icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Pawlik: Musimy pospieszyć się z reformą unijnego rynku energii dla dobra Polski (ROZMOWA)

– Reforma unijnego rynku energii elektrycznej to odpowiedź na kryzys energetyczny oraz szalejące ceny gazu i prądu. Rozwiązanie to jest dobre dla Polski, więc trzeba się spieszyć – mówi Ryszard Pawlik, doradca posła do Parlamentu Europejskiego Jerzego Buzka w rozmowie z BiznesAlert.pl.

BiznesAlert.pl: Co zmienia reforma unijnego rynku energii elektrycznej dla Polski?

Ryszard Pawlik: Jest to przede wszystkim odpowiedź Unii Europejskiej na spotęgowany barbarzyńską, pełnoskalową rosyjską wojną w Ukrainie kryzys energetyczny oraz szalejące ceny gazu i prądu. Komisja Europejska, przedstawiając w marcu główne założenia tej reformy, wskazała jasno trzy jej cele. Po pierwsze pomoc odbiorcom końcowym i lepsza ich ochrona przed kolejnymi skokami cen paliw kopalnych (gazu ziemnego, ropy naftowej, ale i węgla) jak również przed potencjalnymi manipulacjami na rynku.

Po drugie radykalne zwiększenie wykorzystania odnawialnych źródeł energii (OZE), które mają coraz mocniej zastępować m.in. gaz ziemny.

Po trzecie wsparcie transformacji unijnego przemysłu oraz małych i średnich firm. Wszystkie te trzy kwestie są kluczowe także dla Polski, konkurencyjności jej gospodarki, rozwoju i wzrostu; dla miejsc pracy Polek i Polaków, jakości powietrza jakim na co dzień oddychają czy wysokości rachunków, które regularnie płacą za energię. W tym kontekście ciekawa jest na przykład propozycja, by konsumenci mogli sprzedawać nadwyżki prądu wyprodukowanego z paneli fotowoltaicznych na dachach swoich domów sąsiadom, a nie tylko – dostawcom energii.

Jednocześnie dla Polski bodaj najważniejszy jest inny temat: uzyskanie przedłużenia dla istniejącej derogacji na wspieranie z rynków mocy – notyfikowanych w Komisji – elektrowni węglowych, niespełniających wyśrubowanego limitu emisyjności w wysokości 550 g CO2/kWh.

Jakie ma znaczenie derogacja w rynku mocy?

Ma znaczenie dosyć zasadnicze. Bez niej bowiem starsze jednostki węglowe w Polsce od drugiej połowy 2025 roku nie będą już mogły funkcjonować w rynku mocy. A bez tego zastrzyku finansowego i przy stale drożejących uprawnieniach do emisji CO2 w unijnym systemie ETS czy rosnących cenach polskiego węgla elektrownie te będą po prostu stale nierentowne. Niezbędne stanie się więc ich wyłączanie i jeśli nie zastąpimy ich czymś innym, na przykład OZE albo gazem, będziemy mieli do czynienia z istotnym deficytem mocy w systemie i poważnym zagrożeniem dla naszego bezpieczeństwa energetycznego.

To dlatego, gdy w Pakiecie „Czysta energia dla wszystkich Europejczyków” w poprzedniej kadencji Parlamentu Europejskiego pojawił się pomysł wspomnianego limitu emisyjności, od początku zabiegaliśmy o specjalne wyłączenie spod niego dla Polski. Pamiętam dobrze tamte skrajnie trudne i długie negocjacje, bo z ramienia PE przewodniczył im Jerzy Buzek, jako szef komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii (ITRE). Wtedy odnieśliśmy sukces, a rząd przekonywał, że uzyskane odroczenie pozwoli przeprowadzić konieczne inwestycje w nowe, czystsze źródła i wyraźnie obniżyć emisyjność naszego sektora energii. Dziś wiemy, że ze względu na kryzys energetyczny to się nie udało i potrzebujemy nieco więcej czasu. I stąd starania – również w Parlamencie Europejskim – o przedłużenie derogacji dla starszych węglówek do końca 2028 roku.

Jaki będzie wpływ układu Francja Niemcy na atom w Polsce i czy mamy tam miejsce przy stole?

Napięcie między Paryżem a Berlinem w trakcie trwających właśnie prac nad reformą unijnego rynku energii elektrycznej dotyczyło objęcia wsparciem w postaci tzw. dwustronnych kontraktów różnicowych istniejących elektrowni jądrowych. W tym sensie nas to w ogóle nie dotyczy, bo żadnej takiej jednostki przecież nie mamy. I nie jest to winą ani Niemiec ani Francji, że mimo iż kolejne rządy, od co najmniej 15 lat, mówią o tym projekcie i wydały już na niego setki milionów złotych, nadal nie wiemy nawet z czego i jak chcemy go cały sfinansować.

Kiedy prace nad reformą rynku energii w Europie mają szansę się zakończyć?

Ambicją hiszpańskiej Prezydencji w Radzie UE jest porozumieć się z PE do końca roku. Jeżeli to się jednak z jakichś powodów nie uda, prace kończyć będzie belgijska Prezydencja w pierwszych tygodniach 2024 roku. Chodzi o to, aby europosłowie zdążyli tę reformę zatwierdzić w głosowaniu plenarnym przed wyborami do Parlamentu Europejskiego przewidzianymi na 6-9 czerwca. Czasu nie jest dużo, ale powinniśmy zdążyć.

