RAPORT: Kryzys, wojna i wojenki na COP27

12 listopada 2022, 07:30 Opinie

W egipskim Szarm el Szejk trwa COP27. Odbywa się on w szczególnych okolicznościach – trwa globalny kryzys energetyczny, potęgowany przez rosyjską inwazję na Ukrainę. Do tego do głosu dochodzą różnice interesów pomiędzy państwami rozwiniętymi i rozwijającymi się o to, kto powinien wziąć na siebie główny ciężar finansowy walk ze zmianami klimatu. Co wiemy do tej pory i czego możemy się spodziewać po tegorocznym szczycie klimatycznym?

Logo COP27. Grafika: COP27.
Logo COP27. Grafika: COP27.

ONZ: Nie robimy wystarczająco dużo

Na początku warto przypomnieć szacunki Organizacji Nardów Zjednoczonych, które mówią, że Ziemia ma się ocieplić o 2,5 stopnia do końca tego stulecia. Ta wartość przekracza cel założony na COP21 w 2015 roku. Jak informuje ONZ, podjęte działania są niewystarczające, żeby zatrzymać wzrost temperatury. W porównaniu do 2010 roku, w 2030 poziom dwutlenku węgla w atmosferze może osiągnąć 10,6 procent. Eksperci zauważają, że to obiecujący spadek, bo szacunki sprzed roku mówią o wyższych liczbach (13,7) procent. Wiadomo jednak, że przez następne dekady emisje będą wzrastać. Z tego powodu ONZ apeluje, o zaostrzenie podjętych działań. Dzięki temu, możemy uniknąć najgorszych scenariuszy. Eksperci i raport IPCC mówią o tym, że globalne emisje powinny być zmniejszone o 43 procent dla osiągnięcia celu porozumienia paryskiego z 2015 roku. Nadzieje pokłada się w tegorocznym szczycie klimatycznym COP27. Według przewidywań, na zjeździe państw ONZ mogą zostać podjęte kroki, które podwyższą poprzeczkę redukcji szkodliwych gazów cieplarnianych do atmosfery.

Andrzejewska: Czy szczyt klimatyczny COP27 to greenwashing?

Sekretarz generalny ostrzega przed katastrofą

Podobny ton miało przemówienie sekretarza generalnego ONZ Antonio Guterresa, który podkreślił, że państwa obecne na szczycie COP27 stoją przed poważnym wyborem: albo będą współpracować, aby ograniczyć emisje szkodliwych gazów do atmosfery, albo skażą przyszłe pokolenia na katastrofę klimatyczną. – Ludzkość ma wybór: współpracować albo zginąć. Emisje gazów cieplarnianych stale rosną, globalne temperatury wciąż rosną, a nasza planeta szybko zbliża się do punktu krytycznego, w którym chaos klimatyczny stanie się nieodwracalny – zaznaczył. Ostrzegł, że obecnie jesteśmy „na autostradzie do piekła klimatycznego, trzymając nogę na pedale gazu”. Podkreślił, że wojna w Ukrainie i inne konflikty mają dramatyczne skutki, ale nie mogą odwracać uwagi od zmian klimatycznych. Guterres wezwał do zawarcia „historycznego paktu” między krajami rozwiniętymi i rozwijającymi się, który miałby na celu ograniczenie emisji i utrzymanie globalnego wzrostu temperatury do maksimum 1,5 stopnia Celsjusza do końca stulecia. Mówił też o konieczności dostarczania pomocy finansowej krajom rozwijającym się, aby mogły ograniczyć emisje i przejść na tzw. zieloną gospodarkę.

