Najważniejsze informacje dla biznesu
Strona główna Blog Strona 8212
  1. 1
  2. 2
  3. 3
  4. ...
  5. 8203
  6. 8204
  7. 8205
  8. 8206
  9. 8207
  10. 8208
  11. 8209
  12. 8210
  13. 8211
  14. 8212

Roszkowski dla ISB o rozbudowie elektrowni w Opolu

0

PGE uzasadniło decyzje o rozbudowie elektrowni w Opolu niskimi cenami energii na rynku hurtowym oraz spadającym zapotrzebowaniem na energię. Niektórzy eksperci straszą blackoutem w 2016 r. i sugerują, że decyzja PGE może spełnić ten czarny scenariusz. Czy Pana zdaniem blackout jest możliwy – czy to można przewidzieć juz teraz? Jak Pan ocenia decyzje PGE zwłaszcza w odniesieniu do obecnej sytuacji makroekonomicznej, kryzysu, otoczenia regulacyjnego na rynku energii i alternatywnych źródeł pozyskiwania energii?

Decyzja o wstrzymaniu inwestycji nie jest jednoznaczna i budzi wiele kontrowersji. Po pierwsze trzeba pamiętać, że PGE jest spółką giełdową i zarząd podejmując decyzje inwestycyjne musi brać pod uwagę interes akcjonariuszy. Proszę jednak zwrócić uwagę, że kurs akcji PGE znajduje się w długookresowym trendzie spadkowym obecnie zmierza do kolejnego oporu na poziomie 15.11-15.35 zł co z pewnością nie sprzyja dobremu samopoczuciu zarządu spółki.

Po drugie spadek cen energii, który był argumentem dla podejmowania takiej decyzji jest przejściowy. Związany jest on w cyklem koniunkturalnym w którym się znajdujemy. Zmniejszenie zużycia energii elektrycznej i obniżka jaj cen jest dowodem spowolnienia gospodarczego. Nie zmienia to faktu, że zużycie energii przez rozpędzającą się gospodarkę będzie rosło i dlatego powstaje zasadne pytanie o blackuout. Blackout oczywiście krótko-terminowo można uzupełniać dodatkowym importem jednak długookresowo jest to wyjątkowo szkodliwe dla Polski.

Po trzecie, co jest ważne dla nas wszystkich, decyzja ma bezpośredni wpływ na bezpieczeństwo energetyczne Polski. Rezygnacja z energetyki opartej na węglu powoduje konieczność poszukiwania alternatyw. Na nasze nieszczęście rząd w tej dziedzinie robi mało przejrzyste ruchy. Przygotowywany przez rząd projekt trój-paku energetycznego na dobre sparaliżował rozwój odnawialnych źródeł energii (OZE). Oprócz OZE pozostaje jeszcze wspomniany wyżej import i energetyka atomowa, która budzi bardzo duże kontrowersje. Oprócz fundamentalnego problemu jakim jest jej koszt początkowy.

Po czwarte, co jest niestety przez rządzących niezauważalne, proces inwestycyjny projektów energetycznych jest w Polsce totolotkiem. Rządzącym wydaje się, że wystarczy, że napiszę ustawy które przyjmą posłowie a plany rządu zostaną zrealizowane i świat będzie piękniejszy. Nic bardziej mylnego. Weźmy na przykład ustawodawstwo dopuszczające dowolne trzy osoby skupione w stowarzyszeniu zwyczajnym do dowolnych (sic!) postępowań środowiskowych w kraju. Powoduje to kompletny paraliż i nieprzewidywalność rozwoju energetyki w Polsce. Dodatkowo skargi, zwanych przez branże „ekoterrorystami”, stowarzyszeń i fundacji trafiają do cierpiących na braki kadrowe Samorządowych Kolegiów Odwoławczych. SKO potrafią w ramach jednego województwa wydawać całkowicie odmienne orzeczenia, które następnie trafiają do Wojewódzkich Sądów Administracyjnych i dalej do Naczelnego Sądu Administracyjnego co zajmuje kolejne miesiąca a nawet lata przy czym jest całkowitą ruletką. Wspomniałem tylko o decyzjach środowiskowych nie zajmując się zmianami miejscowych planów i całą resztą postępowań administracyjnych. Cykl inwestycyjny projektów energetycznych, szczególnie w Polsce, jest całkowicie nieprzewidywalny i bardzo ryzykowny.
Rezygnacja z konwencjonalnych źródeł energii jest nie przemyślana z punktu widzenia rządu, który nie proponuje w zamian nic realnego – utrudniając zasadniczo rozwój niekonwencjonalnych źródeł. Miejmy nadzieję, że rząd nie przewiduje, że w 2016 roku nie będziemy już potrzebowali energii elektrycznej.

