Stępiński: Morderstwo czy samobójstwo węgla w Polsce?

7 grudnia 2018, 07:31 Energetyka

Szczyt klimatyczny w Katowicach miał być okazją do pokazania bardziej zielonego oblicza Polski, dotychczas kojarzonej głównie z węglem. Tymczasem rząd przestrzega przed demonizowaniem węgla. Jednocześnie pojawiają się sugestie, że górnictwu grozi zabójstwo bez wskazywania podejrzanych – pisze Piotr Stępiński, redaktor BiznesAlert.pl

fot. pixabay.com

Od poniedziałku stolica Górnego Śląska jest również centrum światowej dyskusji o tym, jak wdrożyć w życie postanowienia porozumienia paryskiego, czyli jak utrzymać w ryzach problem globalnego ocieplenia. Podczas gdy delegacje z całego świata zwracają uwagę, że zmiany klimatu postępują w zawrotnym tempie, Polska podkreśla, że nie porzuci węgla, ponieważ jest to nasz „surowiec strategiczny”, którego zasoby pozwalają nam wydobywać go przez najbliższe 200 lat. Wczoraj w Sejmie minister środowiska Henryk Kowalczyk stwierdził, że ,,nie możemy pozbawić ludzi ciepła w zimę i dlatego musimy importować węgiel”.  Jak zatem wytłumaczyć stale rosnący import węgla do Polski? Skoro jest tak dobrze, czemu zwozimy drewno do lasu?

Polskie górnictwo ma problem z efektywnością i realizacją planów wydobywczych, przez co jako kraj jesteśmy zmuszeni do importu węgla z zagranicy, głównie z Rosji. W 2000 roku w Polska wydobywała 103,4 mln ton węgla. W 2017 roku było to już zaledwie 65,5 mln ton, czyli o 6,9 proc. mniej niż w 2016 roku. Wiele wskazuje, że również i w tym roku zanotujemy spadek wydobycia.

Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych PIG-PIB

Według danych Eurostatu od stycznia do końca września Polska importowała blisko 14 mln ton węgla, z czego blisko 9,8 mln ton z Rosji, za które według danych tamtejszej Służby Celnej zapłaciliśmy blisko 2,5 mld  złotych (687 mln dolarów). Wolumen importu był wyższy niż za cały 2017 roku (13,4 mln ton). Tym samym pobity został również dotychczasowy rekord z 2011 roku, gdy do naszego kraju trafiło 9,31 mln ton rosyjskiego surowca. Dla porównania, w ciągu trzech kwartałów do Polski trafiło 8,2 mln ton importowanego węgla. W analogicznym okresie w roku ubiegłym – 8,2 mln. Łącznie w ciągu trzech kwartałów tego roku nad Wisłę trafiło więcej węgla, niż w całym 2017 roku (13,4 mln ton). Wszystko wskazuje, że ten trend się utrzyma.

Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych ARP, Eurostat

Rosnący import węgla świadczy o kondycji sektora górniczego, którego problemów nie można zamiatać pod przysłowiowy dywan. Tymczasem w miniony wtorek obecna na uroczystościach Barbórkowych w Brzeszczach wicepremier Beata Szydło podkreślała, że górnictwo to nie tylko „akademicka dyskusja na szczycie klimatycznym, ale to jest rzeczywistość naszej gospodarki, nasza przyszłość”.

Stępiński: Bez reformy w Polsce będzie coraz więcej węgla z Rosji

Bez węgla nie ma Polski?

Warto jednak spojrzeć na liczby i statystyki dotyczący zatrudnienia. Według danych Instytutu Badań Strukturalnych w 1990 roku w sektorze węgla kamiennego zatrudnionych było 388 tys. pracowników. Po 17 latu liczba ta spadła do 82 717 osób, z czego pod ziemią pracuje 63 721. Dostęp do łatwo dostępnych złóż się kończy.W Polsce średnia głębokość kopalni wynosi ok. 700 m. Dla porównania w Chinach czy Indiach są one dużo mniejsze i wynoszą odpowiednio ok. 460 i 150 m. Sięganie coraz głębiej po surowce ma przełożenie na ilości wydobywanego surowca. Węgiel trzeba wydobywać z coraz głębszych pokładów a to przekłada się na koszty wydobycia a tym sam konkurencyjność polskiego węgla. Eksperci jednak są w tej sprawie podzieli.

W rozmowie z BiznesAlert.pl prof. dr hab. inż. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej przekonuje, że nie ma innej przyszłości przed polską gospodarką niż węgiel. – Stoimy przed wyborem: albo węgiel, albo likwidujemy gospodarkę i ludzie wyjeżdżają z Polski. Nie ma innej możliwości. Nawet jeżeli założymy, że udział węgla spadnie do 50 proc., to i tak będziemy produkować z niego energię. Polska i niemiecka gospodarka są w wielu aspektach do siebie bardzo podobne. Nie są oparte na usługach, tylko na produkcji przemysłowej, a do tego potrzeba więcej energii. Niemcy z węgla brunatnego produkują więcej energii, niż zużywa Polska. Polska jest na piątym miejscu w Europie, a na 20 na świecie w emisji CO2. Bez węgla nie będzie polskiej gospodarki i gospodarek Europy, a także wielu krajów na świecie. W ciągu 200 lat nie ma innej perspektywy niż węgiel, jako główne paliwo –  uważa naukowiec.

