icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Stępiński: PGE pasuje w grze o Polenergię

Kończy się jedna z odsłon walki o Polenergię. Polska Grupa Energetyczna podęła decyzję o wycofaniu się z przejęcia spółki. Akwizycja miała pomóc koncernowi pokazać zielone oblicze, ale ostatecznie PGE chce to zrobić bez aktywów spółki kontrolowanej przez Dominikę Kulczyk – pisze Piotr Stępiński, redaktor BiznesAlert.pl

Wczoraj zgodnie z harmonogramem zakończyły się zapisy na akcje w wezwaniu PGE na 100 proc. akcji Polenergii. Chciała przejęć wszystkie akcje firmy kontrolowanej przez córkę zmarłego w 2015 roku Jana Kulczyka. Za jedną akcje PGE oferowała 16,29 złotych. Tymczasem w czwartek po godzinie 16:00 spółka zakomunikowała, że rezygnuje z zakupu Polenergii. Został spełniony tylko jeden z warunków określonych w wezwaniu, a więc udzielenie przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów zgody na przejęcie spółki, co regulator zrobił 6 września. W konsekwencji PGE kończy walkę o aktywa Polenegii nie podejmując rękawicy rzuconej przez Dominikę Kulczyk, która zagrała va banque i w swoim wezwaniu na 49,8 proc. akcji Polenergii zaoferowała 20,50 złotych, czyli ponad 4 złote więcej od PGE.

Stępiński: Va banque Dominiki Kulczyk w grze o Polenergię

Wygrała ekonomia?

Najwidoczniej obliczenia kalkulatorów koncernu z Mysiej pokazały, że licytacja z córką Jana Kulczyka może być grą niewartą świeczki. Ostatni raz powyżej 20 złotych akcje Polenergii były notowane 7 kwietnia 2016 roku (20,99 złotych – przyp. red.). Absolutny rekord notowań padł 10 kwietnia 2015 roku – 35,80 złotych. Nic jednak nie wskazuje aby taka sytuacja się powtórzyła. Warto w tym kontekście spojrzeć się na rekcje inwestorów na wieść o rezygnacji PGE z zakupu Polenergii. Wartość akcji kontrolowanej przez Dominikę Kulczyk spółki spadły o z poziomu 21,60 złotych (w dzień płacono nawet 21,80 złotych) aby spaść do 20,60 złotych. Ostatecznie na zamknięciu za akcje Polenergii trzeba było zapłacić 21 złotych. W przypadku PGE reakcja rynku była nieznaczna. Kurs na zamknięciu wynosił 9,32 złotych (w szczytowym momencie 9,39 złotych – przyp. red.)

Zakup Polenergii miał pomóc PGE pokazać inne, zielone oblicze. Dotychczas spółka głównie kojarzy się z czernią i kolorem brunatnym. Kontrolowana przez Dominikę Kulczyk spółka dysponuje nie tylko aktywami wiatrowymi na lądzie (245,3 MW, a także pięć projektów w fazie rozwoju o łącznej mocy 227 MW – przyp. red.), ale ma też ambicje do sięgnięcia po energię z bałtyckiego wiatru (projekty które ma realizować we współpracy z norweskim Euquinorem – Bałtyk Środkowy III i Bałtyk Środkowy II – każdy po 600 MW – przyp. red.).

Jednak odpadnięcie z wyścigu z córką Jana Kulczyka nie oznacza, że PGE porzuca starania o więcej zielonej generacji w swoim parku wytwórczym. Przypomnijmy, że już teraz poprzez spółkę Energia Odnawialna PGE zarządza 29 elektrowniami wodno-przepływowymi, 4 elektrowniami szczytowo-pompowymi, 14 farmami wiatrowymi i jedną elektrownią solarną. Łącznie w ten sposób spółka generuje 646 MW energii.

Zielone aspiracje PGE

W trakcie IV Dolnośląskiego Kongresu Energetycznego zakończonego wczoraj we Wrocławiu przedstawiciele PGE podkreślali aspiracje spółki w obszarze. Wiceprezes spółki ds. innowacji Paweł Śliwa przekonywał, że w perspektywie do 2030 roku PGE chce uzyskać 25 proc. udziału w krajowej produkcji energii z OZE. W 2015 roku wskaźnik ten wyniósł 11 proc. W 2005 roku krajowa produkcja energii z OZE wyniosła 3,8 TWh. W 2010 roku było już to 10,7 TWh, w 2015 roku 22,6 TWh. Natomiast prognozy na 2030 rok mówią o blisko 40 TWh. W 25 lat produkcja zielonej energii w Polsce ma wzrosnąć ponad 10-krotnie.

