icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Jakóbik: Nowy Baltic Pipe czy Pieremyczka?

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

W środowisku branżowym propozycja Polenergii zakładająca stworzenie „Korytarza Zachód-Wschód” wywołała duże emocje. Analiza propozycji zapewnia ich jeszcze więcej.

Podczas Baltic Business Forum w Świnoujściu, którego miałem przyjemność być uczestnikiem to właśnie panel, na którym wiceprezes Polenergii Radosław Dudziński przedstawił pomysł na dwa interkonektory, był najważniejszym wydarzeniem. Chodzi o gazociąg Bernau-Szczecin, do którego prawa kupiła Polenergia oraz nowy interkonektor na granicy polsko-ukraińskiej w Drozdowiczach. Połączone z polską siecią dystrybucyjną miałyby zapewnić Naftogazowi dostawy norwerskiego surowca, którego cena jest obecnie niższa od rosyjskiej oferty uwzględniającej przywrócenie dostaw Gazpromu gazu nad Dniepr.

Średnie ceny gazu ziemnego na giełdzie niemieckiej oscylują wokół 385 dolarów za 1000 m3. Według informacji medialnych surowiec od Statoila dla Naftogazu kosztuje około 340 dolarów. Tymczasem Polska płaci około 480 dolarów za 1000 m3 gazu z Rosji. Niezależnie od tego czy gaz dla rury Polenergii pochodziłby od Norwegów czy od Rosjan, byłby on atrakcyjny cenowo w porównaniu z drogą, a więc niekorzystną umową gazową PGNiG-Gazprom. Wiadomo już, że dla Ukraińców tamtejszy surowiec jest interesujący, bo sprowadzają małe ilości od Statoila. Gdyby po Bernau-Szczecin powstał rzeczywiście nowy łącznik polsko-ukraiński, nad Dniepr mogłoby popłynąć więcej paliwa.

Propozycję dwóch interkonektorów należy jednak analizować oddzielnie, ponieważ gazociąg Bernau-Szczecin miałby być podstawowym elementem realizacji Koncepcji Zachód-Wschód. Polenergia zamierza walczyć o przyznanie mu statusu projektu wspólnego zainteresowania Unii Europejskiej, co łączyłoby się z dofinansowaniem z Brukseli. Będzie się również ubiegać o zwolnienie 90 procent mocy rury spod reżimu trzeciego pakietu energetycznego, na podobieństwo starań rosyjskich w sprawie OPAL i South Stream. O podobnych zabiegach w sprawie łącznika z Ukrainą wiceprezes Dudziński nie wspomniał.

W tym kontekście kluczowa jest jego wypowiedź, w której stwierdził, że „Polska potrzebuje myślenia o nowej infrastrukturze zwiększającej zaopatrzenie w gaz”. Te słowa wyraźnie postponują atrakcyjne medialnie opowieści o węźle gazowym na granicy polsko-ukraińskiej, które miałaby zapewnić nowa rura o przepustowości 8 mld m3 rocznie na kierunku wschodnim i 7 mld m3 na zachodnim. Wsparciem miałyby być także magazyny gazowe w okolicach Lwowa, gdzie wolna moc wynosi około 9 mld m3. Koncepcja jest warta rozważenia, ale zastanawiające jest dlaczego nie wyszedł z nią polski Gaz-System, który do tej pory zamiast budować nową rurę modernizował istniejące połączenia i dzięki jego pracy możliwe są rewersowe dostawy gazu ziemnego na Ukrainę przez Polskę. Słowa Dudzińskiego o zwiększaniu zaopatrzenia Polski w gaz wskazywałyby, że Bernau-Szczecin jest zaprojektowany na potrzeby polskiego rynku.

Niemiecko-polska rura Polenergii miałaby kończyć swój bieg w pobliżu węzła gazowego łączącego Nord Stream z OPAL i NEL, czyli odnogami rosyjskiej rury rozprowadzającej rosyjski gaz na rynku niemieckim, do Czech i Austrii. Polenergia walczy o zwolnienie spod unijnych regulacji dla Bernau-Szczecin, aby móc zapewnić jej duży kontrakt długoterminowy przynoszący zwrot inwestycji. Operatorami po stronie niemieckiej mają być Ontras i Gasunie Deutschland. Promotorzy przedsięwzięcia przekonują, że dostawy ruszą tylko, jeżeli Norwegowie uruchomią swój wolumen, bo taka jest umowa z Ontrasem. Czy zatem możemy być pewni, że przez rurę popłynie norweski gaz dywersyfikujący polski portfel dostaw? – Przydział mocy jest zależny od dostaw gazu norweskiego. To odpowiedź na bzdurne tezy o tym, że chcemy podłączyć się do nowych ilości rosyjskiego gazu – przekonuje Dudziński. Jedno nie przeczy drugiemu. Można wyobrazić sobie sytuację, w której rurę finansuje kontrakt długoterminowy (KDT) z Gazpromem na 90 procent przepustowości a pozostałe 10 stanowią spotowe dostawy z Norwegii. Poza tym także w ramach umowy ze Statoilem w rzeczywistości przedmiotem dostaw może być odpowiednio wymieniony na giełdzie gaz rosyjski.