Marcin Roszkowski, prezes Instytut Jagiellońskiego, ekonomista i przedsiębiorca
agencja@isbnews.pl

Piekarz: Dlaczego Warszawa wciąż nie ma obwodnicy?

0

Dawid Piekarz, wiceprezes Polskiego Związku Pracowników Budownictwa

Brakuje chyba dobrego gospodarza tej inwestycji. Rozmawiałem z jednym z burmistrzów dzielnic warszawskich, który stwierdził, że nie może wybudować obwodnicy, bo ustawa zobowiązuje go do tego, by dbać o interes mieszkańców. Zaś obwodnicą jeżdżą akurat ci, którzy miasto omijają. Spytałem, czy mieszkańcy nie byliby jednak wdzięczni, gdyby obwodnicę udało się wybudować, bo dróg nie blokowałyby wówczas tiry, które omijałyby zatłoczone drogi warszawskie? Pytanie pozostało bez odpowiedzi. Jak powiadam sprawa ta pokazuje, że w Warszawie tak naprawdę brakuje poparcia dla obwodnicy ze strony samorządów dzielnicowych. Z kolei Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad koncentruje się na autostradach (i drogach ekspresowych). Ponadto sprawy obwodnicy dotknęła też „choroba”, dotycząca zamówień publicznych przy okazji budowy dróg w ogóle. Chodzi o to, że przetargi na poszczególne odcinki obwodnicy, zaczynane są po kilka razy i nie można ich w terminie skończyć, a kontrakty na budowę wygrywają firmy bez odpowiedniego doświadczenia czy nie mające zabezpieczenia finansowego. W ub. roku próbowano organizować przetargi na dłuższe odcinki obwodnicy. Ale niestety – nie po raz pierwszy – zawiódł system wyboru wykonawcy. Zwyciężały firmy, które dawały najniższą cenę i nie poradziły sobie. W ten sposób nie można było na czas oddać do użytku sporych odcinków obwodnicy Warszawy. Tę inwestycję dotykają po prostu te same problemy, co w przypadku innych autostrad i dróg krajowych.

Jakóbik: Gazociąg Jamał 2 nie powstanie

Wojciech Jakóbik, Instytut Jagielloński

Biznes Alert: Czy gazociąg Jamał-Europa 2 powstanie?

Tylko jeśli nie powstanie South Stream a Nord Stream zacznie transportować więcej gazu. Ta pierwsza inwestycja wyklucza konieczność budowania dodatkowej rury regionie bo docelowo będzie sprowadzać do niego 63 miliardy metrów sześciennych gazu rocznie. Nord Stream ma dużo wolnych mocy przesłowych. Może słać 55 milardów metrów sześciennych, z czego wykorzystuje jedynie jedną trzecią. Zatem Rosja już teraz ma nadwyżki przepustowości, które nowy gazociąg by jedynie pogłębił. Rosjanom się to nie opłaca. Inna sprawa, że w ich działaniach rachunek ekonomiczny jest zawsze na drugim miejscu za polityką.

BA: Po co padła ta propozycja?

Miała na celu wywarcie nacisku na Ukraińcach. Jamał 2 omijałby terytorium ich kraju i doprowadzał przez Polskę gaz na Słowację. W ten sposób znikła by potrzeba słania go przez Ukrainę. Zysk z opłat tranzytowych to ważny element budżetu Kijowa. W jego interesie jest, by Ukraina pozostała krajem tranzytowym dla rosyjskiego gazu. Jeżeli jednak Rosjanie chcieliby zatrzymać eksport gazu przez terytorium tego kraju to mają już alternatywną trasę dostaw – Nord Stream (w dużej mierze niewykorzystywanu), OPAL – wzdłuż granicy polsko-niemieckiej i Gazelle, gazociąg łączący OPAL z środkowoeuropejską siecią gazowa. To tamtędy nawet od jutra mógłby płynąć gaz słany obecnie przez Ukrainę. To tylko dowód na to, że propozycja Rosjan to zagranie taktyczne a nie coś realnego.

