icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Jakóbik: Sankcje naftowe Zachodu to test Przyjaźni polsko-niemieckiej (ANALIZA)

– Embargo na dostawy morskie ropy z Rosji do Unii Europejskiej oraz cena maksymalna G7 wchodzą w życie piątego grudnia. Będą coraz bardziej ograniczać przychody Kremla za inwazję na Ukrainie. Współpraca Polski i Niemiec może przesądzić o ich efektywności – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Embargo morskie i niemiecko-polskie

Unia Europejska wprowadza piątego grudnia embargo na dostawy ropy naftowe drogą morską z wyłączeniem krajów pozbawionych dostępu do morza jak Bułgaria, Czechy, Słowacja i Węgry. Oznacza to zatrzymanie dostaw morskich z Rosji, szczególnie popularnych w Europie Zachodniej. Ponadto, Polska i Niemcy mają porzucić dostawy lądowe Ropociągiem Przyjaźń do końca roku. Nie ma rozstrzygnięcia w sprawie embargo unijnego na północną nitkę Przyjaźni, o który rozmawiają Berlin oraz Warszawa. BiznesAlert.pl informował o tym jako pierwszy. Dostawy nierosyjskie przez naftoport w Gdańsku będą pochodzić z Azji: głównie Arabii Saudyjskiej mającej odpowiadać docelowo za 45 procent dostaw do Grupy Orlen z rafineriami w Czechach, na Słowacji, Litwie i w Polsce. Kolejne źródło to Kazachstan, a Niemcy zapewniają w BiznesAlert.pl, że nie posłuży on do dostaw ropy z Rosji pod fałszywą flagą, przed czym ostrzegałem jesienią. – Naszym celem jest dodatkowe zaopatrzenie rafinerii wschodnioniemieckich przez Polskę i Kazachstan, prowadzące do jak największego wykorzystania rafinerii PCK (Rafineria Schwedt – przyp. red.) – powiedział wiceminister gospodarki i klimatu Niemiec Michael Kellner w odpowiedzi na pytania BiznesAlert.pl. – Weryfikacja, czy jest to ropa kazachska, czy rosyjska jest możliwa – dodał. Udana współpraca Polski i Niemiec na rzecz porzucenia ropy z Rosji otworzy drzwi do pozbawienia Rosjan udziałów w Rafinerii Schwedt, jej derusyfikacji i potencjalnego zaangażowania PKN Orlen w zamian za wyrzucony Rosnieft Deutschland. Co ciekawe, ewentualne przekierowanie przez Rosję ropy z Europy do Azji może wypchnąć stamtąd część kontraktów bliskowschodnich i zwiększyć ich podaż na rynku europejskim, o czym więcej dalej.

Cena maksymalna tylko trochę omijalna

Cena maksymalna ropy z Rosji wprowadzona przez G7, Australię i Unię Europejską także zaczyna obowiązywać piątego grudnia. Utrudni Rosjanom dostarczanie ropy tankowcami z pomocą firm zachodnich, wśród których prym wiodły te z Cypru i Grecji, bo nie pozwoli na ubezpieczenie i fracht, jeżeli nie zostaną zaoferowane w cenie maksymalnej 60 dolarów za baryłkę. Cena ma być cyklicznie dostosowywana do poziomu pięciu procent poniżej rynkowej. Obecnie mieszanka Urals tanieje w okolice 63 dolarów, a zatem cena maksymalna jest około pięć procent poniżej. Pierwsza rewizja ma nastąpić w połowie stycznia. Agencja Bloomberg szacowała w listopadzie, że samo widmo sankcji zachodnich usunęło 85 procent zbytu ropy z Rosji w Europie. Agencja WoodMackenzie szacowała wiosną, że Rosjanie nie będą w stanie zastąpić rynku europejskiego dostawami do Azji. Ponadto, przekierowanie ich na Wschód będzie oznaczać większą dostępność ropy bliskowschodniej w Europie. Kommiersant podaje, że Rosjanie muszą teraz uplasować poza Zachodem około miliona baryłek dziennie, a to ryzyko konieczności ograniczenia wydobycia w razie porażki, co przyznaje sam resort energetyki Rosji. Rosjanie nie realizują celu wydobycia z porozumienia naftowego OPEC+, bo utrzymuje się ono na poziomie 1,47 mln ton dziennie w październiku. Wtedy także dostawy morskie z Rosji spadły o dwa procent w porównaniu z wrześniem do około 640 tysięcy baryłek dziennie.