Póki co PGE jest też krajowym liderem produkcji energii z OZE. W 2017 roku spółka wyprodukowała 2,08 TWh zielonej energii (wobec 2,41 TWh w 2015 roku – przyp. red. Dla porównania Enea – 1,83 TWh (wobec 0,85 TWh w 2015 roku – przyp. red.), Energa – 1,55 TWh (wobec 1,74 TWh w 2015 roku – przyp. red.) i Tauron – 1,3 TWh (wobec 1,63 TWh w 2015 roku – przyp. red.) Z kolei z raportu PTPiREE wynika, że pod względem przyłączonych źródeł OZE z ilością 9 910 PGE Dystrybucja plasuje się na pierwszym miejscu. Choć pod względem przyłączonej mocy z wynikiem 1 416,3 MW zajęła drugie miejsce ustępując jedynie Enerdze Operator – 3 070,3 MW.

Zdaniem wiceprezesa Śliwy cel 25 proc. może zostać osiągnięty m.in. dzięki budowie morskiej farmy wiatrowej o mocy ok. 1000 MW. Choć spółka ma apetyt nawet na 2 500 MW. Nie mniej jednak zaspokojenie tego apetytu będzie kosztowne. Według wyliczeń PGE koszt 1 000 MW zainstalowanego w offshore to 13-15 mld złotych, z czego jedną trzecią stanowią koszty przyłącza. Warto przypomnieć, że w 2012 roku PGE EO otrzymała od Polskich Sieci Elektroenergetycznych warunki przyłączenia farmy wiatrowej na morzu o mocy 1045,5 MW.

Stępiński: Zielony zwrot pozwoli PGE na oszczędności

Niemniej jednak obecna we Wrocławiu dyrektor ds. strategii PGE Monika Morawiecka przekonywała, że spółka prowadzi aktywne prace w zakresie morskiej energetyki wiatrowej . Analizuje m.in. wietrzność Bałtyku, a wkrótce rozpocznie badanie dna akwenu. Ponadto jej zdaniem bardziej zielony miks energetyczny oznacza oszczędności. – W przyszłości miks energetyczny z większym udziałem OZE będzie tańszy, niż ten z większym udziałem źródeł konwencjonalnych – mówiła. Te koszty mogą być jeszcze niższe, jeżeli upowszechnione zostaną magazyny energii, które pozwolą ujarzmić chimeryczny charakter OZE. Obecnie PGE EO  prowadzi dwa projekty w tym obszarze tj. ,,Magazyn energii zintegrowany z farmą słoneczną” oraz „Magazyn energii przy farmie wiatrowej”.

Warto jednak zaznaczyć, że nie tylko morska energetyka wiatrowa pomogłaby zmniejszyć emisyjność parku wytwórczego. PGE przekonuje, że oprócz offshore opcją strategiczną dla spółki jest atom choć nadal nie ma politycznej decyzji w tej sprawie. Zakup aktywów Polenergii miał z jednej strony rozszerzyć portfel wytwórczy koncernu o nowe zielone moce ale z drugiej dawać furtkę dla zmniejszania zaangażowania w projekt budowy siłowni jądrowej. Wydaje się, że wycofaniu się z walki o aktywa Polenergii, PGE główny nacisk będzie kładła na offshore, który cieszy się znacznie większym wsparciem politycznym i społecznym niż energetyki jądrowa.

Co dalej z Polenergią?

Na koniec nasuwa się jedno pytanie. Co dalej z Polenergią? Paradoksalnie może się okazać, że decyzja PGE będzie niekorzystna nie dla samego koncernu, który stracił jedynie szansę nabycia nowych aktywów, tylko dla Dominiki Kulczyk. Przejęcie pozostałej puli akcji może wzmocnić jej pozycję w spółce i pełnić pewnego rodzaju wotum zaufania dla jej polityki, które dotychczas było nadwyrężone, o czym szerzej pisaliśmy na łamach BiznesAlert.pl. Będzie ją to kosztować blisko 464 mln złotych. Nie wiadomo jednak skąd miałyby pochodzić środki na sfinansowanie tej transakcji. Skuteczność kontrataku Kulczyk  zostanie sprawdzona 22 października.

