KOMENTARZ
Wojciech Jakóbik
Redaktor naczelny BiznesAlert.pl
– PGNiG rozpoczęło rozmowy z operatorami gazociągów polskich, duńskich i norweskich w sprawie powrotu do koncepcji budowy korytarza przesyłu gazu z Morza Północnego – poinformował w środę w Sejmie wiceprezes PGNiG Maciej Woźniak – podaje Polska Agencja Prasowa.
„Chcemy ten gaz sprowadzić do Polski” – zaznaczył. Ujawnił, że pomysł jak ten gaz dostarczyć jest podobny do dotychczasowych koncepcji, „ale wydaje się, że może być najprostszy i najszybszy do wykonania”. Jak poinformował koncepcja sprowadza się do wykorzystania przepustowości gazociągów duńskich i morskich połączeń zarówno duńskich jak i norweskich, a najdłuższą do wykonania instalacją byłaby Baltic Pipe, czyli rura łącząca system gazowe Danii i Polski – czytamy w PAP. „Byłby to korytarz, który zapewni nam możliwość sprowadzenia gazu z tamtych rejonów, a przede wszystkim z naszych złóż” – powiedział Woźniak.
Wiceprezes PGNiG wytłumaczył, że Polska nie może obecnie liczyć na pewne dostawy gazu ziemnego przez rewers na Gazociągu Jamalskim. Jego zdaniem, z przyczyn technicznych lub jakichkolwiek innych niemiecki operator może faworyzować dostawy do magazynu Katharina, zamiast do Polski i nie ma gwarancji, że uda się od niego wyegzekwować gaz, w sytuacji gdyby Polacy go potrzebowali, na przykład w związku z przerwą importu z Rosji.
Wynika to z instrukcji przesyłowej tamtejszego operatora systemu przesyłowego gazu. Oficjel potwierdza zatem informacje BiznesAlert.pl z 9 października 2015 roku. Jest to kolejny sygnał tego typu. Moje źródła przekonują, że rozmowy z Niemcami nie są łatwe, bo nie zgodzili się bezwarunkowo ustąpić Polakom. Arbitrem powinna być Komisja Europejska, w której interweniował już Gaz-System i ministerstwo gospodarki, a potem rozwoju.
Ze względu na ten problem twórcy polityki energetycznej Prawa i Sprawiedliwości nie traktują interkonektorów jako absolutnie pewnego źródła dywersyfikacji, co jest zmianą w stosunku do podejścia ekipy Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Obecna władza ma dużo mniej zaufania do unijnych planów łączenia rynków gazu.
Zdaniem Woźniaka połączenie z Morzem Północnym powinno zapewnić 7 mld m3 rocznie i uzupełnić dostawy LNG przez gazoport, ponieważ nie wystarczą one do zapewnienia pełnego bezpieczeństwa energetycznego w sytuacji kryzysu dostaw. Terminal przy dwóch zbiornikach da 5 mld m3 rocznie, przy trzech – 7,5 mld m3 rocznie. Jak poinformował 24 lutego prezes Polskiego LNG Jan Chadam, pierwsza dostawa komercyjna LNG odbędzie się 16 lipca.
W połączeniu z 7 mld m3 z Norwegii, Polska mogłaby pokrywać całe swoje zapotrzebowanie na gaz (ok. 15 mld m3 na rok) z tych dwóch źródeł. Ekipie PGNiG zależy na tym, aby taka perspektywa była dostępna przed 2022 rokiem, kiedy kończy się obecna umowa z głównym dostawcą – rosyjskim Gazpromem – opiewająca na do 10 mld m3, z klauzulą take or pay (przymus opłacenia) dla około 8 mld m3 rocznie.
Co jednak z wydobyciem krajowym (4,5 mld m3)? PGNiG nie chce skazać rynku na nadpodaż, której nie będzie mogła zmniejszyć. „Zakładamy, że gaz z Norwegii mógłby płynąć nie tylko do Polski, ale i do innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej, w tym też do Ukrainy” – mówił Woźniak. Dzięki gazoportowi i połączeniu gazowemu z Norwegią, Polacy mogliby stać się pośrednikami w dostawach surowca dla całego regionu. Zdaniem wicepremiera i ministra rozwoju Mateusza Morawieckiego narzędziem realizacji tego celu mogłyby być wspólne zakupy gazu. Z moich rozmów wynika, że nie wszyscy w ekipie rządzącej są zwolennikami tej koncepcji. Wskazują, że grupa zakupowa z Europy Środkowo-Wschodniej byłaby skazana na porażkę w rywalizacji z odbiorcami z Europy Zachodniej. Jej całej byłoby trudno zaagregować popyt większy od Niemiec, które sprowadzają 50-60 mld m3 rocznie z Rosji.
Niezależnie od mechanizmu zakupów, dostawy mogłyby być dystrybuowane przy wykorzystaniu połączenia z Norwegią i gazoportu, gazociągów przez Pomorze Zachodnie, Wielkopolskę, Śląsk, Małopolskę i Podkarpacie na Ukrainę. Polacy czekają na ruch Kijowa przy realizacji projektu Gazociągu Polska-Ukraina o potencjalnej przepustowości do 8 mld m3. Infrastruktura po stronie polskiej jest przygotowywana w ramach modernizacji sieci przez Gaz-System. Kolejnym elementem mógłby być Gazociąg Polska-Litwa o przepustowości w kierunku północnym 2,3 mld m3 rocznie. Jest to projekt bardziej realny, bo już realizowany za wsparciem Komisji Europejskiej. Ma rozpocząć pracę w 2019 roku. Gaz z Polski mógłby trafiać także do klientów w Czechach i Słowacji, a dalej gazociągami Korytarza Północ-Południe do Węgier i Chorwacji.
Celem obecnej ekipy jest przekształcenie Polski w hub gazowy. Ma ona być krajem, który pomimo faktu, że jest importerem surowca, pośredniczy także w jego dostawach dla całego regionu. W ten sposób zwiększy bezpieczeństwo swoje i sąsiadów. Agregacja zapotrzebowania z różnych stron pozwoli z kolei na zwiększenie rentowności przedsięwzięcia. Uzupełnienie Korytarza Północ-Południe o gaz z Norwegii wzmocniłoby efekt przełamania status quo budowanego przez gazociągi rosyjskie na osi Wschód-Zachód, także Nord Stream i planowany Nord Stream 2. Zwiększyłoby potencjał polskiego rynku, który musi rywalizować z zasilanym w 60 procentach (w przyszłości być może w 80 procentach) z Rosji rynkiem niemieckim.
Czy powstanie zainteresowanie po drugiej stronie magistrali, czyli w Norwegii? – Europa Środkowa i Wschodnia to interesujące rynki, a połączenie ich z infrastrukturą transportu gazu w Europie Północno-Zachodniej powinno być priorytetem, w celu zwiększenia płynności i dywersyfikacji dostaw do nich – mówi nam Elin Isaksen z Statoila.Polacy mogą sprowadzić norweski gaz od tej firmy, ale i ze złóż, w których udziały posiada PGNiG. Maciej Woźniak przypomniał w Sejmie, że spółka, której jest wiceprezesem, ma 19 koncesji na wydobycie węglowodorów na Morzu Północnym, to – jak podkreślił – plasuje polską spółkę jako 20. producenta operującego w tym rejonie.