Stępiński: Czy na rynku energii w Polsce doszło do manipulacji?

21 marca 2019, 07:30 Energetyka

Prokuratura, prezes URE i Minister Energii badają czy doszło do manipulacji cenami energii na TGE – pisze Piotr Stępiński, redaktor BiznesAlert.pl.

Handel energią pod lupą prokuratury

Jak na razie prokuratorskie śledztwo niczego nie wykazało. Nieznane są również rezultaty audytu, jaki w grudniu 2018 roku resort energii zlecił spółkom energetycznym, które miały przeprowadzić wewnętrzne postępowania, w sprawie manipulacji cenami energii. Wątpliwości budzi jednak sposób w jaki minister Krzysztof Tchórzewski chce pozyskać informacje od spółek.

19 grudnia do Prokuratury Okręgowej w Warszawie wpłynęło oficjalne zawiadomienie prezesa URE Macieja Bando, o możliwości manipulacji cenami energii na Towarowej Giełdzie Energii. To efekt postępowania wyjaśniającego, jakie w czerwcu ubiegłego roku zarządził prezes URE. Jego zdaniem na podstawie zebranej dokumentacji, można wywnioskować, że istniało uzasadnione podejrzenie, co do manipulacji na rynku, określone w przepisach rozporządzenia REMIT (unijna regulacja dotycząca integralności i przejrzystości hurtowego rynku energii – przyp. red.). Sprawa dotyczyła gwałtownego skoku cen energii w pierwszych sześciu miesiącach 2018 roku. W tym czasie w kontraktach terminowych na TGE widoczna była ich podwyżka, w szczególności w trzecim kwartale ubiegłego roku, gdy cena w kontrakcie BASE na kwartał (kontrakt z dostawą 1 MWh w każdej godzinie doby – przyp. red.) przewyższyła 300 zł/MWh. Takie same wartości osiągnęły kontrakty miesięczne na dostawy energii w sierpniu i wrześniu. Dla porównania w 2017 roku kontrakty w na trzeci kwartał oscylowały w granicach 180 zł/MWh. Co ciekawe w tym samym czasie widoczna była skokowa, kilkudziesięciozłotowa różnica między kontaktami na dostawy energii na koniec 2018 i początek 2019 roku. Dla części ekspertów oraz prezesa URE była to wystarczająca podstawa do zbadania czy nie doszło do manipulacjami cenami energii.

Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie Łukasz Łapczyński powiedział BiznesAlert.pl, że śledztwo zostało wszczęte 20 stycznia i prowadzone jest z art. 57a ustęp 1 Ustawy Prawo Energetyczne, który dotyczy manipulowania cenami energii. Za przestępstwo to grozi grzywna; kara ograniczenia wolności albo kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat. – Postępowanie jest na etapie gromadzenia materiału dowodowego. Policjanci wykonują czynności zlecone przez prokuratora. O szczegółach czynności na tym etapie dochodzenia nie informujemy – dodał rzecznik.

– Na etapie czynności sprawdzających, w związku ze złożonym zawiadomieniem przesłuchano w charakterze świadka upoważnionego pracownika Urzędu Regulacji Energetyki oraz Towarowej Giełdy Energii. Uzyskano również niezbędną dokumentację – podkreślił Łapczyński.

Bando: Po co rynek mocy pod jeden podmiot? Prokuratura zbada koncentrację na rynku energii

Polowanie na winnego

To jednak nie są jedyne wątpliwości narosłe wokół handlu energią na TGE. Zdaniem prezesa URE wzrost cen energii w kontraktach BASE na 2019 rok po 1 września, może nie być wyłącznie wynikiem wzrostu kosztów wytworzenia energii, takich jak ceny węgla kamiennego i uprawnień do emisji CO2. Aby wyjaśnić tę kwestię 19 grudnia prezes Bando wszczął kolejne postępowanie, które ma sprawdzić czy również i w tym przypadku nie doszło do manipulacji cenami energii. Zgodnie z prawem może one potrwać maksymalnie 6 miesięcy. Pojawia się uzasadnione pytanie o to, czy rzeczywiście doszło do popełnienia przestępstwa.

