icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

RAPORT: Zwrot Rosji ku Turcji to gra

RAPORT

Projekt gazociągu Turkish Stream miałby pozwolić Rosji na dostarczenie nowych ilości gazu na rynek turecki i południowoeuropejski bez konieczności budowy infrastruktury przez rosyjską spółkę Gazprom na terenie Unii Europejskiej, która zablokowała jego projekt South Stream. Spór z Turcją uniemożliwił jednak jego realizację, a priorytetem pozostaje projekt Nord Stream 2, który ma poparcie niemieckiej dyplomacji i spółek europejskich.

Wspólne projekty energetyczne z Rosją są dziś  dla Ankary mniej atrakcyjne ze względu na rosnącą konkurencję wspieraną przez Brukselę i Waszyngton. Pomimo pogorszenia relacji z Unią Europejską i NATO, do którego Turcja należy, pozostają one strategicznymi partnerami stosunków międzynarodowych tego kraju. Nie wiadomo jeszcze, na ile Rosja potrzebuje Turkish Stream, skoro kraje Europy Środkowej mogą zaangażować się w odbiór i reeksport gazu rosyjskiego za pomocą planowanego Nord Stream 2. On także może posłużyć do dostaw na Bałkany przy użyciu pośrednika niemieckiego. Rosyjskie plany zakładają zwykle wiele wariantów i Moskwa prawdopodobnie wykorzysta większą przychylność do, co najmniej, wywarcia propagandowego wydźwięku powrotu do tureckiego megaprojektu, być może w wersji okrojonej o część nitek. Czy mamy do czynienia z „renesansem” stosunków energetycznych Moskwy i Ankary? Niekoniecznie.

Turcja buduje Korytarz Południowy

Budowa gazociągów Korytarza Południowego, który umożliwi przesył kaspijskiego gazu na południe Europy rodzi wewnątrz kierownictwa Gazpromu coraz większy niepokój. Po zakończeniu prac nad Gazociągiem Transadriatyckim, Gazprom straci monopol na południu Europy, co może skłonić Rosję do dumpingu cenowego, który miałby utrzymać ją w grze na południu Europy. Kiedy realizacja Korytarza Południowego, którego zresztą budowa rozpoczęła się już w Grecji, Włoszech oraz Turcji, południowa Europa będzie miała zagwarantowane zróżnicowane drogi i źródła przesyłu gazu, a tym samym monopol Gazpromu zostanie poważnie nadwątlony. Koncern chcąc pozostać na rynku będzie musiał zaproponować atrakcyjne ceny surowca, co odbije się na i tak już niełatwej kondycji finansowej spółki.

Począwszy od roku 2020, azerski gaz popłynie do Włoch, co pozwoli zmniejszyć zużycie rosyjskiego gazu na Półwyspie Apenińskim o połowę. Gaz popłynie tam dzięki Gazociągowi Transadratyckiemu (TAP), który połączy Włochy z Albanią, Grecją oraz z Turcją, przez terytorium której będzie przebiegać Gazociąg Transanatolijski (TANAP). Ten połączy się z Azerbejdżanem, skąd będzie pochodził gaz dla Europy.  Na początki sierpnia br. informowaliśmy, że Prezydent Turcji potwierdził zaangażowanie jego kraju we współpracę energetyczną z Azerbejdżanem. Państwa razem zrealizują megaprojekty dające kaspijski gaz Europie. Będzie to zagrożenie dla pozycji Rosji, która zabiega o względy Turków.

TAP rozpocznie swój bieg w pobliżu Kipoi na granicy Turcji i Gruzji, gdzie zostanie podłączony do TANAP. Europejska część korytarza gazowego będzie przechodzić przez północną Grecję i Albanię do Adriatyku. Podmorski odcinek rurociągu rozpocznie pobliżu Fieri i kończy w San Foca, Lecce. Partnerami projektu są azerski Socar (20 proc.), BP (20 proc.), Snam (20 proc.), Fluxys (19 proc.), ENAGAS (16 proc.) i Axpo (5 proc.). Projekt jest wspierany przez Komisję Europejską jako realne narzędzie dywersyfikujące źródła i kierunki dostaw gazu ziemnego do Europy.

Z kolei TANAP  ma rozpocząć pracę w 2018 roku. Projekt zakłada budowę magistrali na potrzeby dostaw gazu z azerskiego złoża Szach Deniz od granicy gruzińsko-tureckiej do zachodnich rubieży Turcji. Zgodnie z założeniami w 2018 roku surowiec (6 mld m3 rocznie) ma trafić do Turcji, a po zakończeniu budowy Gazociągu Transadriatyckiego (TAP) ok. 2020 roku azerskie paliwo (10 mld m3 rocznie) dotrze również do Europy. Łączna wartość projektu wynosi 9,8 mld dolarów. Te gazociągi składają się na projekt Południowego Korytarza Gazowego wspieranego przez Komisję Europejską jako źródło dywersyfikacji źródeł dostaw gazu dla Unii Europejskiej.

Mikhail Krutichin (Carnegie Europe) przypomina, że Unia Europejska zamierza wykorzystać TAP jako ważne połączenie dywersyfikujące europejski rynek gazu na południu, zależny obecnie głównie do jednego dostawcy. Ta perspektywa oznaczać będzie dla Rosji możliwą utratę rynku i części dotychczasowych zysków. Wszelkie plany Gazpromu na rzecz udaremnienia budowy Korytarza Południowego lub stworzenia własnej infrastruktury w tej części Europy zawiodły. Koncern już teraz wydobywa więcej gazu, niż może go sprzedać. Firma konsultingowa RusEnergy szacuje, że Gazprom jest w stanie wydobyć około 225 mld m3 gazu rocznie powyżej obecnego popytu na surowiec. To tyle, ile  roczny ksport gazu do Europy oraz krajów postradzieckich.

