icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Jakóbik: Kiedy wybuchnie bomba górnicza?

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

„Mówię ci, żenada z tym całym górnictwem i z tą gospodarką, po prostu takie zaniedbania… Prawda jest taka, że właściciel, czyli Ministerstwo Gospodarki, generalnie w dupie miało całe górnictwo przez całe siedem lat. Były pieniądze, a oni, wiesz, pili, lulki palili, swoich ludzi poobstawiali, sam wiesz, ile zarabiali i nagle pierdyknęło” – miała powiedzieć minister infrastruktury i rozwoju Elżbieta Bieńkowska w nagranej przez nieznanych sprawców rozmowie z szefem Centralnego Biura Antykorupcyjnego Pawłem Wojtunikiem. Stenogramy trafiły do tygodnika „Do Rzeczy”. Polskie górnictwo będzie na pewno ważnym temat przed zbliżającymi się wyborami prezydenckimi.

O problemach polskiego górnictwa mówił podczas debaty prezydenckiej z 17 maja kandydat opozycji Andrzej Duda. Urzędujący prezydent Bronisław Komorowski zarzucił Dudzie, że ten opowiedział się za bardziej restrykcyjną polityką ws. emisji CO2. Kandydat opozycji odpowiedział, że to rząd działał przeciw interesowi Polski w tej sprawie, planując zamykanie kopalń. Niejako w odpowiedzi, choć pewnie bez koordynacji, rząd pochwalił się wczoraj postępami w rozbudowie bloków węglowych w Kozienicach. Trwa także największy i najdroższy projekt energetyczny, czyli rozbudowa Elektrowni Opole. Weszliśmy na drogę kontynuacji polityki energetycznej opartej na węglu. Dlatego należy uratować sektor węglowy. Jak?

W sporze na ten temat obaj kandydaci zeszli na poziom sporu partyjnego, na który prezydent może wpływać jedynie poprzez zawetowanie projektów ustaw. Nie ma zatem wielkiego pola do popisu. Dlatego wymiana między kandydatami miała jedynie walor retoryczny.

Reforma górnictwa, o której mówił Duda, polega na podziale majątku Kompanii Węglowej na trzy grupy. Pierwsza – kopalnie, w których wydobycie nie jest ekonomicznie uzasadnione trafią do Spółki Restrukturyzacji Kopalń S.A. w celu wygaszenia działalności. Druga – kopalnie, w których wydobycie jest ekonomicznie uzasadnione dołączą do spółki celowej (SPV) utworzonej przez Węglokoks. Trzecia grupa to majątek niezwiązany z działalnością górniczą z przeznaczeniem do likwidacji (sprzedaż majątku) – możemy się dowiedzieć w Ministerstwie Gospodarki.

Dotychczas SRK przejęła KWK „Makoszowy” (wydzielona z KWK „Sośnica-Makoszowy”), KWK „Brzeszcze” (w zeszłym tygodniu podpisano list intencyjny z Tauronem o ewentualnym odkupieniu tej kopalni) i KWK „Centrum” (wydzielona z KWK „Bobrek-Centrum”). To łącznie ponad 5,3 tys. Pracowników – podaje Ministerstwo Skarbu Państwa. SRK do końca maja planuje przejąć od KHW kopalnie Mysłowice i Kazimierz-Juliusz, a do końca czerwca – kopalnię Boże Dary. Spółka jest też w procesie uzgadniania szczegółów sprzedaży kopalni Brzeszcze do Tauronu, z którym w zeszłym tygodniu podpisała list intencyjny. Programy naprawcze dla poszczególnych kopalni będą gotowe do końca sierpnia, a w ciągu miesiąca będzie znany ich ogólny zarys.

