Część 1 analizy dotychczas wydanych orzeczeń sądów powszechnych dotyczących Bitcoin pokazuje, że polskim sądom może brakować niezbędnej wiedzy na temat technologii kryptowalut, aby w sposób prawidłowy dokonywać kwalifikacji prawnej i w ten sposób regulować prawa i obowiązki uczestników rynku kryptowalut. Z tego względu, podmioty zajmujące się zawodowo obrotem Bitcoin powinny rozważyć wykorzystanie klauzul arbitrażowych umożliwiających rozstrzyganie sporów przez składy wyspecjalizowane w technologii Bitcoin/Blockchain i składające się z przedstawicieli branży.
Wanat: Co pierwsze orzeczenia sądów powszechnych mówią nam o Bitcoinie
Podkreślono również celowość spełniania najwyższych standardów bezpieczeństwa i zgodności z regulacjami mającymi na celu przeciwdziałanie praniu pieniędzy i finansowaniu terroryzmu. Stworzenie odpowiednich procedur pozwoli na zminimalizowanie ryzyka związanego m.in. z pogorszeniem wizerunku Bitcoin i objęcia branży rygorystycznymi regulacjami prawnymi, które obniżą jej konkurencyjność i utrudnią dalszy rozwój.
Część 2 analizy oparta została na wyroku Sądu Okręgowego w Poznaniu z dnia 29 marca 2017 roku (XVII K 146/17). W szczególności analiza dotyczy zagrożeń związanych z funkcjonowaniem podmiotów pośredniczących w obrocie kryptowalut (np. giełd Bitcoin). Ponadto, zarysowany został problem egzekucji świadczeń wyrażonych w kryptowalucie.
19 marca 2017 roku: Wyrok sądu okręgowego w Poznaniu, XVII K 146/17
Przedmiotem postępowania zakończonego wyrokiem XVII K 146/17 było oszustwo polegające na wyłudzeniu środków pieniężnych o równowartości 85 tysięcy złotych.
Choć uzasadnienie zostało w pełni zanonimizowane i nie jest najlepiej napisane, to jego fragmenty pozwalają wnioskować, że oszustwo polegało na wykorzystaniu luki w systemie rozliczeniowym w postaci tzw. „płatności testowych” jednej z działających w Polsce giełdy Bitcoin. Zastosowany system płatności testowych nie został wyjaśniony w uzasadnieniu, ale można przypuszczać, że chodziło np. o niewielkie premie udzielane nowym użytkownikom przed wykonaniem pierwszej transakcji nawet bez uprzedniego zdeponowania waluty lub też o niewielkie kwoty wpłacane na konto użytkowników w celu weryfikacji jego istnienia i dostępu (które to kwoty były następnie odliczane od dokonywanych transakcji). Sąd posłużył się następującym stwierdzeniem:
„Oczywistym jest, że oskarżony nie posiadał upoważnienia do posługiwania się płatnością testową. Portal B. (…) jest portalem umożliwiającym zawieranie umów sprzedaży, a te ze swojej istoty zawierają konieczność spełnienia świadczeń wzajemnych: dostarczenia towaru (w tym wypadku walutą bitcoin) oraz zapłaty za towar.”
Z uzasadnienia wynika, że sprawca otrzymał kryptowalutę (Bitcoin), za którą nie zapłacił (nie zdeponował w zamian waluty tradycyjnej) realizując w ten sposób 66 transakcji testowych i rejestrując nowe konta, aby ukryć swoją tożsamość:
„Natomiast korzystając z płatności testowych w istocie otrzymał walutę o wartości ponad 85.000 zł nie uiszczając za to żadnej ceny nabycia…
W konsekwencji więc oskarżony rzeczywiście dopuścił się tzw. oszustwa komputerowego tj. czynu z art. 287 § 1 k.k. albowiem działając w celu osiągniecia korzyści majątkowej (jaką było uzyskanie bitcointów bez uprzedniego zasilenia konta na ich zakup środkami pieniężnymi), nie będąc upoważniony do wykonywania płatności testowych, realizując 66 takich płatności wpłynął na automatyczne przetwarzanie danych Portalu B. (…) powodując szkodę w mieniu właściciela portalu w wysokości 85.137 zł.”
Wnioski: Regulacja podmiotów pośredniczących w obrocie Bitcoin
W przypadku rozstrzygniętym powyżej opisanym wyrokiem sprawca został złapany. Nietrudno jednak wyobrazić sobie co byłoby, gdyby sprawca zdołał wyprowadzić z giełdy środki o znacznie większej wartości, zagrażając w ten sposób płynności giełdy i uiszczonym przez innych użytkowników depozytom.
