Lądowa energetyka wiatrowa uchodzi za jedną z najtańszych form wytwarzania energii elektrycznej. Potencjał rozwoju inwestycji wiatrowych w Polsce jest dość duży, jednak w ostatnich latach jest bardzo skutecznie blokowany. W 2020 roku 10 procent (15,7 TWh) energii zostało wyprodukowane za pośrednictwem lądowych farm wiatrowych. W Niemczech w tym samym okresie farmy wiatrowe były odpowiedzialne za produkcję ponad 25 procent energii, dzięki czemu wyprodukowały one więcej energii elektrycznej niż elektrownie węglowe – pisze Aleksander Tretyn, redaktor BiznesAlert.
Co z tym wiatrem?
Na samym początku wszelkich rozważań związanych z lądową energetyką wiatrową należy zastanowić się nad genezą problemu, jakimi były lub może jeszcze nadal są lądowe farmy wiatrowe.
Powodów jest wiele, ale na szczycie góry lodowej polskiej energetyki wiatrowej można postawić decyzje polityczne, które powstały na skutek skutecznego budowania „czarnego” PR-u wokół zielonych inwestycji. Narasta on wokół onshore’u praktycznie od samego początku rozwoju tych inwestycji i przyczynił się do decyzji politycznych, które powstrzymały dynamiczny rozwój lądowych wiatraków.
Geneza powstrzymania rozwoju lądowych farm wiatrowych
Dynamiczny rozwój energetyki wiatrowej w Polsce zaczął się na dobre po roku 2010. Według raportu PSEW-u, w latach 2014-2016 z roku na rok obserwowaliśmy skokowy przyrost mocy zainstalowanych. W 2014 roku mogliśmy mówić o przyroście rzędu 450 MW, w 2015 rok – 740 MW, w 2016 rok – 1230 MW. Można powiedzieć, że wszystko szło w dobrym kierunku, aż do czasu… Jak się prezentowały kolejne lata? Rok 2017 przyniósł przyrost mocy na poziomie 40 MW, 2018 rok – 10 MW, 2019 rok – 60 MW. Tak drastyczny spadek przyrostu mocy był wynikiem wprowadzenia tzw. ustawy odległościowej, zwanej również ustawą 10H. Ten akt prawny w dużym stopniu ograniczył możliwość lokowania farm wiatrowych i wykluczył spod realizacji ponad 99 procent terenów.
Wspomniana ustawa określa szczegółowe warunki oraz tryb lokalizacji i budowy elektrowni wiatrowych w sąsiedztwie już istniejącej lub planowanej zabudowy oraz form ochrony przyrody. Zasada 10H, wynikająca z ustawy odległościowej, mówi, iż elektrownia wiatrowa może zostać zlokalizowana wyłącznie na podstawie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego przy zachowaniu określonej odległości od budynków mieszkalnych lub form ochrony przyrody. Wspomniana odległość musi być równa lub większa od dziesięciokrotności wysokości elektrowni wiatrowej mierzonej od poziomu gruntu aż do jej najwyższego punktu. Co to dokładnie oznacza?
W przypadku gdy mamy wiatrak wraz ze skrzydłami, a skrzydło wiatraka swój najwyższy punkt osiągają np. na wysokości 180-200 m to w promieniu dziesięciokrotności tej wysokości, czyli 1800 m-2000m nie może znajdować się budynek mieszkalny, pełniący funkcję mieszkalną, lub formy ochrony przyrody. Regulacja ta praktycznie wyklucza rozwój nowych inwestycji.
Według raportu Fundacji Instrat, z możliwości lokalizacji farm wiatrowych wykluczono ponad 99 procent dostępnych terenów na obszarze kraju. Wszystkie aktualnie realizowane projekty wiatrowe są „odgrzewanymi kotletami” sprzed kilku lat, których w zamrażarce inwestycyjnej jest coraz mniej.
Dlaczego wprowadzono ustawę odległościową?
Wraz z rozwojem kolejnych inwestycji pojawiało się coraz więcej protestów społecznych, które utrudniały rozwój nowych farm. Coraz częściej zbierały się grupy „obrońców” gmin czy też form ochrony przyrody, którzy twierdzili, że wiatraki są szkodliwe oraz negatywnie wpływają na zdrowie między innymi poprzez emisję ultradźwięków czy też poprzez rzucanie efektu cienia. W większości argumenty przeciwników wiatraków były poniekąd „wyssane z palca”, gdyż Ci sami przeciwnicy po tym, jak dostali odpowiednie wynagrodzenie, ad hoc postanowili porzucić swe idee lobbystyczne i wrócili do swych domów, umożliwiając dalszą realizację projektów inwestorom.
Nie można wrzucać jednak wszystkich protestujących przeciwko wiatrakom do jednego worka. Zdarzały się przypadki, gdzie faktycznie inwestycje naruszały zasady dobrego sąsiedztwa i był budowane bardzo blisko zabudowań. Jednak były to przypadki sporadyczne w porównaniu do tych, gdzie „usilnie” broniono terenów w pobliżu form ochrony przyrody czy też budynków mieszkalnych.
Kolejnym aspekt wpływającym na protesty był i zapewne będzie efekt „inwestycji na działce sąsiada”. Mieszkańcy terenów miejsko-wiejskich często protestowali przeciwko inwestycji w danym rejonie, gdyż czuli się niesprawiedliwe potraktowani, ponieważ inwestycja planowana jest na działce sąsiada, a nie na ich polu.
