Mielczarski: „Mój Prąd”, czyli pogoda dla bogaczy

31 lipca 2019, 07:30 Energetyka

Rządowy program wsparcia mikroinstalacji OZE „Mój Prąd” to nic więcej jak finansowanie nowobogackich wizji przez mieszkańców biednych blokowisk – powiedział prof. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej w komentarzu dla BiznesAlert.pl.

Greenpeace montuje panele na dachu słupskiej szkoły
Greenpeace montuje panele na dachu słupskiej szkoły

Ministerstwo Energii we współpracy z Ministerstwem Środowiska przygotowało program dofinansowania instalacji fotowoltaicznych w Polsce – „Mój Prąd”. Program został ogłoszony 23 lipca 2019 roku przez Premiera Mateusza Morawieckiego w trakcie wspólnej konferencji z ministrami energii i środowiska – Krzysztofem Tchórzewskim i Henrykiem Kowalczykiem.

Głównym celem programu, o budżecie miliarda złotych, ma być zwiększenie produkcji energii z mikroinstalcji fotowoltaicznych. Dofinansowanie obejmuje 50 procent kosztów instalacji i wynosi nie więcej niż 5000 zł. Wsparciem mogą być objęte instalacje o 2-10 kW mocy zainstalowanej. Program skierowany jest do gospodarstw domowych. Celem jest objęcie wsparciem 200 tys. nowych prosumentów. Moc zainstalowana tych instalacji ma być równa 1 GW.

Rząd uruchamia program „Mój Prąd” i daje miliard złotych prosumentom

– „Mój Prąd” można skomentować bardzo krótko. Nawiązując do znanego amerykańskiego filmu można stwierdzić, że ten program to „pogoda dla bogaczy”. Wizje tworzenia zielonej energetyki będą finansowane przez biednie blokowiska i domy wielorodzinne. Będą one dopłacać do nowobogackich wizji – powiedział prof. Mielczarski.

Jesienią zeszłego roku Ministerstwo Energii przedstawiło projekt Polityki Energetycznej Polski do 2040 roku. Wówczas ministerstwo przyjęło moc zainstalowaną o mocy 57,7 GW i 72,6 GW do odpowiednio 2030 i 2040 roku. Produkcja energii elektrycznej także została ustalona na poziomie prawie 200 TWh w 2030 roku i 231,8 TWh 10 lat później. Mimo, że plan nie został jeszcze zaakceptowany przez rząd, to przyjmując program „Mój Prąd” pojawia nowy 1 GW mocy, o którym nie wspomniano w projekcie strategii.

Taka moc zainstalowana to mniej więcej tyle, ile jeden duży blok węglowy. – Poprzez mikroinstalacje, dzięki programowi „Mój Prąd”, do systemu wejdzie 1 GW, który będzie pracować 900 godzin, a blok węglowy, na przykład mający powstać w Ostrołęce, jest w stanie pracować przez 7000 godzin rocznie – porównywał ekspert.

Profesor przypomniał, że już teraz sieci elektroenergetyczne nie przyjmują energii z fotowoltaiki. – Tylko w ubiegłym roku dystrybutorzy odmówili przyłączenia 150 instalacji, głównie fotowoltaicznych. – System nie jest w stanie ich pomieścić w porze, w której pracują. Instalacje fotowoltaiczne wytwarzają energię między godziną 10 a 16, a kiedy nadchodzi noc musimy posiłkować się elektrowniami węglowymi – powiedział prof. Mielczarski.

Mielczarski: OZE nie pokonają praw fizyki. Zostaje nam węgiel