Właśnie z taką sytuacją mieliśmy do czynienia w 2014 roku, gdy jedna z największych na świecie giełd Bitcoin – japońska Mt. Gox ogłosiła, iż od 2011 roku była regularnie okradana przez hakera, któremu udało się wykorzystać lukę w systemach bezpieczeństwa giełdy. W ten sposób „zgubione” zostało prawie 850 tysięcy Bitcoinów, w tym 750 tysięcy Bitcoinów należących do użytkowników giełdy. Ówcześnie wyceniane na około 473 miliony USD, dziś są warte prawie 5 miliardów USD. Skutkiem kradzieży było bankructwo Mt. Gox. W rezultacie, tysiące użytkowników straciło dostęp do zdeponowanych na giełdzie Bitcoinów oraz środków pieniężnych w walutach tradycyjnych.
Z tych względów, zdecydowana większość członków społeczności Bitcoin rekomenduje przechowywanie środków poza giełdami Bitcoin (i w tzw. cold wallets), z obawy przed ich nagłą utratą. Poza rozwiązaniami technicznymi sprawa ta uwydatnia jednak celowość skonstruowania pewnych regulacji prawnych zapewniających choćby minimalne standardy ochrony uczestników obrotu kryptowalut. Nie chodzi przy tym o to, żeby regulować Bitcoin, a o to, żeby – uwzględniając specyfikę technologii – regulować podmioty pośredniczące w obrocie kryptowalutą.
Egzekucja świadczeń wyrażonych w kryptowalucie
Ważnym elementem omawianego wyroku XVII Ka 146/17 jest również zagadnienie dotyczące egzekucji świadczeń wyrażonych w kryptowalutach. Uzasadnienie sugeruje, jakoby oskarżony ukradł określoną ilość jednostek Bitcoin, które następnie sąd przeliczył na Polski złoty na potrzeby wyroku. Sąd wskazał bowiem, że sprawca otrzymał „walutę o wartości ponad 85.000 zł nie uiszczając za to żadnej ceny nabycia”. W poprzedniej części uzasadnienia, wyjaśniając funkcjonowanie giełdy Bitcoin, Sąd stwierdził zaś, że „Portal B. (…) jest portalem umożliwiającym zawieranie umów sprzedaży, a te ze swojej istoty zawierają konieczność spełnienia świadczeń wzajemnych: dostarczenia towaru (w tym wypadku walutą bitcoin) oraz zapłaty za towar.”
Co nie zostało wyjaśnione w uzasadnieniu, to w jaki sposób sąd przeliczył Bitcoin na polski złoty. Oczywiście nie trudno o ustalenie przelicznika choćby na podstawie kursów światowych giełd Bitcoin (Coinbase, Kraken), czy giełd polskich (BitBay, BitMarket czy BitMarket24). W przeciwieństwie do walut tradycyjnych, NBP nie publikuje jednak średnich kursów Bitcoin i innych kryptowalut. Kursy oferowane przez giełdy mogą zaś różnić się miedzy sobą z uwagi na przyjęty model biznesowy i w związku z tym nie zawsze odzwierciedlać realną wartość rynkową.
Ponadto, uwzględniając wysokie wzrosty Bitcoin od 2009 roku, zapłata równowartości określonej ilości Bitcoin w polskich złotych może być niekorzystna dla wierzyciela. Wierzyciel (poszkodowany), który otrzymuje równowartość w polskich złotych zobowiązania wyrażonego w Bitcoin może bezpowrotnie utracić szanse inwestycyjną związaną ze wzrostem wartości kryptowaluty. W takim przypadku trudno przyjąć, że wyrok przywraca go do sytuacji, w jakiej znajdowałby się, gdyby nie doszło do czynu zabronionego (lub do naruszenia zobowiązania). To wymagałoby, aby wierzyciel (poszkodowany) otrzymał taką samą ilość Bitcoin, jaka jest mu należna. Rozwiązaniem w sposób najpełniej zaspokajającym interesy wierzyciela (poszkodowanego) byłoby zakupienie Bitcoin na koszt dłużnika (sprawcy) i następnie ich przesłanie na wskazany przez wierzyciela (poszkodowanego) adres publiczny Bitcoin przez organ egzekucyjny. Kto wie, być może nowa rzeczywistość doprowadzi do tego, że i komornicy będą musieli wyspecjalizować się w obrocie kryptowalutami i w ten sposób zapewniać wykonywanie przyszłych wyroków. Z pewnością jednak i w tym zakresie potrzebne są stosowne regulacje prawne.