Koniec ubiegłego roku upłynął pod znakiem dyskusji na temat łupków – i ten właśnie rozpoczęty zaczyna się także od pytania „co z tym gazem?”.
Przeciwnikom wydobycia gazu niekonwencjonalnego nie udało się przeforsować mało korzystnych regulacji w Komisji Europejskiej, co Polskę niezwykle cieszy, ale ogłoszony niedawno raport Najwyższej Izby Kontroli jest kubłem zimnej wody na głowy łupkowych optymistów. Dla kogoś, kto choćby pobieżnie śledzi to, co dzieje się wokół szumnych planów eksploatacji łupkowych złóż, wyniki raportu nie powinny być zaskoczeniem.
Przypadkowo również na początku nowego roku kolejny koncern – włoska spółka Eni ogłosił, że wycofuje się z Polski. Włosi poszli w ślady takich gigantów, jak m.in. Exxon Mobile. Możemy uznać, że to efekt zmian strategii koncernów, możemy się dziwić, czemu firmy są tak mało cierpliwe – ale chyba rozsądniej będzie, jeżeli zadamy sobie pytanie, czego nie zrobiono w Polsce przez ostatnie kilka lat, aby takiej sytuacji uniknąć.
Łupkowy miraż – oby stał się faktem! – ciągną na swoich barkach polskie koncerny, czyli głównie PGNiG, w mniejszej skali Orlen Upstream. Spółki robią co do nich należy i bez tej aktywności perspektywa wsparcia bezpieczeństwa energetycznego Polski zasobami gazu niekonwencjonalnego byłaby zupełnie nierealna. Politycy zaś wykazują się mistrzostwem w unikaniu podejmowania zasadniczych decyzji w zakresie regulacji prawnych.
Spójrzmy na kolejny ważny i budzący emocje temat, czyli reformę reformy emerytalnej, osłabiającą OFE. Proces legislacyjny udało się przeprowadzić w mniej więcej trzy miesiące. A przecież nie chodziło tu o kosmetyczne zmiany, tylko o małą rewolucję w systemie ubezpieczeń emerytalnych. W sprawie gazu z łupków od kilku lat politycy kręcą się w kółko. Wszystkie liczące się siły polityczne są zgodne co do znaczenia gazu łupkowego dla polskiej gospodarki. Wszyscy powtarzają, że niezbędna jest dobra, przyciągająca inwestorów legislacja. Jednak do tej pory nie mamy fundamentalnych aktów prawnych, w zamian za to urzędnicy i decydenci od wielu miesięcy dyskutują nad tym, czy powoływać kolejną rządową agendę w postaci Narodowego Operatora Kopalin Energetycznych.
Przeciwnicy łupków nie muszą wydawać pieniędzy na żadne społeczne akcje, nie muszą też pukać ze swoimi postulatami do drzwi europejskich polityków. Chińskie przysłowie głosi: „Usiądź na brzegu rzeki i poczekaj, aż trupy twoich wrogów spłyną z prądem”. Wystarczy zaczekać i patrzeć, jak kolejne firmy będą znikały z polskiego rynku, a marzenia o budowie łupkowego mocarstwa staną się jedynie pieśnią przeszłości. A może warto jednak zabrać się do działania?
Źródło: Blog Krzysztofa Przybyła