Okiem energetyka widać jasno, że import ropy jest bardziej zdywersyfikowany niż gazu i paliw stałych. Nadal jednak głównym dostawcą ropy naftowej do Unii Europejskiej była Rosja. Z analiz Polskiego Funduszu Rozwoju wynika, że udział w imporcie wyniósł ponad 23 procent na koniec 2019 roku. Z kolei jak wynika z danych Narodowego Banku Polskiego zależność od importu ropy rosyjskiej wynosiła ok. 60 procent pod koniec 2020 roku. Podobnie jest na rynku LPG w Polsce. To może generować problemy dla rynku, jak i odbiorców końcowych.
Problemy z ropą naftową z Rosji
Po incydencie w zanieczyszczoną chlorkami organicznymi ropą rosyjską, która płynęła ropociągiem Przyjaźń do Europy, w tym także do Polski nadal pozostaje wiele kwestii nie rozwiązanych, które ciążą rynkowi, w tym także w Polsce. Polskie firmy importujące ropę naftową i produkujące paliwa, a więc PKN Orlen i Grupa Lotos nadal nie otrzymały wszystkich rekompensat odpowiednio za dostawy zanieczyszczonego surowca, jak brak dostaw zakontraktowanej wcześniej ropy rosyjskiej przez 46 dni. Jeszcze jesienią 2019 roku prezes PKN Orlen Daniel Obajtek mówił, że jego koncern już uzyskał odszkodowania w pewnej części od firm rosyjskich, z którymi podpisane były wcześniej umowy na dostawy surowca.
Brak było jednak informacji o odszkodowaniach za dostawy zanieczyszczonej ropy. Po prawie dwóch latach problem ten nadal jest jednak nie rozwiązany. Polacy mają swoje wyliczenia, ile kosztowały ich problemy instalacyjne z groźną dla nich „brudną ropą”, a Rosjanie zapewne mają swoje. Pod koniec 2020 roku Igor Wasilewski prezes PERN operatora logistycznego przesyłu ropy i paliw, który także zmagał się z konsekwencjami „brudnej ropy” (dodatkowe koszty magazynowania zanieczyszczonej ropy, dodatkowe usługi jej blendowania i problemy logistyczne związane z przesyłem) przyznał, że są prowadzone rozmowy z Rosjanami i są rozbieżne stanowiska. Rozbieżności mogą być na tyle duża, że rozwiązanie na drodze polubownej będzie trudne do zaakceptowania. Z perspektywy roku prowadzonych rozmów, to Rosjanie przesyłali zanieczyszczoną ropę dla Europy Środkowowschodniej i z niektórymi się porozumieli, a z niektórymi nie. Nie wykluczony jest więc arbitraż, choć spółki nauczone trwającym 6 lat sporem o cenę gazu między PGNiG i Gazpromem mogą traktować to jako ostateczność.
Wątek ten pojawił się na ostatniej konferencji wynikowej za drugi kwartał 2021 roku Grupy Lotos. Jarosław Wróbel wiceprezes gdańskiej spółki pytany o rozmowy z Rosjanami powiedział, że one nadal trwają i dopóki nie zostaną zakończone z kontrahentami nie upubliczniamy. Dodał on także ciekawą rzecz dotyczącą preferowania danych gatunkowo surowców. Od kilku lat podkreślano, że polskie rafinerie s powodzeniem radzą sobie z przerobem lekkich mieszanek z Arabii Saudyjskiej czy USA, mimo, że były budowane pod gatunek rosyjskiej ropy Urals. Mimo to, przedstawiciele Lotosu na tej samej konferencji powiedzieli, że z perspektywy technologicznej i działania w nowej konfiguracji, praktyka jest taka, że eksperci Lotosu preferują działanie na ropie, którą dobrze znają, czyli ropie rosyjskiej. – Ta ilość może być minimalnie większa, ale również korzystamy z innych rodzajów ropy – zapewnił Wojciech Zengteler z Grupy Lotos.
Z jednym problemem Polacy już się uporali. Na początku lipca PERN informował, że w polskim systemie przesyłowym nie ma już zanieczyszczonej chlorkami organicznymi ropy naftowej, która w 2019 roku wpłynęła ze wschodu do naszego kraju. Była ona systematycznie mieszana z inną ropą, aby spełnić normy jakości. Brudna ropa z 2019 roku magazynowana przez PERN zawierała poziomy chlorków niebezpieczne dla systemów rafineryjnych. Czyszczenie systemu trwało dłużej niż zakładano, bo ponad 2 lata.
Marszałkowski: Rok później kryzys zanieczyszczonej ropy nadal wpływa na Rosję
Po ropie zagląda widmo problemów z rosyjskim LPG
Na początku sierpnia doszło do wybuchu w zakładzie przerobu kondensatu gazowego w pobliżu miasta Nowy Urengoj na Półwyspie Jamalskim. Przesył gazu Gazociągiem Jamalskim okresowo spadł, później jednak okresowo wzrósł. To jednak nie koniec historii, a właściwie początek patrząc z punktu widzenia polskich kierowców. W związku z incydentem, mogą wystąpić problemy z dostawami LPG. Rosyjskie media informowały o podwyżkach cen i planie ograniczenia eksportu z Rosji. We wspominanej miejscowości mieści się jeden z czterech zakładów obróbki kondensatu gazowego należących do rosyjskiego Gazprom Piererabotka. To w tym zakładzie wydziela się z kondensatu lżejsze frakcje, m.in. płynne oleje i gazy takie jak etan, metan oraz propan i butan. Gazy te następnie są przerabiane na wysokomarżowe produkty, m.in. benzyny, oleje ale także ciekłe gazy, w tym LPG.
Z punktu widzenia polskich kierowców, sprawę opisał Mariusz Marszałkowski. Średnia cena LPG na stacjach benzynowych w ciągu ostatnich dwóch miesięcy skoczyła z 2,30 zł za litr do ponad 2,70 zł za litr. To efekt rosnących cen ropy i gazu na światowych rynkach. To jednak nie koniec.- Rosja jest jednym z największych na świecie producentów LPG. Rocznie produkcja sięga w tym państwie około 17 mln ton, z czego najwięcej wytwarza się go w zakładach chemicznych Siburu – 7,2 mln ton, ponad 3,3 mln ton w zakładach Gazpromu oraz ponad 5,5 mln ton w rosyjskich rafineriach przy okazji procesu rafinacyjnego ropy naftowej – tłumaczy redaktor portalu. Polska zaś jest wiodącym konsumentem gazów ciekłych w UE. Dlaczego ten incydent może odbić się na kieszeniach polskich kierowców tankujących LPG? Tradycyjnymi kierunkami importu LPG do Polski była Rosja, Białoruś, Litwa, Kazachstan i Szwecja. Największy import pochodził z Rosji. W 2020 roku sprowadziliśmy z tego kierunku 1,33 mln ton płynnego gazu, co stanowi 65 procent importu LPG do Polski.
Marszałkowski: Polscy kierowcy odczują wybuch na Jamale. Rynek LPG jest w tarapatach (ANALIZA)