– Gazprom zamierza zawrócić Europę z kursu na uniezależnienie od gazu z Rosji. Zachód musi się bronić. Pozew Gazpromu przeciwko PGNiG to tylko przedsmak kryzysu gazowego, który może wywołać nowa wojna na Ukrainie i narzucić Europie rosyjskie warunki dostaw gazu – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Nowa gra Gazpromu i prywatyzacja polityki gazowej w Polsce
Kryzys wzmagany przez rosyjski Gazprom skłania niektórych do sugerowania, że warto zejść ze ścieżki, którą podąża Unia Europejska, a razem z nią Polska, podpisać nowy kontrakt z rosyjskim Gazpromem indeksowany do ropy i mieć niższą cenę gazu. Taki kontrakt obowiązywałby przez kilka lat, a więc długo po zakończeniu kryzysu energetycznego, a konserwowałby warunki dostaw gazu kwestionowane przez Komisję Europejską w czasach sprzed kryzysu jako niekorzystny dla klientów. To gra Gazpromu na przeforsowanie Nord Stream 2 oraz ugruntowanie pozycji w Europie Środkowo-Wschodniej z pomocą kontraktów długoterminowych opisana w innym miejscu. Kryzys energetyczny będzie zachęcał niektórych do porzucenia kursu na liberalizację i może tak być na przykład w Polsce stojącej przed planem uwolnienia cen dla gospodarstw domowych zapisanym w Polityce Energetycznej Polski do 2040 roku. Drugi kontrakt długoterminowy jak jamalski, zwany przeze mnie bałtyckim, przez odbiór za pomocą Nord Stream 2, konserwowałby rynek po myśli Gazpromu, a jego pośrednicy mogliby prywatyzować politykę gazową Polski wedle uznania.
Ćwierć wieku liberalizacji kontra trzy miesiące kryzysu energetycznego
Historia liberalizacji rynku gazu w Unii Europejskiej rozpoczęła się w 1998 roku, czyli 24 lata temu, kiedy Komisja Europejska i Parlament Europejski przyjęły dyrektywę o wspólnych zasadach wewnętrznego rynku gazu. Podstawowe założenie to wolność wyboru pozwalająca gospodarstwom domowym oraz biznesowi zmieniać dostawcę w zależności od oferty, podobnie jak dzieje się obecnie powszechnie np. w sieciach komórkowych. Jeżeli abonament przestaje się komuś podobać, przenosi numer do innej sieci. Są określone warunki zakończenia umowy, pakiety stałych usług i promocje. Wszystko to było możliwe dzięki rozwojowi rynku telekomunikacyjnego, między innymi dzięki rozwojowi infrastruktury zwiększającej dostępność usług (przepustowość sieci). Podobny efekt ma przynieść liberalizacja rynku gazu, możliwa także dzięki rozwojowi infrastruktury przesyłowej (przepustowość dostaw).
Śledztwo antymonopolowe Komisji Europejskiej uruchomione w 2006 roku z podejrzeniem działań nierynkowych największych graczy na rynku jak Gazprom, ale także E.on, EDF czy OMV znane ze współpracy z tą rosyjską firmą przy projektach Nord Stream 1 (konsorcjum) oraz Nord Stream 2 (partnerzy finansowi). Śledztwo zakończyło się dopiero w 2019 roku ugodą krytykowaną przez część uczestników rynku, jak PGNiG z Polski czy Naftogaz z Ukrainy. Jednakże Komisja formalnie stwierdziła nadużywanie pozycji dominującej przez rosyjski Gazprom. Rosjanie nadużywali jej poprzez ograniczanie dostępu do infrastruktury, niesprawiedliwe ceny i dzielenie rynków. Bruksela przyznała, że nie ma wpływu na umowy międzyrządowe takie, jak kontrakt jamalski w Polsce. Ustalenia Komisji posłużyły do zaprojektowania trzeciego pakietu energetycznego. To szereg regulacji liberalizujących rynek z 2009 roku: rozdział właścicielski, wolny dostęp stron trzecich i niezależne taryfy. Ma im obecnie podlegać gazociąg Nord Stream 2 zgodnie z dyrektywą gazową Unii Europejskiej. Regulacje te mają chronić klientów przed nadużyciami dostawców. Międzynarodowa Agencja Energii szacuje, że kraje Unii Europejskiej zapłacą w 2021 roku około 30 mld dolarów więcej za gaz niż gdyby trzymały się indeksu ceny ropy naftowej. Jednakże dzięki wzrostowi z 30 procent kontraktów indeksowanych do giełdy w 2010 roku do 80 procent w 2020 roku zagregowały już około 70 mld dolarów oszczędności na tańszym gazie. Nadszedł jednak kryzys gazowy, który zmniejszył nagle atrakcyjność giełd gazu jak TTF i sprawił, że indeks do ceny baryłki w 2021 roku znów stał się tymczasowo atrakcyjny, dając większą przewidywalność, przy wahaniach na parkiecie.