To rozwiązanie połowiczne. Nie obejmuje całego sektora węglowego, a jedynie wybrane spółki. Nie adresuje problemu jakości – nierzadko wysokiej – złóż, które zostaną bezpowrotnie porzucone w wypadku zamknięcia kopalni. Nie zmniejsza obciążeń wynikających z utrzymania zarządu i pakietów socjalnych w spółkach. Jeżeli pojawiają się jakieś konkretne postulaty jak sześciodniowy tydzień pracy zwiększający efektywność pracy kopalni, to nie są wprowadzane globalnie. Rząd nie zaproponował fazowego odejścia od górnictwa, ani rozwiązań gwarantujących jego stabilizację. Stanął po środku i będzie teraz punktowany z dwóch stron. Ekonomiści będą wypominać socjalizm i reanimowanie trupa, a związkowcy będą mówić o bezpieczeństwie energetycznym oraz narodowym skarbie. O tym ostatnim mówi już teraz premier Ewa Kopacz, broniąc rządowego planu rozbudowy elektrowni węglowych (czyli na węgiel, prawda?).

W ramach opisywanej reformy starą, nierentowną Kompanię Węglową, ma zastąpić nowa, funkcjonująca bez zarzutu. Spółka o wdzięcznej nazwie Nowa Kompania Węglowa zostanie powołana „pod koniec czerwca lub na początku lipca” – przekonuje resort skarbu. Firma ma mieć gotowe modele finansowe pozwalające na utrzymanie jej działalności pomimo odziedziczenia długów starej Kompanii.

Na rozstrzygnięcie tego problemu przyjdzie jeszcze poczekać. Jak podaje Ministerstwo Skarbu, trwają rozmowy z Komisją Europejską dotyczące notyfikacji pomocy publicznej dla górnictwa. Dotychczas odbyły się trzy spotkania, na których przedstawiciele rządu odpowiadali na pytania dotyczące przewidywanych mechanizmów zmian organizacyjnych, źródeł finansowania, kosztów planowanych działań, zachowania rynkowego charakteru transakcji.

W przyszłym tygodniu, czyli już po wyborach Polacy mają przesłać odpowiedzi na szczegółowe pytania Komisji odnośnie planu wsparcia górnictwa. W ramach postępowania wstępnego KE powinna podjąć decyzję w 2 miesiące od daty otrzymania wszystkich niezbędnych informacji. W przypadku dodatkowych wątpliwości, postępowanie może zostać przedłużone do 18 miesięcy – informuje Ministerstwo Skarbu Państwa.

Oznacza to zatem, że bomba górnicza wybuchnie z opóźnieniem, jeżeli w mediach nie pojawi się jakiś zaskakujący detonator. Komisja Europejska oraz instytucje dofinansowujące projekty infrastrukturalne jak Europejski Bank Inwestycyjny wspierają wygaszanie sektorów węglowych w Europie, dofinansowując tylko projekty zmierzające do zamknięcia kopalni. Dlatego KE może się nie zgodzić na miliardy złotych jakie rząd zamierza przekazać na przeniesienie zakładów do SRK lub w zamian za zgodę oczekiwać, że stanie się ona umieralnią polskich kopalni. Ponadto, może nie zgodzić się na dofinansowanie Nowej Kompanii Węglowej przez państwo bezpośrednio lub przez państwowe banki czy spółki.

Należy zatem uznać, że los planu ratowania górnictwa zależy dziś w większym stopniu od Brukseli, niż od Warszawy i pomimo, że rozpoczęło się jego wdrażanie, to nie ma pewności, że proces nie załamie się w te wakacje. Wymiana partyjnych argumentów Dudy i Komorowskiego tego nie zmieni, choć będzie to okazja do porównania umiejętności obydwu sztabów wyborczych. Starcie o górnictwo będzie oddziaływać na wyborców. Wynik wyborów prezydenckich będzie miał jednak nikłe znaczenie dla reformy, choć wybuch bomby górniczej niedługo przed elekcją parlamentarną może mieć już duże reperkusje dla polskiej sceny politycznej a bardziej długofalowo, dla społeczeństwa, szczególnie na Śląsku.

