KOMENTARZ
Wojciech Jakóbik
Redaktor naczelny BiznesAlert.pl
Aktywność rosyjskich służb w sektorach energetycznych krajów europejskich rośnie. Wspomaga ona pomyślną realizację planów Moskwy bez względu na wojnę na Ukrainie, związane z nią sankcje i wbrew polityce Komisji Europejskiej.
Jak poinformował 5 września dziennik Deutsche Welle, analitycy czeskiego kotnrwywiadu BIS ustalili, że Rosjanie działają coraz aktywniej w sektorze energetycznym ich kraju. Są szczególnie zainteresowani budową nowych bloków jądrowych w Temelinie. Grają także na podziały w Unii Europejskiej i NATO wspierając ekstremistów prawicowych oraz lewicowych. Czeski kontrwywiad szuka analogii z czasami Kominternu, kiedy międzynarodowy sojusz zwolenników komunizmu działał w krajach kapitalistycznych w celu ich osłabienia pod patronatem sowieckich służb specjalnych. To mocne stwierdzenie brzmi tym bardziej przekonująco, jeśli formułuje je kontrwywiad, czyli instytucja komunikująca swoje ustalenia w sposób lakoniczny, jeżeli w ogóle.
Aktywność rosyjskich służb specjalnych jest także widoczna w polskim sektorze energetycznym. W październiku 2014 roku polski kontrwywiad – Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego – zatrzymała Stanisława Sz., prawnika zainteresowanego budową polskiego terminala LNG, zabierającego głos w sprawie energetyki. Został on oskarżony o działania na rzecz rosyjskiego wywiadu, w tym pozyskanie kluczowych informacji na temat polskiego gazoportu.
Ekonomista Siergiej Żaworonkow pisze wręcz o Putinternie – sieci biznesmenów powiązanych z reżimem Władimira Putina, która pracuje w obronie rosyjskich interesów. Sztandarowym przykładem takiego człowieka jest Gerhard Schroeder. To były kanclerz Niemiec, który w czasach politycznych patronował projektowi gazociągu Nord Stream, by po zakończeniu kariery stanąć na czele konsorcjum nim zarządzającego.
Na początku września firmy niemieckie (BASF/Wintershall, E.on), austriacka (OMV) i holendersko-brytyjska (Shell) poparły budowę trzeciej i czwartej nitki gazociągu, które dodatkowo podkopałyby pozycję tranzytową Polski, Białorusi i Ukrainy. To także forma presji na Komisję Europejską, aby ta ustąpiła przed żądaniami zniesienia ograniczeń wynikających z unijnego prawa dla inwestycji rosyjskich na terenie Europy.
Więcej: Europejski biznes woli Gazprom od Brukseli i Kijowa. Polska musi reagować
Jest to również sygnał na rzecz zniesienia sankcji wobec rosyjskiej energetyki, które zostały wdrożone przez USA i Unię Europejską. Solidarność transatlantycka w tym zakresie kruszeje, bo Bruksela nie podążyła za Waszyngtonem w sankcjach przeciwko projektowi Shell-Gazprom, Sachalin-3 oraz przeciw spółkom-córkom Rosnieftu. Ten problem kontrastuje z wyjątkową solidarnością europejskiego biznesu z Gazpromem widoczną na przykładzie Nord Stream 2.
Więcej: USA uderzają w czuły punkt Gazpromu. Europa milczy
Należy się zatem spodziewać, że patronów sojuszu energetycznego Niemcy-Rosja w Berlinie jest więcej, niż tylko b. kanclerz Gerhard Schroeder. Inne przykłady w Europie przytoczone przez Żaworonkowa to Marine Le Pen we Francji czy Ron Paul w Stanach Zjednoczonych. Żaworonkow potwierdza ustalenia czeskiego wywiadu. Rosjanie wykorzystują ekstremistów z prawej i lewej strony sceny politycznej w krajach zachodnich w celu wpływania na ich politykę. W centrum zainteresowania leży energetyka, ponieważ sprzedaż węglowodorów w Europie to kluczowe źródło dochodów do rosyjskiego budżetu, dlatego Moskwa jest zainteresowana utrzymaniem wysokiej zależności swoich europejskich klientów od swej ropy i gazu.
