację. W tej chwili Grupa Lotos to działalność stricte rafineryjna. Przejęcie, jeśli do niego dojdzie, umożliwi nam wejście do silnej, zdywersyfikowanej grupy, w której jest już Energa, być może znajdzie się też PGNiG. W takiej sytuacji multienergetyczność, o której mówi PKN Orlen, jest zupełnie realna i da nam pewnego rodzaju bezpieczeństwo, a także możliwość szerszej skali inwestowania choćby we wspomniane paliwa alternatywne. Poszczególne spółki przestaną się dublować w pracach na poziomie badawczo-rozwojowym i na poziomie komercjalizacji produkcji. Ja oceniam cały ten proces jako korzystny z punktu widzenia interesów wszystkich akcjonariuszy, w tym wiodącego akcjonariusza, jakim jest Skarb Państwa, ale także z punktu widzenia samej Grupy Lotos – mówił Rzeczpospolitej Jan Majewski, prezes Lotosu znany z sympatii wobec idei połączenia z Orlenem.

Majewski: Jeśli dojdzie do fuzji, będzie ona ucieczką Lotosu do przodu

Transformacja a la BP

Druga fala koronawirusa obniża popyt na ropę pomimo faktu, że moce rafinerii na świecie nie spadają. Ropa nie rośnie zgodnie z oczekiwaniami uczestników porozumienia naftowego, tak jak pisałem w poprzednich tekstach na ten temat. To dlatego sekretarz generalny kartelu naftowego OPEC Mohammed Barkindo ocenił, że nadzieje na odrodzenie gospodarcze w drugiej połowie 2020 roku okazały się płonne. – Niestety wzrost gospodarczy i zapotrzebowania pozostają anemiczne głównie przez wirusa – powiedział w odniesieniu do postępów pandemii choroby COVID-19. Nie zmieni tego zaklinanie rzeczywistości przez ministra energetyki Arabii Saudyjskiej, księcia Abdulaziza binSalmana, który stwierdził, że najgorszy czas dla rynku ropy jest już za nim. – Pozostajemy czujni – zastrzegł. Branża faktycznie musi być czujna, bo koronawirus to – miejmy nadzieje – czynnik średnioterminowy, ale towarzyszy mu długofalowa zmiana w postaci transformacji energetycznej w czasach, gdy nawet główny motor zapotrzebowania na surowce, czyli Państwo Środka, ogłasza cel neutralności klimatycznej, w tym przypadku do 2060 roku. Ta zmiana może spowodować trwały spadek zapotrzebowania na moce rafinerii, o których mówił prezes Lotosu w Rzeczpospolitej. W tym kontekście ważna jest prognoza brytyjskiego BP, który twierdzi, że długofalowo zapotrzebowanie na ropę na świecie nie będzie już nigdy rosnąć. BP zanotowało w trzecim kwartale 2020 roku zysk dzięki wzrostowi cen ropy i zapotrzebowania na energię, ale jego perspektywy pozostają niepewne. Bazowy zysk na podstawie kosztu odtworzenia tej firmy z ostatniego kwartału wyniósł 86 mln dolarów i jest to lepszy wynik od prognozy szacującej stratę wartą 120 mln dolarów, ale także spadek o 96 procent z 2,3 mld dolarów notowanych w trzecim kwartale 2019 roku. Ten wynik był możliwy tylko dzięki podwyżce cen ropy w okolice 40 dolarów za Brent. Jednak BP dostrzega zagrożenie wywołane pandemią koronawirusa. – Kształt i tempo odrodzenia gospodarczego są nieznane, bo zależą od rozwoju pandemii – ocenia BP cytowane przez Financial Times. Wartość akcji BP spadła w ostatnich miesiącach do rekordowego niżu. Firma zamierza dekarbonizować działalność, by poprawić wizerunek na giełdzie. BP zamierza sprzedać aktywa warte 25 mld dolarów do 2025 roku, by zyskać pieniądze na walkę z długiem oraz na inwestycje w Odnawialne Źródła Energii. Inwestuje już w morskie farmy wiatrowe w USA i Norwegii. Oznacza to, że część planowanego wydobycia z nowych złóż nie dojdzie do skutku, projekty naftowe staną się zasobami osieroconymi a wycena koncernów naftowych będzie spadać. Za spadkiem popytu na ropę spada popyt na produkty rafineryjne i wykorzystanie mocy rafinerii, a także marże rafineryjne (połowę niższe niż przed pandemią w latach 2020-25) i wartość akcji koncernów posiadających takie zakłady. Poszczególne obiekty tego typu mogą zacząć wypadać z rynku. Redukcje już ruszyły. Od początku roku do zamknięcia zostało przeznaczone około 0,75 mln baryłek dziennie mocy rafineryjnych, a kolejne 36 mln zostało uznane za zagrożone. Pierwsze trafią pod wodę te, które przerabiają drogą ropę lub konkurują z rafineriami bliskowschodnimi i azjatyckimi, a także te, które nie mają innych źródeł przychodów, niż sprzedaż produktów rafinacji. IHS Markit nazwał nadchodzącą restrukturyzację rynku rafineryjnego „wielkim wstrząsem” Te wskaźniki mogą być uzasadnieniem dla fuzji PKN Orlen i Grupy Lotos w celu integracji w jednym koncernie multienergetycznym, który da Lotosowi ucieczkę do przodu, to znaczy pozwoli wyjść poza działalność rafineryjną w nowe obszary dające rentowność, czyli na przykład biopaliwa i petrochemia, w które inwestuje Orlen.

