Gazprom widzi niekorzystne trendy związane z pomysłem dekarbonizacji gospodarek Unii Europejskiej. Nie zamierza jednak przechodzić transformacji na poziomie europejskich spółek energetycznych. Ciekawym drogę obrał Rosatom, warto śledzić jego ruchy – mówi Bartosz Bieliszczuk z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych w rozmowie z BiznesAlert.pl.
BiznesAlert.pl: Jak Gazprom, jako jeden z największych producentów gazu na świecie i największy dostawca gazu do Europy patrzy na europejskie plany dekarbonizacji?
Bartosz Bieliszczuk: Gazprom od dłuższego czasu promował gaz ziemny jako element wspierający rozwój zielonej energii w Europie. Argumentował, że energia wiatrowa czy słoneczna potrzebują stabilnego źródła energii, które może balansować „niestabilne” źródła, zależne m.in. od pogody (i oczywiście jest to do pewnego stopnia prawda). Dodatkowo, perspektywa spadku wydobycia gazu w Holandii i Danii, czy wycofanie się Niemiec z energetyki jądrowej raczej pomagały utwierdzać Rosjan w tym przekonaniu. Jeszcze około dziesięć lat temu prognozy wzrostu popytu na gaz w Europie służyły uzasadnieniu Nord Stream 2.
Gazprom zdaje się obecnie w większym stopniu dostrzegać trendy niekorzystne dla siebie, choć nie przekłada się to na decyzje analogiczne do norweskiego Statoil czy duńskiego DONG o mocnym wejściu w zieloną energetykę. Oba te koncerny zmieniły nawet nazwy, by nie kojarzyć się z tradycyjnymi, „brudnymi” paliwami. Gazprom wychodził też ze swoimi inicjatywami, jak promocja szerszego zastosowania gazu ziemnego w transporcie. Ma też nadal sojuszników w Europie i mam tutaj na myśli nie tylko wsparcie polityczne. Wiele spółek branży gazowej ma interesy zbieżne z Gazpromem, czyli utrzymanie gazu ziemnego w miksie energetycznym.
Ciekawą ilustracją nastawienia Gazpromu względem planów dekarbonizacji branży gazowej i zastąpienia gazu ziemnego czystym wodorem jest promowany przez ten koncern plan trzystopniowej dekarbonizacji UE (three stage approach). Zakłada on, że gaz ziemny zastąpi bardziej emisyjne paliwa, następnie wodór stopniowo będzie wtłaczany do gazociągów i mieszany z gazem ziemnym. Trzeci, ostatni krok to pełne przejście na wodór. W teorii brzmi to dość sensownie, jednak w praktyce ma na celu utrzymanie eksportu Gazpromu i uzasadnienie takich inwestycji, jak Nord Stream 2.
BiznesAlert.pl: Czy Rosja lub Gazprom mają plan dostosowania się do tych nowych wyzwań? Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że to gaz będzie paliwem transformacji. Stąd też wzięły się inwestycje w nowe magistrale przesyłowe.
Oprócz wspomnianej three stage approach Gazpromu ciekawe jest także generalne podejście władz Rosji do wyzwań klimatycznych. Należy określić je jako reaktywne. Rosja polega na swoich tradycyjnych branżach, które były mocno wspierane jeszcze w czasach Związku Sowieckiego: ropa, gaz, węgiel, energetyka nuklearna.
Wsparcie z budżetu dla wyżej wymienionych branż to jedno. Ponadto, duży potencjał energetyki wiatrowej znajduje się w Rosji w regionach gdzie albo nie można go łatwo zintegrować z siecią energetyczną, albo gdzie wiatraki musiałyby konkurować z subsydiowanymi paliwami kopalnymi, czyli także wpływowymi lobby i postaciami takimi jak np. Igor Sieczin, szef Rosnieftu. Rosyjskie koncerny energetyczne są dla Kremla wygodnym narzędziem: inwestycje i kontrakty Gazpromu, Rosatomu, Rosnieftu i innych pozwalają zdobyć wpływy gospodarcze, a co za tym idzie polityczne, w innych krajach. Odnawialne źródła energii nie są pod tym względem dla Rosjan tak atrakcyjne. Zresztą, żeby stać się w tej dziedzinie potęgą, Rosja musiałaby rozwinąć rynek wewnętrzny OZE niczym Chiny.
Do władz dopiero od niedawna zaczyna docierać, że plany dekarbonizacji mogą uderzyć w ich sektor energetyczny. Oczywiście zdawali sobie z tego wcześniej sprawę niektórzy rosyjscy eksperci, rządowi doradcy czy nawet „liberalni” ministrowie, ale jedno to mieć taką świadomość, a drugie – być w stanie przełożyć ją na realne decyzje władz. W ostatniej wersji strategii energetycznej Rosji widać kilka wątków związanych z dekarbonizacją, jak plany rozwoju branży wodorowej (choć należy zaznaczyć, że nadal są marginalne). Kreml polecił także największym koncernom energetycznym współpracę w tej dziedzinie. Na ile coś z tego wyjdzie to osobna kwestia; można to zresztą interpretować także jako sygnał wysyłany Europie: Nord Stream 2 oraz współpraca energetyczna z Rosją mają sens, bo energetyka rosyjska będzie kiedyś bardziej „zielona”.
Mam jedno zastrzeżenie. O ile z powyższych względów należy zachować rezerwę względem wizji rozwoju OZE i transformacji energetycznej w Rosji, to warto również zwrócić uwagę na kilka niuansów. Rosyjski gigant branży nuklearnej Rosatom prowadzi ambitną politykę inwestycji w zielone technologie. Inwestuje on w farmy wiatrowe, technologie magazynowanie energii, współpracuje także z Japonią przy projektach wodorowych. Z pewnością koncern ten ma potencjał i pewną wizję. Warto śledzić jego działalność równolegle do sygnałów wysyłanych przez władze rosyjskie czy Gazprom.
Rozmawiał Mariusz Marszałkowski
Jakóbik: Nord Stream 2 na wodór zamiast LNG? Czas na polską strategię wodorową