icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Salamądry: Nie czas żałować traw gdy płoną lasy

Gdy w Kalifornii wybuchają wielohektarowe pożary, z którymi nie byłby sobie w stanie poradzić nawet eksGubernator-Terminator Arnold Schwarzenegger, do akcji wkraczają specjalne jednostki straży pożarnej, których zadaniem jest zapobiegnięcie dalszemu rozprzestrzenianiu się ognia. Wypracowana w latach 70tych metoda HRB (hazard reduction burning), polegająca na kontrolowanym wypalaniu suchej roślinności – głównie traw – jest najlepszym sposobem na zatrzymanie pożaru na względnie bezpiecznym dystansie. Ubiegłotygodniowy lament Koalicji Klimatycznej, informującej o podwyżkach cen prądu z powodu wprowadzenia w Polsce rynku mocy przypomina trochę piromana któremu żal palonych traw, po tym jak sam podłożył ogień w lesie – pisze Dawid Salamądry z Klubu Jagiellońskiego i firmy Energomix.

Jak ostrzega Koalicja Klimatyczna (złożona m.in. z Greenpeace, ClientEarth i Polskiego Klubu Ekologicznego), pracujące nad ustawą o rynku mocy Ministerstwo Energii, wprowadzające do rachunków „opłatę mocową” powiększy roczne koszty gospodarstw domowych o 130-150 zł, a małych i średnich firm – o 520-625 złotych.

Przypomnijmy: projekt ustawy o rynku mocy zakłada wprowadzenie finansowego mechanizmu wspierającego energetykę węglową, na której oparta jest stabilność polskiego systemu elektroenergetycznego. Poprzez stworzenie silnych zachęt ekonomicznych do budowy, utrzymywania i modernizacji jednostek wytwórczych rząd chce, żeby konwencjonalny gwarant naszego bezpieczeństwa energetycznego nie musiał co raz więcej dokładać do tego interesu, działając na rynku subsydiowanym.

Dla wszystkich zorientowanych w temacie, dla których problem utrzymywania rezerw nie jest zagadnieniem poznanym wczoraj, niesamowita troska z jaką Koalicja Klimatyczna odnosi się w swoim ostatnim apelu do portfeli Polek, Polaków i ich firm może zabrzmieć jak szczyt galopującej bezczelności. Wyjątkowo tani jak na europejskie standardy polski prąd mógłby być jeszcze tańszy, gdyby nie właśnie działanie na niekonkurencyjnym rynku, na którym pierwszeństwo w dostępie do sieci mają odnawialne źródła energii. Przywoływanie zaś kwestii ubóstwa energetycznego (w Polsce wynikającego bardziej z parytetu siły nabywczej obywateli) w zestawieniu z miesięczną opłatą mocową w wysokości 10,83 zł brzmi jak kpina w sytuacji, kiedy na tapetę wraca pomysł minimalnej ceny emisji CO2 na poziomie 30 euro. Odbiorcy prądu z atomowych elektrowni we Francji pewnie tego nie odczują, ale polskie gospodarstwa domowe i firmy (zwłaszcza wysokoemisyjny przemysł) już na pewno tak.

O tym jak bardzo potrzebujemy rynku mocy w obecnej konfiguracji systemu energetycznego, opartego na pierwszeństwie OZE w dostępie do sieci przekonaliśmy się na początku roku. Na fali powszechnych zachwytów nad zwiększoną produkcją energii z wiatraków w grudniu, a później w styczniu, głos zabrał wiceminister energii Andrzej Piotrowski, który wskazał że generowana przez farmy wiatrowe moc (ok. 5 GW) wprowadzała zakłócenia stabilności KSE. Skrajnie wysoka produkcja z turbin wiatrowych powodowała konieczność nie tylko ograniczania wytwarzania konwencjonalnego, ale wręcz wstrzymania pracy całych bloków. Gdy wiatr ustał a popyt rósł, bloki konwencjonalne trzeba było uruchamiać i stabilizować ich pracę, co dla producentów generowało koszty finansowe.

Dla całego systemu rodziło to również koszty środowiskowe, ponieważ w okresie rozruchu trudniej utrzymać reżimy w zakresie emisji. Dodatkowo, w przypadku budowanych właśnie nowych, wysokosprawnych i mniej emisyjnych (ok. 700 gr CO2 / kWh) bloków w Opolu i Kozienicach, skoki poziomów wytwarzania wymuszone kolejnymi ograniczeniami  będą dla nich wysoce szkodliwe, jeśli nie zabójcze. Alternatywą Koalicji Klimatycznej dla rynku mocy są m.in. magazynowanie energii (dotychczas w Europie powstały tylko dwa takie swoiste „duże powerbanki”, z czego ten polski jest w stanie zasilić w przypadku problemów… miasto wielkości Pucka… przez 2 godziny!) oraz rozwijanie połączeń transgranicznych (import prądu od sąsiadów). I to chyba wystarczy do zakończenia tej dyskusji.