Ropa z Rosji jest trędowata coraz bardziej

Przekierowanie ropy do Azji będzie możliwe, ale ograniczone ze względu na obawy inwestorów przed sankcjami drugiego rzędu, widoczne po mniejszych zamówieniach kupców z Chin oraz Indii w oczekiwaniu na skutki obostrzeń wprowadzonych piątego grudnia. Klienci chińscy czekali z zamówieniami grudniowymi na giełdzie przed wejściem w życie restrykcji. Niektórzy armatorzy odmawiali Rosjanom uznania ich dokumentów ubezpieczeniowych. Rosja niczym Iran będzie w stanie do pewnego stopnia omijać sankcje, ale nie obędzie się bez obniżki wydobycia, a co za tym idzie spadku przychodów na dłużej, bo raz wyłączone złoże trudno przywrócić do pracy, a czasem jest to niemożliwe. Warto przy tym dodać, że Rosjanie są zmuszeni sprzedawać ropę z rabatem w cenie około 50 dolarów, a więc także przez sankcje tracą jeszcze więcej. Wsparcie krajów OPEC+, szczególnie Arabii Saudyjskiej, nie jest pewne. Obawiają się one recesji oraz polityki zero-COVID w Chinach mogących załamać zapotrzebowanie i wywołać nowy kryzys cen ropy, a przez to nie chcą dodatkowo zmniejszać podaży. Spotkanie OPEC+ z czwartego grudnia nie doprowadziło do rewizji polityki, choć zaostrzenie cięć byłoby po myśli Kremla. Rosjanie mogą zatem podporządkować się cenie maksymalnej G7 i zarabiać mniej na ropie, mając mniej pieniędzy na wojnę na Ukrainie, ale utrzymując podaż na rynku lub zadziałać wbrew interesom swych firm, zakręcić kurek Zachodowi wywołując krótkoterminowy skok cen ropy, ale długoterminowo przyspieszając dywersyfikację i wspierając wzrost podaży u konkurencji w Ameryce Północnej oraz na Bliskim Wschodzie. Chociaż podejście ekonomiczne kazałoby minimalizować straty, widać po działaniach Gazpromu na własne życzenie opuszczającego rynek w Unii Europejskiej, że Rosjanie nie patrzą na straty ekonomiczne, jeżeli mają je ponieść, by zrealizować cel nadrzędny, a takim może być nadal zwycięstwo w wojnie na Ukrainie. Jeżeli pójdą na całość, dadzą jedynie Zachodowi motywację do dalszych sankcji, a fakt, że embargo nie jest pełne, a cena maksymalna wciąż wysoka, daje pole do eskalacji obostrzeń.

