Nie jest realistyczna deklaracja Rosjan, że nie będą już słać gazu przez Ukrainę. Tak samo nierealna jest zapowiedź Ukraińców, że nie będą kupować już gazu z Rosji – twierdzi Jonathan Stern z Oxford Institute for Energy Studies indagowany przez Natural Gas Europe.
– Pod koniec 2019 roku kończy się długoterminowy kontrakt na tranzyt rosyjskiego gazu przez Ukrainę. Od 2020 nie ma obligacji zmuszającej Rosjan do słania gazu przez ten kraj. Jednakże z naszej analizy wynika, że nawet po powstaniu gazociągu do Turcji, Rosja będzie nadal potrzebować 30 do 50 mld m3 przepustowości na Ukrainie – ocenia ekspert.
Jego zdaniem zimą nie doszło do kryzysu dostaw nad Dniepr, przez ciepłą pogodę oraz dotrzymanie warunków pakietu zimowego przez strony porozumienia. – To doskonała robota komisarza Oettingera – mówi o byłym komisarzu ds. energetyki UE Guntherze Oettingerze rozmówca Natural Gas Europe.
Zimowy pakiet, jak nazwały propozycję porozumienia media, został opisany w dwóch dokumentach: wiążącym protokole podpisanym przez KE, Rosję i Ukrainę, oraz dodatkiem do umowy na dostawy gazu między Gazpromem a Naftogazem. Porozumienie dotyczy okresu listopad 2014-marzec 2015.
Ukraina zapłaciła dług obliczany w oparciu ocenę 268,5 dolara za 1000 m3 w dwóch transzach: 1,45 mld dolarów natychmiast i 1,65 mld do końca roku. Te sumy składają się na 3,1 mld dolarów zaległości za odebrane dostawy od Gazpromu. Ostateczną cenę, a co za tym idzie finalną sumę zadłużenia określi Sąd Arbitrażowy w Sztokholmie, gdzie toczy się już postępowanie Gazprom versus Naftogaz, gdzie obie strony mają swoje roszczenia.
Rosja dostarczyła Ukrainie gaz w zamian za comiesięczne przedpłaty świadczone przez Ukrainę. Cena miała wynosić według Komisji Europejskiej „mniej niż 385 dolarów za 1000 m3” i jest obliczona w oparciu o niezmienioną formułę cenową z umowy gazowej z 2011 roku. Financial Times informał o cenach 378 dolarów za 1000 m3 od listopada do grudnia 2014 oraz 365 dolarów od stycznia do marca 2015 roku. Obniżka wynika ze zmiany opłat celnych przez Rosję. Ukraina mogła aplikować o dowolną ilość surowca i nie jest związana klauzulą take or pay. Gwarantami spłaty są Komisja Europejska oraz Międzynarodowy Fundusz Walutowy.
– Pomimo tego co mówią Rosjanie i Ukraińcy nad Dnieprem jest infrastruktura i będzie nią płynął gaz jeszcze przez długi czas. Może nie w takiej ilości jak kiedyś, ale nadal – ocenia Stern. Krytykuje także rosyjską inicjatywę budowy węzła gazowego na granicy turecko-greckiej. – Unia Europejska nie pójdzie na tę propozycję. Jeśli spojrzeć na mapę to w tamtym regionie kraje potrzebują po kilka mld m3 rocznie. To ostatnie miejsce, w które chciałbym słać tak wielkie ilości surowca – twierdzi Brytyjczyk. Jego zdaniem Rosjanie celują w Europę Środkową, w której występuje duże zapotrzebowanie na surowiec. – Powstaną być może dwie nowe nitki do Turcji, które zrealizują zapotrzebowanie tego kraju i Europy Południowej. Reszta zależy od klientów, którzy zdecydują o zapotrzebowaniu i szlaku dostaw – kończy ekspert OIES.
Projekt gazociągu z Rosji do Turcji Turkish Stream – według deklaracji Gazpromu – będzie składał się z czterech odnóg o łącznej przepustowości 63 mld m sześc. gazu rocznie, z czego 50 mld będzie dostarczane do hubu gazowego, który ma powstać na granicy Turcji i Grecji. Przepustowość pierwszej nitki będzie wynosiła 15,75 mld m. sześc. i będzie przeznaczona wyłącznie na rynek turecki.
Źródło: Natural Gas Europe