Polska powinna odchodzić od węgla i zwiększać udział odnawialnych źródeł energii, który powinien wynosić do 80 procent. poseł do Parlamentu Europejskiego z Platformy Obywatelskiej przekonuje w rozmowie z BiznesAlert.pl, że pełne odejście Polski od węgla będzie możliwe w 2035 roku. W 2030 roku ma on zniknąć z ciepłownictwa. Zapowiedział również, że Koalicja Obywatelska przedstawi przed wyborami parlamentarnymi wspólny program dla sektora energetycznego.
BiznesAlert.pl: Czy zaostrzający się kurs polityki energetyczno-klimatycznej Unii Europejskiej i postulat dekarbonizacji to szansa czy zagrożenie dla Polski?
Michał Boni: Bardzo wyraźnie dostrzegając wyzwania środowiskowe potraktowałbym dekarbonizację jako szansę. Oczywiście można również traktować ją jako zagrożenie, ponieważ trzeba będzie dokonać zmian w energetyce, przekształcić jej strukturę, zastanowić się w jakim stopniu węgiel ma być jej częścią i zwiększyć nacisk na rozwój odnawialnych źródeł energii, podjąć decyzję jak to zrobić.
Problem polega na tym jak zdefiniować, co jest naprawdę opłacalne. Jeżeli przyjmiemy, że istotą opłacalności jest ludzkie zdrowie i życie w ekosystemie to nie mam wątpliwości, iż to powinno być priorytetem. Jeżeli powiemy, że ważne są interesy doraźne czy to biznesu, czy jakiegoś środowiska, czy pewnej grupy ludzi, której trzeba pomóc przetrwać ten ciężki czas, to wówczas będziemy to postrzegali jako zagrożenie. Przy uwzględnieniu wskaźników środowiskowych, które są o wiele gorsze niż przewidywano, można odnieść wrażenie, że świat mocniej i szybciej dąży ku upadkowi. Tu nie chodzi tylko o to, że wymierają zwierzęta, że mamy problem z zanieczyszczonym powietrzem, ale o to, że jeśli nic nie zrobimy ze zmianami klimatu, nasze życie się diametralnie zmieni. Musimy mieć tego świadomość. Dopóki nie przekładamy tych wszystkich negatywnych zjawisk na zagrożenie dla życia ludzkiego, to trudno zrozumieć co się dzieje. Jeżeli z kolei potraktujemy dekarbonizację jako szansę, wówczas możemy określić jak będzie wyglądać nasz rynek energetyczny, na jakich zasadach będzie funkcjonował, gdzie można wykorzystywać technologie czystego węgla, jak dążyć do bezemisyjności.
Ale odchodzenie od węgla to wierzchołek góry lodowej zmian jakie czekają Polskę
Tak i trzeba sobie uświadomić, że nie chodzi wyłącznie o węgiel. Dekarbonizacja nie dotyczy tylko tego surowca. Kwestie transportowe także są istotne, jakie paliwa spala transport i jak jest to monitorowane. Musimy być otwarci na OZE, zarówno na wiatraki na lądzie jak i na morzu. Dlaczego w Polsce nie ma żadnej gotowości w tym obszarze? Obecny rząd zatrzymał wiatrowy potencjał kraju. Do tego również trzeba dodać biogazownie, zarówno w mniejszej jak i większej skali. Trzeba dostrzec kontekst nadchodzących czasów. W perspektywie 10 lat okaże się, że również przemysł farmaceutyczny, będzie pod presją produkcji większej ilości produktów biodegradowalnych, albo większego stopnia ich utylizacji. To on będzie dostarczał paliwa do tych biogazowni, chociaż nie będą to stricte odpady rolnicze. Tak samo jest z fotowoltaiką. Panele słoneczne można montować nie tylko na domach jednorodzinnych, ale również na dużych budynkach publicznych. Szerokie otwarcie na OZE to jest właściwy kierunek. Oczywiście musimy to zbilansować. Trzeba pokazać jak w perspektywie 10-15 lat można zrobić różne rzeczy, uruchamiając nowe i odchodząc od starych źródeł wytwórczych, które spowodują, że środowisko będzie czystsze.
Podczas jednej z ostatnich konferencji z Pana udziałem przedstawicielka Partii Zielonych stwierdziła, że trzeba wyznaczyć jeden, europejski termin odejścia od węgla. Miałoby to nastąpić w 2030 roku. Platforma Obywatelska mówi o 2035 roku. Kiedy Polska realnie mogłaby odejść od węgla?