Czy rzeczywiście 200 lat to realna perspektywa? Z danych Państwowego Instytutu Geologicznego wynika, że przy obecnym stanie zasobów geologicznych, wydobycia i zapotrzebowania na obecnym poziomie, węgiel kamienny wystarczyłby licząc matematycznie na ponad 860 lat. Jednak wystarczalność zasobów operatywnych węgla kamiennego w Polsce jest dużo niższa i wynosi 40-50 lat w zależności od wysokości strat przy eksploatacji, a przy wykorzystaniu zasobów niezagospodarowanych – na około 100 lat.

Obecnie 80 proc. energii wytwarzanej w naszym kraju pochodzi z węgla. Nad Wisłą powstają cztery inwestycje węglowe w Elektrowniach: Turów, Jaworzno, Opole oraz Ostrołęka. Jak zapowiada Ministerstwo Energii, ostatnia ze wspomnianych instalacji ma być ostatnim, nowym projektem węglowym w Polsce. Jednocześnie pojawiają się plany budowy nowych kopalni węgla kamiennego np. budowana przez LW Bogdanka nowa kopalnia na Lubelszczyźnie. Przy czym, jak zaznacza kierownictwo spółki, nie należy liczyć na realizację takich projektów przez prywatnych inwestorów, gdyż żaden z nich nie ma koncesji na wydobycie surowca. Pozostaje również kwestia opłacalności takich projektów.

Węgiel będzie coraz większym obciążeniem

– Wydobywanie każdej kopaliny ze złoża musi być ekonomicznie uzasadnione. Cóż z tego, że mamy stosunkowo duże zasoby węgla kamiennego, jeśli jego wydobycie prawdopodobnie w większości przypadków będzie ekonomicznie nieuzasadnione. Wynika to przede wszystkim z tego, że pokłady węgla znajdują się coraz głębiej oraz ze skali zagrożeń górniczo-geologicznych oraz potencjalnych skutków szkód górniczych. Mówienie o tym, że będziemy wydobywać węgiel za wszelką cenę, aby zagwarantować bezpieczeństwo energetyczne nie jest zgodne ze współczesną wizją energetyki i jakąkolwiek racjonalnością ekonomiczną – stwierdził w rozmowie z BiznesAlert.pl  dr inż. Janusz Steinhoff, wicepremier i minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka.

Co prawda, zgodnie z przedstawionym pod koniec listopada projektem strategii energetycznej, w perspektywie do 2040 roku nasz kraj chce zredukować swoją zależność od węgla, ale do tego czasu 60 proc. generowanej energii będzie pochodziło właśnie z tego surowca. Przypomnę tylko, że Unia Europejska chce, aby do 2050 roku jej gospodarka była neutralna dla środowiska, co w praktyce oznacza pełną dekarbonizację. Już teraz węgiel stanowi dla polskiej energetyki spore obciążenie, a wiele wskazuje, że będzie ono coraz większe. Opierając park wytwórczy głównie na instalacjach węglowych, nasze spółki energetyczne są narażone na bardzo wysokie ceny uprawnień do emisji CO2, które w ciągu zaledwie roku wzrosły z 7 euro za tonę do ponad 20 euro, przekraczając nawet 25 euro za tonę.

Nie należy również zapominać o rosnących cenach samego węgla i kosztach związanych z jego wydobyciem, które rosną ze względu konieczność sięgania po rezerwy surowca znajdujące się coraz głębiej. To wszystko ma bezpośrednie przełożenie na ceny energii, które w ostatnim czasie wzrosły na tyle, że czołowe spółki energetyczne złożyły do prezesa Urzędu Regulacji Energetyki wnioski o zatwierdzenie wyższych o 30 proc. taryf dla gospodarstw domowych. Ceny rosną również dla przemysłu energochłonnego oraz dla małych i średnich przedsiębiorstw. To oznacza, że w sposób bezpośredni i pośredni, w cenach produktów, Polacy odczują wzrosty cen surowca. Resort energii oferuje rekompensaty za wzrosty cen energii, które mają kosztować państwo blisko 4 mld złotych. To mniej więcej połowa wartości uzbieranej przez Polskę puli darmowych uprawnień do emisji CO2.

Węgiel będzie stanowił coraz większe obciążenie dla sektora energetycznego, który już dostrzega konieczność dywersyfikacji swoich parków wytwórczych, aby zmniejszyć koszty związane z eksploatowaniem bloków węglowych. Przemawiają za tym nie tylko globalne trendy czy unijne ambicje związane z ochroną klimatu, ale także ekonomia. Nisko- i zeroemisyjne źródła wytwórcze są względem węgla konkurencyjne cenowo. W tym celu firmy zaczynają kłaść większy nacisk na odnawialne źródła energii, aby z jednej strony zmniejszyć emisyjność swojego biznesu, a z drugiej zaoszczędzić środki. W ostatnim czasie Polska Grupa Energetyczna zapowiedziała, że w perspektywie 2030 roku chce odpowiadać za 25 proc. produkowanej w naszym kraju energii z OZE, w tym pochodzącej z morskich farm wiatrowych. Według szacunków samej spółki, tylko dzięki offshore polska gospodarka zaoszczędzi ok. 350 mln złotych.