Jakóbik: Wiatraki zamiast atomu? Gra o spadek po Kulczyku

Kończy się jedna z odsłon walki o Polenergię. Polska Grupa Energetyczna podęła decyzję o wycofaniu się z przejęcia spółki. Akwizycja miała pomóc koncernowi pokazać zielone oblicze, ale ostatecznie PGE chce to zrobić bez aktywów spółki kontrolowanej przez Dominikę Kulczyk – pisze Piotr Stępiński, redaktor BiznesAlert.pl

Wczoraj zgodnie z harmonogramem zakończyły się zapisy na akcje w wezwaniu PGE na 100 proc. akcji Polenergii. Chciała przejęć wszystkie akcje firmy kontrolowanej przez córkę zmarłego w 2015 roku Jana Kulczyka. Za jedną akcje PGE oferowała 16,29 złotych. Tymczasem w czwartek po godzinie 16:00 spółka zakomunikowała, że rezygnuje z zakupu Polenergii. Został spełniony tylko jeden z warunków określonych w wezwaniu, a więc udzielenie przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów zgody na przejęcie spółki, co regulator zrobił 6 września. W konsekwencji PGE kończy walkę o aktywa Polenegii nie podejmując rękawicy rzuconej przez Dominikę Kulczyk, która zagrała va banque i w swoim wezwaniu na 49,8 proc. akcji Polenergii zaoferowała 20,50 złotych, czyli ponad 4 złote więcej od PGE.

Stępiński: Va banque Dominiki Kulczyk w grze o Polenergię

Wygrała ekonomia?

Najwidoczniej obliczenia kalkulatorów koncernu z Mysiej pokazały, że licytacja z córką Jana Kulczyka może być grą niewartą świeczki. Ostatni raz powyżej 20 złotych akcje Polenergii były notowane 7 kwietnia 2016 roku (20,99 złotych – przyp. red.). Absolutny rekord notowań padł 10 kwietnia 2015 roku – 35,80 złotych. Nic jednak nie wskazuje aby taka sytuacja się powtórzyła. Warto w tym kontekście spojrzeć się na rekcje inwestorów na wieść o rezygnacji PGE z zakupu Polenergii. Wartość akcji kontrolowanej przez Dominikę Kulczyk spółki spadły o z poziomu 21,60 złotych (w dzień płacono nawet 21,80 złotych) aby spaść do 20,60 złotych. Ostatecznie na zamknięciu za akcje Polenergii trzeba było zapłacić 21 złotych. W przypadku PGE reakcja rynku była nieznaczna. Kurs na zamknięciu wynosił 9,32 złotych (w szczytowym momencie 9,39 złotych – przyp. red.)

Zakup Polenergii miał pomóc PGE pokazać inne, zielone oblicze. Dotychczas spółka głównie kojarzy się z czernią i kolorem brunatnym. Kontrolowana przez Dominikę Kulczyk spółka dysponuje nie tylko aktywami wiatrowymi na lądzie (245,3 MW, a także pięć projektów w fazie rozwoju o łącznej mocy 227 MW – przyp. red.), ale ma też ambicje do sięgnięcia po energię z bałtyckiego wiatru (projekty które ma realizować we współpracy z norweskim Euquinorem – Bałtyk Środkowy III i Bałtyk Środkowy II – każdy po 600 MW – przyp. red.).

Jednak odpadnięcie z wyścigu z córką Jana Kulczyka nie oznacza, że PGE porzuca starania o więcej zielonej generacji w swoim parku wytwórczym. Przypomnijmy, że już teraz poprzez spółkę Energia Odnawialna PGE zarządza 29 elektrowniami wodno-przepływowymi, 4 elektrowniami szczytowo-pompowymi, 14 farmami wiatrowymi i jedną elektrownią solarną. Łącznie w ten sposób spółka generuje 646 MW energii.

Zielone aspiracje PGE

W trakcie IV Dolnośląskiego Kongresu Energetycznego zakończonego wczoraj we Wrocławiu przedstawiciele PGE podkreślali aspiracje spółki w obszarze. Wiceprezes spółki ds. innowacji Paweł Śliwa przekonywał, że w perspektywie do 2030 roku PGE chce uzyskać 25 proc. udziału w krajowej produkcji energii z OZE. W 2015 roku wskaźnik ten wyniósł 11 proc. W 2005 roku krajowa produkcja energii z OZE wyniosła 3,8 TWh. W 2010 roku było już to 10,7 TWh, w 2015 roku 22,6 TWh. Natomiast prognozy na 2030 rok mówią o blisko 40 TWh. W 25 lat produkcja zielonej energii w Polsce ma wzrosnąć ponad 10-krotnie.