Rynki eksportowe dla Gazpromu szybko się kurczą, mimo zapowiadanego kilka lat temu zwrotu w kierunku Azji, który miał ożywić eksport rosyjskiego gazu do Chin. Zwrot ten poza deklaracjami musi się jeszcze zmaterializować. Planowana instalacja LNG w pobliżu Władywostoku obecnie jest zamrożona, podobnie jak projekt budowy rurociągu transportującego gaz z Syberii Wschodniej do wybrzeża Pacyfiku. Krutichin ocenia, że ten projekt jest skazany na porażkę, jeśli ceny gazu będą utrzymywać się na niskim poziomie. Azjatycki rynek z powodu zwalniającej chińskiej gospodarki, nie będzie przez najbliższe lata w stanie stać się alternatywą dla Europy. Rosja wciąż będzie uzależniona od popytu na zachodzie.

Turcja pokaże środkowy palec Zachodowi

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan wysłał do swojego odpowiednika z Rosji Władimira Putina list, w którym przeprasza za zestrzelenie rosyjskiego myśliwca z 24 listopada 2015 roku. W wyniku ostrzału maszyny nad terytorium tureckim zginął pilot Oleg Peszkow. Po incydencie relacje między Ankarą a Moskwą oziębiły się, co doprowadziło do pogrzebania projektu gazociągu Turkish Stream promowanego przez Gazprom i zatrzymania projektu elektrowni jądrowej Akkuyu, w który był zaangażowany Rosatom.

W liście Erdogan zadeklarował wolę jak najszybszego powrotu do tradycyjnie przyjacielskich relacji z Rosją. Zgłosił także gotowość do poniesienia ciężarów wynikających z zabicia Peszkowa. Rosyjskie media interpretują to jako wolę wypłacenia rekompensaty dla rodziny zmarłego żołnierza.

Turcy wykonują gest w kierunku Rosji, ponieważ ich relacje z Unią Europejską i Niemcami pogorszyły się ze względu na łamanie praw człowieka w ich kraju. Na ten ruch mogła mieć wpływ także presja środowisk biznesowych, które straciły dochody w związku z rosyjskim embargo na tureckie usługi i zahamowaniem rozwoju sektora turystycznego wynikającego z ubytku turystów z Rosji. Dla Turków Rosjanie byli ważnymi kupcami produktów spożywczych, w tym warzyw.

Dyktatorzy listy piszą, ale o zwrocie Turcji ku Rosji nie ma mowy. List Erdogana nie oznacza jeszcze, że rosyjskie projekty energetyczne w Turcji wrócą na ścieżkę realizacji. Budowa Turkish Stream jest w pierwszej kolejności powiązana z negocjacjami ceny dostaw gazu do Turcji, która ze względu na brak porozumienia między BOTAS-em a Gazpromem trafiła do arbitrażu. Bez rozwiązania tego sporu Turcy nie będą chętni do ponownych rozmów o Turkish Stream. Dostawy gazu izraelskiego przez Turcję do Europy rywalizowałyby z gazem rosyjskim słanym ewentualnie przez Turkish Stream, czyli projekt gazociągu, który został zawieszony w grudniu 2015 roku. Pomimo intensywnej kampanii promocyjnej, w projekt Turkish Stream nie zaangażowała się dotąd żadna spółka europejska. Zakłada on budowę od jednej do czterech nitek o przepustowości 15,75 mld m3 rocznie z tłoczni Ruskaja na rosyjskim wybrzeżu Morza Czarnego, do europejskiej części Turcji, skąd gaz miałby docierać na europejski rynek przy wykorzystaniu infrastruktury, której zapewnienie leżałoby po stronie klientów Gazpromu.

W ramach normalizacji stosunków bilateralnych Turcji i Rosji, Ankara i Moskwa zapowiedziały rozmowy o powrocie do projektu gazociągu Turkish Stream. Według tych deklaracji inwestycja jest ważna dla obu stron, choć formalnie realizacja projektu jest jeszcze nadal zamrożona. Na zapowiedzianym spotkaniu prezydentów Recepa Erdogana i Władimira Putina (9 sierpnia w Petersburgu) wznowienie realizacji Turkish Stream ma być jednym z najważniejszych tematów. Na łamach BiznesAlert.pl informowaliśmy także o przecieku, dotyczącym nieoficjalnej zapowiedzi rozmów na jesieni przedstawicieli słoweńskiego sektora energetyki z Gazpromem. Słowenia była jednym z państw zaangażowanych w projekt South Stream, obecnie Gazprom oferuje jej udział w realizacji gazociągu Turkish Stream. Import gazu z Rosji pokrywa prawie 60 proc. rynkowego zapotrzebowania tego kraju. Wiadomo też, że  Moskwa jest zainteresowana inwestycjami kolejowymi w Słowenii.

Najbliższa wizyta prezydenta Turcji w Moskwie będzie okazją do wywarcia nacisku na Zachód. Obaj dyktatorzy będą chcieli pokazać, że Unia Europejska i Stany Zjednoczone muszą się starać o ich względy, bo mogą sobie poradzić bez nich. Narzędziem może być projekt Turkish Stream, którego realizacja nadal stoi pod znakiem zapytania.

Ponadto, po nieudanym zamachu stanu w Turcji, zaogniają się jej relacje z Zachodem. Oskarżenia o udział CIA w organizacji przewrotu sprawiają, że ważny sojusznik w NATO i pretendent do członkostwa w Unii Europejskiej może znaleźć się w izolacji na Zachodzie. Aby uniknąć takiego losu, zbliża się do niedawnego adwersarza, Rosji. Recep Erdogan i Władimir Putin – dwaj dyktatorzy łamiący prawa człowieka w swoich krajach – chcą pokazać jedność wobec krytyki Zachodu.

Wizyta Erdogana w Moskwie będzie okazją do demonstracji zażyłych relacji z Rosją, a dobrym narzędziem może być kolejna umowa (ramowa, memorandum o porozumieniu) o budowie Turkish Stream.  Niezależnie od tego przywódcy Rosji i Turcji będą spoglądać nie na siebie, a w stronę Zachodu, któremu za pomocą buńczucznych deklaracji chcą pokazać środkowy palec. Realizacja Turkish Stream jest nadal niepewna.