Szef ONZ: Albo będziemy współpracować ws. zmian klimatu, albo zginiemy

Andrzej Duda na COP27

Podczas COP27 przemówienie wygłosił prezydent Polski Andrzej Duda. – W Polsce i Unii Europejskiej skupiamy się na spełnianiu celów określonych w porozumieniu paryskim. Aby je osiągnąć, musimy iść ścieżką sprawiedliwej społecznie transformacji energetycznej. Powtórzę, że transformacja powinna służyć człowiekowi, a nie człowiek transformacji. Moi rodacy nie będą pytać ile celów klimatycznych udało nam się osiągnąć, będą raczej pytać dlaczego energia jest taka droga i dlaczego ich standard życia pogorszył się tak dramatycznie. Transformacja, w której centrum jest człowiek, musi być efektywna kosztowo i zapewniać bezpieczeństwo energetyczne. Zasady te podpisaliśmy podczas COP24 w Katowicach. Dzisiaj musimy je wdrożyć. Nie możemy być hipokrytami klimatycznymi. Jako liderzy bogatej Północy lubimy chwalić się naszymi osiągnięciami. Świat jednak zapyta dokąd przesunęliśmy naszą produkcję. Bo jeśli przesunęliśmy ją poza Europę, to nasza odpowiedzialność za to nie znika – podkreślił prezydent. – Obecnie naszą transformację utrudnia kryminalna inwazja Rosji na Ukrainę, która spowodowała ogromne straty w ludziach, szkody w ukraińskiej infrastrukturze, gospodarce i środowisku. Rosyjscy sprawcy powinni zostać za to pociągnięci do odpowiedzialności i zapłacić za to. Konsekwencjami rosyjskiej agresji są kryzys i koszty, które zagrażają terminowemu przeprowadzeniu transformacji i spełnianiu wyznaczonych celów. Spowodowała też dodatkowe emisje, które poziomem przewyższają wyniki państw rozwijających się w skali roku. W związku z tym musimy wystosować odpowiedź, która uwzględni naszych obywateli i indywidualnych odbiorców energii. Musimy też sprawić, żeby rosyjska inwazja została trwale powstrzymana, zapewniając Ukrainie wsparcie, wywierając presję na Rosję i uniezależnić się od jej paliw kopalnych – mówił Duda.

Duda na COP27: Rosyjska inwazja na Ukrainę zagraża naszym celom klimatycznym

„Niemcy nie wrócą do paliw kopalnych”

Spośród przemówień innych szefów państw i rządów warto przypomnieć co na COP27 powiedział kanclerz Niemiec Olaf Scholz. Obiecał on podwojenie niemieckiego budżetu na globalną ochronę lasów z jednego do dwóch miliardów euro. Zapewnił on ponadto, że Niemcy przeznaczą 170 milionów euro na globalną tarczę ochronną, aby złagodzić szkody spowodowane przez katastrofy klimatyczne, takie jak susze, huragany czy powodzie. Oba te cele są finansowane z rocznych środków na walkę ze zmianami klimatu, które mają wzrosnąć z 5,3 do 6 mld euro do 2025 roku. W swoim przemówieniu Scholz ostrzegał również przed „renesansem paliw kopalnych”, takich jak ropa, gaz i węgiel. – Jeśli chodzi o same Niemcy, to mówię, że czegoś takiego też nie będzie – zaznaczył. Kanclerz powtórzył, że ​​do 2045 roku Niemcy osiągną neutralność klimatyczną. Oznacza to, że emisja gazów szkodliwych dla klimatu jest całkowicie kompensowana przez ich absorpcję w glebie, lasach lub oceanach.

Kanclerz Niemiec ostrzega na COP27 przed „renesansem paliw kopalnych”

Meksyk – czarna owca negocjacji?

Każdy szczyt klimatyczny ma swoją czarną owcę; według komentatorów istnieje duże prawdopodobieństwo, że w tym roku może być to Meksyk. Zobowiązania klimatyczne tego kraju będą obejmować takie elementy jak redukcja emisji metanu państwowego koncernu naftowego Pemex, czy otwarcie państwowej elektrowni słoneczna o mocy 1000 MW. Ponadto można się spodziewać również zobowiązań w sprawie inwestycji w kopalnie litu – Meksyk ma dziewiąte co do wielkości zidentyfikowane złoża tego surowca, który ma kluczowe znaczenie m.in. dla pojazdów elektrycznych. – Jest bardzo prawdopodobne, że rząd meksykański będzie próbował oszukać cały świat podczas COP27 fałszywymi działaniami i projektami, które nigdy nie zostaną zbudowane. Nie spełnimy naszych obecnych zobowiązań, nie mówiąc już o nic bardziej ambitnym – powiedział Carlos Flores, ekspert ds. energetyki odnawialnej z Meksyku. Według organizacji non-profit zajmujących się śledzeniem działań na rzecz emisji dwutlenku węgla, śledzącej rządowe działania na rzecz klimatu, polityka klimatyczna Meksyku w ramach Amlo jest w regresie, ponieważ priorytetem jest wykorzystanie paliw kopalnych, a polityki i instytucje związane z klimatem są likwidowane. Aby Meksyk mógł zrealizować nawet swoje przestarzałe zobowiązania klimatyczne do 2030 roku, musi zmienić swoją politykę, odejść od paliw kopalnych, wspierać energetykę odnawialną i zająć się sektorem transportu. Meksyk ma ogromny potencjał dla odnawialnych źródeł energii, ale Amlo wycofał się z wielu projektów, będąc jednocześnie krytykowanym za narzucanie innych (w tym wiatrowych i wodnych) na terenach zamieszkanych przez rdzenną ludność bez odpowiednich konsultacji.

