RAPORT: Problemy na Morzu Czerwonym przelewają się na rynek ropy

13 stycznia 2024, 07:35 Bezpieczeństwo

Pod koniec ubiegłego roku Morze Czerwone zaczęło krwawić przez konflikt na Bliskim Wschodzie i to nie zmienia się do dziś. Dalsza eskalacja działań może grozić kolejnymi problemami największych firm na świecie.

Tankowiec Maxim Gorki jeszcze jako Ayacucho fot. Marinetraffic

Od połowy listopada 2023 roku Morze Czerwone jest obiektem działań rebeliantów Huti, którzy atakują statki przepływające z towarami transportowanymi do klientów na całym świecie. W ten sposób wspierają terrorystyczny Hamas, walczący z Izraelem. Skutkuje to sytuacją, w której branża transportowa musi szukać dłuższych tras, przez co cierpią łańcuchy dostaw.

Ataki na statki prowadzone przez wspieranych przez Iran jemeńskich bojowników Huti zakłócają handel międzynarodowy na Morzu Czerwonym, przez który przepływa 15 procent światowego ruchu żeglugowego. Do tej pory wysokie ryzyko na akwenie zmusiło tylko kilka światowych koncernów do zmiany trasy swoich statków – podaje Reuters.

Do tej pory najgłośniejszym przypadkiem zmiany trasy przez Morze Czerwone była decyzja brytyjskiego koncernu wydobywczy BP, który 18 grudnia ogłosił, że tymczasowo wstrzymał wszystkie dostawy przez akwen.

Z kolei niemiecki producent samochodów Volkswagen 20 grudnia ogłosił, że zmiana trasy dostaw spowoduje wydłużenie podróży o około dwa tygodnie. – Jak dotąd nie widzieliśmy żadnych problemów, ale na wszelki wypadek jesteśmy przygotowani i mamy wystarczająco dużo czasu w wakacje, aby uwzględnić dwutygodniową dłuższą trasę – powiedział rzecznik Volkswagena w komentarwReuters.

Reuters podaje, że szwedzki mebli IKEA 19 grudnia ogłosił, że sytuacja w Kanale Sueskim spowoduje opóźnienia i może spowodować ograniczenia w dostępności niektórych produktów.

Co ważne, ataki rebeliantów uderzają również w podmioty z Państwa Środka. Geely, drugi co do wielkości producent samochodów w Chinach pod względem sprzedaży, 22 grudnia ogłosił, że ​​opóźnienia w sprzedaży są pewne, ponieważ większość firm spedycyjnych, z których korzysta koncern do eksportu pojazdów elektrycznych do Europy, planuje trasę w pobliżu Przylądka Dobrej Nadziei.

Interesujące jest, że szlak przebiegający przez Kanał Sueski jest zbyt ważny, a nie wszyscy decydują się na zmianę trasy żeglugi. 19 grudnia TSMC, największy na świecie producent półprzewodników oświadczył, że posiada ugruntowany system zarządzania ryzykiem w przedsiębiorstwie i po dokonaniu oceny nie przewiduje znaczącego wpływu na jego działalność.

– Wczoraj (10 stycznia 2024 roku – przyp. red.) przed północą dowiedzieliśmy się, że irański bazowiec-szpiegowiec (wcześniej był kontenerowcem) opuszcza Morze Czerwone. Przyczyna jest nieznana, ale można przypuszczać, że w obliczu narastającego zagrożenia ze strony Hutich został on celowo uszkodzony. Podobny los spotkał IRGCN Saviz w 2021 roku. Jednak Iran długo nie pozostał dłużny i najpewniej oddział Korpusu Strażników przed świtem w Zatoce Omańskiej znów zajął statek handlowy. Jak się dosłownie przed chwilą okazało, był to tankowiec St Nikolas, który wcześniej… przewoził irańską ropę (i wówczas był znany jako Suez Rajan), ale został zajęty przez Amerykanów, a jego towar sprzedany – pisze Łukasz Przybyszewski, prezes Abhaseed Foundation Fund, w BiznesAlert.pl.