Turkish Stream to słaba alternatywa dla Ankary

Rosjanie promują w Turcji projekt Turkish Stream.  Zakładał on pierwotnie budowę czterech nitek gazociągu o łącznej przepustowości 63 mld m3 rocznie. Turcy obecnie wyrażają zainteresowanie budową jednej nitki o mocy 15,75 mld m3, która miałaby posłużyć w całości dostawom na rynek turecki. Gazprom odpowiedzialny za projekt przekonuje, że powinny powstać dwie linie, z czego jedna posłużyłaby dostawom do odbiorców na Bałkanach. Czy Turkish Stream jest tak niezbędny Turcji? Może niezbędna jest tylko jedna nitka, o której – podobno na razie – negocjują obie strony. Wstępne porozumienie rządowe o budowie tego gazociągu podpisane w grudniu  2014 t. przewidywało, że cztery nitki składające się na magistralę  będą transportować 63 mld m3 gazu rocznie. Z tego 16 mld m3 na rynek krajowy Turcji, a resztę do węzła energetycznego na granicy turecko-greckiej. Ale już jesienią Aleksiej Miller szef Gazpromu oświadczył, że budowane będę tylko dwie nitki, ponieważ na rynek europejski duże ilości gazu będzie dostarczać Nord Stream 2. Obecnie wygląda na to, że być może Gazprom liczy tylko na odbiorcę tureckiego.

Problemem jest finansowanie. Po pierwsze, Gazprom musiałby opłacić budowę samodzielnie, a w dobie sankcji wobec Gazprombanku i taniej ropy naftowej ma problem z pozyskaniem środków. Po drugie, dostawy z Turkish Stream przez Turcję wymagałyby budowy dodatkowej infrastruktury przesyłowej na Bałkanach, a kraje regionu nie zadeklarowały dotąd zaangażowania w takie przedsięwzięcie. Komisja Europejska nie wesprze zaś finansowo żadnego projektu, który nie przyczyni się do dywersyfikacji dostaw. Magistrala na rosyjski gaz nie spełnia tego kryterium. Turkish Stream wiązałby się z większą zależnością polityczną, koniecznością zapewnienia dodatkowej infrastruktury, która doprowadzałaby gaz z Turkish Stream do odbiorców w Europie.

Zachodni analitycy oceniają, że wskrzeszenie Turkish Streamu jest nierealne z kilku powodów. Po pierwsze – Gazprom i Rosja nie mają środków na realizację tego projektu, sytuacja finansowa Rosji jest coraz gorsza.  Eksperci Atlantic Council zauważają wprawdzie, że niskie ceny ropy naftowej i sankcje zachodnie, sprawiają, iż dochody ze sprzedaży gazu w Turcji są bardzo ważne dla Kremla. Wątpliwe jednak, czy Rosję stać nawet na jedną nitkę kosztownej rury. Jedynym wyjściem byłoby zachęcenie Ankary do dużego udziału w sfinansowaniu projektu, co oczywiście wymaga dużo korzystniejszych warunków dla tureckiego partnera. Także jeśli chodzi o cenę gazu, dostarczanego rurą. Bardziej pesymistycznie realizację Turkish Stream  ocenia Amanda Paul, analityk w  European Policy Centre – EPC. Jej zdaniem stan gospodarki rosyjskiej jest tak fatalny, że Kreml nie ma szans na miliardy dolarów, niezbędnych na realizację projektu.

Z kolei zdaniem Jonathana Sterna z Oxford Institute for Energy Research, istnieją dobre perspektywy dla realizacji projektu gazociągu Turkish Stream, ale jego budowa nie ruszy niezwłocznie. Według eksperta, zarówno Rosja jak i Turcja, są rzeczywiście zainteresowane budową wspomnianej magistrali. Przy czym obu stronom Turkish Stream nie jest na razie potrzebny. W przypadku Turcji sytuacja może się zmienić po 2020 roku..

Dodatkowym czynnikiem ryzyka jest stanowisko Komisji Europejskiej, która nie poprze odnogi Turkish Stream w Europie, jeżeli nie zapewni ona dywersyfikacji i rozwoju rynku w regionie. Nowa magistrala na gaz z Rosji tych warunków nie spełni, więc odnoga tureckiego gazociągu może podzielić los South Stream, który miał być realizowany na przekór wymogom Brukseli i został zablokowany.

W grę wchodzi także dalsza żonglerka projektami gazowymi. Gazprom może pokazać postępy w Turcji jako argument dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej do zaangażowania się w kontrowersyjny Nord Stream 2. Może powstać wrażenie, że jeśli nie wejdą w ten projekt, to nie zdążą na odjeżdżający pociąg z tanim gazem.

Stanowisko Stanów Zjednoczonych w tej kwestii jest znacznie mocniejsze. Podczas wizyty w Atenach w maju 2015 roku specjalny wysłannik Departamentu Stanu Amos Hochstein stwierdził, że: ,,Turkish Stream nie istnieje. Odstawmy go na bok i skupmy się na tym co jest ważne – Gazociągiem Transadriatyckim (TAP) na który jest już zgoda”. TAP jest ostatnim ogniwem Południowego Korytarza Gazowego, którym azerski gaz poprzez Południowy Kaukaz, Turcję oraz Bałkany ma trafić na europejskie rynki, omijając tym samym Rosję. W lutym 2016 roku podczas spotkania Rady Doradczej Południowego Korytarza Gazowego Hochstein powiedział: ,,South Stream, Turkish Stream, Nord Stream 2 są po prostu ponowną próbą przedstawienia politycznych projektów o wątpliwej wartości ekonomicznej”.

Turkish Stream może powstać w wersji light

Prezydenci Turcji i Rosji mają rozmawiać o ewentualnym wznowieniu projektu gazociągu Turkish Stream. Do rozwiązania pozostaje problematyczna kwestia skali projektu.   Po poprawie stosunków turecko-rosyjskich w wyniku listu prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana do Władimira Putina, na 9 sierpnia tego roku zapowiedziano wizytę tego pierwszego w Moskwie. Wśród szeregu tematów gospodarczych może pojawić się projekt Turkish Stream zarzucony przez Rosjan w zeszłym roku przez brak współpracy strony tureckiej. Projekt może zostać nawet zrealizowany w wersji light.

Zdaniem Katji Jafimajewej z Oxford Institute for Energy Studies, Rosjanie mogą zrealizować projekty gazociągów South Stream i Turkish Stream jednocześnie, ale w pomniejszonej skali.