W takim wypadku Bernau-Szczecin stałby się faktycznie trzecią po OPAL i NEL odnogą Nord Streamu i pozwolił Gazpromowi na eksport do Polski nowych ilości gazu po bardziej atrakcyjnej cenie jaką oferuje ta firma w Niemczech. W ten sposób Polakom przybędzie jeszcze jeden KDT, zmniejszający niezależność gazową. Procentowo zneutralizuje wartość dywersyfikacyjną drogiego kontraktu katarskiego na dostawy LNG. Co ciekawe, wolumeny są tu podobne. Bernau-Szczecin ma osiągnąć przepustowość 5 mld m3 rocznie na kierunku wschodnim i 3 mld m3 na zachodnim. Rury skrojone pod przepustowość terminala LNG w Świnoujściu mogą przetransportować maksymalnie 7,5 mld m3 surowca, czyli tyle, ile będzie wynosiła przepustowość obiektu po rozbudowie. Nie ma tu na razie miejsca na dodatkowe 5 mld m3 z Niemiec. Nasz operator, Gaz-System będzie przydzielał przepustowość w oparciu o unijną zasadę third party access (TPA) gwarantującą równy dostęp do infrastruktury dla wszystkich zainteresowanych. Gazoport nie będzie miał jednak wyłączenia spod TPA jak Bernau-Szczecin. Zablokowanie infrastruktury przesyłowej łączącej terminal LNG z odbiorcami na terenie kraju byłoby możliwe ze względu na bardziej atrakcyjną cenowo ofertę. Wtedy jeszcze trudniej będzie znaleźć klientów na drogi katarski gaz.

Dużo trudniej doprowadzić do scenariusza, w którym to Norwedzy podpiszą umowę długoterminową na większość przepustowości a pozostałą moc wykorzystają Rosjanie. Jeżeli Polenergia realizowałaby inwestycję zgodnie z deklaracjami, a wbrew zabiegom na rzecz zwolnienia spod unijnego prawa, rura mogłaby się stać nowym Baltic Pipe, czyli gazociągiem dywersyfikującym szlak, ale i źródła dostaw gazu ziemnego do Polski.

Pomimo starań rządu Jerzego Buzka, gazociąg Baltic Pipe, czyli interkonektor polsko-duński znajduje się nadal na etapie przedinwestycyjnym. Wpisuje się jednak w unijne programy i uzyskał status PCI. Bernau-Szczecin byłby konkurencją dla tego projektu i pewnym wynaturzeniem jego logiki. Prezes Gaz-Systemu Jan Chadam przekonywał mnie, że każda prywatna rura będzie musiała podlegać zasadom antymonopolowym trzeciego pakietu energetycznego a jego firma będzie stała na straży jego przestrzegania. Problem Bernau-Szczecin polega jednak na tym, że dużo łatwiej będzie sprowadzić do niego gaz z Rosji, który będzie bardziej konkurencyjny w stosunku do surowca katarskiego oraz oferty PGNiG. Ponadto, realizacja przedsięwzięcia doprowadziłaby do zwiększenia podaży gazu ziemnego w Polsce, a przecież chcemy się od niego uniezależniać.

Długofalowo to rynek może zburzyć filary bezpieczeństwa energetycznego i uderzyć w polskie firmy gazowe, pod warunkiem, że zostaną same z kontraktami rosyjskim i katarskim, przez zerwanie łańcucha powiązań Polskie LNG (spółka-córka Gaz-Systemu) – PGNiG – odbiorcy krajowi na czele z Grupą Azoty. Po pełnej liberalizacji i zakończeniu KDT-ów PGNiG z największymi odbiorcami w kraju, ci mogliby pominąć dotychczasowy układ i czerpać tańszy gaz od Polenergii. Byłoby taniej, ale mniej bezpiecznie. Zezwolenie na taki scenariusz, a zatem zwolnienie krajowych odbiorców z take or pay powinno pojawić się dopiero po ściągnięciu obciążenia umów gazowych z Rosją oraz Katarem, które zawierają tę samą klauzule. Wtedy rzeczywiście byłaby możliwa gra rynkowa między Polenergią a PGNiG. W innym wypadku wolumeny od Gazpromu i Qatargas będą garbem na plecach państwowej spółki, która zbankrutuje albo ustawi się w kolejce po dofinansowanie z budżetu tuż za firmami węglowymi. W ten sposób dogmat o tym, że im więcej połączeń gazowych z Polską tym lepiej staje się warunkowy. Poza infrastrukturą ważne jest także prawo unijne oraz odpowiedni układ umów. Wtedy system bezpieczeństwa gazowego działa.