To był termin zaproponowany, aby poddać go pod dyskusję na forum Unii Europejskiej. Należy postawić ambitny cel. Moim zdaniem w 2030 roku możliwe jest odejście od węgla w ciepłownictwie. Według naszych kalkulacji całkowite odejście od węgla jest możliwe w 2035 roku. Przedstawicielka Partii Zielonych podając termin 2030 rok, nie miała na myśli, że to data nieodwołalna, ale że będąc w Parlamencie Europejskim Zieloni wyjdą z jasnym przekazem, że taka powinna ona być. To oczywiście nie jest łatwe. Określenie terminu odejścia od węgla jest ważne również w ciepłownictwie. To także kluczowe z punktu widzenia walki ze smogiem. Pierwszy krok można zrobić już do 2030 roku. Kolejne są możliwe między 2030 a 2035 rokiem. Będą one jednak w pewnym sensie zależały od tego czy w 2021 roku zostanie uruchomiony Fundusz Sprawiedliwej Transformacji Energetycznej i w jakim stopniu może być on wykorzystywany. Jestem praktykiem dlatego wolę podawać terminy, w których wydaje mi się, że można sięgnąć po pewne rozwiązania.
To jak Pańskim zdaniem powinien wyglądać optymalny miks energetyczny dla Polski? Czytając programy wyborcze poszczególnych partii, wchodzących w skład Koalicji Obywatelskiej, dotyczące energetyki widać, że każda z nich ma inny pomysł na to z czego produkować energię. Nie wszyscy chcą powstania elektrowni jądrowej. Nie wiadomo jakie jest stanowisko Platformy Obywatelskiej, ponieważ nadal nie przedstawiła propozycji miksu energetycznego.
Jeżeli Pan spyta mnie czy chcę budowy elektrowni jądrowej to odpowiem, że nie, ale część środowiska Zielonych chce. Jesteśmy przed poważną, merytoryczną dyskusją nad miksem energetycznym. Myślę, że przed wyborami do Parlamentu Europejskiego jest ważne, aby jasno odpowiedzieć na jakich celach trzeba się skupić tj. na zeroemisyjności oraz restrykcyjnej perspektywie odejścia od węgla. Wówczas do dyskusji wciąga się także pozostałe państwa i w pewnych kwestiach się ustępuje. Celem jest także rezygnacja z węgla w ciepłownictwie i jasny przekaz dotyczący nowych standardów jakości powietrza. Ważna jest również polityka wobec plastiku. To co mówimy dzisiaj to jest przekaz europejski. Z mojego punktu widzenia po wyborach do Parlamentu Europejskiego, szykując taki program przed wyborami krajowymi spójność w polityce energetycznej musi być większa. Do Parlamentu Europejskiego można iść z różnymi poglądami. One i tak będą się tam zderzały z wizjami innych krajów i grup politycznych. Jeżeli będziemy iść do wyborów do polskiego Sejmu to nie może być sytuacji, w której będziemy się różnić wewnątrz, w kwestii polityki energetycznej. Teraz robimy przymiarkę i patrzymy na to jak Europa może nam pomóc.
Gdyby jednak miał Pan dokładnie wskazać jak będzie wyglądał nasz miks energetyczny, to czy podpisałby się Pan pod przedstawionym przez Ministerstwo Energii projektem strategii energetycznej do 2040 roku?
Zakłada on zbyt mały udział OZE.
To znaczy?
Za mało jest w nim offshore’u oraz fotowoltaiki. Uważam, że ich łączny udział powinien wynieść do 80 procent.
80 procent miałyby stanowić wyłącznie fotowoltaika oraz morskie i lądowe farmy wiatrowe?
Oraz biogazownie.
Czyli nie widziałby Pan miejsca dla energii z atomu?
Raczej nie, ale to jest moje prywatne zdanie. Mamy obawy natury proceduralno-jakościowej. Po różnych doświadczeniach, już nie mówię o Czarnobylu czy Fukushimie, bo to nie elektrownia była winna, tylko w przypadku Japonii był to skutek trzęsienia ziemi. To jest moja osobista obawa. Budowa elektrowni jądrowej jest kosztownym przedsięwzięciem, do którego trzeba przekonywać społeczeństwo. Atom w Polsce miał już powstać 20 lat temu. Nawet była wskazana lokalizacja. Moim zdaniem powinniśmy postawić na szeroko zakrojone OZE.
Rozumiem, że przed wyborami parlamentarnymi Koalicja Obywatelska przedstawi wspólny program dla energetyki?
Do tego czasu musi odbyć się główna dyskusja. Na razie mówimy o kierunkach tak, aby silnie wyjść i pokazać, że Polska jest zainteresowana sprawami środowiska na wiele większą skalę niż do tej pory.
Rozmawiał Piotr Stępiński