Nowy dyktat cenowy
Liberalizacja rynku gazu dała większą elastyczność i niższą cenę w rachunkach gazowych, ale także większą ekspozycję na wahania na giełdzie. Indeks naftowy nie odzwierciedlał faktycznej relacji popytu i podaży w kontraktach. Warunki zależały od pozycji dostawcy, a w przypadku Gazpromu była ona dominująca i według ustaleń Komisji była wykorzystywana do nadużyć. Można podejrzewać, że ten koncern rosyjski ograniczył podaż gazu w Europie w 2021 roku, aby odwrócić ten trend, który długoterminowo działa na jego niekorzyść. To argument za drugim śledztwem antymonopolowym Komisji Europejskiej, która może potwierdzić recydywę i tym razem doprowadzić do bardziej bolesnych konsekwencji dla Rosjan. Ciekawym wątkiem do badań Komisji w śledztwie antymonopolowym porzuconym w pierwszym postępowaniu jest rola pośredników i partnerów przy Nord Stream 2, jak wspomniane Engie, OMV czy E.on. Być może brały i będą brały udział w tworzeniu dyktatu cenowego w Europie podnoszącym ceny, na co wskazywałyby analizy ośrodka Breugel z 2017 roku. Kontrakt atrakcyjny w dobie kryzysu może posłużyć do recydywy nadużyć po jego zakończeniu, a nowy dyktat cenowy po 2022 roku to realne zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego państw Unii Europejskiej. Zapasy gazu w Europie są na rekordowo niskim poziomie i mogą nie zostać uzupełnione latem 2022 roku, przeciągając kryzys gazowy na 2023 rok. Niektórzy analitycy ostrzegają, że niedobór gazu w Europie może potrwać aż do 2025 roku, kiedy na rynku pojawią się nowe projekty LNG w USA zwiększające podaż. Gdyby doszło do przerwy dostaw gazu przez Ukrainę z powodu destabilizacji wewnętrznej wspieranej przez Rosję lub wynikającej na przykład z agresji rosyjskiej, sytuacja uległaby dodatkowemu pogorszeniu. Należy się przygotować także na taki scenariusz. Źródła Reutersa podają, że rząd USA poinformował o rozmowach z szeregiem dostawców gazu w Europie na temat dostaw kryzysowych w razie nowej wojny Rosji przeciwko Ukrainie. Dodatkowe LNG już płynie do Europy. USA obawiają się, że Rosja szykuje nowy atak na Ukrainę, a jest głównym dostawcą gazu do Europy odpowiadając za ponad jedną trzecią dostaw tego paliwa. Przerwa dostaw przez Ukrainę mogłaby pogłębić kryzys energetyczny trwający między innymi przez ograniczenie podaży przez Rosjan. Departament Stanu USA miał rozmawiać z firmami europejskimi o tym, o ile mogłyby zwiększyć dostawy na rynek europejski w razie potrzeby. Ustalił, że są niewielkie ilości gazu pozwalające ewentualnie zastąpić dostawy z Rosji.