Niewykluczona jest także inna, czysto teoretyczna opcja. W przyszłości Bernau-Szczecin mogłoby zostać wykorzystane do realizacji części dostaw świadczonych obecnie dla PGNiG przez Gazprom przez terytorium Ukrainy. W ten sposób inwestycja stałaby się nową Pieremyczką, pozwalającą Rosjanom na zmniejszenie tranzytu przez terytorium naszego sąsiada i uniezależnienia się od niego. Wtedy nowe połączenie gazowe z Ukrainą byłoby zbędne. Należy jednak wziąć pod uwagę, że Pieremyczka, miała być drugą nitką Gazociągu Jamalskiego i zakładała przepustowość 30-50 mld m3 na Zachód, więc skala projektów jest inna.

Jeżeli jednak Bernau-Szczecin doprowadzi po prostu dodatkowy wolumen surowca, będzie odpowiedzią na lobbing części środowisk w Polsce na rzecz zwiększenia zużycia gazu ziemnego z obecnych 15 mld m3 do – według różnych wyliczeń – 20 a nawet 30 mld m3. Warto zwrócić w tym kontekście uwagę na słowa Dudzińskiego o zwiększaniu zaopatrzenia w gaz.

Istnieje jeszcze trzecia możliwość. A jeśli Bernau-Szczecin to kolejny blef, jak Pieremyczka? Należy bacznie obserwować rozwój projektu. Korytarz gazowy dla Ukrainy jest potrzebny, ale powinien funkcjonować pod parasolem unijnych zasad antymonopolowych. Dlaczego Polenergia chce zrezygnować z ich osłony, skoro wszystkie wysiłki rządowych specjalistów zmierzają do uniwersalizacji tego prawa, które zabezpiecza nas przed szantażem Gazpromu?

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

W środowisku branżowym propozycja Polenergii zakładająca stworzenie „Korytarza Zachód-Wschód” wywołała duże emocje. Analiza propozycji zapewnia ich jeszcze więcej.

Podczas Baltic Business Forum w Świnoujściu, którego miałem przyjemność być uczestnikiem to właśnie panel, na którym wiceprezes Polenergii Radosław Dudziński przedstawił pomysł na dwa interkonektory, był najważniejszym wydarzeniem. Chodzi o gazociąg Bernau-Szczecin, do którego prawa kupiła Polenergia oraz nowy interkonektor na granicy polsko-ukraińskiej w Drozdowiczach. Połączone z polską siecią dystrybucyjną miałyby zapewnić Naftogazowi dostawy norwerskiego surowca, którego cena jest obecnie niższa od rosyjskiej oferty uwzględniającej przywrócenie dostaw Gazpromu gazu nad Dniepr.

Średnie ceny gazu ziemnego na giełdzie niemieckiej oscylują wokół 385 dolarów za 1000 m3. Według informacji medialnych surowiec od Statoila dla Naftogazu kosztuje około 340 dolarów. Tymczasem Polska płaci około 480 dolarów za 1000 m3 gazu z Rosji. Niezależnie od tego czy gaz dla rury Polenergii pochodziłby od Norwegów czy od Rosjan, byłby on atrakcyjny cenowo w porównaniu z drogą, a więc niekorzystną umową gazową PGNiG-Gazprom. Wiadomo już, że dla Ukraińców tamtejszy surowiec jest interesujący, bo sprowadzają małe ilości od Statoila. Gdyby po Bernau-Szczecin powstał rzeczywiście nowy łącznik polsko-ukraiński, nad Dniepr mogłoby popłynąć więcej paliwa.

Propozycję dwóch interkonektorów należy jednak analizować oddzielnie, ponieważ gazociąg Bernau-Szczecin miałby być podstawowym elementem realizacji Koncepcji Zachód-Wschód. Polenergia zamierza walczyć o przyznanie mu statusu projektu wspólnego zainteresowania Unii Europejskiej, co łączyłoby się z dofinansowaniem z Brukseli. Będzie się również ubiegać o zwolnienie 90 procent mocy rury spod reżimu trzeciego pakietu energetycznego, na podobieństwo starań rosyjskich w sprawie OPAL i South Stream. O podobnych zabiegach w sprawie łącznika z Ukrainą wiceprezes Dudziński nie wspomniał.