BA: Czy Polska zareagowała dobrze?

Premier Tusk uciął spekulacje na temat propozycji. Powiedział, że Polska nie potrzebuje Jamału 2. Widać spór na linii ministerstwo gospodarki-ministerstwo skarbu państwa wokół tej sprawy. Memorandum między EuroPol Gazem a Gazpromem zostało jednak podpisane. To zły sygnał dla rozwijającego się w Polsce sektora gazu niekonwencjonalnego. Nie zapominajmy jednak, że EuroPol Gaz w 48 procentach należy już do Gazpromu, więc to tak jakby Rosjanie podpisywali memorandum z samymi sobą. Dokument nie jest wiążący i pewnie nie poniesie za sobą żadnych konsekwencji. Ostatecznie, operatorem polskiej sieci jest Gaz-System i to on prowadzi program rozbudowy nowych rur.

Kister: Jamałgate pokazało chroniczny brak koordynacji w sektorze bezpieczeństwa

Biznes Alert: Z tego co ustaliły media o memorandum wiedział minister gospodarki Janusz Piechociński, nie wiedzieli minister skarbu państwa Mikołaj Budzanowski i premier Donald Tusk. Z kolei właścicielem obecnie działającej nitki jest EuroPol Gaz zarządzany przez Gazprom i PGNiG. Operatorem jest zgodnie z prawem unijnym Gaz System. Kto kontroluje nasze gazociągi? O co chodzi w tym chaosie?

Dr Łukasz Kister (Instytut Jagielloński): Dziś nie wiadomo kto kontroluje naszą infrastrukturę gazową. Taki duży podział operatorów, zarządców i decydentów powoduje, że żaden z nich nie ma realnej wiedzy o tym co się dzieje w polskim systemie energetycznym. Wystarczy wskazać na obszary działalności Gaz Systemu – narodowego operatora rurociągów. Nie wiadomo czy Gaz System konsultował temat tego niby Gazociągu „Jamał 2”, który tak naprawdę jest czymś innym. Nie wolno rozmawiać o sprawie tak ważnej bez udziału wszystkich aktualnych i przyszłych „graczy” w tym obszarze. Nie można przekazać Gaz Systemowi nowego gazociągu bez możliwości wcześniejszego wypowiedzenia się jego przedstawicieli na tematy związane z jego późniejszą eksploatacją.

BA: Czy tych aktorów nie jest za dużo? Czy nadzór jest zbyt rozproszony?

Spółek jest zbyt dużo ale polskie doświadczenia pokazują, że jeśli nadzorem zajmowałby się jeden monopolista to byłoby jeszcze gorzej. Ewidentnie brakuje koordynatora.

BA: Kto mógłby się nim stać?

Któryś z ministrów. Musimy wybrać jednego nadzorcę. To są spółki prawa handlowego które działają nieco inaczej niż administracja publiczna. Koordynator jest niezbędny do pozyskiwania informacji od każdej ze spółek zaangażowanych w infrastrukturę energetyczną a potem do analizy, wskazywania celów i łączenia pod tym względem tych spółek. W tym co się wydarzyło wokół „Jamału 2” nikt o niczym nie wiedział, każdy z każdym próbował przeprowadzić jakąś grę. Dla mnie sytuacją krytyczną był brak zainteresowania służb tak ważnym elementem bezpieczeństwa państwa jakim było to memorandum. Ta sprawa była znana na kilka dni przed wybuchem tej pseudosfery. Putin wypowiedział się w tej sprawie wcześniej. Mogliśmy podjąć środki zaradcze. Służby nie poinformowały Premiera, Ministra Skarbu Państwa. Mało tego – informacja nie została przekazana na posiedzeniu Rady Ministrów. Na końcu okazało się, że głównym rozgrywającym była Prezes PGNiG. To sytuacja kuriozalna i wskazująca na brak jakiegokolwiek nadzoru Skarbu Państwa nad kluczowymi spółkami w naszym kraju.