Gdy w Kalifornii wybuchają wielohektarowe pożary, z którymi nie byłby sobie w stanie poradzić nawet eksGubernator-Terminator Arnold Schwarzenegger, do akcji wkraczają specjalne jednostki straży pożarnej, których zadaniem jest zapobiegnięcie dalszemu rozprzestrzenianiu się ognia. Wypracowana w latach 70tych metoda HRB (hazard reduction burning), polegająca na kontrolowanym wypalaniu suchej roślinności – głównie traw – jest najlepszym sposobem na zatrzymanie pożaru na względnie bezpiecznym dystansie. Ubiegłotygodniowy lament Koalicji Klimatycznej, informującej o podwyżkach cen prądu z powodu wprowadzenia w Polsce rynku mocy przypomina trochę piromana któremu żal palonych traw, po tym jak sam podłożył ogień w lesie – pisze Dawid Salamądry z Klubu Jagiellońskiego i firmy Energomix.

Jak ostrzega Koalicja Klimatyczna (złożona m.in. z Greenpeace, ClientEarth i Polskiego Klubu Ekologicznego), pracujące nad ustawą o rynku mocy Ministerstwo Energii, wprowadzające do rachunków „opłatę mocową” powiększy roczne koszty gospodarstw domowych o 130-150 zł, a małych i średnich firm – o 520-625 złotych.

Przypomnijmy: projekt ustawy o rynku mocy zakłada wprowadzenie finansowego mechanizmu wspierającego energetykę węglową, na której oparta jest stabilność polskiego systemu elektroenergetycznego. Poprzez stworzenie silnych zachęt ekonomicznych do budowy, utrzymywania i modernizacji jednostek wytwórczych rząd chce, żeby konwencjonalny gwarant naszego bezpieczeństwa energetycznego nie musiał co raz więcej dokładać do tego interesu, działając na rynku subsydiowanym.

Dla wszystkich zorientowanych w temacie, dla których problem utrzymywania rezerw nie jest zagadnieniem poznanym wczoraj, niesamowita troska z jaką Koalicja Klimatyczna odnosi się w swoim ostatnim apelu do portfeli Polek, Polaków i ich firm może zabrzmieć jak szczyt galopującej bezczelności. Wyjątkowo tani jak na europejskie standardy polski prąd mógłby być jeszcze tańszy, gdyby nie właśnie działanie na niekonkurencyjnym rynku, na którym pierwszeństwo w dostępie do sieci mają odnawialne źródła energii. Przywoływanie zaś kwestii ubóstwa energetycznego (w Polsce wynikającego bardziej z parytetu siły nabywczej obywateli) w zestawieniu z miesięczną opłatą mocową w wysokości 10,83 zł brzmi jak kpina w sytuacji, kiedy na tapetę wraca pomysł minimalnej ceny emisji CO2 na poziomie 30 euro. Odbiorcy prądu z atomowych elektrowni we Francji pewnie tego nie odczują, ale polskie gospodarstwa domowe i firmy (zwłaszcza wysokoemisyjny przemysł) już na pewno tak.

O tym jak bardzo potrzebujemy rynku mocy w obecnej konfiguracji systemu energetycznego, opartego na pierwszeństwie OZE w dostępie do sieci przekonaliśmy się na początku roku. Na fali powszechnych zachwytów nad zwiększoną produkcją energii z wiatraków w grudniu, a później w styczniu, głos zabrał wiceminister energii Andrzej Piotrowski, który wskazał że generowana przez farmy wiatrowe moc (ok. 5 GW) wprowadzała zakłócenia stabilności KSE. Skrajnie wysoka produkcja z turbin wiatrowych powodowała konieczność nie tylko ograniczania wytwarzania konwencjonalnego, ale wręcz wstrzymania pracy całych bloków. Gdy wiatr ustał a popyt rósł, bloki konwencjonalne trzeba było uruchamiać i stabilizować ich pracę, co dla producentów generowało koszty finansowe.

Dla całego systemu rodziło to również koszty środowiskowe, ponieważ w okresie rozruchu trudniej utrzymać reżimy w zakresie emisji. Dodatkowo, w przypadku budowanych właśnie nowych, wysokosprawnych i mniej emisyjnych (ok. 700 gr CO2 / kWh) bloków w Opolu i Kozienicach, skoki poziomów wytwarzania wymuszone kolejnymi ograniczeniami  będą dla nich wysoce szkodliwe, jeśli nie zabójcze. Alternatywą Koalicji Klimatycznej dla rynku mocy są m.in. magazynowanie energii (dotychczas w Europie powstały tylko dwa takie swoiste „duże powerbanki”, z czego ten polski jest w stanie zasilić w przypadku problemów… miasto wielkości Pucka… przez 2 godziny!) oraz rozwijanie połączeń transgranicznych (import prądu od sąsiadów). I to chyba wystarczy do zakończenia tej dyskusji.

Najnowsze artykuły