Wszystko tylko nie Nord Stream 2
Recepta na zagrożenie Gazpromu to zwiększenie wydobycia europejskiego gazu, do którego doszło już w Danii i Norwegii, co jest nawiasem mówiąc istotne z punktu widzenia projektu gazociągu Baltic Pipe do Polski, który ma pozwolić na zawarcie bezpiecznego kontraktu długoterminowego poza Rosją. Złoże Tyra w Dani, które miało zostać porzucone ze względu na zaawansowaną transformację energetyczną tego kraju zostało zrewitalizowane. Podobnie Holendrzy wstrzymują się z zamknięciem największego złoża gazu w Europie zwanego Groningen i zwiększają tam wydobycie na wypadek niedoborów. Transformacja powinna się odbywać przy ograniczonym wykorzystaniu gazu jako paliwa przejściowego w celu uniknięcia wzrostu zależności od jego importu z Rosji. Z tego względu tak istotny jest rozwój energetyki jądrowej zmniejszającej rolę gazu w energetyce doby transformacji. Międzynarodowa Agencja Energii szacuje, że zapotrzebowanie na to paliwo osiągnie szczyt w połowie lat dwudziestych tego wieku, by spaść o 20 procent, czyli prawie 90 mld m sześc. do 2040 roku. MAE ostrzega, że należy naciskać także na rozwój wykorzystania pomp ciepła zamiast piecyków gazowych w celu zmniejszenia ekspozycji cen dla gospodarstw domowych na wahania cen gazu. Kolejna recepta to rozwój dostaw gazu skroplonego, między innymi ze Stanów Zjednoczonych. To rozwój rynku giełdowego pozwolił na swobodne zawieranie kontraktów spotowych na dostawy LNG, dzięki którym to źródło pozwala zmniejszać oddziaływanie kryzysu energetycznego na rynek gazu. Odbiorcy tego paliwa rywalizują o kontrakty na dostawy LNG z Azjatami. Długoterminowo jest to narzędzie rynkowe wzmacniania bezpieczeństwa dostaw pozwalające też obniżyć ceny dzięki możliwości wyboru. Bloomberg podał w połowie stycznia, że do Europy płynie w sumie 41 tankowców LNG w porównaniu z 24 skierowanymi do Azji. Krótszy szlak dostaw i rekordowe ceny na Starym Kontynencie zachęcają dostawców do kierowania tam gazu skroplonego. Jednym z beneficjentów jest Polska sprowadzająca gaz skroplony z Kataru, USA oraz innych kierunków. Z tej perspektywy gra Gazpromu o nowe kontrakty długoterminowe to ostatnia szarża na utrzymanie rynku, który będzie się kurczył pod warunkiem, że Europejczycy nie ugrzęzną w zależności od surowca rosyjskiego, na przykład z powodu projektów jak Nord Stream 2. To kolejny argument przeciwko jego uruchomieniu z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego, a zatem istotna karta w procesie certyfikacji, którą niemiecki regulator Bundensnetzagentur zamierza zakończyć w drugiej połowie 2022 roku. Nowa ocena ministerstwa gospodarki i klimatu Niemiec niezbędna do wznowienia tego procesu po zmianach organizacyjnych wymaganych od Gazpromu powinna być zatem negatywna.
