Mielczarski: Co dalej z rynkiem energii po likwidacji obligo giełdowego?

4 października 2022, 07:30 Energetyka

Uwolnienie rynku od monopolu giełdowego i ograniczenia na rynku bilansującym będą skutkować znacznymi spadkami cen energii elektrycznej. Jednak wciąż pozostaje zagrożenie nadmiernym eksportem i nieodpowiednimi działaniami URE. W dłuższym okresie realizacja polityki energetycznej i dekarbonizacja będą powodować znaczną presję na wzrost cen energii elektrycznej – pisze prof. Władysław Mielczarski w komentarzu dla BiznesAlert.pl.

Żarówki. Fot. Pixabay
Żarówki. Fot. Pixabay

Uwolnienie rynku

Monopol giełdowy (100 procent obligo giełdowe) w połączeniu z systemem cen krańcowych tworzył mechanizm spekulacyjny prowadzący do tego, że ceny na giełdzie energii elektrycznej przekraczały dwu-trzykrotnie uzasadnione koszty produkcji energii elektrycznej w elektrowniach decydujących o wysokości cen (price makers). Do spekulacyjnych cen dochodziły koszty przymusowego uczestnictwa w giełdzie oraz koszty depozytów, które szybko rosły ze względu na wysokie ceny energii oraz coraz wyższy koszt pieniądza.

Sejm RP w pierwszym czytaniu, w dniu 29 września 2022 roku, zdecydował o uwolnieniu rynku giełdowego i zniesienie jego monopolu. Ograniczono również ceny w ofertach bilansujących, co spowoduje zmniejszenie cen na całym rynku energii elektrycznej i jego stabilizację.

Nastąpi obniżenie cen na giełdzie energii, zarówno na rynku spot, jak i na rynku terminowym, ponieważ ceny giełdowe muszą dostosować się do cen rynku bilansującego, a nawet być od tych cen niższe. Zniesienie przymusu giełdowego pozwoli na swobodne przenoszenie wolumenów obrotu, prawdopodobnie dosyć dynamiczne w pierwszym okresie, pomiędzy giełdą i rynkiem bilansującym.

Rynek energii elektrycznej był tak bardzo rozchwiany, że konieczna była jego stabilizacja i ograniczenie mechanizmów spekulacyjnych. O ile zniesienie monopolu giełdowego jest decyzją trwałą, to ograniczenie cen ofertowych będzie obowiązywać do końca 2023 roku.

Giełda energii w nowym systemie

Uwolnienie handlu energią elektryczną i zniesienie monopolu giełdowego oznacza, że będzie więcej swobody w sposobie handlu energią, ale nie oznacza to całkowitego odejścia od handlu giełdowego. Z pewnością zbliżone do obecnych obroty zachowa rynek dnia następnego, ale obroty na rynku terminowym mogą ulec zmianom, szczególnie w pierwszym okresie działania nowego systemu.

Giełda energii elektrycznej będzie dalej funkcjonować ale na zasadzie swobodnego wyboru, tak jak to było przez prawie cały okres działania rynku energii elektrycznej w Polsce. Powstał on w 2000 roku jako rynek bilateralny z giełdą energii, jako segmentem dobrowolnego wyboru oraz rynkiem bilansującym, równoważącym fizycznie i centralnie, podaż i popyt na energię elektryczną.

Monopol giełdowy wprowadzono w 2019 roku i początkowo jego negatywne oddziaływania były ograniczone na skutek zamrożenia gospodarki w okresie pandemii. Kiedy gospodarka zaczęła ponownie rozwijać się, monopol giełdowy ujawnił swoje negatywne strony. Okres monopolu giełdowego już minął i może on być ostrzeżeniem przed próbami monopolizacji rynków w przyszłości.

