Stępiński: Co z konstytucją energetyczną Polski?

2 maja 2019, 07:30 Atom

Konstytucja to najwyższy akt prawa, który reguluje podstawy ustroju państwa, a tym samym jego kształt. Podobnych ram potrzebuje również energetyka, aby móc myśleć dalej o swojej przyszłości – pisze Piotr Stępiński, redaktor BiznesAlert.pl.

Elektrownia Opole. Fot. Polska Grupa Energetyczna
Elektrownia Opole. Fot. Polska Grupa Energetyczna

Większości z nas początek maja kojarzy się z długim weekendem i odpoczynkiem. To również okres ważnych rocznic. Wczoraj obchodziliśmy 15-stą rocznicę wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. Jutro przypada 228. rocznica uchwalenia Konstytucji 3 maja. Był to drugi akt tego rodzaju na świecie po Stanach Zjednoczonych, ale pierwszy w Europie. Stawiał Polskę w awangardzie przemian politycznych ówczesnej epoki. Natomiast dzisiaj mija miesiąc od 22 rocznicy uchwalenia konstytucji RP z 1997 roku obowiązującej obecnie. Bez względu na spory wokół niej, pozostaje ona aktem regulującym funkcjonowanie państwa.

Konstytucja dla energetyki

W ciągu ostatniego roku politycy postanowili wdrożyć w życie ,,konstytucje” sektorowe, przez które rozumieją pakiet ustaw bądź nowelizacji tych istniejących, mający usprawnić ich funkcjonowanie. Odpowiednie konstytucje mają przedsiębiorcy czy nauka. Czemu tak ważny sektor, jak energetyka nie miałby mieć swojej, która pokazałaby drogę jego rozwoju? Tę rolę ma pełnić projekt strategii energetycznej do 2040 roku opublikowany pod koniec ubiegłego roku.

Minister energii Krzysztof Tchórzewski wyraził nadzieję, że strategia energetyczna zostanie przyjęta przez rząd w lipcu. BiznesAlert.pl informował już, że termin przedstawienia strategii na majowym Europejskim Kongresie Gospodarczym jest zagrożony.

Jakóbik: Cnota umiaru

Warto przypomnieć co zakłada projekt strategii przygotowany przez energetyczną konstytuantę. Zgodnie z nim udział węgla w produkcji energii elektrycznej ma spaść z obecnych ok. 80 do 60 procent do 2030 roku. Udział OZE w finalnym zużyciu energii brutto ma wynieść 21 procent. Do tego czasu emisja CO2 ma spaść o 30 procent (w porównaniu z 1990 rokiem). Z kolei w 2033 roku ma powstać pierwsza elektrownia jądrowa o mocy 1-1,5 GW.

Można zarzucać strategii, że zawarte w niej ambicje mogłyby być większe, zwłaszcza w kontekście odchodzenia od energetyki węglowej. Systematyczny spadek wydobycia surowca, coraz większe jego koszty związane z głębokością złóż czy rosnące koszty uprawnień do emisji CO2 powinny raczej skłaniać do szukania sposobów, by jak najszybciej ograniczyć rolę tego surowca w energetyce.

Nie należy się jednak oszukiwać i głosić haseł, że czarne złoto można z dnia na dzień wyprowadzić z polskich elektrowni czy gospodarstw domowych. Jest to po prostu niemożliwe. Nasz kraj przystępuje do transformacji sektora z zupełnie innego poziomu niż pozostałe państwa Unii Europejskiej. Przez wiele lat nasza gospodarka oraz energetyka były oparte na rodzimym węglu, dlatego też trudno oczekiwać, że nasz kraj nagle zrezygnuje z tego surowca. Ten proces wymaga czasu, ale ten zaczyna się niebezpiecznie kurczyć.

Stępiński: Morderstwo czy samobójstwo węgla w Polsce?

W minionej dekadzie pojawiła się jednak sprzeczność pewnego rodzaju. Z jednej strony zapowiadamy zwrot energetyczny, a z drugiej w Polsce powstają cztery inwestycje węglowe w elektrowniach: Turów, Jaworzno, Opole oraz Ostrołęka. Przy czym, jak zapowiada Ministerstwo Energii, instalacja w Ostrołęce ma być ostatnim, nowym projektem węglowym w Polsce. Ponadto pojawiają się również plany budowy nowych kopalni i odkrywek, co wbrew deklaracjom utrzymałoby status quo w energetyce.

Co zastąpi węgiel?

Sytuację mogłaby zmienić budowa elektrowni jądrowej. Mimo zapewnień Ministerstwa Energii, a nawet uwzględnienia atomu w projekcie strategii energetycznej, jego przyszłość pozostaje niepewna. Nieznany jest model finansowania, dostawca technologii czy lokalizacja instalacji. W konsekwencji nie ma politycznej decyzji w tej sprawie.  Nie ma również planu B na wypadek, gdyby doszło do wykolejenia polskiego projektu jądrowego. Powstaje pytanie czym wówczas zastąpić starzejące się bloki węglowe?