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

„Mówię ci, żenada z tym całym górnictwem i z tą gospodarką, po prostu takie zaniedbania… Prawda jest taka, że właściciel, czyli Ministerstwo Gospodarki, generalnie w dupie miało całe górnictwo przez całe siedem lat. Były pieniądze, a oni, wiesz, pili, lulki palili, swoich ludzi poobstawiali, sam wiesz, ile zarabiali i nagle pierdyknęło” – miała powiedzieć minister infrastruktury i rozwoju Elżbieta Bieńkowska w nagranej przez nieznanych sprawców rozmowie z szefem Centralnego Biura Antykorupcyjnego Pawłem Wojtunikiem. Stenogramy trafiły do tygodnika „Do Rzeczy”. Polskie górnictwo będzie na pewno ważnym temat przed zbliżającymi się wyborami prezydenckimi.

O problemach polskiego górnictwa mówił podczas debaty prezydenckiej z 17 maja kandydat opozycji Andrzej Duda. Urzędujący prezydent Bronisław Komorowski zarzucił Dudzie, że ten opowiedział się za bardziej restrykcyjną polityką ws. emisji CO2. Kandydat opozycji odpowiedział, że to rząd działał przeciw interesowi Polski w tej sprawie, planując zamykanie kopalń. Niejako w odpowiedzi, choć pewnie bez koordynacji, rząd pochwalił się wczoraj postępami w rozbudowie bloków węglowych w Kozienicach. Trwa także największy i najdroższy projekt energetyczny, czyli rozbudowa Elektrowni Opole. Weszliśmy na drogę kontynuacji polityki energetycznej opartej na węglu. Dlatego należy uratować sektor węglowy. Jak?

W sporze na ten temat obaj kandydaci zeszli na poziom sporu partyjnego, na który prezydent może wpływać jedynie poprzez zawetowanie projektów ustaw. Nie ma zatem wielkiego pola do popisu. Dlatego wymiana między kandydatami miała jedynie walor retoryczny.

Reforma górnictwa, o której mówił Duda, polega na podziale majątku Kompanii Węglowej na trzy grupy. Pierwsza – kopalnie, w których wydobycie nie jest ekonomicznie uzasadnione trafią do Spółki Restrukturyzacji Kopalń S.A. w celu wygaszenia działalności. Druga – kopalnie, w których wydobycie jest ekonomicznie uzasadnione dołączą do spółki celowej (SPV) utworzonej przez Węglokoks. Trzecia grupa to majątek niezwiązany z działalnością górniczą z przeznaczeniem do likwidacji (sprzedaż majątku) – możemy się dowiedzieć w Ministerstwie Gospodarki.

Dotychczas SRK przejęła KWK „Makoszowy” (wydzielona z KWK „Sośnica-Makoszowy”), KWK „Brzeszcze” (w zeszłym tygodniu podpisano list intencyjny z Tauronem o ewentualnym odkupieniu tej kopalni) i KWK „Centrum” (wydzielona z KWK „Bobrek-Centrum”). To łącznie ponad 5,3 tys. Pracowników – podaje Ministerstwo Skarbu Państwa. SRK do końca maja planuje przejąć od KHW kopalnie Mysłowice i Kazimierz-Juliusz, a do końca czerwca – kopalnię Boże Dary. Spółka jest też w procesie uzgadniania szczegółów sprzedaży kopalni Brzeszcze do Tauronu, z którym w zeszłym tygodniu podpisała list intencyjny. Programy naprawcze dla poszczególnych kopalni będą gotowe do końca sierpnia, a w ciągu miesiąca będzie znany ich ogólny zarys.