– Poprawa relacji Turcji i Rosji może pozwolić na restart negocjacji na temat projektu Turkish Stream i jest pozytywnym czynnikiem. Wierzę, że są dobre perspektywy realizacji tego projektu około 2020 roku, nie wcześniej – ocenia analityczka. Jej zdaniem możliwa jest budowa jednej z czterech pierwotnie planowanych nitek gazociągu, która dostarczałaby gaz do Turcji.

Według cytowanej badaczki druga nitka przeznaczona na potrzeby rynku europejskiego jest mniej prawdopodobna, ale widzi alternatywę. – Według mnie możliwe jest, że oprócz jednej nitki Turkish Stream, mogłaby powstać jedna nitka South Stream w wersji light – ocenia Jefimajewa. Jej zdaniem pozwoliłoby to Rosji na zmniejszenie zależności od Ukrainy w dostawach do krajów Europy Południowej, jak Włochy, a jednocześnie wiązałoby się z utrzymaniem części tranzytu przez terytorium ukraińskie, czego domaga się Komisja Europejska.

Pierwotnie Turkish Stream miał zastąpić South Stream z którego Rosjanie wycofali się po tym jak Komisja Europejska uzależniła zgodę na jego realizację od dostosowania projektu do antymonopolowych przepisów trzeciego pakietu energetycznego. Oba gazociągi miały w założeniach osiągnąć przepustowość po 63 mld m3.

Według gazety Kommiersant najważniejszą kwestią do omówienia będzie skala przedsięwzięcia. Wersja maksymalna zakładała pierwotnie przepustowość 63 mld m3 rocznie i budowę czterech nitek po nowym szlaku z Rosji do europejskiej części Turcji przez Morze Czarne. Turcja zadeklarowała obecnie zainteresowanie jedną nitką o przepustowości 15,75 mld m3 rocznie, która miałaby zaspokoić dodatkowe zapotrzebowanie tureckie. – Turcja jest otwarta na budowę pierwszej nitki Turkish Stream – zadeklarował wicepremier Mehmet Simsek. Możliwa jest budowa tej nitki po szlaku istniejącego połączenia: Blue Stream, co dodatkowo ułatwiłoby realizację projektu.|

Żonglowanie projektami. Rosjanie skupiają się na Nord Stream 2

Obecnie możliwym, nowym szlakiem dostarczenia gazu z Rosji na Bałkany może być Nord Stream 2, czyli drugi gazociąg przez Morze Bałtyckie, który przez infrastrukturę w Niemczech, Czechach i Austrii, mógłby słać surowiec dalej na południe. Spór o północny projekt Nord Stream 2 trwa. Projekt dzieli Europę, co stwierdza, zapewne z satysfakcją, ambasador Rosji przy Unii Europejskiej Władimir Czyżow. Tymczasem Gazprom znów otwiera front na południu. Reanimowany także projekt Posejdon ma odciągnąć Grecję i Włochy od unijnej polityki dywersyfikacji. Posejdon ma pokazać przeciwnikom Nord Stream 2 z krajów południowych, że Rosja oferuje także im możliwość skorzystania z taniego, rosyjskiego gazu, pomimo porzucenia South Stream i Turkish Stream. Szczególnie Włochy i Węgry podkreślały, że są przeciwne Nord Stream 2, bo ten projekt je pomija, a zgoda na niego byłaby „hipokryzją” Komisji Europejskiej, wobec zablokowania południowych inwestycji tego typu.

Gazociąg Nord Stream 2 ma posłużyć do podwojenia przepustowości istniejącego bałtyckiego połączenia gazowego między Rosją, a Niemcami, z 55 do 110 mld m3. Chociaż istniejąca przepustowość jest obecnie wykorzystywana w 50-70 procentach, to w założeniach konstruktorów nowej magistrali, jego wykorzystanie ma rosnąć. Do tej pory ograniczeniem dla realizacji tego celu było prawo antymonopolowe Unii Europejskiej, które nie pozwala na monopolizowanie dostaw z Nord Stream na terenie Unii Europejskiej. Pomimo starań państw krytycznych wobec projektu, gazociąg pozostaje nieobjęty trzecim pakietem energetycznym. Obejmuje on jednak przepustowości odnóg Nord Stream na terenie Niemiec, czyli OPAL (35 mld m3) i NEL (20 mld m3), z których ten pierwszy uzyskał zwolnienie Komisji Europejskiej spod trzeciego pakietu dla 50 procent przepustowości.

Cyril Widdershoven, analityk ryzyka energetycznego w holenderskiej firmie doradczej ryzyka VEROCY i SVP MEA, stwierdza, że dostawy gazu przez Turkish Stream mogą zmniejszyć atrakcyjność Nord Stream 2.

„Rynek europejski będzie za małe zapotrzebowanie na gaz rosyjski z obu tych magistrali. Rosjanie muszą się zdecydować – albo jedna, albo druga inwestycja”. Tymczasem pytany o te poważne zastrzeżenia wobec wznowienia rosyjskiego projektu gazowego w Turcji, wicepremier Simsek zdecydowanie potwierdził wolę Ankary. „Jest to bardzo korzystny projekt dla obu stron. Turecki koncern Botas jest już zaangażowany w Turkish Stream, a cała turecka gospodarka jest nim zainteresowana” – powiedział. Może to być tylko deklaracja, interesy partnerów są sprzeczne: Turcja chce mieć gaz tani, Gazprom nie może wciąż obniżać ceny.

Na łamach BiznesAlert.pl informowaliśmy o zapowiedziach rosyjskich przedstawicieli. – W 2016 roku Nord Stream 2 będzie kluczowym, rosyjskim projektem gazowym, stwierdził minister energetyki Aleksandr Nowak.

– Bez wątpienia Nord Stream 2 jest kluczowym projektem będącym w fazie realizacji. Tworzone są wspólne spółki projektowe. Już otrzymaliśmy zgodę niemieckiego organu antymonopolowego – powiedział Nowak.

Odnosząc się do projektu Turkish Stream minister energetyki stwierdził,że Rosja jest także nim zainteresowana pod warunkiem, że swoje zainteresowanie gazociągiem przejawi Europa oraz Turcja.