– Niedawno wskazywaliśmy, że Iran nie ma szczególnej przewagi na Morzu Czerwonym. Teraz staje się to nader klarowne, bowiem irański bazowiec IRGCN Behszad został najprawdopodobniej uszkodzony i obecnie wraca do portu w Bandar Abbas. Fregata Alborz, która utrzymywała pozycję w bliskiej odległości od Behshad pozostała więc sama. Inny szpiegowski bazowiec, IRGCN Saviz, został niemal znokautowany w 2021 r., gdy rzekomo wpadł na minę spuszczoną do wody przez Hutich. Ta miała podryfować i trafić akurat irański bazowiec. Oczywiście wszyscy domyślają się, że to raczej dzieło sił specjalnych, np. izraelskich (nie dowiemy się czyich), a nie miny. Koniec końców Saviz musiał wrócić do portu, od Cieśniny Bab al-Mandeb ciągnęty przez holowniki – podkreśla Łukasz Przybyszewski.

– Czy Alborz pozostanie na swej pozycji, czy nie – to się dopiero okaże. Nie wiadomo na razie ani czy Iran ma czym szybko zastąpić Behshada, ani czy mamy do czynienia z planowaną rotacją. W obecnych warunkach ewentualna zmiana warty byłaby ryzykowna, ale nie jest całkowicie do wykluczenia. Wariant ze standardową i planowaną rotacją podważa dość mocno fakt, że najpewniej irański Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej zajął przed świtem statek handlowy. Zdarzenie miało miejsce w Zatoce Omańskiej. Niedaleko zresztą odbywały, lub wciąż odbywają się, manewry Korpusu, o których było dość głośno w mediach branżowych z uwagi na zaobserwowanie części z ćwiczeń przez cywilów w mieście portowym Czabahar. Skoro jednostki Korpusu i tak były w pobliżu i gotowe do działań, to zajęcie statku handlowego było już bułką z masłem – czytamy w komentarzu.

Kilkanaście godzin później, siły amerykańskie i brytyjskie raziły 12 celów w północnym Jemenie, atakując obiekty Hutich, które miały być względnie daleko od ludności cywilnej. – Koalicja ta ma przewagę absolutną, ale Huti nie pozostaną dłużni. Oś Oporu może rozpocząć odwet na Amerykanach i Brytyjczykach. […] Po opuszczeniu Morza Czerwonego przez irański bazoszpiegowiec, okręt IRGCN Behshad pojawiły się liczne pytania. Czy Huti zostali na wpół głusi i ślepi, pozbawieni irańskiego wywiadu, bo okręt doznał aktu sabotażu i musiał uciekać? Czy Irańczycy zdecydowali się go jednak wprawić w ruch w stronę amerykańskich i brytyjskich okrętów, ażeby zwiększyć celność i skuteczność odwetu Hutich na okrętach koalicji? A może z bazoszpiegowca spuszczono łodzie z oddziałami, które rozłożą miny? Nie wiem, czy poznamy prawdę, ale ruch ten był odczytany szeroko jako sygnał, że Amerykanie i Brytyjczycy zdobyli jeszcze większą przewagę nad Huti i mogą to zechcieć wykorzystać. I rzeczywiście, z wojskowego punktu widzenia aż żal było nie wykorzystać takiej sposobności – zaznacza w kolejnym tekście Łukasz Przybyszewski.

Morze Czerwone wstrzymuje Teslę

Ataki na Morzu Czerwonym wpływają na największe firmy na świecie. Przykładem takiej sytuacji jest zakład Tesli w Gruenheide (Brandenburgia), który został zmuszony do zawieszenia produkcji samochodów na dwa tygodnie (od 29 stycznia). Przerwa w pracy fabryki amerykańskiego giganta jest spowodowana sytuacją na Morzu Czerwonym, gdzie dochodzi do ataków na statki przewożące niezbędne komponenty.

– Wspierani przez Iran jemeńscy rebelianci Huti od 19 listopada atakują statki przepływające przez Morze Czerwone, aby w ten sposób wspierać walczący z Izraelem terrorystyczny Hamas. Z tego względu wiele statków handlowych wydłużyło swoje trasy, opływając Afrykę, co tworzy luki w łańcuchach dostaw – podaje niemiecka agencja prasowa Deutsche Presse-Agentur (dpa).

– Konflikty zbrojne na Morzu Czerwonym i związane z tym zmiany w szlakach transportowych między Europą a Azją przez Przylądek Dobrej Nadziei wpływają również na produkcję w Gruenheide – potwierdza Tesla. Jej fabryka w Niemczech odpowiada za produkcję 250 tys. samochodów rocznie i zatrudnia około 11,5 tys. pracowników. Według obecnych planów, ma wznowić pracę 12 lutego 2024 roku.

Opracował Jędrzej Stachura

RAPORT: Morze Czerwone i zalew problemów z tankowcami