Tak zwana dyrektywa środowiskowa przegłosowana przez Parlament Europejski to tylko jedno z zagrań przeciwników gazu łupkowego, aby zablokować jego poszukiwania. Trafi teraz pod obrady Rady Unii Europejskiej. Miejmy nadzieję, że zostanie nieco rozbrojona przez polityków państw takich, jak Polska i Wielka Brytania – ocenia w wypowiedzi dla Rebelya.pl Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl i ekspert Instytutu Jagiellońskiego.
Studium oddziaływania na środowisko to procedura niezbędna przy każdej dużej inwestycji ale spór toczył się o to na jakim etapie ma być przeprowadzana – twierdzi. – Przykładowo, inwestor pragnący przeprowdzić badania geologiczne przy użyciu określonych maszyn, będzie musiał ubiegać się w urzędzie o studium i czekać na nie pół roku. Po tym czasie przeprowadzi badania i przejdzie do następnego etapu. Wtedy też stanie w kolejnej kolejce.
– RUE zdecyduje o tym jakie regulacje będą musiały wprowadzić państwa. Z doświadczenia należy jednak wnioskować, że tzw. dyrektywa środowiskowa to tylko jedno z zagrań przeciwników gazu łupkowego, aby zablokować jego poszukiwania. Należy zatem spodziewać się kolejnych argumentów z kapelusza wynajdywanych na zasadzie jak nie kijem go to pałką – przewiduje rozmówca Rebelyi.
– Pewne jest, że inwestorzy łupkowi pójdą tam, gdzie będzie im się to najbardziej opłacało a ich portfolia mają charakter globalny więc mogą cyrkulować między Europą, Azją i Afryką. Wyjście np. z Polski ich tak bardzo nie zaboli. – mówi Jakóbik. – Niektórzy mówią – mamy czas. Ja mówię – róbmy swoje: twórzmy dobre prawo, lobbujmy w Brukseli i wspierajmy rozwój wydobycia w kraju. Wtedy, niezależnie od trendów, wyjdziemy na tym dobrze.
Źródło: Rebelya.pl