RAPORT

Projekt gazociągu Turkish Stream miałby pozwolić Rosji na dostarczenie nowych ilości gazu na rynek turecki i południowoeuropejski bez konieczności budowy infrastruktury przez rosyjską spółkę Gazprom na terenie Unii Europejskiej, która zablokowała jego projekt South Stream. Spór z Turcją uniemożliwił jednak jego realizację, a priorytetem pozostaje projekt Nord Stream 2, który ma poparcie niemieckiej dyplomacji i spółek europejskich.

Wspólne projekty energetyczne z Rosją są dziś  dla Ankary mniej atrakcyjne ze względu na rosnącą konkurencję wspieraną przez Brukselę i Waszyngton. Pomimo pogorszenia relacji z Unią Europejską i NATO, do którego Turcja należy, pozostają one strategicznymi partnerami stosunków międzynarodowych tego kraju. Nie wiadomo jeszcze, na ile Rosja potrzebuje Turkish Stream, skoro kraje Europy Środkowej mogą zaangażować się w odbiór i reeksport gazu rosyjskiego za pomocą planowanego Nord Stream 2. On także może posłużyć do dostaw na Bałkany przy użyciu pośrednika niemieckiego. Rosyjskie plany zakładają zwykle wiele wariantów i Moskwa prawdopodobnie wykorzysta większą przychylność do, co najmniej, wywarcia propagandowego wydźwięku powrotu do tureckiego megaprojektu, być może w wersji okrojonej o część nitek. Czy mamy do czynienia z „renesansem” stosunków energetycznych Moskwy i Ankary? Niekoniecznie.

Turcja buduje Korytarz Południowy

Budowa gazociągów Korytarza Południowego, który umożliwi przesył kaspijskiego gazu na południe Europy rodzi wewnątrz kierownictwa Gazpromu coraz większy niepokój. Po zakończeniu prac nad Gazociągiem Transadriatyckim, Gazprom straci monopol na południu Europy, co może skłonić Rosję do dumpingu cenowego, który miałby utrzymać ją w grze na południu Europy. Kiedy realizacja Korytarza Południowego, którego zresztą budowa rozpoczęła się już w Grecji, Włoszech oraz Turcji, południowa Europa będzie miała zagwarantowane zróżnicowane drogi i źródła przesyłu gazu, a tym samym monopol Gazpromu zostanie poważnie nadwątlony. Koncern chcąc pozostać na rynku będzie musiał zaproponować atrakcyjne ceny surowca, co odbije się na i tak już niełatwej kondycji finansowej spółki.

Począwszy od roku 2020, azerski gaz popłynie do Włoch, co pozwoli zmniejszyć zużycie rosyjskiego gazu na Półwyspie Apenińskim o połowę. Gaz popłynie tam dzięki Gazociągowi Transadratyckiemu (TAP), który połączy Włochy z Albanią, Grecją oraz z Turcją, przez terytorium której będzie przebiegać Gazociąg Transanatolijski (TANAP). Ten połączy się z Azerbejdżanem, skąd będzie pochodził gaz dla Europy.  Na początki sierpnia br. informowaliśmy, że Prezydent Turcji potwierdził zaangażowanie jego kraju we współpracę energetyczną z Azerbejdżanem. Państwa razem zrealizują megaprojekty dające kaspijski gaz Europie. Będzie to zagrożenie dla pozycji Rosji, która zabiega o względy Turków.

TAP rozpocznie swój bieg w pobliżu Kipoi na granicy Turcji i Gruzji, gdzie zostanie podłączony do TANAP. Europejska część korytarza gazowego będzie przechodzić przez północną Grecję i Albanię do Adriatyku. Podmorski odcinek rurociągu rozpocznie pobliżu Fieri i kończy w San Foca, Lecce. Partnerami projektu są azerski Socar (20 proc.), BP (20 proc.), Snam (20 proc.), Fluxys (19 proc.), ENAGAS (16 proc.) i Axpo (5 proc.). Projekt jest wspierany przez Komisję Europejską jako realne narzędzie dywersyfikujące źródła i kierunki dostaw gazu ziemnego do Europy.

Z kolei TANAP  ma rozpocząć pracę w 2018 roku. Projekt zakłada budowę magistrali na potrzeby dostaw gazu z azerskiego złoża Szach Deniz od granicy gruzińsko-tureckiej do zachodnich rubieży Turcji. Zgodnie z założeniami w 2018 roku surowiec (6 mld m3 rocznie) ma trafić do Turcji, a po zakończeniu budowy Gazociągu Transadriatyckiego (TAP) ok. 2020 roku azerskie paliwo (10 mld m3 rocznie) dotrze również do Europy. Łączna wartość projektu wynosi 9,8 mld dolarów. Te gazociągi składają się na projekt Południowego Korytarza Gazowego wspieranego przez Komisję Europejską jako źródło dywersyfikacji źródeł dostaw gazu dla Unii Europejskiej.

Mikhail Krutichin (Carnegie Europe) przypomina, że Unia Europejska zamierza wykorzystać TAP jako ważne połączenie dywersyfikujące europejski rynek gazu na południu, zależny obecnie głównie do jednego dostawcy. Ta perspektywa oznaczać będzie dla Rosji możliwą utratę rynku i części dotychczasowych zysków. Wszelkie plany Gazpromu na rzecz udaremnienia budowy Korytarza Południowego lub stworzenia własnej infrastruktury w tej części Europy zawiodły. Koncern już teraz wydobywa więcej gazu, niż może go sprzedać. Firma konsultingowa RusEnergy szacuje, że Gazprom jest w stanie wydobyć około 225 mld m3 gazu rocznie powyżej obecnego popytu na surowiec. To tyle, ile  roczny ksport gazu do Europy oraz krajów postradzieckich.