BA: Czy tutaj działają rosyjskie służby, jak twierdzą niektórzy dziennikarze i komentatorzy?

To nie jest nowa gra Rosji. To do niedawna jeden z najważniejszych graczy geopolitycznych na świecie. To nie jest nic nadzwyczajnego, że to mocarstwo próbuje innymi środkami niż ekonomiczne zapewnić sobie przychylność i zbudować atmosferę dla swoich działań. To my musimy się zastanowić czy potrafimy odpowiednio przeciwstawić się takiej wojnie informacyjnej. Okazuje się, że nie. Zabrakło przepływu informacji nawet na poziomie ministerstw. To tragiczne. Od kilku lat służby – w szczególności rosyjskie – właśnie w taki sposób rozgrywają swoje interesy na naszym terytorium, patrz: Smoleńsk, tarcza antyrakietowa, gazociąg ale także wiele innych. Rosja nie musiała robić nic innego tylko prowokować niejasności, niedopowiedzenia i wykorzystywać brak koordynacji w każdym obszarze funkcjonowania państwa.

BA: Co musielibyśmy zrobić by w końcu dać odpór takim działaniom?

We współczesnych państwach zdominowanych przez nadmiar informacji, w obliczu globalizującego się świata, niezbędna jest właśnie koordynacja. Także w dziedzinie bezpieczeństwa energetycznego. Najważniejsze osoby w państwie powinny posiadać właściwą wiedzę i móc reagować. Instytucje odpowiedzialne za bezpieczeństwo powinny współpracować, a nie tak jak to widzieliśmy w mediach, każdy próbował każdemu coś udowodnić. A na koniec rozgrywającym okazał się prezes państwowej spółki. To niebywałe, że Premier i jego Ministrowie są rozgrywani przez podwładnych. Takie sytuacje nie mogą mieć miejsca, są kluczem do porażki w wojnie informacyjnej.

Goltz: Kolejowe przewozy intermodalne – perspektywy rozwoju

0

Andrzej Goltz, Fundacja ProKolej:

Przewozy intermodalne to nowoczesny sposób transportu, który na polskich kolejach jeszcze na dobre nie zafunkcjonował. Według danych Eurostatu i UTK za 2010 r. tylko 2,87 proc towarów przewieziono w tym systemie. Podczas gdy europejska średnia wynosi ponad 17 proc. Taki stan rzeczy wynika z dwóch powodów – bardzo wysokiego kosztu dostępu w naszym kraju do infrastruktury kolejowej. A także odległości od polskich portów morskich do miejsc odbioru transportowanych towarów w sytuacji, gdy stan infrastruktury nie pozwala na rozwijanie przez kolej zbyt wysokich prędkości. Jest to nie tylko fatalne dla polskich kolei ale i dla wszystkich Polaków. Jestem mimo wszystko optymistą. Poznałem dogłębnie sposób zarządzania transportem w Wlk. Brytanii, gdzie się urodziłem. Przed 50. laty zadecydowano tam poprzez Beeching Axe, że należy zlikwidować dużą część linii kolejowych, bowiem uznano, że kolej nie ma żadnej przyszłości. W ten sposób wyprzedano wiele infrastruktury. Dopiero od niedawna zaczęto z powrotem doceniać tam kolej. Jestem przekonany, że w Polsce – podobnie jak w Unii – powróci fala zainteresowania koleją. Mam jednak nadzieję, że nie będzie to trwało 50 lat. Z pewnością w dużym stopniu może to ułatwić rozwój transportu intermodalnego, m.in. dzięki obniżeniu stawek dostępu do infrastruktury. Są teraz z pewnością zbyt wysokie – wynikają z obecnego, tragicznego stanu infrastruktury odziedziczonego po wieloletnich zaniedbaniach. Być może uda się go polepszyć dzięki funduszom unijnym w tzw. nowej perspektywie budżetowej (w latach 2014-2020).

Mazurczak: Obciążenia dla firm szukających gazu łupkowego nie są wysokie. Polska idzie dobrą drogą

Biznes Alert: Czy Polaków stać na łupkową rewolucję?