Spółki energetyczne dostrzegając otoczenie rynkowe, nie czekając na konstytucję dla energetyki coraz więcej inwestują w energetykę zero- i niskoemisyjną. Przykładowo Polska Grupa Energetyczna, która zapowiada realizację budowy nowych bloków gazowych oraz Odnawialnych Źródeł Energii. Do 2030 roku koncern chce odpowiadać za 25 procent energii wytwarzanej ze źródeł odnawialnych w Polsce. Warto również zaznaczyć, że inwestycje w odnawialne źródła energii planują także pozostałe spółki energetyczne, jak Tauron stawiający na OZE w nowej strategii.

Stępiński: Nie patrzmy na Fukushimę, ale na siebie

Problematyczny wiatr z lądu

Jak widać sektor nie podziela optymizmu części polityków, którzy wieszczą 200-letnią przyszłość energetyki polskiej na węglu. To bardziej pobożne życzenie niż realny scenariusz. Zielone ambicje spółek energetycznych mogą jednak ograniczać obowiązujące w Polsce regulacje, głównie te dotyczące lądowych farm wiatrowych.

Zapisy tzw. ustawy odległościowej wprowadzające zasadę 10H (wiatrak na lądzie nie może powstać w mniejszej odległości od zabudowy mieszkaniowej niż dziesięciokrotność wysokości jego masztu – przyp. red.) skutecznie hamują budowę instalacji onshore, czyli na lądzie. Co prawda w styczniu wiceminister energii Tomasz Dąbrowski dopuścił możliwość,,odblokowania 10H”, ograniczając jednak to tylko do tych gmin, gdzie będzie zgoda mieszkańców. Miałoby to posłużyć spełnieniu wyznaczonego na 2020 rok 15 proc. celu OZE. Jednak później wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski, który odpowiada ze sektor górnictwa i OZE zapowiedział, że zasada 10H zostanie utrzymana. Dopytywany przez dziennikarzy o możliwość jej zniesienia stwierdził w trakcie ostatniej konferencji w Ministerstwie Przedsiębiorczości i Technologii, że „spokój jest bardzo ważnym elementem biznesu i na tym etapie resort nie chce zmieniać konsensusu”. Nie wiadomo co miał na myśli mówiąc o konsensusie, ponieważ branża OZE jest odmiennego zdania. Nie podziela również optymizmu wiceministra Tobiszowskiego, co do aukcji odnawialnych źródeł zaplanowanych na 2019 roku, które mają pomóc Polsce osiągnąć cel ich udziału na 2020 rok.

Energia również z morza

Za pozytywny sygnał należy uznać aspiracje Polski, aby sięgnąć po zieloną energię z morskich farm wiatrowych. Jednak i w tym obszarze widać pewne wątpliwości. Nadal nie wiadomo jak będzie wyglądał mechanizm wsparcia offshore’u. Według pierwotnych zapowiedzi miała powstać specjalna ustawa, która stanowiłaby impuls na który czekają inwestorzy. Tymczasem w niedawnej rozmowie z BiznesAlert.pl minister energii Krzysztof Tchórzewski nie przesądził losów tej ustawy, ale nie wykluczył innych rozwiązań, które miałyby pomóc w budowie pierwszych farm wiatrowych w polskiej części Bałtyku.

Niejasność regulacyjna nie stwarza potencjalnym partnerom PGE, PKN Orlen czy Polenergii warunków umożliwiających współpracę. Tym bardziej, że wspomniane koncerny muszą szukać partnerów do budowy offshore’u, ponieważ nie mają odpowiedniego doświadczenia, aby samodzielnie realizować takie projekty. Przypomnijmy tylko, że zgodnie z projektem strategii energetycznej do 2040 roku pierwsza energia z polskiego offshore’u ma popłynąć do gniazdek w 2027 roku. Osiem lat to wbrew pozorom nie tak dużo czasu.

O strategicznym znaczeniu sektora energetycznego dla gospodarki chyba nie trzeba nikogo przekonywać. Preambuła konstytucji z 1997 roku rozpoczyna się słowami: ,,W trosce o byt i przyszłość naszej Ojczyzny…”. Odnosząc je do energetyki należy dodać, że „należy ustalić z czego będziemy czerpać energię”, która będzie oświetlała ulice miast czy nasze domy, a także napędzała gospodarkę. Energetyka także powinna doczekać się własnej konstytucji w postaci strategii energetycznej, która jasno wskaże jak będzie się ona zmieniała w ciągu najbliższych dwóch dekad. Powinna raczej łączyć, a nie dzielić. Jednak wypowiedzi polityków wskazują, że jest daleko do konsensusu w tej sprawie.