W tym kontekście kluczowa jest jego wypowiedź, w której stwierdził, że „Polska potrzebuje myślenia o nowej infrastrukturze zwiększającej zaopatrzenie w gaz”. Te słowa wyraźnie postponują atrakcyjne medialnie opowieści o węźle gazowym na granicy polsko-ukraińskiej, które miałaby zapewnić nowa rura o przepustowości 8 mld m3 rocznie na kierunku wschodnim i 7 mld m3 na zachodnim. Wsparciem miałyby być także magazyny gazowe w okolicach Lwowa, gdzie wolna moc wynosi około 9 mld m3. Koncepcja jest warta rozważenia, ale zastanawiające jest dlaczego nie wyszedł z nią polski Gaz-System, który do tej pory zamiast budować nową rurę modernizował istniejące połączenia i dzięki jego pracy możliwe są rewersowe dostawy gazu ziemnego na Ukrainę przez Polskę. Słowa Dudzińskiego o zwiększaniu zaopatrzenia Polski w gaz wskazywałyby, że Bernau-Szczecin jest zaprojektowany na potrzeby polskiego rynku.

Niemiecko-polska rura Polenergii miałaby kończyć swój bieg w pobliżu węzła gazowego łączącego Nord Stream z OPAL i NEL, czyli odnogami rosyjskiej rury rozprowadzającej rosyjski gaz na rynku niemieckim, do Czech i Austrii. Polenergia walczy o zwolnienie spod unijnych regulacji dla Bernau-Szczecin, aby móc zapewnić jej duży kontrakt długoterminowy przynoszący zwrot inwestycji. Operatorami po stronie niemieckiej mają być Ontras i Gasunie Deutschland. Promotorzy przedsięwzięcia przekonują, że dostawy ruszą tylko, jeżeli Norwegowie uruchomią swój wolumen, bo taka jest umowa z Ontrasem. Czy zatem możemy być pewni, że przez rurę popłynie norweski gaz dywersyfikujący polski portfel dostaw? – Przydział mocy jest zależny od dostaw gazu norweskiego. To odpowiedź na bzdurne tezy o tym, że chcemy podłączyć się do nowych ilości rosyjskiego gazu – przekonuje Dudziński. Jedno nie przeczy drugiemu. Można wyobrazić sobie sytuację, w której rurę finansuje kontrakt długoterminowy (KDT) z Gazpromem na 90 procent przepustowości a pozostałe 10 stanowią spotowe dostawy z Norwegii. Poza tym także w ramach umowy ze Statoilem w rzeczywistości przedmiotem dostaw może być odpowiednio wymieniony na giełdzie gaz rosyjski.

W takim wypadku Bernau-Szczecin stałby się faktycznie trzecią po OPAL i NEL odnogą Nord Streamu i pozwolił Gazpromowi na eksport do Polski nowych ilości gazu po bardziej atrakcyjnej cenie jaką oferuje ta firma w Niemczech. W ten sposób Polakom przybędzie jeszcze jeden KDT, zmniejszający niezależność gazową. Procentowo zneutralizuje wartość dywersyfikacyjną drogiego kontraktu katarskiego na dostawy LNG. Co ciekawe, wolumeny są tu podobne. Bernau-Szczecin ma osiągnąć przepustowość 5 mld m3 rocznie na kierunku wschodnim i 3 mld m3 na zachodnim. Rury skrojone pod przepustowość terminala LNG w Świnoujściu mogą przetransportować maksymalnie 7,5 mld m3 surowca, czyli tyle, ile będzie wynosiła przepustowość obiektu po rozbudowie. Nie ma tu na razie miejsca na dodatkowe 5 mld m3 z Niemiec. Nasz operator, Gaz-System będzie przydzielał przepustowość w oparciu o unijną zasadę third party access (TPA) gwarantującą równy dostęp do infrastruktury dla wszystkich zainteresowanych. Gazoport nie będzie miał jednak wyłączenia spod TPA jak Bernau-Szczecin. Zablokowanie infrastruktury przesyłowej łączącej terminal LNG z odbiorcami na terenie kraju byłoby możliwe ze względu na bardziej atrakcyjną cenowo ofertę. Wtedy jeszcze trudniej będzie znaleźć klientów na drogi katarski gaz.