Jakóbik: Druga fala koronawirusa rządzi rynkiem ropy (ANALIZA)

Va banque Exxona

Droga BP nie jest jednak jedynym rozwiązaniem obserwowanym na rynku. Exxon Mobil notujący podobne problemy nie zamierza wycofywać się z działalności wydobywczej i rafineryjnej pomimo faktu, że agencje ratingowe obniżają jego oceny i wypadł z indeksu Dow Jones Industrial Average w sierpniu. Exxon ma przedstawić wyniki w piątek, 30 października. Analitycy spodziewają się, że zanotuje straty w trzecim kwartale 2020 roku. – Jedni twierdzą, że dramatyczny spadek zapotrzebowania wywołany pandemią koronawirusa odzwierciedla przyspieszoną reakcję na ryzyko zmian klimatu i sugeruje, że nasz biznes się nie odrodzi. Jednak patrząc dokładniej możemy zobaczyć, że społeczeństwo będzie potrzebowało więcej surowców w nadchodzących latach i będzie tworzyć większe zapotrzebowanie na nasze produkty – przekonuje Darren Woods, dyrektor wykonawczy Exxona. Exxon szacuje, że zapotrzebowanie na ropę na świecie wzrośnie ze 100 mln baryłek w 2019 roku do 111 mln w 2040 roku, tłumacząc w ten sposób konieczność dalszych inwestycji mających zwiększyć produkcję baryłek tej firmy o jedną trzecią w nadchodzących czterech latach. Zakłada, że obecne problemy ekonomiczne zmniejszą istotnie podaż w połowie lat dwudziestych tego wieku, a odrodzenie zapotrzebowania da przewagę tym, którzy zdecydują się inwestować w efektywne wydobycie jak Exxon, nie jak BP czy Shell inwestujące teraz w OZE. Amerykanie poradzą sobie, jeżeli ich założenia się sprawdzą, a nowe projekty wydobywcze w Nowym Meksyku (wzrost z 300 tysięcy do miliona baryłek dziennie w 2024 roku) i Gujanie (wzrost  do 750 tysięcy baryłek w 2025 roku) przyniosą niższe koszty wydobycia i przerobu, a więc przychody, także dzięki nowemu zapotrzebowaniu na ropę. Póki co jednak rynek spodziewający się transformacji energetycznej wycenia tezy Exxona negatywnie. Financial Times zestawia notowania gigantów naftowych – Exxona, Shella i Chevrona w porównaniu z nową spółką sektora energetyki odnawialnej Next Era Energy. Wszystkie notowały spadki w 2020 roku przez pandemię koronawirusa, ale to NExEra Energy zbliża się do 400-procentowego wzrostu cen akcji podczas gdy wszystkie pozostałe firmy z listy są niżej jak Chevron notujący kilkanaście procent wzrostu oraz Exxon i Shell notujące kilkudziesięcioprocentowe spadki. Spadek wartości akcji Exxona w ostatnich pięciu latach sięgnął 60 procent. Do tego dochodzi czynnik polityczny, czyli deklaracja kandydata na prezydenta USA Joe Bidena, który stwierdził, że będzie dążył do odejścia USA od ropy wywołując niepokój mieszkańców stanów łupkowych jak Luizjana i Teksas. Jednak nawet jego zdaniem odejście od ropy nie nastąpi wcześniej, niż w 2050 roku.

Kto ma rację?

Czas pokaże, które podejście zwycięży. Zwolennicy fuzji Orlenu i Lotosu przekonują, że transformacja energetyczna sprawi, że ropa przestanie być dobrym biznesem, więc należy się z tym pogodzić i budować koncern multienergetyczny, którym Lotos samotnie nie będzie mógł się stać. Starzy nafciarze, jak Exxon Mobil, wierzą w odrodzenie branży. Rynek póki co przyznaje rację tym pierwszym.

Jakóbik: Nie ma fuzji bez kolców (FELIETON)

Najnowsze artykuły