Osoba, na działce której powstaje elektrownia wiatrowa przez wyznaczony umową okres czasu, może otrzymywać korzystne „wynagrodzenie” w zamian za wydzierżawienie kawałka ziemi pod wiatrak. U wielu osób fakt, że sąsiad bezpośrednio zyska finansowo na takiej inwestycji, wpływał na cały projekt. Osoby protestujące przeciw inwestycji zapominają, że wraz z nową inwestycją do budżetu gminy będą napływały nowe podatki, które mogą znacząco wpłynąć na funkcjonowanie samorządu. Ponadto wielokrotnie inwestorzy sami wspierają gminy poprzez dodatkowe finansowanie inwestycji oraz realizowanie wielu ciekawych inicjatyw, wpływających pozytywnie na wizerunek gminy.
Nie wszystko złote co się świeci
Energetyka wiatrowa ma wiele swoich zalet, występujących częściej niż wady. Warto pamiętać, że jeśli faktycznie dochodziło do prób budowania elektrowni wiatrowych w bardzo bliskim sąsiedztwie budynków mieszkalnych – w pobliżu 100, 200 czy też 300 m – takie podejście inwestycyjne poprawnie było ganione. Elektrownie wiatrowe mogą prowadzić do powstawania efektu cienia czy też emitować delikatny hałas, jednak ulokowanie ich w racjonalnej odległości nie będzie wpływało negatywnie na zdrowie osób zamieszkujących w ich sąsiedztwie. Uregulowanie lokalizacji w zakresie lokowania elektrowni to słuszny kierunek, jednak wprowadzenie tak rygorystycznych ram prawnych zdecydowanie mija się z celem, jakim jest rozwój odnawialnych źródeł energii i przechodzenie na gospodarkę zeroemisyjną.
Na jakich zasadach elektrownia wiatrowa w innych krajach
W innych państwach w różny sposób podchodzi się do kwestii związanych z lokalizowaniem farm wiatrowych, jednak praktycznie trudno znaleźć kraj o tak rygorystycznych warunkach lokalizacyjnych, jakie można spotkać w Polsce.
W Belgii oraz Danii stosuje się zasadę 4H (odległość minimalna 600 m) – czterokrotność wysokości turbiny. W Estonii i Rumuni minimalna odległość wynosi 1000 m, w Grecji, Hiszpanii czy też Portugalii minimalna odległość to 500 m. We Francji minimalna odległość w jakiej lokalizuje się farmy wiatrowe to około 500 m. Odległość ta regulowana jest dokładnie na podstawie pomiaru hałasu, który jest mierzony w każdym przypadku indywidualnie. Najlepszy przykład można brać od naszych zachodnich sąsiadów, u których energetyka wiatrowa rozwija się bardzo dobrze. W Niemczech odległość turbin wiatrowych uzależniona jest od poziomu hałasu i wacha się od 400 do 1000 m.
Zastosowanie kryterium hałasu przy wyborze turbin wiatrowych wydaje się bardzo rozsądnym rozwiązaniem. Wraz z rozwojem nowych technologii turbiny również są coraz cichsze, co może przełożyć się na lokalizowanie bliżej budynków mieszkalnych, przy jednoczesnym zastosowaniu zasady dobrego sąsiedztwa.
Czy w najbliższym czasie powieje cieplejszy wiatr?
Od dłuższego czasu mówi się coraz więcej o uwolnieniu lądowej energetyki. Dyskusje nie toczą się już wokół tego czy należy to zrobić, lecz kiedy to nastąpi. Na początku maja 2021 roku w Sejmie pojawił się projekt nowelizacji tej bardzo niekorzystnej ustawy. Projekt przygotowany przez Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii zakłada, że elektrownie będą mogły być lokalizowane w znacznie mniejszych odległościach. Minimalna odległość została określona w projekcie na 500 m. O szczegółach odległościowych danej inwestycji w ostateczności będzie decydował samorząd, mając na uwadze wspomnianą wyżej minimalną odległość. Według nowych propozycji, odległości inwestycji od terenów ochrony przyrody, zostanie określona na podstawie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach na podstawie raportu o oddziaływaniu inwestycji na środowisko. W nowych regulacjach również przewidziano pewne mechanizmy ułatwiające lokalizowanie wiatraków na terenach przemysłowych czy też pokopalnianych.
Po wielu miesiącach oczekiwań oraz przejściu konsultacji społecznych ustawa w połowie listopada trafiła do dalszych prac w komisjach sejmowych.
Warto wspomnieć, że rozbudowa energetyki wiatrowej w dużym stopniu może wpłynąć na ceny energii. To właśnie energia pochodząca z wiatraków uważana jest za najtańszą, zaś cena energii w dużym stopniu może przyczynić się do konkurencyjność krajowej gospodarki i zwiększenia atrakcyjności produktów na rynku europejskim.
Rozważając wszystkie za i przeciw należy dążyć do jak najszybszego zliberalizowania przepisów. Potencjał lądowej energetyki wiatrowej w Polsce oscyluje w okolicach 20-24 GW, a na dzień dzisiejszy mamy zainstalowane niecałe 6,7 GW. Projekty „zamrożone” powoli się kończą, a realizacja nowych od podstaw to proces minimum 4-5 letni, jeśli nie dłuższy. W najbliższych latach możemy spodziewać się luki inwestycyjnej, którą wypełnimy jedynie poprzez jak najszybsze znowelizowanie przepisów oraz zastosowanie przepisów szczególnych dla przemysłu, który będzie zainteresowany rozwojem własnych inwestycji.