Przyjaźń polsko-niemiecka

Embargo morskie w Unii Europejskiej nie byłoby prawdopodobnie możliwe, gdyby Polska nie zaoferowała rafineriom w Niemczech wschodnich (Leuna i Schwedt) alternatywy za pośrednictwem naftoportu w Gdańsku. Z tego punktu widzenia sukces rozmów Berlina i Warszawy będzie kluczowy dla utrzymania efektywności sankcji tego rodzaju, unikania dostaw z Rosji pod fałszywą flagą oraz gotowości do ewentualnej, dalszej eskalacji na Zachodzie. To ważne ze względu na to, że temat wróci już w połowie grudnia przez konieczność rewizji ceny maksymalnej G7, o czym mówił w BiznesAlert.pl Tomasz Włostowski, partner kancelarii EU STRATEGIES. Ta nie weszłaby w życie bez układu z Polską, która początkowo domagała się pułapu 30 dolarów za baryłkę. Poziom 60 dolarów jest wysoki, ale wciąż będzie ograniczał przychody Kremla, a nie było konsensusu na więcej. Mamy zatem porozumienie o ograniczonej ambicji, ale alternatywą byłby brak porozumienia. W zamian za zgodę Polacy wywalczyli rewizję ceny maksymalnej tak, aby zawsze była poniżej rynkowej Urals. – Negocjacje trwały dłużej niż zakładano.  Przypomnijmy, że już w poniedziałek – to jest 5 grudnia – wchodzi w życie embargo na ropę w Unii Europejskiej, w tym również całkowity zakaz wspomagania (np. finansowania czy ubezpieczenia) transakcji na rynkach trzecich przez podmioty unijne. Celem wprowadzonego w ostatniej chwili limitu cen miało być m.in. zawężenie tego zakazu tylko do transakcji powyżej limitu – tłumaczy Tomasz Włostowski w rozmowie z BiznesAlert.pl. – Jak widać, negocjacje co do akceptowalnego pułapu cen trwały aż do ostatniej chwili.  Mimo otrzymania docelowego przedziału celowego (65-70 dolarów) z G7 na początku tygodnia, ostateczne porozumienie osiągnięto dopiero na dwa dni przed wejściem nowych przepisów w życie. Główną rolę odegrała tu Polska, która – wspierana m.in. przez Litwę i Estonię – do ostatnich chwil walczyła o niższą cenę. Ostatecznie postawiliśmy na swoim, gdyż cena 60 dolarów za baryłkę to sporo poniżej pierwotnego pułapu.  W przepisach mamy okres też przejściowy, więc transakcje już w trakcie realizacji (np. tam gdzie tanker z ropą już płynie) nie będą objęte limitem pod warunkiem, że rozładują ropę do 19 stycznia – dodaje mecenas Włostowski. Warto dodać, że dyplomacja energetyczna Niemiec może wesprzeć te wysiłki. Minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock udaje się do stolicy Indii. Przed wyruszeniem w podróż powiedziała mediom, że będzie wzywać partnerów Niemiec, jak Indyjczycy do przestrzegania ceny maksymalnej ropy z Rosji. Przypomniała, że to rozwiązanie zostało wprowadzone szczególnie po to, by ropa z Rosji mogła dalej płynąć do krajów trzecich, bo alternatywa to pełne embargo zachodnie. Kolejny kluczowy moment to ewentualne sankcje unijne na północną nitkę Ropociągu Przyjaźń dających Orlenowi prawo do zerwania umów z Rosnieftem i Tatnieftem bez kar, a potem rewizja ceny maksymalnej z kluczową rolą Polski i Niemiec w Unii Europejskiej. Oznacza to, że dobra współpraca Polski i Niemiec na rzecz derusyfikacji sektora naftowego na Zachodzie może zapewnić efektywność sankcji zachodnich w tym obszarze za atak Rosji na Ukrainę. Jeżeli jednak rytualne spory między naszymi politykami podkopią współpracę Berlina i Warszawy, zyska jedynie Kreml.

Włostowski: Za chwilę możemy miec powtórkę z rozrywki ceny maksymalnej ropy z Rosji

– Embargo na dostawy morskie ropy z Rosji do Unii Europejskiej oraz cena maksymalna G7 wchodzą w życie piątego grudnia. Będą coraz bardziej ograniczać przychody Kremla za inwazję na Ukrainie. Współpraca Polski i Niemiec może przesądzić o ich efektywności – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Embargo morskie i niemiecko-polskie

Unia Europejska wprowadza piątego grudnia embargo na dostawy ropy naftowe drogą morską z wyłączeniem krajów pozbawionych dostępu do morza jak Bułgaria, Czechy, Słowacja i Węgry. Oznacza to zatrzymanie dostaw morskich z Rosji, szczególnie popularnych w Europie Zachodniej. Ponadto, Polska i Niemcy mają porzucić dostawy lądowe Ropociągiem Przyjaźń do końca roku. Nie ma rozstrzygnięcia w sprawie embargo unijnego na północną nitkę Przyjaźni, o który rozmawiają Berlin oraz Warszawa. BiznesAlert.pl informował o tym jako pierwszy. Dostawy nierosyjskie przez naftoport w Gdańsku będą pochodzić z Azji: głównie Arabii Saudyjskiej mającej odpowiadać docelowo za 45 procent dostaw do Grupy Orlen z rafineriami w Czechach, na Słowacji, Litwie i w Polsce. Kolejne źródło to Kazachstan, a Niemcy zapewniają w BiznesAlert.pl, że nie posłuży on do dostaw ropy z Rosji pod fałszywą flagą, przed czym ostrzegałem jesienią. – Naszym celem jest dodatkowe zaopatrzenie rafinerii wschodnioniemieckich przez Polskę i Kazachstan, prowadzące do jak największego wykorzystania rafinerii PCK (Rafineria Schwedt – przyp. red.) – powiedział wiceminister gospodarki i klimatu Niemiec Michael Kellner w odpowiedzi na pytania BiznesAlert.pl. – Weryfikacja, czy jest to ropa kazachska, czy rosyjska jest możliwa – dodał. Udana współpraca Polski i Niemiec na rzecz porzucenia ropy z Rosji otworzy drzwi do pozbawienia Rosjan udziałów w Rafinerii Schwedt, jej derusyfikacji i potencjalnego zaangażowania PKN Orlen w zamian za wyrzucony Rosnieft Deutschland. Co ciekawe, ewentualne przekierowanie przez Rosję ropy z Europy do Azji może wypchnąć stamtąd część kontraktów bliskowschodnich i zwiększyć ich podaż na rynku europejskim, o czym więcej dalej.