Marcin Mazurczak (Gazlupkowy.pl): Ministerstwo Skarbu Państwa, Ministerstwo Gospodarki jak i Ministerstwo Ochrony Środowiska, które również odpowiada ostatnio za gospodarkę, są zdania, że [tt]nie mają zamiaru płacić za wydobycie gazu ziemnego[/tt]. W tym kontekście nie stać nas. Nie mamy takich środków na sfinansowanie technologii. Po co wyważać drzwi, które są już dawno otwarte? Milion złotych przekazanych na badania łupkowe, które nadal są w fazie wyboru projektu to za małe pieniądze na sfinansowanie „łupkowej rewolucji”. [tt]Należy szukać środków zagranicą[/tt].

BA: Czy polskie firmy będą w stanie przeprowadzić odpowiednią ilość odwiertów?
Nie powinniśmy tutaj porównywać Polski np. do Stanów Zjednoczonych. Powinniśmy naśladować Stany Zjednoczone sprzed 10 lat, a nie obecne – posiadające technologię, doświadczenie i infrastrukturę. USA mają zupełnie inny rynek pracy i dostosowaną do tego infrastrukturę. My nie mamy tak naprawdę nic. Wydaje mi się, że polski rząd wybrał drogę amerykańską. Pozwolił na początek firmom na jak najbardziej swobodne działania przy jak najmniejszych obciążeniach. [tt]Są zmiany w prawie dotyczącym ochrony środowiska…[/tt]

BA: Czy to jest dobra droga?

To jest droga niebezpieczna. Liberalne przepisy środowiskowe spowodują, że będzie coraz więcej protestów małych społeczności. One dostaną pieniądze z opłaty eksploatacyjnej, która w Polsce ma zostać zwiększona czterokrotnie. Natomiast jest inna droga, którą wybrali Brytyjczycy. Tam firmy i społeczności lokalne otrzymają specjalne ulgi podatkowe w zamian za rozpoczęcie lub zgodę na wydobycie.

BA: W Polsce Koalicja Klimatyczna już oprotestowała nowe regulacje wprowadzane przez państwo polskie. Jak pan to ocenia?

To, że w konsultacjach mogą brać udział jedynie organizacje istniejące już rok, jest trochę niebezpieczne, ponieważ MŚ nie określiło na jakich zasadach będzie weryfikować działalność statutową organizacji i kto to będzie robić. To jest zapowiedź. Podobne rozwiązania są podobno w Niemczech. Jednak moje informacje nie potwierdzają słów Ministerstwa Środowiska. Na razie trzeba poczekać na ostateczne przedstawienie tych przepisów. Póki co idą one bardzo daleko. Przykład MŚ chce zrezygnować z oceny oddziaływania na środowisko przy odwiertach poszukiwawczych. Powstaje pytanie czy będzie jakakolwiek kontrola szczelinowania hydraulicznego, które będzie prowadzone  w ramach tych poszukiwań?

BA: Firmy krytykują z kolei opodatkowanie wydobycia węglowodorów, które ma zwiększyć poważnie ich obciążenia. Czy słusznie?

Wzorujemy się na rozwiązaniach norweskich. To normalne, że firmy chcą płacić jak najniższe podatki. Problem w tym, że w Europie toczy się wyścig łupkowy. Każde państwo ogłasza, że jest liderem tego wyścigu. Na przykład Wielka Brytania ogłasza coś takiego, chociaż od 18-tu miesięcy nie wykonała żadnego odwiertu niekonwencjonalnego. To Polska jest liderem i przyjmuje określone rozwiązania które mieszczą się w standardach światowych. Te stawki są średnie.

BA: Jaki jest następny krok firm i rządu?

Działania PGNiG wskazują, że ta firma prawdopodobnie uruchomi wydobycie gazu łupkowego w 2015 roku. Niekoniecznie będzie już opłacalne ekonomicznie ale to stworzy pewien klimat dla inwestorów, którzy poczują, że mogą zarobić. To element pewnej gry. Firmy przyznają, że gaz jest. Ważne, by firmom póki co opłacało się go wydobywać. Wtedy zadbają o odpowiednie środki w Polsce i o to by się one zwróciły. Dlatego naciskają na rząd, by obciążenia były jak najmniejsze, choć – co podkreślam – nie są one obecnie zbyt wysokie. Dodatkowo PGNiG powinna zmniejszyć zatrudnienie, co już robi i otwiera firmę na bardziej konkurencyjne realia rynku.