Póki co PGE jest też krajowym liderem produkcji energii z OZE. W 2017 roku spółka wyprodukowała 2,08 TWh zielonej energii (wobec 2,41 TWh w 2015 roku – przyp. red. Dla porównania Enea – 1,83 TWh (wobec 0,85 TWh w 2015 roku – przyp. red.), Energa – 1,55 TWh (wobec 1,74 TWh w 2015 roku – przyp. red.) i Tauron – 1,3 TWh (wobec 1,63 TWh w 2015 roku – przyp. red.) Z kolei z raportu PTPiREE wynika, że pod względem przyłączonych źródeł OZE z ilością 9 910 PGE Dystrybucja plasuje się na pierwszym miejscu. Choć pod względem przyłączonej mocy z wynikiem 1 416,3 MW zajęła drugie miejsce ustępując jedynie Enerdze Operator – 3 070,3 MW.

Zdaniem wiceprezesa Śliwy cel 25 proc. może zostać osiągnięty m.in. dzięki budowie morskiej farmy wiatrowej o mocy ok. 1000 MW. Choć spółka ma apetyt nawet na 2 500 MW. Nie mniej jednak zaspokojenie tego apetytu będzie kosztowne. Według wyliczeń PGE koszt 1 000 MW zainstalowanego w offshore to 13-15 mld złotych, z czego jedną trzecią stanowią koszty przyłącza. Warto przypomnieć, że w 2012 roku PGE EO otrzymała od Polskich Sieci Elektroenergetycznych warunki przyłączenia farmy wiatrowej na morzu o mocy 1045,5 MW.

Stępiński: Zielony zwrot pozwoli PGE na oszczędności

Niemniej jednak obecna we Wrocławiu dyrektor ds. strategii PGE Monika Morawiecka przekonywała, że spółka prowadzi aktywne prace w zakresie morskiej energetyki wiatrowej . Analizuje m.in. wietrzność Bałtyku, a wkrótce rozpocznie badanie dna akwenu. Ponadto jej zdaniem bardziej zielony miks energetyczny oznacza oszczędności. – W przyszłości miks energetyczny z większym udziałem OZE będzie tańszy, niż ten z większym udziałem źródeł konwencjonalnych – mówiła. Te koszty mogą być jeszcze niższe, jeżeli upowszechnione zostaną magazyny energii, które pozwolą ujarzmić chimeryczny charakter OZE. Obecnie PGE EO  prowadzi dwa projekty w tym obszarze tj. ,,Magazyn energii zintegrowany z farmą słoneczną” oraz „Magazyn energii przy farmie wiatrowej”.

Warto jednak zaznaczyć, że nie tylko morska energetyka wiatrowa pomogłaby zmniejszyć emisyjność parku wytwórczego. PGE przekonuje, że oprócz offshore opcją strategiczną dla spółki jest atom choć nadal nie ma politycznej decyzji w tej sprawie. Zakup aktywów Polenergii miał z jednej strony rozszerzyć portfel wytwórczy koncernu o nowe zielone moce ale z drugiej dawać furtkę dla zmniejszania zaangażowania w projekt budowy siłowni jądrowej. Wydaje się, że wycofaniu się z walki o aktywa Polenergii, PGE główny nacisk będzie kładła na offshore, który cieszy się znacznie większym wsparciem politycznym i społecznym niż energetyki jądrowa.

Co dalej z Polenergią?

Na koniec nasuwa się jedno pytanie. Co dalej z Polenergią? Paradoksalnie może się okazać, że decyzja PGE będzie niekorzystna nie dla samego koncernu, który stracił jedynie szansę nabycia nowych aktywów, tylko dla Dominiki Kulczyk. Przejęcie pozostałej puli akcji może wzmocnić jej pozycję w spółce i pełnić pewnego rodzaju wotum zaufania dla jej polityki, które dotychczas było nadwyrężone, o czym szerzej pisaliśmy na łamach BiznesAlert.pl. Będzie ją to kosztować blisko 464 mln złotych. Nie wiadomo jednak skąd miałyby pochodzić środki na sfinansowanie tej transakcji. Skuteczność kontrataku Kulczyk  zostanie sprawdzona 22 października.

Jakóbik: Wiatraki zamiast atomu? Gra o spadek po Kulczyku

Najnowsze artykuły