Meksyk może okazać się czarną owcą COP27

Wojna chudych z grubymi

Główną kością niezgody na COP27 pozostaje kwestia odpowiedzialności finansowej za zmiany klimatu i walkę z nimi. – Kraje słabo rozwinięte żądają rekompensat i zapłaty za kryzys klimatyczny, którego konsekwencje odczuwają najbardziej ze wszystkich. Winą obarczają bogate państwa i koncerny naftowe. Dyskusja rozpoczęła się drugiego dnia szczytu klimatycznego COP27 Organizacji Narodów Zjednoczonych, który odbywa się w Szarm El-Szejk w Egipcie. Małe kraje wyspiarskie mierzą się z gwałtownymi sztormami, podnoszącym się poziomem mórz i innymi zmianami środowiska. Nie mają wyboru, muszą zaadaptować się do zmian. Jak podaje Reuters, niektóre z afrykańskich państw domagały się większych dopłat z funduszy międzynarodowych na rzecz adaptacji, ale nadal nie otrzymały ani większych środków ani ich gwarancji. Podczas przemówienia, premier Antigui Gaston Browne podkreślił, że przemysł naftowo-gazowy zarabia prawie 3 miliardy dolarów amerykańskich dziennie. Dodał, że koncerny powinny płacić globalny podatek węglowy od zysków, bo ich działania znacząco niszczą planetę.  Prezydent Senegalu Macky Sall, powiedział na COP27, że Afryka potrzebuje więcej funduszy od krajów bogatych, żeby dostosować się do zmian klimatu. Tym samym, Sall nie chce odejścia od paliw kopalnych. Według niego, Afryka potrzebuje ich do rozwoju gospodarczego i wzrostu, choć zaznaczył, że popiera ograniczenie emisji gazów cieplarnianych. Tego samego dnia (tj. wtorek 8 listopada), ogłoszono globalny plan pomocy dla rozwijających się państw. Gospodarze konferencji klimatycznej ONZ, zapowiedzieli m.in. realizacje planów dotyczących zrównoważonego rolnictwa, działania na rzecz ograniczenia powodzi przybrzeżnych oraz dostęp do bezpiecznej żywności.

COP27: Biedne państwa żądają, by bogaci zapłacili za kryzys klimatyczny

Były minister klimatu na COP27

Doradca prezydenta COP27, przewodniczący COP24 i były minister klimatu RP Michał Kurtyka jest na szczycie klimatycznym w Egipcie. Ostrzega, że szczytne cele polityki klimatycznej mogą ustąpić twardej polityce gospodarczej ze względu na kryzys. – Spotkanie ma rozmach. Mamy dobrze przygotowaną technicznie imprezę. W tle są ogromne pytania o to, co jest celem tego szczytu klimatycznego. Udało się z punktu widzenia prezydencji egipskiej wpisać punkt o odszkodowaniach dla krajów rozwijających się za wydarzenia, które one uważają, że są najbardziej odpowiedzialne za emisję gazów cieplarnianych. To symboliczne zwycięstwo – mówi Michał Kurtyka w rozmowie z BiznesAlert.pl z Szarm El-Szejk gdzie trwa szczyt klimatyczny COP27. – Im więcej informacji spływa z naszych rozmów na szczycie tym bardziej widać, że może się on zakończyć bez konkretów. Kraje rozwinięte mają problem z finansami. Robią dobrą minę do złej gry, ale z tyłu głowy mają problem kryzysu. Brytyjski premier Rishi Sunak najpierw nie chciał jechać na szczyt, ale dopiero presja publiczna go zmusiła do przylotu. Widać jednak, że pierwsza reakcja przywódców zachodnich to ratowanie własnej gospodarki i bilansu energetycznego. Dotychczas zakazane słowa jak gaz, ropa i węgiel nagle zaczęły pojawiać się w rozmowach. Jestem po panelu ministrów z krajów afrykańskich. Namibia przypomniała w jego trakcie, że dotychczas Zachód oczekiwał ograniczenia wydobycia, ale teraz już widać, że w ten sposób ograniczymy sobie rozwój gospodarczy i nic nie zrobimy w sprawie klimatu – ocenił Michał Kurtyka.