Także niemiecki biznes jest zainteresowany bezpiecznymi dostawami rosyjskiego gazu w dużych ilościach, bez względu na to, czy Nord Stream zaszkodzi krajom tranzytowym jak Polska i Ukraina, czy nie. – W Niemczech panuje przekonanie, że należy wspierać Ukrainę ale droga demokracji i reform jest długa, a my nie możemy marnować czasu – powiedział Kommiersantowi dyrektor Centrum Niemiecko-Rosyjskiego Aleksander Rahr. Mówi on rosyjskiej gazecie o tym, że Niemcy potrzebują bezpieczeństwa energetycznego, a spór z Komisją Europejską o zwolnienie rosyjskich inwestycji spod regulacji unijnych to przykład podziału między starą a nową Europą. Ta wypowiedź to kolejny przykład, jak europejski – szczególnie niemiecki – biznes wzmacnia podziały w ramach Unii Europejskiej i broni zacieśniania współpracy z Rosją. Wpisuje się zatem w zjawisko opisywane przez zachodnie służby.
Oficjalnie Berlin nie ma wpływu na działalność swoich spółek, które traktują współpracę z Gazpromem jako normalną działalność gospodarczą. – To są decyzje na które rząd niemiecki nie ma wpływu i nie próbuje na nie wpływać – powiedział rzecznik ministerstwa spraw zagranicznych Martin Schaefer, którego szefem jest Frank-Walter Steinemeier znany z prorosyjskiej polityki. Niemcy udają więc Greka i umywają ręcę od porozumienia w sprawie Nord Stream 2, które jest porozumieniem, które nie będzie miało uzasadnienia ekonomicznego bez wsparcia politycznego. Dlatego firmy podpisujące nowy kontrakt z GAzpromem muszą zakładać poparcie czynnika politytcznego. Bez niego nie uda się przekonać Komisji Europejskiej do zwolnienia niemieckiej infrastruktury energetycznej spod ograniczeń trzeciego pakietu energetycznego, który nie pozwala Gazpromowi wykorzystać pełni potencjału Nord Stream juz teraz, a co dopiero po podwojeniu jego przepustowości. Biznes z Gazpromem to zawsze polityka, choć Berlinowi na rękę jest dowodzenie przeciwnej tezy.
Z raportu ABW za 2014 roku wynika, że w Polsce również rośnie aktywność rosyjskiego wywiadu. – Ważnym elementem rosyjskiej aktywności było uwypuklanie i niekiedy także kreowanie podziałów wśród państw UE oraz NATO. Eksponowano wszelkie antyunijne i antyamerykańskie wypowiedzi zwłaszcza eurosceptycznych polityków z poszczególnych państw członkowskich oraz głosy krytykujące możliwości zaostrzenia polityki wobec Federacji Rosyjskiej – można przeczytać w raporcie.
Także w naszym kraju mogą pojawiać się pomysły wsparcia rosyjskich planów energetycznych, czego przykładem może być Jamałgate, czyli afera wynikająca z nieskonsultowanej asygnaty memorandum polsko-rosyjskiego w sprawie budowy drugiej nitki Gazociągu Jamalskiego z Białorusi, przez Polskę, na Słowację z pominięciem Ukrainy. O sprawie ówczesny minister skarbu państwa Mikołaj Budzanowski dowiedział się z mediów, co kosztowało go utratę stanowiska. Ten plan nie jest martwy, bo Rosjanie i Białorusini nieustannie sygnalizują gotowość do zwiększenia wykorzystania Jamału. Mogą zatem się pojawić zwolennicy takiego rozwiązania pokroju Gerharda Schroedera. Równie prawdopodobne jest pojawienie się głosów za sprowadzaniem jak największej ilości rosyjskiego gazu do Polski przez Nord Stream i terytorium niemieckie. Byłoby to rozwiązanie korzystne dla Niemiec – jako kraju tranzytowego i Rosji – jako dostawcy zainteresowanego zwiększaniem wykorzystania Gazociągu Północnego. Polski kontrwywiad również musi zachować czujność.