Rozmawiał Wojciech Jakóbik

Burny: Reforma rynku energii, czyli walka o to, by Polsce nie zabrakło prądu…z węgla (ANALIZA)

– Reforma unijnego rynku energii elektrycznej to odpowiedź na kryzys energetyczny oraz szalejące ceny gazu i prądu. Rozwiązanie to jest dobre dla Polski, więc trzeba się spieszyć – mówi Ryszard Pawlik, doradca posła do Parlamentu Europejskiego Jerzego Buzka w rozmowie z BiznesAlert.pl.

BiznesAlert.pl: Co zmienia reforma unijnego rynku energii elektrycznej dla Polski?

Ryszard Pawlik: Jest to przede wszystkim odpowiedź Unii Europejskiej na spotęgowany barbarzyńską, pełnoskalową rosyjską wojną w Ukrainie kryzys energetyczny oraz szalejące ceny gazu i prądu. Komisja Europejska, przedstawiając w marcu główne założenia tej reformy, wskazała jasno trzy jej cele. Po pierwsze pomoc odbiorcom końcowym i lepsza ich ochrona przed kolejnymi skokami cen paliw kopalnych (gazu ziemnego, ropy naftowej, ale i węgla) jak również przed potencjalnymi manipulacjami na rynku.

Po drugie radykalne zwiększenie wykorzystania odnawialnych źródeł energii (OZE), które mają coraz mocniej zastępować m.in. gaz ziemny.

Po trzecie wsparcie transformacji unijnego przemysłu oraz małych i średnich firm. Wszystkie te trzy kwestie są kluczowe także dla Polski, konkurencyjności jej gospodarki, rozwoju i wzrostu; dla miejsc pracy Polek i Polaków, jakości powietrza jakim na co dzień oddychają czy wysokości rachunków, które regularnie płacą za energię. W tym kontekście ciekawa jest na przykład propozycja, by konsumenci mogli sprzedawać nadwyżki prądu wyprodukowanego z paneli fotowoltaicznych na dachach swoich domów sąsiadom, a nie tylko – dostawcom energii.

Jednocześnie dla Polski bodaj najważniejszy jest inny temat: uzyskanie przedłużenia dla istniejącej derogacji na wspieranie z rynków mocy – notyfikowanych w Komisji – elektrowni węglowych, niespełniających wyśrubowanego limitu emisyjności w wysokości 550 g CO2/kWh.

Jakie ma znaczenie derogacja w rynku mocy?

Ma znaczenie dosyć zasadnicze. Bez niej bowiem starsze jednostki węglowe w Polsce od drugiej połowy 2025 roku nie będą już mogły funkcjonować w rynku mocy. A bez tego zastrzyku finansowego i przy stale drożejących uprawnieniach do emisji CO2 w unijnym systemie ETS czy rosnących cenach polskiego węgla elektrownie te będą po prostu stale nierentowne. Niezbędne stanie się więc ich wyłączanie i jeśli nie zastąpimy ich czymś innym, na przykład OZE albo gazem, będziemy mieli do czynienia z istotnym deficytem mocy w systemie i poważnym zagrożeniem dla naszego bezpieczeństwa energetycznego.

To dlatego, gdy w Pakiecie „Czysta energia dla wszystkich Europejczyków” w poprzedniej kadencji Parlamentu Europejskiego pojawił się pomysł wspomnianego limitu emisyjności, od początku zabiegaliśmy o specjalne wyłączenie spod niego dla Polski. Pamiętam dobrze tamte skrajnie trudne i długie negocjacje, bo z ramienia PE przewodniczył im Jerzy Buzek, jako szef komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii (ITRE). Wtedy odnieśliśmy sukces, a rząd przekonywał, że uzyskane odroczenie pozwoli przeprowadzić konieczne inwestycje w nowe, czystsze źródła i wyraźnie obniżyć emisyjność naszego sektora energii. Dziś wiemy, że ze względu na kryzys energetyczny to się nie udało i potrzebujemy nieco więcej czasu. I stąd starania – również w Parlamencie Europejskim – o przedłużenie derogacji dla starszych węglówek do końca 2028 roku.

Jaki będzie wpływ układu Francja Niemcy na atom w Polsce i czy mamy tam miejsce przy stole?

Napięcie między Paryżem a Berlinem w trakcie trwających właśnie prac nad reformą unijnego rynku energii elektrycznej dotyczyło objęcia wsparciem w postaci tzw. dwustronnych kontraktów różnicowych istniejących elektrowni jądrowych. W tym sensie nas to w ogóle nie dotyczy, bo żadnej takiej jednostki przecież nie mamy. I nie jest to winą ani Niemiec ani Francji, że mimo iż kolejne rządy, od co najmniej 15 lat, mówią o tym projekcie i wydały już na niego setki milionów złotych, nadal nie wiemy nawet z czego i jak chcemy go cały sfinansować.

Kiedy prace nad reformą rynku energii w Europie mają szansę się zakończyć?

Ambicją hiszpańskiej Prezydencji w Radzie UE jest porozumieć się z PE do końca roku. Jeżeli to się jednak z jakichś powodów nie uda, prace kończyć będzie belgijska Prezydencja w pierwszych tygodniach 2024 roku. Chodzi o to, aby europosłowie zdążyli tę reformę zatwierdzić w głosowaniu plenarnym przed wyborami do Parlamentu Europejskiego przewidzianymi na 6-9 czerwca. Czasu nie jest dużo, ale powinniśmy zdążyć.

Rozmawiał Wojciech Jakóbik

Burny: Reforma rynku energii, czyli walka o to, by Polsce nie zabrakło prądu…z węgla (ANALIZA)

Najnowsze artykuły