Cena maksymalna tylko trochę omijalna

Cena maksymalna ropy z Rosji wprowadzona przez G7, Australię i Unię Europejską także zaczyna obowiązywać piątego grudnia. Utrudni Rosjanom dostarczanie ropy tankowcami z pomocą firm zachodnich, wśród których prym wiodły te z Cypru i Grecji, bo nie pozwoli na ubezpieczenie i fracht, jeżeli nie zostaną zaoferowane w cenie maksymalnej 60 dolarów za baryłkę. Cena ma być cyklicznie dostosowywana do poziomu pięciu procent poniżej rynkowej. Obecnie mieszanka Urals tanieje w okolice 63 dolarów, a zatem cena maksymalna jest około pięć procent poniżej. Pierwsza rewizja ma nastąpić w połowie stycznia. Agencja Bloomberg szacowała w listopadzie, że samo widmo sankcji zachodnich usunęło 85 procent zbytu ropy z Rosji w Europie. Agencja WoodMackenzie szacowała wiosną, że Rosjanie nie będą w stanie zastąpić rynku europejskiego dostawami do Azji. Ponadto, przekierowanie ich na Wschód będzie oznaczać większą dostępność ropy bliskowschodniej w Europie. Kommiersant podaje, że Rosjanie muszą teraz uplasować poza Zachodem około miliona baryłek dziennie, a to ryzyko konieczności ograniczenia wydobycia w razie porażki, co przyznaje sam resort energetyki Rosji. Rosjanie nie realizują celu wydobycia z porozumienia naftowego OPEC+, bo utrzymuje się ono na poziomie 1,47 mln ton dziennie w październiku. Wtedy także dostawy morskie z Rosji spadły o dwa procent w porównaniu z wrześniem do około 640 tysięcy baryłek dziennie.

Ropa z Rosji jest trędowata coraz bardziej

Przekierowanie ropy do Azji będzie możliwe, ale ograniczone ze względu na obawy inwestorów przed sankcjami drugiego rzędu, widoczne po mniejszych zamówieniach kupców z Chin oraz Indii w oczekiwaniu na skutki obostrzeń wprowadzonych piątego grudnia. Klienci chińscy czekali z zamówieniami grudniowymi na giełdzie przed wejściem w życie restrykcji. Niektórzy armatorzy odmawiali Rosjanom uznania ich dokumentów ubezpieczeniowych. Rosja niczym Iran będzie w stanie do pewnego stopnia omijać sankcje, ale nie obędzie się bez obniżki wydobycia, a co za tym idzie spadku przychodów na dłużej, bo raz wyłączone złoże trudno przywrócić do pracy, a czasem jest to niemożliwe. Warto przy tym dodać, że Rosjanie są zmuszeni sprzedawać ropę z rabatem w cenie około 50 dolarów, a więc także przez sankcje tracą jeszcze więcej. Wsparcie krajów OPEC+, szczególnie Arabii Saudyjskiej, nie jest pewne. Obawiają się one recesji oraz polityki zero-COVID w Chinach mogących załamać zapotrzebowanie i wywołać nowy kryzys cen ropy, a przez to nie chcą dodatkowo zmniejszać podaży. Spotkanie OPEC+ z czwartego grudnia nie doprowadziło do rewizji polityki, choć zaostrzenie cięć byłoby po myśli Kremla. Rosjanie mogą zatem podporządkować się cenie maksymalnej G7 i zarabiać mniej na ropie, mając mniej pieniędzy na wojnę na Ukrainie, ale utrzymując podaż na rynku lub zadziałać wbrew interesom swych firm, zakręcić kurek Zachodowi wywołując krótkoterminowy skok cen ropy, ale długoterminowo przyspieszając dywersyfikację i wspierając wzrost podaży u konkurencji w Ameryce Północnej oraz na Bliskim Wschodzie. Chociaż podejście ekonomiczne kazałoby minimalizować straty, widać po działaniach Gazpromu na własne życzenie opuszczającego rynek w Unii Europejskiej, że Rosjanie nie patrzą na straty ekonomiczne, jeżeli mają je ponieść, by zrealizować cel nadrzędny, a takim może być nadal zwycięstwo w wojnie na Ukrainie. Jeżeli pójdą na całość, dadzą jedynie Zachodowi motywację do dalszych sankcji, a fakt, że embargo nie jest pełne, a cena maksymalna wciąż wysoka, daje pole do eskalacji obostrzeń.