Wzrost wolumenu rynku bilansującego

Z pewnością, szczególnie w pierwszym okresie działania nowego systemu, należy spodziewać się wzrostu wolumenu obrotu na rynku bilansującym. Jednak rynek bilansujący jest tak skonstruowany, że może przenosić nawet 100 procent obrotu energii elektrycznej i robił to przez całe lata. Trzeba pamiętać, że do 2010 roku, od kiedy nałożono na elektrownie mające kontrakty długoterminowe obowiązek składania ofert na giełdzie energii, przepływało przez giełdę energii zaledwie kilka procent całego obrotu energią elektryczną, a resztę rynku stanowił rynek bilansujący.

Polski rynek bilansujący jest stabilny i pozwoli również, poprzez przeniesienie zwiększonych obrotów, w stabilizacji całego rynku energii elektrycznej, po okresie znacznej spekulacji cenowej.

Niebezpieczeństwo nadmiernego eksportu

Nowy system stabilizacji cen energii spowoduje, że ceny energii elektrycznej w Polsce będą jedne z najniższych w Europie. Może to skutkować próbami wytransferowania taniej energii z Polski na rynki zagraniczne, co pogłębiałoby braki energii na rynku krajowym. Jednak przepływy międzysystemowe mogą być tak regulowane, aby nie prowadzić do nadmiernego eksportu i destabilizacji rynku krajowego, zachowując jednocześnie wszystkie regulacje Unii Europejskiej.

Przepustowość połączeń transgranicznych w danym okresie jest wyznaczana przez programy rozpływów mocy, które biorą pod uwagę profile obciążenia, produkcji, wielkość rezerw mocy oraz szereg innych parametrów istotnych dla bezpieczeństwa pracy systemu elektroenergetycznego.

Sytuacja z dostawami paliw, dyspozycyjnością jednostek wytwórczych oraz problemy z przepływami w liniach elektroenergetycznych, powodowanych w znacznym stopniu przez chaotyczny rozwój odnawialnych źródeł energii, jest tak trudna, że prawidłowe uwzględnienie tych elementów w programach obliczających zdolności przepustowe połączeń transgranicznych z pewnością nie doprowadzi do pogłębienie trudności na rynku krajowym.

Wielkość dyspozycyjnych przepustowości połączeń transgranicznych ma wpływ nie tylko na bezpieczeństwo pracy systemu elektroenergetycznego, ale na całą gospodarkę. Pokazuje to doświadczenie z 2019 roku, kiedy do polskiego systemu wpłynęło ponad 13TWh energii elektrycznej z zagranicy, często subsydiowanej, redukując zapotrzebowanie na krajowy węgiel o ponad 5 mln ton.Skutkowało to koniecznością zwiększenia dotacji, aby utrzymać zdolności wydobywcze kopalń w kolejnym roku i odbyło się kosztem krajowych odbiorców energii elektrycznej przy znacznych zyskach importerów.

Konieczność odpowiedniego działania URE

Wejście w życie nowego systemu nastąpi prawdopodobnie w połowie listopada 2022 roku. Do tego czasu system elektroenergetyczny, rynek energii i odbiorcy będą funkcjonować i zawierać transakcje. Chociaż są pewne różnice w dostępnych informacjach, to ocenia się, że w końcu września 2023 roku kontrakty terminowe na 2023 rok obejmowały ponad 50 procent produkcji energii elektrycznej z cenami około 1400zł/MWh.

Oznaczałoby to, że po wprowadzeniu nowego systemu i spadku cen do załóżmy 700zł/MWh, duża część odbiorców miałaby zakontraktowaną energię elektryczną po cenach dwukrotnie większych od cen rynkowych. Skompensowanie takiej różnicy wymagałoby przepływów środków finansowych na poziomie 50 mld zł, co jest wielkim wyzwaniem dla regulacji taryfowych.

Obserwując obecne działanie URE od strony skuteczności czy szybkości reakcji, a także niezbyt odpowiedzialnych zachowań, jak wspieranie monopolu giełdowego, kosztem odbiorców energii elektrycznej, można mieć wątpliwości czy przyszłe zadania nie przerastają obecnego Urzędu Regulacji Energetyki.

Mielczarski: Monopol handlu energią elektryczną powoduje wysokie ceny