Polski bezpiecznik
Jeżeli kryzys energetyczny w sektorze gazu potrwa kilka lat, znajdą na dłużej zastosowanie rozwiązania kryzysowe wprowadzone przez polskiego ustawodawcę w celu ochrony odbiorców gazu przeciwko wahaniom cen. To niższe taryfy dla odbiorców wrażliwych jak szpitale, szkoły i żłobki, wpisanie do taryfy odbiorców indywidualnych ze spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych, rekompensaty dla sprzedawców gazu oraz zabezpieczenie depozytów giełdowych, ochrona depozytów giełdowych i przerzucenie odpowiedzialności za zapasy na Rządową Agencję Rezerw Strategicznych. Są to rozwiązania kryzysowe wprowadzone na czas rekordów cen, które, póki co nie stały się pretekstem do anulowania rządowego planu liberalizacji rynku gazu poprzez uwolnienie cen dla gospodarstw domowych w 2024 roku zgodnego z duchem przepisów rozwijanych w Europie od ćwierćwiecza. Rekompensaty dla sprzedawcy mogące w razie potrzeby sięgnąć 20 mld złotych nie będą dodatkowym przychodem. Będą wynosić dokładnie tyle, ile ów podmiot, w domyśle przede wszystkim PGNiG, straci na sprzedaży gazu poniżej kosztów jego zakupu, które są obecnie rekordowe. Ten mechanizm ma także pozwolić na wyliczenie niższych taryf obniżonych o rekompensaty i w ten sposób jawi się jako narzędzie ochrony odbiorców, a nie interesów PGNiG. Da tej firmie elastyczność niezbędną do utrzymania stabilności dostaw gazu nawet w dobie kryzysu. PGNiG jest jedyną firmą, która ma w statucie zapisy o bezpieczeństwie energetycznym pozwalające działać wbrew logice rynkowej dla dobra odbiorców. Można sobie wyobrazić, że kiedy firmy działające czysto rynkowo będą wypadać z rynku przez kryzys, PGNiG będzie ostatnią bezpieczną przystanią działającą na zlecenie państwa. Warto podkreślić, że należy się spodziewać jeszcze bardziej drastycznych rozwiązań w razie kryzysu na Ukrainie z reglamentacją gazu włącznie. Widmo wprowadzenia swoistej gospodarki wojennej w obliczu niedoborów obserwowanych obecnie w Europie należy co najmniej uwzględnić jako najczarniejszy scenariusz w planach strategicznych każdego państwa europejskiego.
Gra o nowy kontrakt w Polsce
Nieprzypadkowo właśnie w przełomowym 2022 roku rośnie presja na polski PGNiG, aby podpisał nowy kontrakt jamalski z rosyjskim Gazpromem. Elementy tej presji to fałszywe informacje o „pisowskiej formule” ustalonej w arbitrażu wygranym w 2020 roku oraz wniosek Gazpromu o nowy arbitraż w sprawie cen od listopada 2017 roku złożony w połowie stycznia. To zwyczajowa kontra Rosjan, którzy zawsze odpowiadają na wnioski Polaków o obniżki analogicznym apelem podwyżki, pokazując jak traktują swych partnerów. To nie jest „formuła pisowska” jak sugerują anonimowe wrzutki w Internecie, prędzej europejska, poza tym nie została dostosowana w całości do oczekiwań Polaków i Komisji Europejskiej, a jedynie zbliżona. Rosjanie chcą natomiast przekonać Polaków, że gaz będzie tańszy tylko w nowym kontrakcie, a spot i dostawy spoza Rosji nie są już atrakcyjne. Robią to wbrew faktom przedstawionym powyżej, ale mogą zyskać posłuch. Według informacji BiznesAlert.pl część rządu oraz opozycji skłania się ku podpisaniu nowej umowy długoterminowej z Gazpromem.