Przyjaźń polsko-niemiecka

Embargo morskie w Unii Europejskiej nie byłoby prawdopodobnie możliwe, gdyby Polska nie zaoferowała rafineriom w Niemczech wschodnich (Leuna i Schwedt) alternatywy za pośrednictwem naftoportu w Gdańsku. Z tego punktu widzenia sukces rozmów Berlina i Warszawy będzie kluczowy dla utrzymania efektywności sankcji tego rodzaju, unikania dostaw z Rosji pod fałszywą flagą oraz gotowości do ewentualnej, dalszej eskalacji na Zachodzie. To ważne ze względu na to, że temat wróci już w połowie grudnia przez konieczność rewizji ceny maksymalnej G7, o czym mówił w BiznesAlert.pl Tomasz Włostowski, partner kancelarii EU STRATEGIES. Ta nie weszłaby w życie bez układu z Polską, która początkowo domagała się pułapu 30 dolarów za baryłkę. Poziom 60 dolarów jest wysoki, ale wciąż będzie ograniczał przychody Kremla, a nie było konsensusu na więcej. Mamy zatem porozumienie o ograniczonej ambicji, ale alternatywą byłby brak porozumienia. W zamian za zgodę Polacy wywalczyli rewizję ceny maksymalnej tak, aby zawsze była poniżej rynkowej Urals. – Negocjacje trwały dłużej niż zakładano.  Przypomnijmy, że już w poniedziałek – to jest 5 grudnia – wchodzi w życie embargo na ropę w Unii Europejskiej, w tym również całkowity zakaz wspomagania (np. finansowania czy ubezpieczenia) transakcji na rynkach trzecich przez podmioty unijne. Celem wprowadzonego w ostatniej chwili limitu cen miało być m.in. zawężenie tego zakazu tylko do transakcji powyżej limitu – tłumaczy Tomasz Włostowski w rozmowie z BiznesAlert.pl. – Jak widać, negocjacje co do akceptowalnego pułapu cen trwały aż do ostatniej chwili.  Mimo otrzymania docelowego przedziału celowego (65-70 dolarów) z G7 na początku tygodnia, ostateczne porozumienie osiągnięto dopiero na dwa dni przed wejściem nowych przepisów w życie. Główną rolę odegrała tu Polska, która – wspierana m.in. przez Litwę i Estonię – do ostatnich chwil walczyła o niższą cenę. Ostatecznie postawiliśmy na swoim, gdyż cena 60 dolarów za baryłkę to sporo poniżej pierwotnego pułapu.  W przepisach mamy okres też przejściowy, więc transakcje już w trakcie realizacji (np. tam gdzie tanker z ropą już płynie) nie będą objęte limitem pod warunkiem, że rozładują ropę do 19 stycznia – dodaje mecenas Włostowski. Warto dodać, że dyplomacja energetyczna Niemiec może wesprzeć te wysiłki. Minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock udaje się do stolicy Indii. Przed wyruszeniem w podróż powiedziała mediom, że będzie wzywać partnerów Niemiec, jak Indyjczycy do przestrzegania ceny maksymalnej ropy z Rosji. Przypomniała, że to rozwiązanie zostało wprowadzone szczególnie po to, by ropa z Rosji mogła dalej płynąć do krajów trzecich, bo alternatywa to pełne embargo zachodnie. Kolejny kluczowy moment to ewentualne sankcje unijne na północną nitkę Ropociągu Przyjaźń dających Orlenowi prawo do zerwania umów z Rosnieftem i Tatnieftem bez kar, a potem rewizja ceny maksymalnej z kluczową rolą Polski i Niemiec w Unii Europejskiej. Oznacza to, że dobra współpraca Polski i Niemiec na rzecz derusyfikacji sektora naftowego na Zachodzie może zapewnić efektywność sankcji zachodnich w tym obszarze za atak Rosji na Ukrainę. Jeżeli jednak rytualne spory między naszymi politykami podkopią współpracę Berlina i Warszawy, zyska jedynie Kreml.

Włostowski: Za chwilę możemy miec powtórkę z rozrywki ceny maksymalnej ropy z Rosji

Najnowsze artykuły