To rozwiązanie połowiczne. Nie obejmuje całego sektora węglowego, a jedynie wybrane spółki. Nie adresuje problemu jakości – nierzadko wysokiej – złóż, które zostaną bezpowrotnie porzucone w wypadku zamknięcia kopalni. Nie zmniejsza obciążeń wynikających z utrzymania zarządu i pakietów socjalnych w spółkach. Jeżeli pojawiają się jakieś konkretne postulaty jak sześciodniowy tydzień pracy zwiększający efektywność pracy kopalni, to nie są wprowadzane globalnie. Rząd nie zaproponował fazowego odejścia od górnictwa, ani rozwiązań gwarantujących jego stabilizację. Stanął po środku i będzie teraz punktowany z dwóch stron. Ekonomiści będą wypominać socjalizm i reanimowanie trupa, a związkowcy będą mówić o bezpieczeństwie energetycznym oraz narodowym skarbie. O tym ostatnim mówi już teraz premier Ewa Kopacz, broniąc rządowego planu rozbudowy elektrowni węglowych (czyli na węgiel, prawda?).

W ramach opisywanej reformy starą, nierentowną Kompanię Węglową, ma zastąpić nowa, funkcjonująca bez zarzutu. Spółka o wdzięcznej nazwie Nowa Kompania Węglowa zostanie powołana „pod koniec czerwca lub na początku lipca” – przekonuje resort skarbu. Firma ma mieć gotowe modele finansowe pozwalające na utrzymanie jej działalności pomimo odziedziczenia długów starej Kompanii.

Na rozstrzygnięcie tego problemu przyjdzie jeszcze poczekać. Jak podaje Ministerstwo Skarbu, trwają rozmowy z Komisją Europejską dotyczące notyfikacji pomocy publicznej dla górnictwa. Dotychczas odbyły się trzy spotkania, na których przedstawiciele rządu odpowiadali na pytania dotyczące przewidywanych mechanizmów zmian organizacyjnych, źródeł finansowania, kosztów planowanych działań, zachowania rynkowego charakteru transakcji.

W przyszłym tygodniu, czyli już po wyborach Polacy mają przesłać odpowiedzi na szczegółowe pytania Komisji odnośnie planu wsparcia górnictwa. W ramach postępowania wstępnego KE powinna podjąć decyzję w 2 miesiące od daty otrzymania wszystkich niezbędnych informacji. W przypadku dodatkowych wątpliwości, postępowanie może zostać przedłużone do 18 miesięcy – informuje Ministerstwo Skarbu Państwa.

Oznacza to zatem, że bomba górnicza wybuchnie z opóźnieniem, jeżeli w mediach nie pojawi się jakiś zaskakujący detonator. Komisja Europejska oraz instytucje dofinansowujące projekty infrastrukturalne jak Europejski Bank Inwestycyjny wspierają wygaszanie sektorów węglowych w Europie, dofinansowując tylko projekty zmierzające do zamknięcia kopalni. Dlatego KE może się nie zgodzić na miliardy złotych jakie rząd zamierza przekazać na przeniesienie zakładów do SRK lub w zamian za zgodę oczekiwać, że stanie się ona umieralnią polskich kopalni. Ponadto, może nie zgodzić się na dofinansowanie Nowej Kompanii Węglowej przez państwo bezpośrednio lub przez państwowe banki czy spółki.

Należy zatem uznać, że los planu ratowania górnictwa zależy dziś w większym stopniu od Brukseli, niż od Warszawy i pomimo, że rozpoczęło się jego wdrażanie, to nie ma pewności, że proces nie załamie się w te wakacje. Wymiana partyjnych argumentów Dudy i Komorowskiego tego nie zmieni, choć będzie to okazja do porównania umiejętności obydwu sztabów wyborczych. Starcie o górnictwo będzie oddziaływać na wyborców. Wynik wyborów prezydenckich będzie miał jednak nikłe znaczenie dla reformy, choć wybuch bomby górniczej niedługo przed elekcją parlamentarną może mieć już duże reperkusje dla polskiej sceny politycznej a bardziej długofalowo, dla społeczeństwa, szczególnie na Śląsku.

Najnowsze artykuły