Perzyński: Nie ma klimatu na ochronę klimatu

Kto chce ,,zamordować” polski węgiel?

Niemniej jednak głównym źródłem wytwórczym w Polsce pozostanie węgiel, co zresztą jasno podkreśla nasza delegacja na COP24. W czasie gdy uczestnicy szczytu zwracali uwagę na konieczność redukcji emisji i ograniczenie roli paliw kopalnych, prezydent Andrzej Duda podczas obchodów Barbórki w Brzeszczach stwierdził, że nie pozwoli „zamordować górnictwa”. Jednocześnie dodał, że po to jest COP24, „aby mówić prawdę w sposób wolny od poprawności politycznej, dyktowanej bardzo często przez obce – nie nasze, nie polskie interesy”. Natomiast w ubiegłym tygodniu podczas uroczystości barbórkowych minister energii zwrócił się do górników: „Państwo górnicy, więcej węgla nam potrzeba! Pomyślmy o tym, gdzie na Śląsku pobudować nową kopalnię”.

Zdaniem Janusza Piechocińskiego, byłego wicepremiera i ministra gospodarki, tego rodzaju wypowiedzi stanowią spektakl na potrzeby kampanii wyborczych w 2019 i 2020 roku. – Nawet polski górnik jest zdziwiony, że górnictwo zostanie zamordowane – stwierdził. Według rozmówcy BiznesAlert.pl, zamiast wspomnianych porównań „powinny paść słowa pochwały w stronę świata finansów, że poprzez swoje zaangażowanie daje sygnał dla biznesu i przestrzec go, że ci, którzy nie nadążają za trendami, będą coraz mniej efektywni ekonomicznie”.

Janusz Steinhoff twierdzi, że nikt nie chce ,,zamordować” jakiejkolwiek kopalni, jednak działalność gospodarcza musi być osadzona w realiach ekonomii. – Słowa prezydenta przy okazji Barbórki o tym, że nie pozwoli na ,,zamordowanie polskiego górnictwa” są nieporozumieniem i przykładem dość efektywnej figury retorycznej o populistycznym zabarwieniu. Słowa prezydenta przy okazji Barbórki o tym, że nie pozwoli na ,,zamordowanie polskiego górnictwa” są nieporozumieniem i przykładem dość efektywnej figury retorycznej o populistycznym zabarwieniu – mówił.

Problemy polskiego górnictwa powinny skłonić do głębokiej refleksji na temat jego przyszłości i podjęcia działań, które umożliwiły skuteczną realizacją programu reform sektora. Tymczasem stanowcza retoryka w obronie węgla w momencie, gdy Polska przewodniczy obradom COP24, może utrudnić działania naszej dyplomacji klimatycznej. Jak zaznaczają ekolodzy, węgiel nie jest do pogodzenia z polityką klimatyczną. – W kontekście polityki energetyczno-klimatycznej nie ma miejsca na węgiel w miksie energetycznym. Koncepcja czystego węgla to oksymoron. Od węgla musimy odchodzić w takiej trajektorii, abyśmy do 2050 roku mieli gospodarkę niskoemisyjną. To nie oznacza wyłączenia elektrowni węglowych z dnia na dzień. Ważne jest zaplanowanie tego odejścia, aby nie oszukiwać ludzi, że węgiel jest przyszłością – uważa Tobiasz Adamczewski, ekspert WWF Polska.

Premier Morawiecki zapowiedział wprawdzie, że Polska będzie odchodziła od węgla ale do 2040 roku będzie on stanowił 60 proc. naszej energetycznej przyszłości. Choć jest to o blisko 20 proc. mniej niż teraz to nadal węgiel będzie ciążył portfelom spółek energetycznych i ich klientom. Warto przypomnieć, że według Najwyższej Izby Kontroli tylko w latach 2007-2015 na wsparcie górnictwa przeznaczono 58,4 mld złotych. W tym samym czasie do budżetu wpłynęło ok. 64,5 mld złotych. Dyskusja na temat przyszłości węgla nie powinna być zakładnikiem cyklu wyborczego. Zawsze jesteśmy przed wyborami. Jednak polityczna kalkulacja dość często przesłania rzeczywisty stan sektora. Ambicje klimatyczne Unii Europejskiej to z jednej strony wyzwanie, ale także szansa na transformacje nie tylko gospodarki ale i obszarów pogórniczych. Uczestniczący w COP24 wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej ds. unii energetycznej Marosz Szefczovicz zapowiedział, że Bruksela będzie wspierała zmiany m.in. w Polsce. Jeżeli nie podejmiemy odpowiednich działań to może się ostatecznie okazać, że sami będziemy odpowiedzialni za mordowanie górnictwa.

Jakóbik: Reforma górnictwa na miękko za 1,5 mld zł rocznie