Zdaniem eksperta Ośrodka Studiów Wschodnich porozumienie w sprawie dostaw gazu i węgla z Rosji na Ukrainę ma charakter doraźny. Nie wyklucza on jednak małego kryzysu gazowego nad Dnieprem wywołanego przez Rosjan, za który winą mogliby zostać obarczeni Ukraińcy.
– Zgoda Moskwy na zawarcie rosyjsko-ukraińskich porozumień zarówno w sprawie dostaw węgla, jak i w sprawie dostaw energii elektrycznej na Ukrainę ma przede wszystkim związek z sytuacją na Krymie. W ostatnich tygodniach pojawiały się doniesienia wskazujące na problemy z energią elektryczną na półwyspie krymskim, który w blisko 70% uzależniony jest od dostaw energii z lądowej części Ukrainy. Rosja nie jest na razie w stanie zapewnić alternatywnych dostaw energii dla zajętego w marcu 2014 r. terytorium, a stworzenie adekwatnego do potrzeb mostu energetycznego wymaga środków; ich deficyt – w obliczu trudnej sytuacji finansowej w samej Rosji – może jeszcze bardziej opóźnić rosyjskie plany w zakresie energetycznego uniezależnienia półwyspu krymskiego od władz w Kijowie – wskazuje dr Szymon Kardaś z OSW. – Trudno natomiast ocenić na ile gotowość współpracy w sferze gazowej i elektroenergetycznej będzie przekładać się na stanowisko Rosji w kwestii politycznych dotyczących rozwiązania ukraińskiego kryzysu. Jak na razie wygląda to raczej na próbę rozwiązania doraźnych problemów energetycznych Krymu.
– Niedawne oświadczenia strony rosyjskiej wskazujące na możliwość pojawienia się nowych problemów w relacjach gazowych rosyjsko-ukraińsko-unijnych ze względu na ryzyko bezprawnego pobierania przez Ukrainę gazu przeznaczonego dla odbiorców europejskich wpisuje się w konsekwentnie realizowaną przez stronę rosyjską strategię dezawuowania Ukrainy jako partnera handlowego. Jeszcze przed zawarciem porozumienia gazowego w październiku ub. roku, Gazprom wskazywał na to, że bezpieczeństwo dostaw do Europy uzależnione jest od zakupienia przez Ukrainę odpowiedniej ilości gazu w okresie listopad 2014 – marzec 2015 (Gazprom wskazywał, że Ukraina powinna zakupić od 4-5 mld m3 gazu); formalnie jednak ani porozumienie międzyrządowe, ani aneks do kontraktu między Naftohazem i Gazpromem nie zobowiązują Ukrainy do zakupu konkretnych ilości gazu – podkreśla Kardaś. – Z informacji publikowanych w grudniu wynika, że jak dotąd Ukraina wnosząc 378 mln USD za 1 mld m3 gazu (po cenie ok. 378 USD za 1000 m3), odebrała w grudniu ok. 300 mln m3 gazu; z kolei na okres styczniowy wniosła w ramach przedpłaty 150 mln USD zamawiając u Gazpromu ok. 440 mln m3 gazu (licząc po cenie ok. 340 USD za 1000 m3). Jednocześnie wykorzystanie gazu zgromadzonego w zbiornikach wyniosło w okresie 19 października 2014 – 10 stycznia 2015 ok. 6,14 mld m3.
– Z jednej strony Gazprom, który musi się wywiązać kontraktów zawartych z odbiorcami europejskimi i w związku z tym jest zainteresowany utrzymaniem odpowiedniego poziomu zapełnienia ukraińskich magazynów gazowych. Z drugiej strony jednak, nie można wykluczyć, że Gazprom liczy na to, iż wysokie tempo wykorzystywania gazu z ukraińskich zbiorników się utrzyma. Wówczas, w przypadku ewentualnych problemów z dostawami do odbiorców europejskich, próbowałby odpowiedzialnością za zaistniałe problemy obarczyć Kijów, który – mimo korzystnych warunków porozumienia brukselskiego – nie zakupił od Gazpromu odpowiedniej ilości surowca – ocenia rozmówca BiznesAlert.pl.
– Nie jest na razie jasne czy Gazprom byłby rzeczywiście gotów na wywołanie poważniejszego kryzysu gazowego w relacjach rosyjsko-ukraińsko-unijnych. Gazprom, podobnie jak wiele innych rosyjskich firm energetycznych, znajduje się w trudnej sytuacji finansowej, a rynek europejski wciąż pozostaje strategicznym kierunkiem eksportu rosyjskiego gazu, więc dodatkowe antagonizowanie głównych partnerów handlowych nie jest koncernowi na rękę. Biorąc jednak pod uwagę kilka demonstracyjnych posunięć z ostatnich tygodni (ogłoszona przez prezydenta Putina rezygnacja z projektu South Stream; rezygnacja przez Gazprom z finalizacji transakcji wymiany aktywów z niemieckim koncernem BASF; demonstrowanie woli intensyfikacji współpracy z Turcją, postrzeganej przez UE jako szansa na dywersyfikację źródeł dostaw gazu do Europy), niewykluczone, że Moskwa rozważa taką opcję. Być może w percepcji rosyjskiej „mały kryzys gazowy” mógłby się okazać skuteczniejszy w wymuszaniu na partnerach europejskich zmiany podejścia w polityce energetycznej wobec Rosji niż podejmowane w ostatnich 2-3 latach wysiłki dyplomatyczne – zastanawia się ekspert.