Zwycięstwo polskiego PGNiG w Trybunale Arbitrażowym w Sztokholmie było możliwe dzięki regulacjom antymonopolowym. Arbitraż zarządził modyfikację formuły cenowej i zmniejszenie jej zależności od wartości ropy naftowej a zwiększenie od giełdy gazu TTF w Holandii. Wbrew obiegowej opinii nie doszło do zastąpienia formuły naftowej giełdową. To orzeczenie było zgodne z duchem liberalizacji rynku gazu w Unii Europejskiej obecnym od prawie ćwierćwiecza. Wnioski PGNiG o rewizję ceny odrzucane przez rosyjski Gazprom w 2014, 2020 i 2021 roku również zmierzały do zmiany formuły cenowej w tym kierunku. Łączenie rynków gazu i rozwój giełd tego surowca w Unii pozwolił obniżyć ceny dostaw dzięki odchodzeniu od indeksu ropy na rzecz giełdy. PGNiG zwrócił się o zmianę ceny w listopadzie 2020 roku i dokonał modyfikacji wniosku w październiku 2021 roku. Uznaje wniosek Gazpromu o arbitraż za nieuzasadniony. Kommiersant przekonuje, że przez kryzys energetyczny ceny gazu na spocie wynoszą obecnie ponad 1000 dolarów za 1000 m sześc., a ceny w kontraktach uzależnionych od wartości ropy sięgają 300 dolarów za tę samą ilość. Jednakże w okresie od listopada 2017 roku ceny spotowe były regularnie niższe od tych w kontraktach Gazpromu, nie licząc drugiej połowy 2021 roku, od kiedy trwa kryzys energetyczny. Kommiersant nie wspomina jednak o tym, że Międzynarodowa Agencja Energii uznała Gazprom za winnego rekordów cen gazu przez celowe ograniczanie podaży gazu w Europie. Również Komisja Europejska bada skąd się wzięło to ograniczenie, które zdaniem wiceprzewodniczącej Margrethe Vestager „daje do myślenia”. Według ustaleń BiznesAlert.pl w rządzie polskim oraz opozycji pojawiają się głosy o tym, że należy podpisać nowy kontrakt długoterminowy z Gazpromem uwzględniający formułę cenową uzależnioną od ropy naftowej. Byłby to sukces nowej gry Rosjan przeciwko Europie, która w najczarniejszym scenariuszu może wykorzystać wojnę na Ukrainie. Być może gra Gazpromu została zaplanowana jeszcze wiosną 2021 roku, kiedy niespodziewanie prezes Gazprom Exportu Jelena Burmistrowa skierowała do Polski ciepłe słowa. – Polska to nasz niezawodny kontrahent, wspaniały kraj. Współpracujemy od dawna, negocjacje tradycyjnie trwają. Niezależnie od realiów historycznych nadal żyjemy, dzięki Bogu, na polu gospodarczym. Oczywiście są wypowiedzi polityków, firm, ale jednocześnie jest taka codzienna rutynowa praca i oczywiście nie możemy tego nie robić. Wciąż prowadzimy wiele sporów z Polakami, ale jednocześnie kontynuujemy negocjacje handlowe – powiedziała Burmistrowa. PGNiG zareagowało wówczas informacją o tym, że nie rozmawia o przedłużeniu kontraktu jamalskiego. Byłoby niewskazane, aby ktoś prośbą i groźbą skłonił tę firmę do zmiany zdania.
Wojna gazowa o Europę dopiero rusza
Polska stoi przed widmem kilkuletniej wojny gazowej, która może osiągnąć różny stopień intensywności: od wysokich cen obserwowanych obecnie po reglamentację gazu w Europie. Z tego względu w interesie strategicznym państwa jest utrzymanie istniejących mocy wytwórczych opartych o węgiel do czasu zakończenia kryzysu energetycznego, ograniczenie zależności od gazu w procesie transformacji energetycznej, jak najszybsza realizacja programu budowy elektrowni jądrowych, utrzymanie niezależności od gazu z Rosji po 2022 roku dzięki infrastrukturze dywersyfikującej w postaci terminali LNG oraz gazociągu Baltic Pipe, a także współpracy z partnerami w Unii Europejskiej, USA, Norwegii i Katarze. Nie chodzi zatem o niesprowadzanie ani jednej molekuły gazu z Rosji, ale powstrzymanie się od pokusy zawarcia nowego kontraktu długoterminowego. Gazprom chce użyć kryzysu energetycznego do zakwestionowania europejskich reguł funkcjonowania rynku gazu i narzucić jej własne, znane z niekorzystnego kontraktu jamalskiego w Polsce. – Nord Stream 2 nie eksportuje wyłącznie gazu, ale eksportuje też rosyjską kulturę biznesu – mówił minister spraw zagranicznych RP Zbigniew Rau. Rozwiązania kryzysowe na polskim rynku gazu powinny zostać wycofane po zakończeniu kryzysu w duchu liberalizacji rynku gazu prowadzonej od kilkudziesięciu lat dla dobra klientów w Polsce oraz Europie.