TGE odmówiła komentarza w tej sprawie stwierdzając, że nie komentuje zachowań podmiotów działających na rynku giełdowym, ponieważ stanowi platformę, na której podmioty trzecie działają na własną odpowiedzialność. W sytuacji wystąpienia nietypowych zdarzeń, spełniających zdefiniowane kryteria, podlegają one rejestracji oraz poddawane są procesowi analizy, a w uzasadnionych przypadkach przekazywane do zewnętrznych organów nadzorujących towarowy rynek giełdowy, posiadających właściwe kompetencje – stwierdziło biuro prasowe.

Rozmawialiśmy również z kilkoma menadżerami w spółkach energetycznych. Jednak ze względu na charakter sprawy prosili o zachowanie anonimowości. Ich zdaniem insynuowanie największym producentom energii manipulacji na rynku energii, to nieporozumienie. – Nikt nie będzie narażał się na odpowiedzialność karną, tylko po to, żeby wywindować ceny energii w hurcie. One i tak szły w górę napędzane rosnącymi kosztami węgla i uprawnień do emisji CO2. Gdyby manipulacje miały miejsce, wyniki grup energetycznych za ubiegły rok byłyby rekordowe, a nie są. Te zarzuty to wyłącznie działania PR-owe, które mają zrzucić odpowiedzialność z kolejnych rządów za brak polityki energetycznej – stwierdził rozmówca BiznesAlert.pl.

Inny dodaje bez ogródek: ,,nie będę ryzykował kilkuletnim więzieniem w zamian za kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie. Przykro mi, ale to nie jest historia o Wilkach z Wall Street”.

Minister prosi o audyt

Co ciekawe, sprawą zainteresowało się, oprócz prokuratury i prezesa URE, również Ministerstwo Energii. 21 grudnia w trakcie konferencji prasowej, na której przedstawiono rządowe plany dotyczące zamrożenia rachunków energii elektrycznej, premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że w związku z podejrzeniami prezesa URE o manipulacje cenami energii na TGE, szef resortu energii zlecił przeprowadzenie audytu w spółkach energetycznych.

Biuro prasowe Ministerstwa Energii poinformowało BiznesAlert.pl, że 20 grudnia 2019 roku Krzysztof Tchórzewski wysłał pismo do zarządów spółek energetycznych z prośbą o przeprowadzenie wewnątrzgrupowych postępowań sprawdzających ewentualny udział spółek grupy kapitałowej w tym procederze. Spółki podjęły stosowne działania zlecając wewnętrznym komórkom przeprowadzenie czynności sprawdzających. Zdaniem resortu, spółki podjęły stosowne działania.

BiznsAlert.pl postanowiło sprawdzić na jakim etapie znajduje się wypełnianie prośby ministra Tchórzewskiego. Do momentu publikacji materiału odpowiedzi udzielił jedynie Tauron. Zapewnia, że zgodnie z rekomendacjami ministra energii, przeprowadził ,,wewnętrzne postępowanie sprawdzające” pod kątem powstania ewentualnych naruszeń przepisów Rozporządzenia REMIT w spółkach grupy TAURON, w tym ewentualnej manipulacji cenami energii na Towarowej Giełdzie Energii S.A. – W przeprowadzonym postępowaniu sprawdzającym nie stwierdzono działań mających znamiona manipulacji cenami, a spółki Grupy TAURON dochowują należytej staranności w przestrzeganiu postanowień przepisów Rozporządzenia REMIT oraz zapobiegania manipulacjom cen produktów energetycznych – poinformował zespół komunikacji Tauronu.