Rynki eksportowe dla Gazpromu szybko się kurczą, mimo zapowiadanego kilka lat temu zwrotu w kierunku Azji, który miał ożywić eksport rosyjskiego gazu do Chin. Zwrot ten poza deklaracjami musi się jeszcze zmaterializować. Planowana instalacja LNG w pobliżu Władywostoku obecnie jest zamrożona, podobnie jak projekt budowy rurociągu transportującego gaz z Syberii Wschodniej do wybrzeża Pacyfiku. Krutichin ocenia, że ten projekt jest skazany na porażkę, jeśli ceny gazu będą utrzymywać się na niskim poziomie. Azjatycki rynek z powodu zwalniającej chińskiej gospodarki, nie będzie przez najbliższe lata w stanie stać się alternatywą dla Europy. Rosja wciąż będzie uzależniona od popytu na zachodzie.

Turcja pokaże środkowy palec Zachodowi

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan wysłał do swojego odpowiednika z Rosji Władimira Putina list, w którym przeprasza za zestrzelenie rosyjskiego myśliwca z 24 listopada 2015 roku. W wyniku ostrzału maszyny nad terytorium tureckim zginął pilot Oleg Peszkow. Po incydencie relacje między Ankarą a Moskwą oziębiły się, co doprowadziło do pogrzebania projektu gazociągu Turkish Stream promowanego przez Gazprom i zatrzymania projektu elektrowni jądrowej Akkuyu, w który był zaangażowany Rosatom.

W liście Erdogan zadeklarował wolę jak najszybszego powrotu do tradycyjnie przyjacielskich relacji z Rosją. Zgłosił także gotowość do poniesienia ciężarów wynikających z zabicia Peszkowa. Rosyjskie media interpretują to jako wolę wypłacenia rekompensaty dla rodziny zmarłego żołnierza.

Turcy wykonują gest w kierunku Rosji, ponieważ ich relacje z Unią Europejską i Niemcami pogorszyły się ze względu na łamanie praw człowieka w ich kraju. Na ten ruch mogła mieć wpływ także presja środowisk biznesowych, które straciły dochody w związku z rosyjskim embargo na tureckie usługi i zahamowaniem rozwoju sektora turystycznego wynikającego z ubytku turystów z Rosji. Dla Turków Rosjanie byli ważnymi kupcami produktów spożywczych, w tym warzyw.

Dyktatorzy listy piszą, ale o zwrocie Turcji ku Rosji nie ma mowy. List Erdogana nie oznacza jeszcze, że rosyjskie projekty energetyczne w Turcji wrócą na ścieżkę realizacji. Budowa Turkish Stream jest w pierwszej kolejności powiązana z negocjacjami ceny dostaw gazu do Turcji, która ze względu na brak porozumienia między BOTAS-em a Gazpromem trafiła do arbitrażu. Bez rozwiązania tego sporu Turcy nie będą chętni do ponownych rozmów o Turkish Stream. Dostawy gazu izraelskiego przez Turcję do Europy rywalizowałyby z gazem rosyjskim słanym ewentualnie przez Turkish Stream, czyli projekt gazociągu, który został zawieszony w grudniu 2015 roku. Pomimo intensywnej kampanii promocyjnej, w projekt Turkish Stream nie zaangażowała się dotąd żadna spółka europejska. Zakłada on budowę od jednej do czterech nitek o przepustowości 15,75 mld m3 rocznie z tłoczni Ruskaja na rosyjskim wybrzeżu Morza Czarnego, do europejskiej części Turcji, skąd gaz miałby docierać na europejski rynek przy wykorzystaniu infrastruktury, której zapewnienie leżałoby po stronie klientów Gazpromu.

W ramach normalizacji stosunków bilateralnych Turcji i Rosji, Ankara i Moskwa zapowiedziały rozmowy o powrocie do projektu gazociągu Turkish Stream. Według tych deklaracji inwestycja jest ważna dla obu stron, choć formalnie realizacja projektu jest jeszcze nadal zamrożona. Na zapowiedzianym spotkaniu prezydentów Recepa Erdogana i Władimira Putina (9 sierpnia w Petersburgu) wznowienie realizacji Turkish Stream ma być jednym z najważniejszych tematów. Na łamach BiznesAlert.pl informowaliśmy także o przecieku, dotyczącym nieoficjalnej zapowiedzi rozmów na jesieni przedstawicieli słoweńskiego sektora energetyki z Gazpromem. Słowenia była jednym z państw zaangażowanych w projekt South Stream, obecnie Gazprom oferuje jej udział w realizacji gazociągu Turkish Stream. Import gazu z Rosji pokrywa prawie 60 proc. rynkowego zapotrzebowania tego kraju. Wiadomo też, że  Moskwa jest zainteresowana inwestycjami kolejowymi w Słowenii.

Najbliższa wizyta prezydenta Turcji w Moskwie będzie okazją do wywarcia nacisku na Zachód. Obaj dyktatorzy będą chcieli pokazać, że Unia Europejska i Stany Zjednoczone muszą się starać o ich względy, bo mogą sobie poradzić bez nich. Narzędziem może być projekt Turkish Stream, którego realizacja nadal stoi pod znakiem zapytania.

Ponadto, po nieudanym zamachu stanu w Turcji, zaogniają się jej relacje z Zachodem. Oskarżenia o udział CIA w organizacji przewrotu sprawiają, że ważny sojusznik w NATO i pretendent do członkostwa w Unii Europejskiej może znaleźć się w izolacji na Zachodzie. Aby uniknąć takiego losu, zbliża się do niedawnego adwersarza, Rosji. Recep Erdogan i Władimir Putin – dwaj dyktatorzy łamiący prawa człowieka w swoich krajach – chcą pokazać jedność wobec krytyki Zachodu.

Wizyta Erdogana w Moskwie będzie okazją do demonstracji zażyłych relacji z Rosją, a dobrym narzędziem może być kolejna umowa (ramowa, memorandum o porozumieniu) o budowie Turkish Stream.  Niezależnie od tego przywódcy Rosji i Turcji będą spoglądać nie na siebie, a w stronę Zachodu, któremu za pomocą buńczucznych deklaracji chcą pokazać środkowy palec. Realizacja Turkish Stream jest nadal niepewna.

