Kulczyk Investments nie chce sprzedać Polenergii spółce PGE i wydaje się, że traktuje tę deklarację całkowicie poważnie. Jeśli PGE nie kupi ostatecznie Polenergii, może stracić argument, którym broni się przed inwestycją w budowę elektrowni jądrowej w Polsce – powiedział w rozmowie z portalem BiznesAlert.pl Robert Tomaszewski, analityk ds. energertycznych Polityki Insight.
Spółka Kulczyk Investments poinformowała w komunikacie prasowym, że nie odpowie na ogłoszone kilka dni temu przez PGE wezwanie do sprzedaży akcji Polenergii, ponieważ traktuje tę spółkę jako inwestycję długoterminową.
W miniony wtorek PGE wezwało do sprzedaży 45.443.547 akcji Polenergii, stanowiących 100 procent kapitału i głosów na Walnym Zgromadzeniu po 16,29 zł. Przy tej cenie wartość potencjalnej transakcji mogłaby wynieść ponad 740 mln zł. Wezwanie potrwa od 13 lipca do 20 września. Wzywający zamierza nabyć akcje, pod warunkiem, że co najmniej 29.992.741 akcji, tj. co najmniej 66 proc. ogólnej ich liczby, zostanie objętych zapisami w wezwaniu.
Rodzi się pytanie o to, czy jest to strategia negocjacyjna zmierzająca do podbicia ceny wezwania, czy jednak próba obrony inwestycji strategicznej. – Kulczyk Investments nie chce sprzedać Polenergii. Ton komunikatu nie sprzyja zaproszeniu do dalszych rozmów i wynika z niego jasno, że Holding nie zamierza wycofywać się z inwestycji. Spółka wchodzi na nowy, perspektywiczny rynek morskich farm wiatrowych, na którym jest niekwestionowanym liderem z najbardziej zaawansowanymi projektami – podkreślił Robert Tomaszewski.
Dodał, że sygnalizuje to także sprowadzenie do Polski strategicznego inwestora, jakim jest Equinor (dawniej Statoil – przyp. red.), do projektów spółki Kulczyk Investments na morzu. – To był sukces Polenergii, który w przyszłości da jej wsparcie technologiczne i finansowe na powstającym rynku offshore’u w Polsce. Z drugiej strony piłka jest wciąż w grze. Wezwanie odbędzie się dopiero w lipcu i potrwa do września, co daje czas na rozmowy między stronami. Jeśli PGE zależy na jak najszybszym wejściu w offshore, podwyższy cenę w wezwaniu – powiedział analityk Polityka Insight.
PGE ma własne projekty morskich farm wiatrowych, jednak brakuje w nich partnerów zagranicznych, którzy mają kapitał oraz know-how. – Jeśli regulacje dotyczące morskich farm wiatrowych wskazywałyby jasno obrany kierunek, a więc rozwój tychże farm, to pozyskanie finansowania czy dobór partnera nie stanowiłyby żadnej bariery. Wówczas widoczna byłaby jasna perspektywa zwrotu. Przez wezwanie PGE chciało dopełnić niedawną deklarację o rozwoju morskich projektów farm wiatrowych. Byłby to sygnał, że priorytetem dla spółki jest rozwój OZE, a nie atom, jak chciałoby Ministerstwo Energii – sygnalizował Robert Tomaszewski.
Jego zdaniem, pozyskanie Polenergii z partnerem z Norwegii obecnym w jej projektach byłoby postawieniem właściciela, a więc Skarbu Państwa, przed trudną decyzją. PGE zdobyłoby w ten sposób najbardziej zaawansowane projekty morskich farm wiatrowych w Polsce z gotowym finansowaniem i wiedzą. – Z drugiej strony porażka opóźni rozwój morskich farm wiatrowych w projektach spółek z udziałem Skarbu Państwa, a patrząc z punktu widzenia właściciela, Ministerstwa Energii, które optuje za projektem jądrowym, taki obrót sprawy jest korzystny, bo PGE bez offshore’u łatwiej będzie inwestować w atom – zakończył Tomaszewski.