Wątpliwości budzi jednak tryb inicjowania audytów wewnętrznych. – Zgodnie z Kodeksem Spółek Handlowych za prowadzenie spraw wewnętrznych spółki odpowiada jej zarząd. Istnieją co prawda pewne instrumenty pozwalające zmodyfikować tę zasadę. Można np. zawiesić członka zarządu i oddelegować do niego członka rady nadzorczej. W spółkach publicznych sprawami audytu zajmuje się osobny komitet, funkcjonujący w ramach rady nadzorczej, można również powołać rewidenta do spraw szczególnych, który zajmie się analizą konkretnego zagadnienia bądź pewnej sfery działalności spółki. Niewątpliwie jednak właściciel nie ma w kwestiach audytu bezpośrednich kompetencji. Można argumentować, że jest to zaburzenie struktury korporacyjnej. Właściciel oczywiście ma i powinien mieć wpływ na funkcjonowanie spółki akcyjnej, ale nie w sposób bezpośredni, lecz pośredni – za pośrednictwem uchwał walnego zgromadzenia bądź poprzez swoich przedstawicieli w radzie nadzorczej. Taka jest filozofia funkcjonowania spółek akcyjnych, które działają za pomocą swoich organów. Co więcej, nie można w tej sytuacji powoływać się na specjalne, ustawowe uprawnienia kontrolne ministra energii wobec przedsiębiorstw energetycznych, ponieważ dotyczą one jedynie kwestii nadzoru nad infrastrukturą krytyczną, a nie bieżącej działalności operacyjnej tych podmiotów. – uważa Jan Sakławski, radca prawny, wspólnik kancelarii Brysiewicz i Wspólnicy.

Droga na skróty?

Można również zapytać o to, czy audyt zapowiadany w grudniu przez premiera rzeczywiście nim jest i czy nadsyłane przez spółki dokumenty są efektem audytu wewnętrznego czy tylko zbiorem pewnych danych. Zgodnie z Międzynarodowymi Standardami Profesjonalnej Praktyki Audytu Wewnętrznego, określonymi przez Instytut Audytorów Wewnętrznych, audyt wewnętrzny oznacza działalność niezależną, obiektywną i doradczą, której celem jest przysporzenie wartości i usprawnienie działalności operacyjnej organizacji. Pomaga on w organizacji i osiąganiu jej celów, poprzez systematyczne i zdyscyplinowane podejście do oceny i doskonaleniu skuteczności procesów zarządzania ryzykiem, kontroli i zarządzania nią. Innymi słowy audyt wewnętrzny w szczególności monitoruje i ewaluuje system kontroli wewnętrznej oraz weryfikuje skuteczność mechanizmów kontrolnych. Poza tym audyt nie jest kontrolą, a ma jedynie usprawnić działanie organizacji. Natomiast to kontrola ma wykazać nieprawidłowości.

Handel energią to specyficzny i newralgiczny obszar działalności, który jest trudno poddać audytowi w sposób, w jaki rozumieją go korporacje. Trudno jest też spodziewać się, że spółki, w których większościowym udziałowcem jest Skarb Państwa, odpowiedzą ministrowi, iż doszło do manipulacji. Rozwiązaniem takiej sytuacji mógłby być audyt zewnętrzny. Jednak, nawet gdyby został przeprowadzony, to prawdopodobnie i tak spółki nie chciałyby się dzielić tą wiedzą.  Warto jednak zapytać czy w tym przypadku udostępniłyby poufne informacje, jak te o transakcjach na giełdzie. Mogłyby one zostać przekazane na przykład na wezwanie prokuratury czy prezesa URE. Z tego względu działania podejmowane przez ministerstwo mogą mieć charakter pozorny. Jeżeli miałby to być dokument traktowany poważnie to wyjaśnienia w tej sprawie powinny być realizowane przy pomocy audytu zewnętrznego lub kontroli. W przypadku rozwiązania zastosowanego przez resort energii, będzie to niemożliwe i nie uda się odnaleźć odpowiedzi na kluczowe pytanie: czy rzeczywiście doszło do manipulacji cenami energii? Sprawa może być o tyle ciekawa, że wkrótce kończący w czerwcu kadencję prezes URE może złożyć kolejne zawiadomienia do prokuratury.

Audyt w spółkach energetycznych odnośnie cen energii. Premier zapowiada konsekwencje