Turkish Stream to słaba alternatywa dla Ankary

Rosjanie promują w Turcji projekt Turkish Stream.  Zakładał on pierwotnie budowę czterech nitek gazociągu o łącznej przepustowości 63 mld m3 rocznie. Turcy obecnie wyrażają zainteresowanie budową jednej nitki o mocy 15,75 mld m3, która miałaby posłużyć w całości dostawom na rynek turecki. Gazprom odpowiedzialny za projekt przekonuje, że powinny powstać dwie linie, z czego jedna posłużyłaby dostawom do odbiorców na Bałkanach. Czy Turkish Stream jest tak niezbędny Turcji? Może niezbędna jest tylko jedna nitka, o której – podobno na razie – negocjują obie strony. Wstępne porozumienie rządowe o budowie tego gazociągu podpisane w grudniu  2014 t. przewidywało, że cztery nitki składające się na magistralę  będą transportować 63 mld m3 gazu rocznie. Z tego 16 mld m3 na rynek krajowy Turcji, a resztę do węzła energetycznego na granicy turecko-greckiej. Ale już jesienią Aleksiej Miller szef Gazpromu oświadczył, że budowane będę tylko dwie nitki, ponieważ na rynek europejski duże ilości gazu będzie dostarczać Nord Stream 2. Obecnie wygląda na to, że być może Gazprom liczy tylko na odbiorcę tureckiego.

Problemem jest finansowanie. Po pierwsze, Gazprom musiałby opłacić budowę samodzielnie, a w dobie sankcji wobec Gazprombanku i taniej ropy naftowej ma problem z pozyskaniem środków. Po drugie, dostawy z Turkish Stream przez Turcję wymagałyby budowy dodatkowej infrastruktury przesyłowej na Bałkanach, a kraje regionu nie zadeklarowały dotąd zaangażowania w takie przedsięwzięcie. Komisja Europejska nie wesprze zaś finansowo żadnego projektu, który nie przyczyni się do dywersyfikacji dostaw. Magistrala na rosyjski gaz nie spełnia tego kryterium. Turkish Stream wiązałby się z większą zależnością polityczną, koniecznością zapewnienia dodatkowej infrastruktury, która doprowadzałaby gaz z Turkish Stream do odbiorców w Europie.

Zachodni analitycy oceniają, że wskrzeszenie Turkish Streamu jest nierealne z kilku powodów. Po pierwsze – Gazprom i Rosja nie mają środków na realizację tego projektu, sytuacja finansowa Rosji jest coraz gorsza.  Eksperci Atlantic Council zauważają wprawdzie, że niskie ceny ropy naftowej i sankcje zachodnie, sprawiają, iż dochody ze sprzedaży gazu w Turcji są bardzo ważne dla Kremla. Wątpliwe jednak, czy Rosję stać nawet na jedną nitkę kosztownej rury. Jedynym wyjściem byłoby zachęcenie Ankary do dużego udziału w sfinansowaniu projektu, co oczywiście wymaga dużo korzystniejszych warunków dla tureckiego partnera. Także jeśli chodzi o cenę gazu, dostarczanego rurą. Bardziej pesymistycznie realizację Turkish Stream  ocenia Amanda Paul, analityk w  European Policy Centre – EPC. Jej zdaniem stan gospodarki rosyjskiej jest tak fatalny, że Kreml nie ma szans na miliardy dolarów, niezbędnych na realizację projektu.

Z kolei zdaniem Jonathana Sterna z Oxford Institute for Energy Research, istnieją dobre perspektywy dla realizacji projektu gazociągu Turkish Stream, ale jego budowa nie ruszy niezwłocznie. Według eksperta, zarówno Rosja jak i Turcja, są rzeczywiście zainteresowane budową wspomnianej magistrali. Przy czym obu stronom Turkish Stream nie jest na razie potrzebny. W przypadku Turcji sytuacja może się zmienić po 2020 roku..

Dodatkowym czynnikiem ryzyka jest stanowisko Komisji Europejskiej, która nie poprze odnogi Turkish Stream w Europie, jeżeli nie zapewni ona dywersyfikacji i rozwoju rynku w regionie. Nowa magistrala na gaz z Rosji tych warunków nie spełni, więc odnoga tureckiego gazociągu może podzielić los South Stream, który miał być realizowany na przekór wymogom Brukseli i został zablokowany.

W grę wchodzi także dalsza żonglerka projektami gazowymi. Gazprom może pokazać postępy w Turcji jako argument dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej do zaangażowania się w kontrowersyjny Nord Stream 2. Może powstać wrażenie, że jeśli nie wejdą w ten projekt, to nie zdążą na odjeżdżający pociąg z tanim gazem.

Stanowisko Stanów Zjednoczonych w tej kwestii jest znacznie mocniejsze. Podczas wizyty w Atenach w maju 2015 roku specjalny wysłannik Departamentu Stanu Amos Hochstein stwierdził, że: ,,Turkish Stream nie istnieje. Odstawmy go na bok i skupmy się na tym co jest ważne – Gazociągiem Transadriatyckim (TAP) na który jest już zgoda”. TAP jest ostatnim ogniwem Południowego Korytarza Gazowego, którym azerski gaz poprzez Południowy Kaukaz, Turcję oraz Bałkany ma trafić na europejskie rynki, omijając tym samym Rosję. W lutym 2016 roku podczas spotkania Rady Doradczej Południowego Korytarza Gazowego Hochstein powiedział: ,,South Stream, Turkish Stream, Nord Stream 2 są po prostu ponowną próbą przedstawienia politycznych projektów o wątpliwej wartości ekonomicznej”.

Turkish Stream może powstać w wersji light

Prezydenci Turcji i Rosji mają rozmawiać o ewentualnym wznowieniu projektu gazociągu Turkish Stream. Do rozwiązania pozostaje problematyczna kwestia skali projektu.   Po poprawie stosunków turecko-rosyjskich w wyniku listu prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana do Władimira Putina, na 9 sierpnia tego roku zapowiedziano wizytę tego pierwszego w Moskwie. Wśród szeregu tematów gospodarczych może pojawić się projekt Turkish Stream zarzucony przez Rosjan w zeszłym roku przez brak współpracy strony tureckiej. Projekt może zostać nawet zrealizowany w wersji light.

Zdaniem Katji Jafimajewej z Oxford Institute for Energy Studies, Rosjanie mogą zrealizować projekty gazociągów South Stream i Turkish Stream jednocześnie, ale w pomniejszonej skali.

