KOMENTARZ
Prof. dr. hab. inż. Władysław Mielczarski
Politechnika Łódzka
Po opublikowaniu przez Komisję Europejską propozycji zmian w regulacjach obejmujących energetykę, pod nazwą Pakiet Zimowy, w Polsce rozległ się głośny lament. Oburzony i zdziwiony był w swoim oświadczeniu Polski Komitet Energii Elektrycznej. Zaskoczenia nie ukrywał prezes Urzędu Regulacji Energetyki. Te lamenty świadczą jak bardzo bezradna jest polska elektroenergetyka wobec coraz szybciej nadchodzących zmian. A jak to pisał poeta „Lamenty nie pomogą…”, przynajmniej wiele nie pomogą.
To w jakim kierunku będą szły nowe regulacje Unii Europejskiej było wiadomo od dawna, a magiczna liczba 550 coraz częściej pojawiała się w dyskusjach. Można zadać pytanie. Czy Pakiet Zimowy jest zły dla polskiej elektroenergetyki i dla gospodarki? Niekoniecznie, a w wielu kwestiach wręcz pozytywny, a przynajmniej dający szansę na wykorzystanie regulacji unijnych na naszą korzyść. Jednak polska elektroenergetyka próbując działać na skróty jest niezadowolona.
Grzechem polskiej elektroenergetyki były i nadal są Kontrakty Długoterminowe (KDT), które wiele lat temu Polskie Sieci Elektroenergetyczne (w zupełnie innej niż obecnie strukturze) zawierały z elektrowniami i elektrociepłowniami. Te „załatwiane” kontrakty, bo chyba to słowo najlepiej oddaje sposób ich zawierania, poczyniły olbrzymie szkody: technicznie, ekonomicznie i w warstwie świadomości. Zamiast budować nowe elektrownie zdecydowaliśmy się odbudowywać stare bloki, które nawet odbudowane dalej są stare i stają się coraz bardziej starsze. Koszty poniesione w ramach KDT były znacznie wyższe niż konieczne, a zostały kolejno zwiększone na skutek ich rozwiązania i wprowadzenia systemu opłat kompensacyjnych.
Największe jednak spustoszenie KDT dokonały w warstwie psychologicznej, ponieważ całe pokolenia managerów przekonały się, że najlepsze efekty można osiągnąć kiedy coś się „załatwi”. I obecnie również podejmowane są próby „załatwienia” rynku mocy, w kształcie, w którym nie ma wielkich szans na wprowadzenia, a próby jego wprowadzenia byłyby podobnie szkodliwe jak KDT.
Pakiet zimowy pokazuje to, o czym od dawna było wiadomo. Nie będzie centralnego unijnego wsparcia dla elektrowni węglowych. To i lepiej. Zmusza nas to tego, abyśmy wprowadzili nowy system finansowania, z czym nie będzie kłopotu, a który pozwoli nam na znacznie większą niezależność. Bo tylko węgiel taką niezależność nam gwarantuje. Managerowie energetyki zamiast biegać na Plac Trzech Krzyży powinni ruszyć głową i zastanowić się, jak uzyskać finansowanie dla budowy nowych elektrowni węglowych, a pieniędzy na świecie jest dużo i z finansowaniem nie będzie większych kłopotów.
Podobną szansą jest dla nas bilansowania regionalne, szczególnie w obszarze odnawialnych źródeł energii. Nie musimy wydawać po 300-400zł/MWh na energię z OZE w kraju, kiedy sąsiedzi są gotowi nawet dopłacić do odbioru energii z OZE w niektórych okresach. Wszystko zależy od tego, jak system rozliczeń regionalnych OZE zostanie skonstruowany. Jest to dla Polski szansa na obniżenie kosztów OZE. Zamiast lamentować trzeba skupić się na opracowaniu systemu rozliczeń regionalnych i jego promocji w Unii Europejskiej. Podobną szansą jest ograniczenie wliczania spalania biomasy jako energii odnawialnej. Spalanie biomasy, czy to rodzimej czy importowanej, to w dłuższym horyzoncie droga donikąd.
Trzeba się uczyć, choćby od samego diabła. Nasi sąsiedzi mają energetykę opartą na węglu brunatnym, emitują 3x tyle CO2 co my, ale również mają jedne z najniższych cen hurtowych w Europie i chętnie podzielą się z innymi swoją tanią energią. I nawet rynku mocy nie potrzebują! A może skorzystać z ich doświadczeń?