Kurtyka z COP27: Polityka klimatyczna może ustąpić problemom gospodarczym

– Trwają rozmowy o działaniach adaptacyjnych. Kraje Południa wskazują, że są najbardziej zagrożone zmianami klimatu i oczekują wsparcia finansowego. Północ oczekuje w zamian redukcji emisji CO2. Południe odpiera, że teraz Północ przestaje obniżać emisję. To przykre, że Europa do tej pory niosła wielką pomoc humanitarną na Południe i widać, jak duże jest ryzyko odłożenia tego wszystkiego do lamusa na rzecz twardej polityki gospodarczej, która dominuje – ocenił nasz rozmówca. Zapowiadają się trudne rozmowy. Widać, że dyplomacja egipska jest dobrze przygotowana organizacyjnie, ale trafia na trudny kontekst międzynarodowy. Liderzy światowi zaczynają sobie uświadamiać, że problemy kryzysu energetycznego, żywnościowego i nawozowego nie dotyczą tylko krajów, a inni nie pomogą, bo sami się z nimi borykają. Nastąpi głębsza tendencja fragmentacji świata, z którą będą sobie musieli radzić. To ona zdominuje agendę ogromnym kosztem postępów wspólnej polityki klimatycznej – podsumował Michał Kurtyka.

Kurtyka: Szczyt klimatyczny w czasach chaosu. Czy Zachód utrzyma wiarygodność?

Czy COP27 to greenwashing?

Debaty na COP27 skomentowała redaktorka BiznesAlert.pl Maria Andrzejewska: – Polska jest jednym z ostatnich krajów, które nie zadeklarowały daty odejścia od węgla i innych paliw kopalnych. Dwa dni przed rozpoczęciem szczytu klimatycznego wiemy tylko, że rząd nie zamierza podpisywać się pod zmianami polityki klimatycznej i działaniami, które nie są zawarte we wcześniejszych dokumentach. Polityka polskiego rządu utrzymuje się przy węglu niezmiennie, choć duża część ekspertów uważa, że już czas się określić. W debatach na COP27, będzie dominować temat krajów rozwijających się oraz niskorozwiniętych. Konferencja odbywa się w Afryce, w rejonie który mierzy się z największymi suszami, pożarami czy brakami żywności. To kontynent najbardziej narażony na konsekwencje zmian klimatu, a większość zagrożonych państw, leży właśnie tam. Afrykańskie kraje tracą rocznie od 5 do 15 procent wzrostu PKB, przez zachodzące zmiany klimatyczne. Na zeszłorocznym szczycie w Glasgow, ustalono cel dotowania tych państw w wysokości 100 miliardów dolarów rocznie. Pieniądze miałyby wesprzeć państwa w krytycznej sytuacji i zapobiec katastrofalnym konsekwencjom klimatycznym. Uprzywilejowany Zachód powinien więc walczyć o poszkodowaną Afrykę, bo ta może być nowym partnerem do gry w transformacji energetycznej. Na przykładzie finansowania 27 szczytu klimatycznego ONZ, rozsądne wydaje się odcięcie od gigantów, którzy napędzają całą machinę. To jednak brzmi jak utopijna wizja. Być może zmiana nadejdzie dopiero z nowym pokoleniem i być może reprezentantką „lepszego jutra”, jest właśnie Greta Thunberg – pisała Maria Andrzejewska.

Andrzejewska: Czy szczyt klimatyczny COP27 to greenwashing?