– Poprawa relacji Turcji i Rosji może pozwolić na restart negocjacji na temat projektu Turkish Stream i jest pozytywnym czynnikiem. Wierzę, że są dobre perspektywy realizacji tego projektu około 2020 roku, nie wcześniej – ocenia analityczka. Jej zdaniem możliwa jest budowa jednej z czterech pierwotnie planowanych nitek gazociągu, która dostarczałaby gaz do Turcji.

Według cytowanej badaczki druga nitka przeznaczona na potrzeby rynku europejskiego jest mniej prawdopodobna, ale widzi alternatywę. – Według mnie możliwe jest, że oprócz jednej nitki Turkish Stream, mogłaby powstać jedna nitka South Stream w wersji light – ocenia Jefimajewa. Jej zdaniem pozwoliłoby to Rosji na zmniejszenie zależności od Ukrainy w dostawach do krajów Europy Południowej, jak Włochy, a jednocześnie wiązałoby się z utrzymaniem części tranzytu przez terytorium ukraińskie, czego domaga się Komisja Europejska.

Pierwotnie Turkish Stream miał zastąpić South Stream z którego Rosjanie wycofali się po tym jak Komisja Europejska uzależniła zgodę na jego realizację od dostosowania projektu do antymonopolowych przepisów trzeciego pakietu energetycznego. Oba gazociągi miały w założeniach osiągnąć przepustowość po 63 mld m3.

Według gazety Kommiersant najważniejszą kwestią do omówienia będzie skala przedsięwzięcia. Wersja maksymalna zakładała pierwotnie przepustowość 63 mld m3 rocznie i budowę czterech nitek po nowym szlaku z Rosji do europejskiej części Turcji przez Morze Czarne. Turcja zadeklarowała obecnie zainteresowanie jedną nitką o przepustowości 15,75 mld m3 rocznie, która miałaby zaspokoić dodatkowe zapotrzebowanie tureckie. – Turcja jest otwarta na budowę pierwszej nitki Turkish Stream – zadeklarował wicepremier Mehmet Simsek. Możliwa jest budowa tej nitki po szlaku istniejącego połączenia: Blue Stream, co dodatkowo ułatwiłoby realizację projektu.|

Żonglowanie projektami. Rosjanie skupiają się na Nord Stream 2

Obecnie możliwym, nowym szlakiem dostarczenia gazu z Rosji na Bałkany może być Nord Stream 2, czyli drugi gazociąg przez Morze Bałtyckie, który przez infrastrukturę w Niemczech, Czechach i Austrii, mógłby słać surowiec dalej na południe. Spór o północny projekt Nord Stream 2 trwa. Projekt dzieli Europę, co stwierdza, zapewne z satysfakcją, ambasador Rosji przy Unii Europejskiej Władimir Czyżow. Tymczasem Gazprom znów otwiera front na południu. Reanimowany także projekt Posejdon ma odciągnąć Grecję i Włochy od unijnej polityki dywersyfikacji. Posejdon ma pokazać przeciwnikom Nord Stream 2 z krajów południowych, że Rosja oferuje także im możliwość skorzystania z taniego, rosyjskiego gazu, pomimo porzucenia South Stream i Turkish Stream. Szczególnie Włochy i Węgry podkreślały, że są przeciwne Nord Stream 2, bo ten projekt je pomija, a zgoda na niego byłaby „hipokryzją” Komisji Europejskiej, wobec zablokowania południowych inwestycji tego typu.

Gazociąg Nord Stream 2 ma posłużyć do podwojenia przepustowości istniejącego bałtyckiego połączenia gazowego między Rosją, a Niemcami, z 55 do 110 mld m3. Chociaż istniejąca przepustowość jest obecnie wykorzystywana w 50-70 procentach, to w założeniach konstruktorów nowej magistrali, jego wykorzystanie ma rosnąć. Do tej pory ograniczeniem dla realizacji tego celu było prawo antymonopolowe Unii Europejskiej, które nie pozwala na monopolizowanie dostaw z Nord Stream na terenie Unii Europejskiej. Pomimo starań państw krytycznych wobec projektu, gazociąg pozostaje nieobjęty trzecim pakietem energetycznym. Obejmuje on jednak przepustowości odnóg Nord Stream na terenie Niemiec, czyli OPAL (35 mld m3) i NEL (20 mld m3), z których ten pierwszy uzyskał zwolnienie Komisji Europejskiej spod trzeciego pakietu dla 50 procent przepustowości.

Cyril Widdershoven, analityk ryzyka energetycznego w holenderskiej firmie doradczej ryzyka VEROCY i SVP MEA, stwierdza, że dostawy gazu przez Turkish Stream mogą zmniejszyć atrakcyjność Nord Stream 2.

„Rynek europejski będzie za małe zapotrzebowanie na gaz rosyjski z obu tych magistrali. Rosjanie muszą się zdecydować – albo jedna, albo druga inwestycja”. Tymczasem pytany o te poważne zastrzeżenia wobec wznowienia rosyjskiego projektu gazowego w Turcji, wicepremier Simsek zdecydowanie potwierdził wolę Ankary. „Jest to bardzo korzystny projekt dla obu stron. Turecki koncern Botas jest już zaangażowany w Turkish Stream, a cała turecka gospodarka jest nim zainteresowana” – powiedział. Może to być tylko deklaracja, interesy partnerów są sprzeczne: Turcja chce mieć gaz tani, Gazprom nie może wciąż obniżać ceny.

Na łamach BiznesAlert.pl informowaliśmy o zapowiedziach rosyjskich przedstawicieli. – W 2016 roku Nord Stream 2 będzie kluczowym, rosyjskim projektem gazowym, stwierdził minister energetyki Aleksandr Nowak.

– Bez wątpienia Nord Stream 2 jest kluczowym projektem będącym w fazie realizacji. Tworzone są wspólne spółki projektowe. Już otrzymaliśmy zgodę niemieckiego organu antymonopolowego – powiedział Nowak.

Odnosząc się do projektu Turkish Stream minister energetyki stwierdził,że Rosja jest także nim zainteresowana pod warunkiem, że swoje zainteresowanie gazociągiem przejawi Europa oraz Turcja.

Najnowsze artykuły