Wraz z początkiem wiosny, większym nasłonecznieniem połączonym z wietrzną pogodą niczym przysłowiowe „grzyby po deszczu” pojawiły się kolejne problemy związane z rozwojem OZE. Tym razem nie są to jednak regulacje prawne, ograniczające rozwój OZE czy też zaniedbane sieci elektroenergetyczne. Na drodze do zwiększenia udziału OZE w Krajowym Systemie Elektroenergetycznym stanęła…elastyczność systemu – pisze Aleksander Tretyn ze Stowarzyszenia „Z energią o prawie”.
23 kwietnia operator systemu elektroenergetycznego (PSE) ze względów bilansowych polecił redukcję generacji z OZE. Polecenie to wynikało z nadprodukcji energii względem zapotrzebowanie, które mieliśmy w niedzielę. Z racji iż niedziela to dzień wolny od pracy, zapotrzebowanie na moc w systemie elektroenergetycznym było znacznie mniejsze niż w normalne dni robocze. Sięgało ono maksymalnie około 17,6 GW, zaś w godzinach kiedy najwięcej energii produkowały instalacje PV oraz wiatrowe (11.00-17.00) zapotrzebowanie wynosiło od 13 do 15 GW.
W celu ustabilizowania systemu elektroenergetycznego, operator ograniczył produkcję energii ze źródeł konwencjonalnych (węglowych) do dopuszczalnego minimum. Ograniczone musiały zostać również źródła odnawialne, w tym głównie fotowoltaiczne. Aby system elektroenergetyczny funkcjonował poprawnie i nikomu nie zabrakło w „kontakcie” prądu, operator na bieżąco musi sterować zarówno stroną popytu jak i podaży.
Gdy mieliśmy znacznie mniejsze zapotrzebowanie na energię elektryczną niż w dni robocze, źródła konwencjonalne zostały w ciągu dnia obniżone do minimalnego progu produkcji energii elektrycznej, jednak to nie było wystarczające.
Znacząca liczba instalacji fotowoltaicznych (około 13 GW mocy zainstalowanej) w słoneczną niedziele spokojnie zaopatrywałaby ponad 60 procent zapotrzebowania na energię elektryczną. Jednak gdy nagle spada produkcja energii z takiego źródła jak słońce czy wiatr, operator musi wyrównać natychmiastowo ubytek produkcji z OZE, energia pochodzącą ze źródeł konwencjonalnych, takich jak jednostki węglowe.
Ze względu na charakterystykę takich jednostek oraz ich stosunkowo długi czas przywoływania do dyspozycji (nawet od 4 do 8 godzin), nie mogły one być całkowicie wygaszone, a jedynie ograniczone do minimum produkcji.
Jak informowało PSE, nadpodaż energii 23 kwietnia oszacowano na blisko 3 GW. W związku z tym nastąpiła również redukcja produkcji energii elektrycznej ze źródeł przyłączonych do sieci niskiego oraz średniego napięcia. Ostatecznie operator zalecił redukcję produkcji energii ze źródeł fotowoltaicznych o ok. 2,2 GW, dodatkowo wsparł się również wymianą transgraniczną, w ramach której wyeksportowano do naszych sąsiadów około 1,7 GW.
Co prawda, od przybytku głowa nie boli, jednak w tym przypadku, operator systemu elektroenergetycznego miał nieco trudniejsze zadania. Dodatkowo w przestrzeni publicznej pojawiały się różne opinie, które wskazywały, iż problem leży po stronie zaniedbanych sieci elektroenergetycznych. Tym razem stety lub niestety nie możemy wszystkich problemów zrzucić na zaniedbane sieci elektroenergetyczne.
Problemy, które się pojawiły, i które będą nas coraz częściej spotykać wynikają głównie z niskiej elastyczności sieci elektroenergetycznych. Niestety sieci nie są z gumy i same w sobie nie zmagazynują energii, gdy jest nadprodukcja w ciągu słonecznego dnia.
Głównym rozwiązaniem problemu elastyczności sieci są magazyny energii – te w formie magazynów bateryjnych i elektrownie szczytowo-pompowe, których w Polsce ciągle mamy za mało. Wiele mówi się o nowych inwestycjach, jednak mając na uwadze, iż problemy związane z elastycznością sieci możemy napotykać coraz częściej powinniśmy podejmować znaczące kroki w kierunku rozwoju zarówno magazynów bateryjnych jak i elektrowni szczytowo pompowych.
Kolejnym rozwiązaniem, które może towarzyszyć momentom nadprodukcji energii z OZE, jest produkcja zielonego wodoru. Źródła które są ograniczane, mogą zasilać elektrolizery produkujące wodór, który może być bardzo dobrym nośnikiem energii wykorzystywanym m.in. w przemyśle czy też transporcie.
Za znaczną cześć z zainstalowanych mocy fotowoltaicznych odpowiadają prosumenci, którzy przy swoich instalacjach co do zasady nie posiadają przydomowych magazynów energii. Warto zachęcić również prosumentów by rozważyli możliwość instalacji przydomowych, niedużych magazynów energii, które mogłyby bilansować zużycie energii elektrycznej w cyklach dobowych.
Wszak, wraz z wzrostem kolejnych instalacji, i nowymi rekordami, problem zmniejszenia produkcji energii z fotowoltaiki niebawem może dotknąć również i prosumentów, którzy stanowią około 70 procent wszystkich instalacji PV.
Kolejnym ułatwieniem dla operatora, w takich sytuacjach może być również zmiana pewnych nawyków korzystania z urządzeń energochłonnych, takich jak pralki, zmywarki etc. Używanie świadomie takich urządzeń, przy zachowaniu pewnej skali użytkowników może pozytywnie wpłynąć na funkcjonowanie całego systemu. Uruchomienie urządzeń energochłonnych, naładowanie samochodu elektrycznego czy też wykonywanie innych czynności pochłaniających energię elektryczną, gdy na dworze mamy znaczną produkcję energii z OZE pozwoli zwiększyć podaż na energię elektryczną bez zmniejszania produkcji ze źródeł niskoemisyjnych. Tym samym będziemy mogli zaoszczędzić energię, gdy ta będzie produkowana ze źródeł konwencjonalnych.
Poprzez takie działania sami, jako świadomi użytkownicy możemy wpłynąć na elastyczność systemu. Oczywiście inne rozwiązania są niezbędne, by wspomniana elastyczność miała wymierny sens, jednak w przypadku gdy nie możemy działać na dużą skalę, warto zacząć rozwijać elastyczność sieci od drobnych nawyków konsumenckich.
PSE ogłaszają zagrożenie bezpieczeństwa dostaw energii w Polsce. Musiały ograniczyć OZE