Dużo trudniej doprowadzić do scenariusza, w którym to Norwedzy podpiszą umowę długoterminową na większość przepustowości a pozostałą moc wykorzystają Rosjanie. Jeżeli Polenergia realizowałaby inwestycję zgodnie z deklaracjami, a wbrew zabiegom na rzecz zwolnienia spod unijnego prawa, rura mogłaby się stać nowym Baltic Pipe, czyli gazociągiem dywersyfikującym szlak, ale i źródła dostaw gazu ziemnego do Polski.

Pomimo starań rządu Jerzego Buzka, gazociąg Baltic Pipe, czyli interkonektor polsko-duński znajduje się nadal na etapie przedinwestycyjnym. Wpisuje się jednak w unijne programy i uzyskał status PCI. Bernau-Szczecin byłby konkurencją dla tego projektu i pewnym wynaturzeniem jego logiki. Prezes Gaz-Systemu Jan Chadam przekonywał mnie, że każda prywatna rura będzie musiała podlegać zasadom antymonopolowym trzeciego pakietu energetycznego a jego firma będzie stała na straży jego przestrzegania. Problem Bernau-Szczecin polega jednak na tym, że dużo łatwiej będzie sprowadzić do niego gaz z Rosji, który będzie bardziej konkurencyjny w stosunku do surowca katarskiego oraz oferty PGNiG. Ponadto, realizacja przedsięwzięcia doprowadziłaby do zwiększenia podaży gazu ziemnego w Polsce, a przecież chcemy się od niego uniezależniać.

Długofalowo to rynek może zburzyć filary bezpieczeństwa energetycznego i uderzyć w polskie firmy gazowe, pod warunkiem, że zostaną same z kontraktami rosyjskim i katarskim, przez zerwanie łańcucha powiązań Polskie LNG (spółka-córka Gaz-Systemu) – PGNiG – odbiorcy krajowi na czele z Grupą Azoty. Po pełnej liberalizacji i zakończeniu KDT-ów PGNiG z największymi odbiorcami w kraju, ci mogliby pominąć dotychczasowy układ i czerpać tańszy gaz od Polenergii. Byłoby taniej, ale mniej bezpiecznie. Zezwolenie na taki scenariusz, a zatem zwolnienie krajowych odbiorców z take or pay powinno pojawić się dopiero po ściągnięciu obciążenia umów gazowych z Rosją oraz Katarem, które zawierają tę samą klauzule. Wtedy rzeczywiście byłaby możliwa gra rynkowa między Polenergią a PGNiG. W innym wypadku wolumeny od Gazpromu i Qatargas będą garbem na plecach państwowej spółki, która zbankrutuje albo ustawi się w kolejce po dofinansowanie z budżetu tuż za firmami węglowymi. W ten sposób dogmat o tym, że im więcej połączeń gazowych z Polską tym lepiej staje się warunkowy. Poza infrastrukturą ważne jest także prawo unijne oraz odpowiedni układ umów. Wtedy system bezpieczeństwa gazowego działa.

Niewykluczona jest także inna, czysto teoretyczna opcja. W przyszłości Bernau-Szczecin mogłoby zostać wykorzystane do realizacji części dostaw świadczonych obecnie dla PGNiG przez Gazprom przez terytorium Ukrainy. W ten sposób inwestycja stałaby się nową Pieremyczką, pozwalającą Rosjanom na zmniejszenie tranzytu przez terytorium naszego sąsiada i uniezależnienia się od niego. Wtedy nowe połączenie gazowe z Ukrainą byłoby zbędne. Należy jednak wziąć pod uwagę, że Pieremyczka, miała być drugą nitką Gazociągu Jamalskiego i zakładała przepustowość 30-50 mld m3 na Zachód, więc skala projektów jest inna.

Jeżeli jednak Bernau-Szczecin doprowadzi po prostu dodatkowy wolumen surowca, będzie odpowiedzią na lobbing części środowisk w Polsce na rzecz zwiększenia zużycia gazu ziemnego z obecnych 15 mld m3 do – według różnych wyliczeń – 20 a nawet 30 mld m3. Warto zwrócić w tym kontekście uwagę na słowa Dudzińskiego o zwiększaniu zaopatrzenia w gaz.

Istnieje jeszcze trzecia możliwość. A jeśli Bernau-Szczecin to kolejny blef, jak Pieremyczka? Należy bacznie obserwować rozwój projektu. Korytarz gazowy dla Ukrainy jest potrzebny, ale powinien funkcjonować pod parasolem unijnych zasad antymonopolowych. Dlaczego Polenergia chce zrezygnować z ich osłony, skoro wszystkie wysiłki rządowych specjalistów zmierzają do uniwersalizacji tego prawa, które zabezpiecza nas przed szantażem Gazpromu?

Najnowsze artykuły